Rezultaty wyszukiwania dla: Ram V
Cedyno
Strach, ból i smutek. Często wypierane przez nas uczucia, które kumulują się za dnia, by nocą dopaść swe ofiary. Czasem jednak nasza blokada jest tak silna, że powoli wypieramy prawdę o sobie. Może utrata części siebie nie jest czymś strasznym, jednak czy można odnaleźć szczęście i spełnienie, gdy nie jesteśmy ze sobą szczerzy?
Odnaleźli swoją miłość, spokój i sens życia, godząc się na posługę w imię dobra, ku czci ludzkiego życia. Wysłannicy, którzy teraz pragną poznać los poległych w walce o duszę. Od ostatniego spotkania i mrocznych chwil z kart Guerry sporo się zmieniło. Wśród Guardian pojawiła się Lea, która swą posługę rozpoczęła w młodym wieku. W odpowiednim czasie poznała Larysę i Gabriela, co pomogło jej choć trochę oswoić się z powierzonym jej zadaniem. Jest ciepłą i spokojną osobą, którą lubi każdy. No może poza Zuzką. Przyjaciółka Lary, dziewczyna Patryka i Guardianka w jednej osobie na każdym kroku posyła w kierunku młodszej koleżanki drobne złośliwości. Nie to jednak spędza sen z jej powiek. Dziewczyna wciąż przeżywa wydarzenia ze swej podróży do Guerry i zastane tam warunki. Gdy postanawia zrealizować plan i uwolnić osadzonych, sama nie wie, czy robi to dla nich samych, czy dla siebie i Bjora. Wraz z przyjaciółmi decyduje się na współprace z Ludźmi Cedyno. Kim oni są? Czy można im zaufać?
Pokochałam tę historię dawno temu, jeszcze w pierwszym wydaniu. Gdy usłyszałam o jej wznowieniu i kontynuacji, wiedziałam, że przepadnę na nowo. Dwa poprzednie tomy skradły me serce. Czy z Cedyno było podobnie?
Wysłannicy to opowieść pełna tajemnic, namiętności, walki dobra ze złem, przyjaźni i miłości. Każdy tom skrywa osobną historię, któregoś z przyjaciół równocześnie tworząc spójną całość. Pełna romantyzmu Larista, budująca napięcie Guerra i Cedyno, które od pierwszych stron jest niezwykle tajemnicze i kuszące. Niby inne, a jednak wspólnie tworzą historię, która porywa, fascynuje, ale i zmusza do myślenia. O tym, jednak później.
Powrót do znajomych postaci okazał się wspaniałym przeżyciem. Dowiadujemy się, jak do grupy dołączyła Lea, a tym samym Gabriel i Larysa stali się właścicielami schroniska. Widzimy jak z codziennością po powrocie z Guerry radzi sobie Zuza. To właśnie ona rozpocznie nowy etap tej historii. Wiedziona wspomnieniami postanawia zorganizować wyprawę, której celem ma być odbicie ludzi uwięzionych w Guerrze, ale czy tylko o to chodzi? Dziewczyna jest tak zdeterminowana, że postanawia zatrudnić pomoc do wykonania zadania. Tu pojawiają się Ludzie Cedyno i ich przywódca Jordan. Każdy z jego ludzi ma nietypowe umiejętności, które mogą okazać się pomocne w wyprawie organizowanej przez Guardian.
Melissa Darwood stworzyła zapierającą dech w piersi kontynuacje serii, która nie tylko nie odstaje od poprzedniczek, ale i wprowadza powiew świeżości. Nie tylko mamy szanse spotkać starych znajomych i sprawdzić jak się mają, lecz i poznać nowych i na jednym urywanym oddechu śledzić ich losy. Z jednej strony możemy nasycić się stabilizacją i niesłabnącym uczuciem, z innej możemy poczuć smak niepewności i strachu przed zranieniem. Kreacja bohaterów to kwintesencja tego, co w piórze Melissy Darwood uwielbiam. Wszyscy razem i każdy z osobna wywołują emocje, są naturalni i charakterni.
