październik 04, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Ram V

sobota, 30 czerwiec 2018 12:02

Skafander i melonik

Opowiadanie, zwłaszcza opowiadanie fantastyczne, to zasłużona i lubiana w przeszłości forma, która dziś niestety przeżywa kryzys. A niesłusznie! Dzięki zbiorom opowiadań można odnaleźć nowych, interesujących autorów, poczytać historie w ulubionym klimacie (antologie tematyczne), wreszcie - zająć się lekturą nawet jeśli ma się mało czasu na czytanie.

O antologii sekcji Logrus Śląskiego Klubu Fantastyki słyszałam już na etapie jej powstawania. Sekcję tworzą skupieni wokół literatury fantastycznej autorzy, zarówno po debiucie książkowym (Michał Cholewa, Krystyna Chodorowska, Anna Hrycyszyn), jak i przebijający sobie opowiadaniami drogę na literackie salony (Anna Łagan, Karolina Fedyk, Aleksandra Sokólska, Marta Magdalena Lasik, Alicja Tempłowicz, Marta Potocka). Sporo z nich udziela się też w innych kręgach związanych z pisaniem literatury, toteż nasze drogi niejednokrotnie się krzyżowały. Wydawało mi się, że wiem, jakich tekstów spodziewać się po większości zebranych w tej antologii tekstów – ale uwierzcie, srodze się pomyliłam!

Przede wszystkim należy podkreślić, że „Skafander i melonik” to inicjatywa oddolna. Członkowie Logrusa bez pomocy wielkich wydawców stworzyli książkę, której niejedno wydawnictwo mogłoby pozazdrościć jakości. Wydany przede wszystkim jako ebook zbiór może się pochwalić profesjonalnym poziomem redakcji i korekty, a każde z opowiadań otrzymało ilustrację wykonaną przez współautorkę antologii – Alicji Tempłowicz. Jak na książkę promującą Logrusa, ŚKF i zebranych autorów, „Skafander i melonik” robi doskonałą robotę.

Czego spodziewać się po samych tekstach? Tytuł wskazuje motyw obecny we wszystkich opowiadaniach – lecz każdy z autorów po swojemu zinterpretował i wykorzystał te dwa elementy. Możemy więc znaleźć tu opowieść o starciu cywilizacji i lokalnych wierzeń w Boliwii, gdzie korporacja wykorzystująca złoża litu napotyka opór bohaterów miejscowej mitologii („Matki płaczą solą” Tempłowicz), ale i o tajemniczej wyspie, na której o syna zmarłego naukowca toczą bój siostra nieboszczyka oraz wysłannik imperium („Ślady w popiele” Fedyk). Jest nieco steampunkowego kryminału z zaskakującym zwrotem akcji („Detektyw Fiks i sprawa mechanicznego skafandra” Hrycyszyn), kosmiczna hodowla lam („Ekonomia to dolina niesamowitości” Łagan) oraz areny space wrestlingu („La Estrella” Sokólskiej). A to dopiero wierzchołek góry lodowej.

W antologii uwagę zwraca różnorodność nie tylko idei, ale także sposobu realizacji. Hrycyszyn odwołuje się do tradycji kryminału retro. Fedyk z powodzeniem korzysta z formy pamiętnika. Łagan stawia na humor, a znów Tempłowicz i Cholewa zostawiają czytelnika z poczuciem dogłębnego smutku. Na poziomie koncepcyjnym na czoło wybijają się Chodorowska z widzeniem syntetycznym oraz Lasik, która w opowiadaniu „Zwierciadło w dziurce od klucza” przedstawia wizję niebinarnego podziału płci. To właśnie ten ostatni tekst najbardziej mnie poruszył. Poprzez historię przybyszów z innej cywilizacji autorce udało się ukazać przejmujące losy osób, które otoczenie na siłę stara się wtłoczyć w ramy społeczne, do których nie przystają tożsamością. Odczytuję to opowiadanie jako metaforę każdego, kto czuje się odmieńcem i udaje, by wpasować się w tłum. Na orbicie tego tematu pojawiają się także rozważania nad śmiercią. I one dotykają czułej struny.

