Rezultaty wyszukiwania dla: SF
Zapowiedź: Yellowface
YELLOWFACE, R.F. Kuang; Świetna lektura. Zbrodnia, satyra, horror, paranoja, kwestie tożsamości kulturowej i przywłaszczenia. A wszystko w sosie trwającej w mediach społecznościowej inby. Ponad wszystko, to jednak znakomita opowieść. Książka, którą trudno odłożyć, a jeszcze trudniej zapomnieć.
Stephen King
Zapowiedź: Sixteen Souls
Młodzieżowa powieść grozy i romans fantasy w jednym. Połączenie zapierającej dech w piersiach przygody i romantycznych uniesień serca! W nawiedzonym Yorku nawet śmierć ma się czego bać.
Szesnastoletni Charlie ma w życiu same problemy. Jest jasnowidzem w Yorku, najbardziej nawiedzonym mieście w Europie, a wszyscy jego przyjaciele są duchami. W sferze uczuć też nie idzie mu najlepiej – obiekt jego westchnień znów spotyka się z kimś innym.
Dungeons & Dragons. Cienie wampira. Tom 2
Kiedy w latach 70. XX wieku Gary Gygax i Dave Arneson zaprezentowali światu Dungeons & Dragons (D&D), mało kto przypuszczał, że ta gra fabularna przekształci się w kultowy fenomen, który zainspiruje całe pokolenia do wyruszenia na wyprawy po magicznych krainach, pełnych smoków, czarodziejów i niezliczonych przygód. Dungeons & Dragons to jednak nie tylko gra — to forma sztuki, sposobu myślenia, a dla wielu — styl życia. Uniwersum zdobyło serca milionów ludzi na całym świecie.
„Cienie wampira” to bezpośrednia kontynuacja „Legend Wrót Baldura”, która przenosi nas w fascynujący, mroczny świat Dungeons & Dragons, gdzie bohaterowie muszą mierzyć się z groźbą okrutnego hrabiego Strahda von Zarovicha. W historii nie brakuje emocji i napięcia, zaś wskrzeszenie kultowego bohatera Minsca oraz jego niezastąpionego chomika Boo dodają historii komicznych akcentów.
Autorem scenariusza tego dzieła jest kanadyjski twórca, Jim Zub, który znany jest z wielu udanych projektów komiksowych, takich jak „Batman: Urban Legends" czy „Uncanny Avengers”. Jego narracja jest płynna, intrygująca i pełna odniesień do świata D&D. Współpracuje z nim artysta pochodzący z Chile, Nelson Dániel, który swoją grafiką wprowadza nas w mroczne zakamarki Półplanu Grozy. Styl rysowania Dániel’a, chociaż nie jest dla wszystkich, świetnie oddaje klimat świata Ravenloft. Jego kadry są pełne detali, a sposób, w jaki używa cieni i kolorów, naprawdę potęguje mroczną atmosferę opowieści.
Najbardziej zapadający w pamięć bohater, Minsc, dostarcza czytelnikowi zarówno wątków humorystycznych, jak i nieco głębszych refleksji. Jego relacja z chomikiem Boo to jeden z najjaśniejszych punktów całego komiksu. Postać Minsca, z jej nieśmiertelnym optymizmem i komediowymi tekstami, staje się świetnym kontrastem dla mrocznego świata Ravenloft. W tle mamy też bardziej subtelne, ale równie ważne postacie, takie jak kapłanka Nerys czy czarodziejka Delina. Scenariusz, oparty na jednym z najbardziej znanych wątków D&D, czyli kampanii Strahda, oferuje mieszankę mrocznej atmosfery i humoru.
Podsumowując, „Cienie wampira. Tom 2” to zdecydowanie udana kontynuacja serii. Zawiera wszystko to, na co fani D&D mogą oczekiwać - przygody, magię, mroczne siły i oczywiście niezapomnianych bohaterów. Chociaż przyznam, że zastanawiam się, co jeszcze mogą nam przynieść kolejne tomy. Gorąco polecam ten komiks wszystkim miłośnikom fantasy!