Niepewność towarzysząca poznawaniu tajemnic i odkrywaniu nowych postaci nie przeszkodziła, a wręcz dała masę przyjemności, potęgując emocje, od których Cedyno wręcz kipi. Tu przychodzi pora, by wyjaśnić skąd wzmianka o zmuszaniu do myślenia. Jeśli ktoś już raz spotkał się z twórczością Melissy ten wie, że w jej powieściach nie liczy się główna historia i wypływające z niej miłość i namiętność. Gdzieś w tle zawsze czai się szereg pytań, na które powinniśmy poszukać odpowiedzi. Każda z części serii Wysłannicy ma skryte drugie dno, w którym autorka przybliża problemy współczesnych ludzi. To jak galopują za przyszłością, oglądając się z tęsknotą za przeszłością, równocześnie tracąc coś ważnego, teraźniejszość. Warto, więc chwile odpocząć, zwolnić, przestać gnać za dobrem materialnym i spojrzeć na bliskich, przyrodę czy zwierzęta.
Myślę, że nowe postaci świetnie nakreślają to, jak postrzegamy świat i z jakich powodów nic nie robimy, by się zatrzymać. Być może nie gonisz za tym, co będzie, nie płaczesz za tym, co było, ale czy tak naprawdę żyjesz tym, co tu i teraz? Choć Zuzka znowu mnie irytowała, Gabriela było wciąż za mało, Bjor był niczym senne marzenie, a Jordan jakby za szybko wkradł się w moje myśli, to lekturę Cedyno zaliczam na plus. Wciąż jednak czuje niedosyt tej historii, genezy Ludzi Cedyno, ich możliwości, a nawet samej Zuzanny. Wiem, że Gaurdianie na długo pozostaną w mej głowie.
Lekka, kipiąca namiętnością i naznaczona walką z własnymi słabościami. Niesamowita mieszanka osobowości spisana w najlepszym stylu.Wysłannicy. Cedyno jest niczym pożegnanie, którego się nie chce. Pełne nostalgii, trudnych wyborów i finału wielu rozpoczętych wątków. Czy to rzeczywiście koniec? Czy wszystko już wiemy? Tego nie wiem, ale nadzieja nie powinna umierać, prawda?
Znak kukułki
Mówi się, że gdzieś pomiędzy jawą a snem pojawia się prawda, że tam toczy się życie, w którym wszystkie doświadczenia są zwielokrotnione, nie zafałszowane przez nasze przekonania, fałszywe sądy wpajane od dzieciństwa czy społeczne normy. Co jednak, kiedy ta granica pomiędzy tymi dwoma stanami zostaje zachwiana? Kiedy funkcjonujemy nie do końca wiedząc, czy to, co widzimy, czujemy i myślimy to senna mara czy może już rzeczywistość? Czy postacie, które wówczas spotykamy są realne czy może są symbolami, zostały uplecione z faktów, marzeń sennych i podszeptów podświadomości?
Zastanawiać się nad tym będziemy podczas lektury osobliwej powieści „Znak kukułki”, doskonale wpisującej się w mroczną konwencję z domieszka psychologii. Powieść autorstwa Anny Bichalskiej, opublikowana nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka, to niezwykła lektura, która nie tylko zabiera nas do świata snów, ale odsłania przed nami tajemnice funkcjonowania ludzkiej psychiki. Książka, bardziej przypominająca chwilami baśń, z pewnością nie jest dla wszystkich czytelników, bowiem zarówno jej struktura, jak i treść, a także liczne wstawki w postaci opowiadań czy zapisków snów, mogą męczyć, dekoncentrować i zniechęcać do zagłębiania się w lekturze. I choć na wytrwałych czeka nagroda, bo powieść kryje w sobie naprawdę ogromny potencjał, to nie jestem przekonana, czy kiedykolwiek do niej powrócę.
Autorka przedstawiam nam Alinę, młodą kobietę cierpiącą na zaburzenia snu, narkolepsję. Nie tylko często bywa senna, ale miewa ataki snu, co więcej, w nocy zachowuje się jak lunatyczka, co odstrasza wszystkie potencjalne współlokatorki. Często funkcjonuje też na granicy jawy i snu, a granica pomiędzy tymi światami zaciera się, trudno jej zatem odróżnić to, co prawdziwe. Od lat prowadzi dziennik snów, zapisując pieczołowicie wszystko, co tworzy jej umysł i tym sposobem porządkując nieco swoje odczucia.