Chciałam wyróżnić też kilka innych opowiadań – po czym okazało się, że musiałabym napisać o niemal wszystkich tekstach zebranych w „Skafandrze i meloniku”. Poza dwiema historiami wszystkie czytałam z zapartym tchem i wiem, że nie zapomnę o nich tak prędko. A i zamykające książkę dwa opowiadania, które nie zdobyły mojego serca, stoją na wysokim poziomie – jest mi z nimi nie po drodze wyłącznie ze względu na tematykę. Odrzucając więc nadmierny subiektywizm, mogę stwierdzić: każdy z tych tekstów zasługuje na uwagę. Każdy jest świetny i bliski perfekcji. I każdy jest tak bardzo wyjątkowy, że nie wyobrażam sobie, by jakikolwiek fan fantastyki nie znalazł w tym zbiorze niczego dla siebie. Warto sięgnąć po tę pozycję – tym bardziej, że ebook jest dostępny za darmo.

Dobra robota, Logrusie. Oby tak dalej.

Dział: Książki
czwartek, 28 czerwiec 2018 13:54

Jadowity miecz

“Jadowity miecz” Rafała Dębskiego to drugi tom cyklu Piastowska fantasy. Akcja powieści toczy się w czasach panowania Bolesława Krzywoustego, któremu przychodzi się zmierzyć nie tylko z buntem Skarbimira Awdańca, ale także z ciągle aktywnymi na terenie królestwa kapłanami dawnej wiary i wszelkiej maści potworami i stworami na ich usługach.

Co trzeba przyznać, autor ma lekkość wplatania postaci i zdarzeń historycznych w swoją opowieść, czyniąc z całości całkiem zgrabną historię. Zgrabną, ale jednak nie porywającą, aż tak bardzo, jakby tego moja wychowana na opowieściach o strzygach i południcach dusza oczekiwała. Bo chociaż trup ściele się gęsto, krew leje strumieniami, to gdzieś w tym wszystkim brakuje głębi, tej magii, której od cyklów fantastycznych się oczekuje. A przecież Polska w początkach jej państwowości, kiedy chrześcijaństwo krok za krokiem rugowało dawne wierzenia, to sceneria dla fantasy wręcz idealna. Zachwycając się cyklami typu “Gra o tron” zapominamy, że mamy u siebie znacznie lepsze opowieści.

Wierzę, że autor właśnie taką opowieść chciał stworzyć. To nawet widać w opisach scen batalistycznych, którym zarzucić nic nie można. Szkoda tylko, że nie poczuł tej magii mitów słowiańskich, że jego postaci są tak bardzo szablonowe, nie porywają, nie wzruszają. Właściwie po ukończeniu lektury w mojej głowie pozostały tylko dwa imiona wymawiane jednym tchem, gdy zapytać mnie o bohaterów: Miłek i Wiłła. Po chwili zastanowienia przypomnę sobie jeszcze Grzelę. Reszta zlewa się w jeden wir postaci, niczym szczególnym się nie wyróżniających. Podobnie zresztą rzecz ma się z opisami wilkołaków i innych strzyg. Jako dziecko spędzałam wakacje u dziadków na świętokrzyskiej wsi. Dziadek, by zniechęcić nas do włóczenia się samemu po świętokrzyskiej puszczy, potrafił godzinami bajać o południcy i całej reszcie dybających na niegrzeczne dzieci stworów. Może właśnie tego brakło autorowi - możliwości wsłuchiwania się w takie opowieści snute nie przez ludzi nauki badających folklor, ale zwykłych, prostych rolników, którym te historie opowiadały ich babki, a tym babkom ich babki.

Siłą książki są przemyślenia bohaterów na temat odwagi, roli w życiu, wiary. Wiele fragmentów przepisałam sobie ku pamięci, chyląc czoła przed mądrością autora. Cudny monolog kapłana na temat nadstawiania drugiego policzka utkwił w mej pamięci tak bardzo, że nawet teraz potrafię zacytować jego treść.