Star Wars. Wielka Republika. Na skraju równowagi. Tom 2
Kiedy w 1977 roku na ekrany kin trafił film „Gwiezdne wojny: Nowa nadzieja”, niewielu przewidywało, że będzie to początek jednej z najważniejszych i najbardziej wpływowych sag w historii kinematografii. George Lucas, stworzyciel tej niezwykłej opowieści, zapoczątkował rewolucję w świecie filmów, technologii i popkultury. Od odległych planet, przez niezapomniane postacie takie jak Luke Skywalker, księżniczka Leia czy Darth Vader, po ikoniczną muzykę Johna Williamsa –- Gwiezdne Wojny stały się czymś więcej niż tylko seria filmów. Stały się fenomenem globalnym, który kształtuje wyobrażenia o kosmicznych przygodach już od ponad czterech dekad. Przyznam jednak, że manga, której akcja dzieje się w tym uniwersum to dla mnie coś zupełnie nowego.
Zarys fabuły
Drugi tom mangi ze świata „Gwiezdnych Wojen” — „Star Wars. Wielka Republika. Na skraju równowagi” — zabiera nas głęboko w serce Wielkiej Republiki, ukazując tajemnice, konflikty i dramaty, które kształtują galaktykę. Sławni Jedi chronią ją, starając się osiągnąć równowagę w chaosie rosnącego niebezpieczeństwa. Fabuła koncentruje się na padawanie Keerinie Fionnie i rycerce Jedi Lily Tora-Asi, którzy z determinacją próbują bronić swojego nowego domu przed zagrożeniem ze strony Nihilów. Jednak gdy mistrz Arkoff opuszcza planetę, a Lily zostaje z zadaniem odbudowy, niespodziewany gość przynosi zupełnie nowe wyzwania.
Moja opinia i przemyślenia
Akcja mangi rozwija się dość powoli, choć zawiera elementy, które dodają jej głębi, takie jak wewnętrzne konflikty Lily i jej relacja z Keerinem. Kreska komiksu jest konsekwentnie dobra, z dynamicznymi ilustracjami, które oddają atmosferę galaktycznych przygód. Marchion Ro zamknięty w formę mangi zachowuje charakterystyczną dla siebie charyzmę jako główny antagonista, natomiast Lily Tora-Asi to postać, która potrafi się wyróżnić. Jej pewność siebie i jednocześnie wewnętrzne wątpliwości stanowią serce całej historii. Choć muszę też przyznać, że jest w historii nieco zbyt wiele amerykanizacji (to znaczy poglądów, które mocno różnią się od naszych, względnie centrycznych polskich przekonań, uwzględniających czarno-białą rzeczywistość). Mimo pewnych dłużyzn, tom kończy się dramatycznie, ale jak? Tego oczywiście wam nie zdradzę.
Twórcy Shima Shinya, Daniel José Older oraz Mizuki Sakakibara prezentują unikalną perspektywę na erę Wielkiej Republiki, w której choć pojawia się wiele znanych motywów, zachowuje własną, oryginalną tożsamość. Mimo że nie jest to obowiązkowa lektura dla tych, którzy chcą zgłębić uniwersum „Gwiezdnych Wojen”, to myślę żę stanowi ona przyjemne uzupełnienie dla miłośników serii.
Podsumowanie
„Star Wars. Wielka Republika. Na skraju równowagi. Tom 2” to mieszanka fascynującej fabuły, wspaniałej sztuki i głębokich charakterystyk postaci. Choć ma pewne niedociągnięcia w tempie narracji, sądzę, że warto poświęcić jej czas. To całkiem udana kontynuacja.
Podróżniczek
Lubicie pięknie ilustrowane książeczki dla dzieci? Ja bardzo! Dlatego moją uwagę od razu przykuł cudownie ilustrowany tytuł „Podróżniczek” ze wspaniałymi ilustracjami Małgorzaty Masłowieckiej.
Zarys fabuły
Książka autorstwa Anny Śliwińskiej, nosząca uroczy tytuł „Podróżniczek”, to niezwykła opowieść o odwadze, poszukiwaniu prawdy oraz walce z manipulacją i kłamstwami. Świat Pawiego Oczka, w którym zamieszkuje niewielki ptaszek-urwis o imieniu Podróżniczek, to miejsce pełne magii, bujnej roślinności i barwnych motyli, których ilość przyprawia o zawrót głowy. Niestety, piękno tej krainy zostaje przyćmione przez pojawienie się złowrogiego sępa, Sępnika, który podstępem przejmuje władzę, wprowadzając rządy oparte na kłamstwie i manipulacji.
Moja opinia i przemyślenia
W opowieści przeplatają się ważne tematy dotyczące prawdy, fałszu, odwagi i przyjaźni. Autorka mistrzowsko przedstawia, jak kłamstwo może zatruwać rzeczywistość, ale równocześnie pokazuje siłę prawdy i odwagi w dążeniu do jej odkrycia. Podróżniczek, choć niewielki, staje się symbolem walki z niesprawiedliwością i manipulacją, przypominając, że nawet najmniejszy z nas ma w sobie siłę, by dokonać wielkiej wagi zmian.