Na problemy ze snem Alina cierpi od dzieciństwa, choć nie jest w stanie określić, kiedy zaczęły się te nocne wędrówki i sny na jawie. Tak naprawdę bowiem nic nie pamięta z wczesnych lat swojego życia, jego obecny etap zaczął się tak naprawdę z chwilą, kiedy została znaleziona na skraju lasu. Nazywana przez media Dziewczynką z Lasu, Dziewczynką Zagadka, nigdy nie poznała swojej przeszłości. Została adoptowana przez dziennikarza śledczego, Mateusza, który zajmował się serią dziwnych zaginięć dzieci i to on stworzył jej dom i dał szansę na nowe życie…
Niestety, teraz, kiedy rodzice adopcyjni zmarli, Alina musi samodzielnie stawić czoła przeszłości, tym bardziej, że Mateusz pozostawił jej plik domu netów, które mogą pomóc odkryć jej prawdę. Czy uda się dziewczynie poznać sekret swojej przeszłości? Kim jest naprawdę nowa współlokatorka, która zjawia się w jej życiu, jak się okazuje nieprzypadkowo? Jakie jest znaczenie snów i czy kryją one w sobie klucz do przeszłości? Przekonamy się dzięki lekturze książki „Znak kukułki”, która nie tylko spowija nas mrokiem, dostarczając niezwykłych historii o seansach spirytystycznych, czy dziewczynce z pazurem wilka, ale odsłaniając przed nami dramat Aliny, dziewczyny bez przeszłości. Dziwna i niejednoznaczna jest to lektura, choć porusza ważne kwestie – poczucia własnej tożsamości, odmienności, poszukiwania korzeni. Mimo wszystko trudno oprzeć się wrażeniu, że Bichalska nie w pełni wykorzystała potencjał tkwiący w fabule, że sama zagubiła się, utknęła gdzieś pomiędzy jawą, a snem. Szkoda…
Ptyś i Bill #03 : Co z niego wyrośnie?
„Ptyś i Bill. Co nowego z niego wyrośnie” to już trzecie spotkanie z sympatycznymi bohaterami pierwotnie stworzonymi przez Jeana Robę. 4 maja podczas Festiwalu Komiksu i Zabawy „Kreska” w Faktorii w Pruszczu Gdańskim miałam przyjemność poznać Christophe'a Casenove'a („Sisters”), który opowiadał między innymi o „Billu i Ptysiu”. W krajach frankofońskich bowiem cykl ten jest tak, jak nie bardziej nawet, kultowy jak „Kajko i Kokosz”. Skalę tego komiksu należy wyobrazić sobie na przykładzie historii scenarzysty Christophe'a, który jako dziecko wychował się na przygodach sympatycznych bohaterów, a teraz sam tworzy scenariusze do ich nowych przygód (teksty do następnego 4 tomu wyjdą spod pióra Casenove'a) . Komiks powstaje od 1959 roku, to już 60 lat, więc nie jedno pokolenie na nim się wychowało.
Trzeci tom zbiorczy zawiera trzy zeszyty: „Co za cyrk!”, „Bandę Billa” i „Co z niego wyrośnie?”. Ponownie towarzyszymy w przygodach bystrego Billa i jego pana, ale także całej rodziny i przyjaciół. Jeśli tak jak Ptyś posiadacie niesfornego, kudłatego czworonoga, który nie przepada za kąpielami, to ten komiks podpowie wam jak przechytrzyć szczwaną bestię. Cocker-spaniela bowiem można zwabić do wanny na rozpuszczone kostki cukru, wspomóc działania wywabiające nowoczesnym sprzętem nagrywającym i dopaść brudasa w ogrodzie lub skorzystać z cyrkowych sztuczek i wpakować go do wiadra z wodą. Nic jednak za darmo, Bill bowiem czasem każe za siebie płacić słone rachunki, gdy wyje wszystkie zapasy w restauracji lub wyliże pięć litrów lodów z wózka lodziarza. Jednak dzięki niemu dom Ptysia nigdy nie został okradziony, a jego sportowe wyczyny przeszły do legendy. Zgrana paczka Billa, Ptysia, Piotrka, Karoliny i wielu innych bohaterów, pokazuje, jak zabawne, choć czasem przyprawiające o palpitację serca dorosłych, może być dzieciństwo.