Nie napiszę, że książka jest zła. Bo nie jest. Jest ze wszech miar poprawna, co akurat niekoniecznie można uznać za komplement. Dla piszącej te słowa książka bowiem powinna porywać, a w tych momentach kiedy nie porywa - jedynie pozwolić złapać oddech, zanim kolejne wersy znów nas do wstrzymania oddechu zmuszą. Tym bardziej, że właśnie tego wymaga się od powieści fantasy. Prędzej bowiem wybaczę brak filozoficznych przemyśleń, niż nudę.

Czy polecam książkę? Tak. To nasze rodzime fantasy, a każdy kto mieni się fanem gatunku powinien swe korzenie znać. Czy książka będzie hitem? Nie wiem. Życzę, by tak się stało. Z miłości do dziadkowych opowieści i szacunku dla strzyg i południc.

Dział: Książki
poniedziałek, 25 czerwiec 2018 11:24

Dni Fantastyki - Maciej Parowski

W 2018 roku Wrocławskie Dni Fantastyki odbędą się w dniach 29 czerwca – 1 lipca w Centrum Kultury „ZAMEK”.

Maciej Parowski - o absolwent Politechniki Warszawskiej, pisarz, scenarzysta komiksów, krytyk literacki i filmowy, redaktor. Od 1982 roku kierownik działu literatury polskiej w „Fantastyce” (od 1990 „Nowej Fantastyce”), w latach 1992-2003 również naczelny pisma. Prowadzi kwartalnik „Czas Fantastyki” (od 2004).

Dział: Konwenty
niedziela, 24 czerwiec 2018 18:38

Cinder i Ella

Uwielbiam współczesne interpretacje baśni. Zwłaszcza te o Kopciuszku oraz Pięknej i Bestii. Powstaje ich jednak tak wiele, że nie każda może być dobra. „Cinder i Ella” jednak to tytuł, który podołał zadaniu, a nawet więcej. To jedna z lepszych historii, jakie kiedykolwiek czytałam.

Ella i Cinder są przyjaciółmi, ale znają się tylko z Internetu. Połączyła ich miłość do pewnej serii fantasy, która niebawem ma zostać zekranizowana. Rozmawiają codziennie. Pewnego dnia jednak dziewczyna znika, a chłopak nie ma pojęcia, co się dzieje, zwłaszcza że przerwała nie tylko kontakt z nim, ale również prowadzenie ukochanego bloga. Musiało stać się coś strasznego. Gdy więc Ella, po roku, znów pojawia się w wirtualnym świecie, tym razem nie zamierza zmarnować swojej szansy i koniecznie chce się z nią spotkać.

Powieść spod pióra Kelly Oram, opowiada historię dwójki młodych ludzi, którzy żyją w zupełnie odmiennych światach. Ella straciła w wypadku matkę, ma okropne poparzenia, zmuszona została zamieszkać z ojcem, który wcześniej jakby zapomniał o jej istnieniu i, co gorsza, z jego nową rodziną. Cinder jest gwiazdą filmową. Nie jest mu jednak lekko, bo całym jego życiem zarządza tak zwana „ekipa”, czyli cały sztab prawników, wizażystów, trenerów, dietetyków i doradców. Chłopak wie, że ani trochę nie spodoba im się pomysł spotkania się z dziewczyną z Internetu, zwłaszcza, że pod publikę znaleźli mu nową, udawaną narzeczoną.

„Cinder i Ella” to nie tylko piękna baśń, ze standardowym szczęśliwym zakończeniem, ale książka, w której poruszono wiele trudnych i niezwykle ważnych problemów. Na przykład jak wielkie znaczenie może mieć wygląd i to, jak postrzegają cię inni. Kiedy przez poparzenia Ella zaczęła się wyróżniać, zupełnie straciła pewność siebie, zwłaszcza że najbliżsi ani trochę jej nie wspierali (a może raczej nie potrafili wesprzeć, gdyż chęci mieli dobre). „Zła macocha” jest tutaj bardzo nietypowa, bo naprawdę wcale nie jest taka zła, a tylko ona i jej córki należą do tego gatunku ludzi, dla których wygląd i opinia publiczna są niezwykle ważne. Chciałaby zrobić wszystko, by Ella tak bardzo się nie wyróżniała (od okładów, maści i maseczek, po operacje plastyczne).