Ilustracje Małgorzaty Masłowieckiej to prawdziwa uczta dla oka. Pełne kolorów, detali i emocji dopełniają opowieść, tworząc niezapomnianą atmosferę. Każdy rysunek oddaje charakter opisywanej krainy i jej mieszkańców, sprawiając, że czytelnik jeszcze mocniej angażuje się w opowiadaną historię. Przyznam, że jestem pod wrażeniem.
Na uwagę zasługuje nie tylko szata graficzna, ale także piękne wydanie książeczki. Wydawnictwo Lemoniada stanęło na wysokości zadania i sprawiło, że moje dzieci wciąż na nowo chcą powracać do tej niezwykłej opowieści.
Podsumowanie
„Podróżniczek” to nie tylko bajka dla dzieci, ale przede wszystkim lekcja życia, przypominająca o wartościach takich jak prawda, odwaga i przyjaźń. To książka, która powinna znaleźć się na półce każdego młodego czytelnika, ale także dorosłych, którzy pragną przypomnieć sobie o ważnych życiowych lekcjach. Gorąco polecam tę jakże wartościową lekturę!
Adaptacje literatury. Przygody Tomka Sawyera
Od jakiegoś czasu nakładam wydawnictwa Egmont na polskim rynku ukazują się albumy z serii „Adaptacje literatury”, które są przeniesieniem klasycznych dzieł literackich na łamy komiksu. Jednym z takich tytułów są „Przygody Tomka Sawyera” spod pióra Marka Twaina, przy których lekturze doskonale się bawiłam jeszcze jako dziecko.
Z każdym pokoleniem pojawiają się nowe próby adaptacji klasyków literatury do współczesnych form przekazu. Tym razem mamy przyjemność zagłębić się w komiksową wersję jednej z najbardziej cenionych powieści Marka Twaina, którą są oczywiście „Przygody Tomka Sawyera”. Tym razem za adaptację odpowiadają Caterina Mognato w roli scenarzystki oraz Danilo Loizedda, którego rysunki możemy podziwiać również w genialnej serii „W.I.T.C.H."
Od pierwszego byłam zaskoczona tym, jak dobrze ilustracje pasują do narracji Marka Twaina. Kreska Loizeddy, choć różni się od tradycyjnego stylu komiksowego, idealnie oddaje atmosferę wiejskiego życia nad rzeką Mississipi i wizualizuje przygody dwóch niepokornych chłopców. Za każdym zakrętem i na każdej stronie czai się nowa przygoda, a rysunki, pełne detali i kolorów, przyciągają wzrok i zachęcają do dalszej lektury.
Caterina Mognato zdecydowała się na adaptację, która, choć mocno skrócona, doskonale oddaje ducha oryginalnej powieści. Ważne momenty i wątki zostały zachowane, a zmiany wprowadzone do scenariusza służą przede wszystkim płynności narracji w formie komiksowej. Wszystko to sprawia, że młodsze pokolenie, które może nie miało jeszcze okazji zapoznać się z oryginalnym tekstem, dostaje możliwość zanurzenia się w świat przygód Tomka i Hucka w nieco bardziej przystępnej dla siebie formie.
Myślę jednak, że taka adaptacja nie jest wyłącznie dla dzieci. Starsi czytelnicy, którzy czują sentyment do oryginału, z pewnością docenią wysiłek włożony w przeniesienie klasyki do komiksowego świata. To świeże spojrzenie na dobrze znaną historię, które pozwala na nowo odkryć ulubione przygody chłopców z miasteczka nad Mississipi.
Myślę że komiksowa adaptacja „Przygód Tomka Sawyera” to udane połączenie klasyki literatury z nowoczesną formą przekazu. Zarówno kreska, jak i scenariusz są na najwyższym poziomie, a całość stanowi świetną propozycję dla czytelników w każdym wieku. Gorąco polecamy każdemu, kto chce na nowo odkryć doskonale znaną już historię. Powieść graficzna tym razem ani odrobinę nie zawodzi.
Adaptacje literatury. Ivanhoe
Od jakiegoś czasu nakładam wydawnictwa Egmont na polskim rynku ukazują się albumy z serii „Adaptacje literatury”, które są przeniesieniem klasycznych dzieł literackich na łamy komiksu. Jednym z takich tytułów jest znany na całym świecie „Ivanhoe” Waltera Scotta.