Seria wydawnicza „Komiksy są super!” otwiera przed młodym czytelnikiem niezmierzone obszary zabawnych historii, które mogą uprzyjemnić chwile w podróży lub wieczorne czytanie pod kołdrą. Przygody Billa i Ptysia wprowadzą w dobry nastrój każdego, bez względu na wiek. Gorąco polecam.
Królestwo Popiołów. Część II
Nie mieliśmy szans. Zatraciliśmy całą nadzieję. Wcześniej, gdy jeszcze czuliśmy, że jest z nami, walczyliśmy, ale teraz wiemy, że zginiemy. Umrzemy zarżnięci niczym prosięta, wybiją nas co do jednego. Nikt nie zdoła przeżyć tego, co za chwilę nastąpi. Otaczają nas. Wkradają się w nasze umysły. Pochłaniają myśli. Wzbudzają strach. Nie zdołamy uciec, a co dopiero myśleć o wygranej. Wiedzieliśmy, że to kiedyś nadejdzie. Wytrzymaliśmy dostatecznie długo. Nie poddaliśmy się, ale czy nasza walka coś zmieni? Co stanie się, gdy potwory przejmą nasz świat? Czy ktokolwiek ocaleje? Nie warto tracić sił na te głupie, naiwne myśli. To koniec. Ostateczny koniec. Nikt nam nie pomoże. Nie ma mocy, która mogłaby nas z tego wykaraskać, a raczej już nie ma. Ona nie przybędzie. Nie podpali świata. Wiem, że to nie jej wina, ale nie potrafię jej wybaczyć tego, co zrobiła. Dawno temu jej odwaga i upór mi imponowały. Myślałem, że jest niezwyciężona, ale teraz jej wewnętrzny ogień zagasł. Została złamana, a my razem z nią...
Ostatni tom niesamowitej serii stworzonej przez Sarah J. Maas zabierze was w fascynującą podróż do wnętrza ostatniego, samotnego płomienia. Druga część finałowego tomu to jeszcze większa dawka niezapomnianych emocji, chwil grozy i strachu przed tym, co stanie się z bohaterami. Możecie odetchnąć w spokoju - koniec historii Aelin nie będzie nudny. Wywoła w waszych sercach istny rollercoaster emocji. ,,Królestwo Popiołów" zachwyca coraz bardziej z każdą przeczytaną stroną, zaskakuje nieoczekiwanymi momentami i pozostawia po sobie nutkę nostalgii. Co jeszcze? Dowiecie się tego w dalszej części recenzji!
,,- Jesteś terytorialna, lubisz dominować, masz skłonności do agresji...
- W sztuce komplementowania kobiet nie masz sobie równych."
,,Królestwo Popiołów" to napisana z wielką dokładnością przez panią Maas powieść. Autorka postanowiła dopieścić każdy szczegół i ukazując czytelnikowi różne sytuacje i wspomnienia z przeszłości bohaterów, zakreśliła idealne koło, które zachwyca. Zaskakujące zwroty akcji, nieoczekiwani sprzymierzeńcy, fragmenty historii składające się powoli w całość. Nie możecie czuć się bezpieczni. Zastanawiacie się dlaczego? Sarah J. Maas w finale ,,Szklanego Tronu" poruszy was do głębi serca. Niezwykle ciekawy koniec przygód Aelin oraz jej przyjaciół skradł moje serce. Na zawsze pozostanie mi w pamięci. Wiem, że jeszcze nie raz będę wracała do historii Aelin - zabójczyni, która przeszłą długą i bolesną drogę, aby stać się królową.
,,- Jesteś terytorialna, lubisz dominować, masz skłonności do agresji...
- W sztuce komplementowania kobiet nie masz sobie równych."
Oszukana
Jakbyś się czuła, gdyby każdy kolejny dzień był walką o życie? Jak długo dałabyś radę żyć w sieci uknutych przez siebie kłamstw? Jak dawałabyś radę codziennie patrzeć w oczy mężczyzny, który Cię kocha mając świadomość, że dla Ciebie jest tylko bezpieczną opcją na jakiś czas. Pomyśl. Przemyśl to dokładnie. Zaplanuj każdy ewentualny krok. Bo to, co spotkało Lenę, może dotknąć także Ciebie.