Bohaterowie stworzeni przez Kelly Oram są wyraziści i realistyczni. Ella bywa nieracjonalna, po wypadku ma wiele problemów psychicznych, ale nie da się jej nie polubić. Cinder to spełnienie banalnych marzeń wielu dziewczyn - playboy, który szuka tej jedynej, dla której porzuci wszystkie inne. Jego postać stworzona została jednak z głębią i humorem. Jego również polubiłam.

„Cinder i Ella” to śliczna baśń, na miarę Disneya (tych starszych produkcji, które jeszcze nie były takie sztampowe). Książka, która podniesie na duchu i dowartościuje. Bez trudu stanie się najlepszym przyjacielem, który pocieszy cudną opowieścią. Jestem ciekawa co takiego znajdzie się w już zapowiedzianym, następnym tomie.

Dział: Książki
niedziela, 24 czerwiec 2018 15:19

Hortensja i cień

Czymże jest papier bez atramentu, jelonek bez plamek albo księżyc bez nocy?

Niektóre historie dla dzieci mają swój własny, niepowtarzalny klimat. Do takich właśnie opowieści należy niesamowicie ilustrowana „Hortensja i cień”, która powstała przy współpracy sióstr Natalii i Lauren O’Hara.

Hortensja nie lubi swojego cienia. Pewnego dnia odkrywa, że on również jej nie lubi i wtedy właśnie postanawia pozbyć się go za wszelką cenę. Kiedy się jej to udaje, wreszcie zaczyna być szczęśliwa. Może się jednak okazać, że cień wcale nie był jej wrogiem, a wręcz przeciwnie - obrońcą i najlepszym przyjacielem.

Klimatem książka przypomina mi cudowną grę „Dziecko światła”. Tam mała dziewczynka po wielkim pożarze trafia do zupełnie innego świata, który przemierza wraz z małym, przyjaznym świetlikiem, by po długiej drodze i walce z wieloma niebezpieczeństwami, wrócić wreszcie do domu. Gra, choć prosta, zyskała już status kultowej.

Ilustracje, które znalazły się w publikacji, mimo że nie są skomplikowane, naprawdę robią wrażenie. Nie wiem jaka to technika, ale na myśl przywodzi japońską sztukę malowania tuszem. W towarzystwie krótkiej, ale ciekawej i wciągającej historii, wyglądają znakomicie.

Nie tylko jednak oprawa graficzna jest tutaj znakomita. Również samo opowiadanie pozostawia wiele do myślenia. Jest to forma krótka, ale wywołująca zainteresowanie. Historia małej Hortensji ma też w sobie silny, pozytywny przekaz. Cudownie byłoby, gdyby powstawało więcej tego typu utworów. Sporo książeczek dla dzieci, które miałam okazję ostatnio przeczytać, naprawdę bardzo mnie zawiodło.

Podsumowując - „Hortensja i cień” to małe dzieło sztuki, na które składają się: świetnie ułożona historia, niesamowite ilustracje i cudowne wydanie. Twórczość sióstr O’Hara posiada swój niewątpliwy urok. Jeżeli przyciągnęła Cię zauważona gdzieś na półce w księgarni okładka, nie wahaj się ani chwili. To tytuł, który naprawdę warto mieć w domowej biblioteczce dziecka. Z pewnością stanie się jej ozdobą. Z całego serca polecam, gdyż naprawdę warto!

Dział: Książki
czwartek, 21 czerwiec 2018 09:24

2018 Locus Awards Weekend

Ten weekend należy do Locus Awards, które zostaną przyznane podczas ceremonii, którą poprowadzi Connie Willis.

Uroczystości odbędą się 22-24 czerwca Seattle. To będzie też 50 rocznica Locus Magazine. W tym roku statuetke zaprojektował  Francesca Myman z artystą Shaun Tan, którego polscy czytelnicy doskonale znają z takich tytułów jak "Przybysz", czy "Regulamin na lato". Podczas imprezy przewidziane są panele z autorami, konkurs na koszulkę hawajską, autografy, bakiet i wiele innych atrakcji.