Adaptowanie klasyki światowej literatury w formie komiksu to zadanie skomplikowane, a tym bardziej, gdy stawiamy przed sobą wyzwanie przekształcenia obszernej i wielowymiarowej powieści w zaledwie kilkudziesięciostronicowy album. Taka próba podjęcia się adaptacji „Ivanhoe” Waltera Scotta jest niewątpliwie ambitna, ale niestety niekoniecznie udana i raczej przypomina streszczenie lektur szkolnych, jakie często można znaleźć w sieci, niż faktycznie dobrze przekazaną historię.
„Ivanhoe” Scotta to złożona, pełna intryg opowieść, ukazująca XII-wieczną Anglię w burzliwym okresie sporów między Sasami, a Normanami. Powieść z 1820 roku nie tylko opowiada romantyczną historię miłosną, ale także rzuca światło na polityczne napięcia i społeczne podziały epoki. Skomplikowane relacje, tło historyczne oraz bogactwo postaci sprawiły, że adaptacja w formie komiksu stanowiła prawdziwe wyzwanie. Scenarzysta Stefano Enna, znany z pracy dla Disneya, oraz rysownik Stefano Garau postarali się oddać esencję oryginału. Jednak w przypadku tak skomplikowanej fabuły, pięćdziesiąt stron to zdecydowanie zbyt mało. Ograniczenie objętościowe sprawia, że czytelnik jest wręcz bombardowany mnogością postaci, miejsc i wydarzeń, co – szczególnie dla tych nieznających oryginału – może być nieco przytłaczające.
Kreska Garau jest przyjemna dla oka, a wykorzystane palety kolorystyczne dodają powieściowego klimatu. Niemniej jednak sama narracja jest chaotyczna. Ważne wątki zostały pominięte lub skrócone do minimum, przez co zatraciła się głębia postaci i złożoność relacji między nimi. Dla miłośników oryginalnej powieści taka adaptacja może okazać się rozczarowująca. Chociaż zachowano główne punkty osi fabularnej i kluczowe postaci, to jednak komiks nie oddaje w pełni atmosfery i głębi dzieła Scotta. Dla nowych czytelników komiks może być z kolei trudny do zrozumienia, więc podczas lektury łatwo się do niego zniechęcić.
Podsumowując, choć próba adaptacji „Ivanhoe” w formie komiksu była ambitna, to jednak okazała się niewystarczająca, by oddać głębię oryginalnego dzieła. Dla miłośników komiksu historycznego i klasyki literatury może to być ciekawy eksperyment, ale z pewnością nie zastąpi lektury klasycznej powieści, po którą uważam, że zdecydowanie warto sięgnąć.
Thunderhead
„Thunderhead” to drugi tom cyklu „Żniwa śmierci” spod pióra znakomitego autora książek dla młodzieży Neala Shustermana. Bohaterowie powieści żyją w świecie przyszłości, gdzie ludzkości udało się zwalczyć wszelkie choroby i zatrzymać proces starzenia. Przez to jednak Ziemia stała się zbyt zaludniona i pilnująca wszystkiego sztuczna inteligencja powołała Kosiarzy, by ci zastępowali w działaniu naturalny proces śmierci. Od jakiegoś czasu nakładem wydawnictwo Uroboros ukazuje się w Polsce wznowienie serii, w zupełnie innym, rewelacyjnym wydaniu.
Zbyt wiele osób nigdy nie powinno trafić do Kosodomu. Nie znają litości, a odbieranie życia sprawia im przyjemność. Stawiają się na piedestale i powoli zaczynają uważać się za bogów. Wciąż jednak żyją Kosiarze starego porządku, którzy nie chcą dopuścić do zepsucia i wewnętrznego rozpadu Kosodomu. Taki plan mają również Citra i Rowan, każde z nich jednak działa na swój własny sposób, a ich działania nie zawsze są zgodne. Czy ostatecznie uda im się połączyć siły i stawić czoła niezwykle groźnemu przeciwnikowi?
Książkę pokochałam między innymi za pojawiające się w historii, drobne szczegóły. Ludzie oddali się w ręce sztucznej inteligencji, która sprawuje sprawiedliwe i miłosierne rządy, starając się sprostać potrzebom wszystkich żywych stworzeń. Przykładowo zwierzęta hodowlane przenoszone są do wirtualnej rzeczywistości, w której wiodą satysfakcjonujące je życie. Thunderhead (bo tak ochrzczona została sztuczna inteligencja) jest bardziej, jak kochający swoje dzieci ojciec niż autorytarny władca. Co ciekawe wiele fragmentów w książce napisanych jest z jego punktu widzenia.