Dział: Literatura
środa, 20 czerwiec 2018 21:46

Kroniki Drugiego Kręgu. Piołun i miód

Zapowiadamy czwarty tom Kronik Drugiego Kręgu Ewy Białołęckiej - Piołun i miód, który ukaże się nakładem Wydawnictwa Jaguar i pod patronatem Secretum.pl już w lipcu.

REKOMENDACJE:
Wyobrażacie sobie głuchoniemego chłopaka jako potężnego maga? Jeżeli nie, oznacza to tylko jedno - nie poznaliście jeszcze Kamyka - jednego z bohaterów serii Kroniki Drugiego Kręgu autorstwa Pierwszej Damy Polskiej Fantastyki - Ewy Białołęckiej. Co z kolei prowadzi do prostego wniosku: Musicie jak najszybciej nadrobić zaległości!!! Czekają na Was nie tylko niesamowici bohaterowie, ale także przygoda, w której elementy fantastyczne i baśniowe zlewają się ze sobą, tworząc przepiękną historię o dorastaniu i poszukiwaniu własnej drogi. Drogi, w której nie raz przyda się pomocna dłoń - czy też łapa. Bo kto powiedział, że przyjacielem nie może zostać Pożeracz Chmur, czyli... puchaty smok?
Sara Glanc, Kosz z Książkami

Dział: Patronaty
środa, 20 czerwiec 2018 20:21

Triskel - fragment

Krystyna Chodorowska „Triskel”

Najdłuższe słowo prawdopodobnie znaczyło „grozi śmiercią”.
Od kilku godzin co jakiś czas wracał myślami do napisu na tabliczce umieszczonej od strony ulicy. Przyglądał się jej elementom, obracał je niczym puzzle. Nie znał tego języka, ale miał już niemal pewność, że rozpracował komunikat właściwie, tylko ten jeden fragment – „grozi śmiercią” – trochę go zmylił. Mieli na to jedno słowo.
W opuszczonym budynku dach zwykle zawalał się pierwszy i w tym przypadku też tak było. Na podłodze zalegały resztki pękniętych krokwi, strzępy izolacji i odłamki dachówek, ale ściany wciąż trzymały się mocno, z wyjątkiem jednej, tuż przy narożniku, pękniętej podczas pożaru, teraz odsłaniającej szeregi gołych, nadpalonych cegieł, jakby to były zęby. Okiennice zawodziły ze skrzypieniem, a w ramie okiennej nie został już ani kawałek szyby, która chroniłaby wnętrze od deszczu. Wszystko wokół pachniało stęchlizną, pleśnią, wilgotną ziemią i kocimi sikami. Gdyby zadarł głowę, pomiędzy krokwiami zobaczyłby skrawki zachmurzonego nieba.

Dział: Książki
wtorek, 19 czerwiec 2018 19:46

Skafander i melonik

Podczas tegorocznego Polconu będzie miała miejsce premiera antologii członków Sekcji Literackiej Śląskiego Klubu Fantastyki „Logrus”. „Skafander i melonik” to drugi zbiór w serii „Ścieżki wyobraźni”, która zastąpiła broszurowe wydawnictwo, jakim był Nieoficjalny Obiekt Literacki.

Dział: Patronaty
wtorek, 19 czerwiec 2018 14:52

Thor Gromowładny #04: Ostatnie dni Midgardu

Oto przed nami czwarty, ostatni tom serii Thor Gromowładny. Po ostatnim dość przeciętnym albumie, Jason Aaron wraca do swojej dobrej formy znanej z początków serii. Cieszy też powrót Esada Ribica jako głównego rysownika. Chorwat zrobił sobie przerwę, rysując tylko niektóre okładki zeszytów zaprezentowanych w poprzednim albumie.

Tytuł albumu – „Ostatnie dni Midgardu”, wskazuje na to, iż nasz świat i jednocześnie ukochaną Thorowi Ziemię czeka ostateczna zagłada. Brzmi to bardzo groźnie. Jaki będzie finał tej historii? Oczywiście musicie przekonać się sami, ja zaś pomogę Wam utwierdzić się w przekonaniu, iż warto zapoznać się z tym albumem.

Aaron przyzwyczaił nas już do stosowania kilku różnych planów czasowych. Oczywiście ma to związek z tym, iż Thor jest bogiem, czyli postacią nieśmiertelną. Tym razem scenarzysta jednak postanowił skupić się na rozgrywającej się w naszych czasach linii czasowej. Dodatkiem pozostał wątek w przyszłości, ale o nim za chwilę.

thorG4

Autor sprowadził Thora ponownie na Ziemię. Tutaj młoda agentka S.H.I.E.L.D., Roz Solomon, zajmuje się prowadzeniem dochodzenia w sprawie bezwzględnej korporacji energetycznej Roxxon (nawiasem znanej nam z wielu komiksów czy filmów np. Iron-Man). Na jej czele stoi niejaki Dario Agger. Organizacja ta, działając zgodnie z prawem i z pozoru dla dobra ludzkości, jednocześnie niszczy środowisko i powoli wykańcza naszą planetę. Thor, któremu młoda agentka wpadła w oko, postanawia jej pomóc i stanąć do walki z bezwzględnym dyrektorem firmy. Okazuje się, iż zadanie to będzie jednym z najtrudniejszych, przed jakim stanie Gromowładny. Pomijając fakt, iż Agger skrywa mroczną tajemnicę, Thor po raz pierwszy zostaje spętany przez prawnicze artykuły i biurokrację. Chyba również pierwszy raz nasz główny bohater stanął na z góry przegranej pozycji z uczuciem wielkiej bezradności.

Aaron równoległe prowadzi historię osadzoną w dalekiej przyszłości. Stary, zmęczony nieśmiertelnością Thor prowadzi tutaj pojedynek na zgliszczach Ziemi z pożeraczem planet – Galactusem. Gromowładny nadal uważa, że dla jego ukochanego Midgardu jest jeszcze nadzieja i nie pozwala tak łatwo unicestwić całkowicie naszą planetę. W tym pojedynku pomagają mu trzy wnuczki – Córy Gromu.

Na deser autor zaprezentował nam trzy krótkie historie m.in. o tym, jak wnuczki Thora poznają genezę mrocznego elfa Malekitha czy o polowaniu boga piorunów wraz z Wikingami na lodowe olbrzymy. Prawdziwą jednak niespodzianką jest wprowadzenie w zakończeniu albumu nowej postaci – Gromowładnej. To nad jej przygodami Jason Aron skupił się w swoim kolejnym cyklu („Thor vol. 4”, który również ukazuje się w ramach serii Marvel Now! nakładem wydawnictwa Egmont).

Jak już wcześniej wspomniałem, do rysowania przygód Thora w tym albumie powrócił Esad Ribic. Chorwat niesamowicie buduje klimat, oddaje dynamikę i brutalność scen. Bardzo dobrze wychodzą mu scenerie i nie ma znaczenia czy są to kosmiczne plenery, czy ziemskie krajobrazy. Ribic kolejny raz udowodnił, iż jest prawie bezkonkurencyjny w oddawaniu szczegółów anatomii postaci oraz odpowiednim kadrowaniu.

Końcowe opowiadania gościnie zilustrowali R.M. Guera oraz Simon Bisley. Ich styl mocno różni się od Ribica, jest bardziej wyrazisty i agresywny. Trzyma jednak wysoki poziom i cieszy oko.

Podsumowując, „Ostatnie dni Midgardu” to komiks, który, choć ma służyć przede wszystkim dobrej rozrywce, porusza bardzo istotne kwestie. Ukazuje, jak tragiczne w skutkach może być niszczenie naszej planety przez korporacje, które skupiają się nad pozyskiwaniem surowców energetycznych. Proekologiczne przesłania w amerykańskich komiksach są rzadko spotykane, dlatego wielkie brawa dla autora za uświadamianie społeczeństwa w taki sposób.

Ostatni tom potwierdza ogólne przekonanie, iż cały cykl „Thor Gromowładny” jest jednym z lepszych, spośród tych, które ukazały się w ramach Marvel Now!. Aaron i Ribic jako duet spisali się znakomicie, dali nam świetną opowieść, która przy okazji cieszy oczy.

Dział: Komiksy