Powieść jest pomysłowa i wciągająca. Czyta się ją niezwykle szybko i z prawdziwą przyjemnością. Neal Shusterman potrafi stworzyć nie tylko intrygującą fabułę, ale też tak skonstruowaną, że nawet mimo swojej nieprawdopodobności, podczas czytania staje się całkiem wiarygodna. Bardzo lubię też bohaterów, których tworzy pisarz. Są inteligentni, ale popełniają błędy. Mają złożone, urozmaicone i bogate w szczegóły charaktery. Nic nigdy nie jest idealne, a problemy, z którymi się borykają, są skomplikowane i niestworzone na siłę. „Thunderhead” to taka idealnie pasująca do siebie układanka. Wszystko tu ma swoje miejsce, ale prawdę odkrywamy fragment po fragmencie.
Serię „Żniwa śmierci” serdecznie wszystkim polecam. Opowiada niezwykle wciągającą historię, przy której naprawdę nie sposób się nudzić. Uwielbiam powieści spod pióra Neal Shustermana i z niecierpliwością wyczekuję na kolejny tom. Niestety zakończenie drugiej części pozostawia czytelników w ogromnej niepewności.
Empireum
„Empireum” jest jedną z nowszych odsłon świata Marvela (2019-2020). Na fali ekranizacji „Tajnej inwazji”, Ziemia ponownie ma problem ze Skrullami. Tym razem jednak zmierzą się z nimi w niezwykłym sojuszu z byłymi wrogami — Kree, ramię w ramię stając przeciwko nowemu zagrożeniu. I jak zawsze we wszystko wplątana zostaje Ziemia wraz ze swoimi obrońcami o nadprzyrodzonych mocach lub genialnych umysłach.
Fabułą komiksu jest wciągająca i rozbudowana, choć nieszczególnie odkrywcza. Tym razem w historii pierwsze skrzypce grają Fantastyczna czwórka i Avengersi. Dodatkowo główny zły nie jest typowym odgrzewanym kotletem, a do tego jego motywacja po części usprawiedliwia jego działania. Udane zwroty akcji i dobrze nakreślone relacje, tak na dworze imperatora nowego sojuszu, jak i superbohaterów powodują, że aż do punktu kulminacyjnego ciężko oderwać się od stron komiksu. Pewnym mankamentem jest nazbyt pośpiesznie zakończona główna część fabuły, co pozostawia lekki niesmak. Świetnie byłoby rozciągnąć ten konkretny punkt, chociaż o kilka stron więcej.
Nieznajomość poprzednich wydań utrudnia zrozumienie komiksu, co więcej w Polsce nie wszystkie komiksy zostały już wydane, więc nie ma możliwości, by bez znajomości języków obcych je poznać. Brakuje między innymi opowieści o Fantastycznej Czwórce, co jednak nie dziwi, ponieważ są to komiksy uznawane za fanów za co najwyżej średnie, choć muszę przyznać, że ich Autor — Dań Sloty — w „Empireum” pokazuje prawdziwą klasę. Takie chronologiczne braki prowadzą oczywiście do tego, że momentami może być ciężko połapać się w niektórych wydarzeniach. Na szczęście Egmont zdecydował się zawrzeć w wydaniu materiały nie tylko z głównego wątku „Empyre”, ale też z innych powiązanych zeszytów, co mimo tamtych braków, pozwala lepiej zrozumieć przebieg akcji.
Głównymi ilustratorami „Empireum” są Valerio Schiti i Sean Izaakse. W otwierającym album „Incoming!” zobaczymy też kreskę wielu innych artystów. Mimo to, jak to już Marvel przyzwyczaił swoich czytelników, oprawa graficzna trzyma wysoki poziom. Artyści nie mają problemu z ukazywaniem tak scen walki, jak i potyczek słownych oraz towarzyszących im emocji.
„Empireum” z pewnością zasługuje na miejsce na półce każdego fana Marvela, choć wymaga pewnej znajomości wcześniejszego kanonu, by w pełni docenić głębię fabuły. Przemyślane dialogi oraz dynamika między postaciami przekonują, że choć Marvel wiele razy opowiadał historie o inwazjach i sojuszach, potrafi to robić wciąż świeżo i interesująco. Jednak to ilustracje są prawdziwą gwiazdą tej publikacji – bogate, szczegółowe i pełne ekspresji obrazy doskonale oddają ton opowieści i podnoszą jej wartość.
Niemniej jednak, dla niektórych braki w dostępności wcześniejszych tomów mogą stanowić pewne wyzwanie, zwłaszcza jeśli chcemy zgłębić historię i poznać motywacje niektórych postaci, czy genezę wydarzeń. Niemniej jednak, całość prezentuje się bardzo solidnie i jest godnym następcą tradycji wielkich sag Marvela. Jeśli jesteś fanem intensywnych, pełnych zwrotów akcji opowieści, „Empireum” z pewnością Cię nie zawiedzie, choć może wymagać pewnej cierpliwości i zaangażowania w odkrywanie pełnego obrazu uniwersum.
Tajna inwazja
Gdy zapowiedziana zostaje ekranizacja powieści lub komiksu, szkoda byłoby nie wykorzystać typu i związanych z nim możliwości marketingowych. Tak właśnie stało się w przypadku komiksu „Tajna inwazja”, który został wydany w Polsce miesiąc przed premierą serialu o tym samym tytule. Fabuła Serialu odbiega jednak znacząco od tej zawartej w komiksie bowiem serial skupia się na mniej ‘super’ bohaterach, co powoduje, że warto sięgnąć po komiks nawet już po obejrzeniu serialu, szczególnie jeśli ktoś nie jest fanem Marvel Cinematic Universe.
Główną osią fabuły jest tytułowa inwazja na Ziemię. Nie jest to jednak zwykły atak, a stopniowa infiltracja społeczeństwa na wszystkich szczeblach przez Skrulli, obcą rasę, zdolną do zmiany kształtów, a nawet kradzieży (kopiowania) super mocy. Dlatego ofiarą ‘podmianek’ padają również superbohaterowie. Fabuła koncentruje się na tym, jak Skrullowie stopniowo przejmują kontrolę nad kluczowymi postaciami i organizacjami na Ziemi, takimi jak Avengers, S.H.I.E.L.D. czy Fantastyczna Czwórka. Infiltracja jest tak skuteczna, że nawet najbliżsi przyjaciele i sojusznicy nie są pewni, kto jest prawdziwy, a kto jest Skrullem.
Sam zamysł fabuły jest bardzo ciekawy. Koncepcja tajnej inwazji Skrulli, które zastępują znane postacie Marvela, jest innowacyjna i wciągająca, wnosi element zaskoczenia i niepewności do dalszego rozwoju fabuły. Czytelnik nie wie, czy bohaterowie, których losy śledzi są obrońcami Ziemi, czy jednak zaraz nie okażą się jej wrogami.
Jako że cała planeta jest zagrożona do jej obrony przystępują rzesze bohaterów, a nawet złoczyńców. Mimo że fabuła głównie skupia się na Ironmanie i Reed Richards'ie to w walce zobaczymy całą plejadę superbohaterów. Komiks jest pełen spektakularnych scen akcji, tak mniejszych pojedynków, jak i wielkich bitew.
Autor projektu jednak nie do końca wykorzystał potencjał swojego pomysłu, co szczególnie widać im bliżej kulminacji komiksu jesteśmy. Dodatkowo miejscami nie radzi sobie z dialogami i zachowaniem postaci. Znacznie lepiej radzi sobie z pisaniem o „ulicznych bohaterach” z pojedynczą postacią przewodnią, niż crossoverach z tak dużą ilością różnych osób.
Za Scenariuszem stoi Brian Michael Bendis. Pracował on przy wielu dziełach Marvela, ale fanom znany jest przede wszystkim z pracy przy serii Daredevil i Ultimate Spider-Man. Za ilustracje odpowiada Leinil Francis Yu, dzięki któremu oprawa graficzna trzyma wysoki poziom. Postacie są szczegółowo rozrysowane. Artysta świetnie radzi sobie z przedstawieniem scen z dużą ilością postaci, chociaż trochę za dużo pojawia się „bohaterskiego” pozowania.
W ogólnym rozrachunku myślę, że „Tajna inwazja” to dobrze zrealizowany, zupełnie nowatorski pomysł w uniwersum, do którego jak mogło się wydawać, nie można już było dodać niczego nowego, a jednak tym razem się udało. Dlatego uważam, że mimo pewnych niedociągnięć, to zdecydowanie warty uwagi komiks.