Lena obecnie mieszka u Nikodema (swojego partnera) w domku ukrytym pośród lasów. Mimo to nie czuje się bezpiecznie. Jej przerażenie wzmaga przeczucie, że ktoś czai się w leśnej gęstwinie, niewidoczny dla ludzkich oczu, czyhając na jej życie. Wie, że to, co zrobiła, nigdy nie da jej spokojnie zasnąć; ale gdy stawką jest życie, jaki pozostaje wybór... ?
Miałam przyjemność czytać poprzednie książki autorstwa pani Stachuli. Wciągnęły mnie na tyle, iż autorka zapisała się w mojej prywatnej kategorii ulubionych pisarzy/ pisarek. I oczywiście miałam nadzieję, że Oszukana utrzyma wysoki poziom poprzedniczek, porywając mnie do reszty. Nie zawiodłam się- pani Magda Stachula po raz kolejny pokazała, że umie pisać. I to nie byle jak!
Lektura od pierwszych stron trzyma w napięciu; to, co wydawało się jasne, okazało się być skrzętnie stworzoną ułudą, mającą na celu zmylenie czytelnika. Bardziej spodziewałam się jakiejś zemsty byłego chłopaka albo obranie sobie głównej bohaterki za obiekt pożądania przez jakiegoś psychopatę (spotykaliśmy to w literaturze nie raz) niż tego, co zaserwowała nam polska pisarka. Nie zdajemy sobie sprawy, przed kim lub przed czym ucieka Lena. Chwilami wręcz można uznać ją za paranoiczkę, bojącą się własnego cienia. Ale nie. Dziewczyna wspomina wyłącznie o strasznej rzeczy, którą uczyniła, a z powodu której musi trzymać się z daleka od bliskich. Nie możemy także zapomnieć o Nikodemie, drugiej osobie tego dziwnego dramatu- dopóki pani Stachula nie wprowadziła nas w jego świat, wydawał się prostolinijnym, bogatym, przystojnym i do szaleństwa zakochanym w Lenie mężczyzną (z dość nachalną matką). A tu niespodzianka, sytuacja diametralnie się zmienia, ukazując prawdę odnośnie relacji tej dwójki, co tylko potwierdza fakt, iż każdy z nas ma dwie twarze. Nikodem w swoim życiu szukał... odkupienia? Drogi ucieczki od samego siebie? Trudno powiedzieć, w jakim stopniu wpływ na widzenie przez niego świata miała jego rodzina, a ile on sam. Pod maską opanowanego biznesmena kryje się dziecko, łaknące bezpieczeństwa. Od początku wie, kim jest Lena, ale gra w jej grę- sam ma równie wiele do stracenia.
Nie wyobrażam sobie ogromu odwagi, jaką musiała mieć w sobie główna bohaterka, starając się żyć w ten zupełnie nowy dla niej sposób. Wcześniej była jak każda typowa dwudziestotrzylatka- studiowała, pracowała, miała marzenia. Kochała i sądziła, że to uczucie odwzajemnione. Czyjaś jedna decyzja sprawiła, iż Lena musiała wydobyć z siebie pokłady instynktu samozachowawczego. To nie była zabawa; stawką było jej życie. Może tę nieustraszoność potrafi w nas obudzić właśnie bezpośrednie zagrożenie, gdy musimy zawalczyć o nasze bezpieczeństwo, będąc zdanymi sami na siebie? Na pewno było mi również żal bohaterki- nieustający strach, próby ukrycia się przed tymi, którzy mają o wiele większe możliwości to jedna z najgorszych rzeczy, jakie mogą przytrafić się człowiekowi.
Kreacja bohaterów pozytywnie mnie zaskoczyła, ale i temat przewodni. Literatura jest po to, aby oderwać nas od codzienności, dlatego też autorów nierzadko ponosi wyobraźnia (czasami aż za bardzo, przez co książki trącą fantastyką, nie thrillerem). W Oszukanej nie spotykamy się z tego rodzaju problemem. Fabuła nie jest odrealniona, gdyż to, co spotkało Lenę, równie dobrze mogłoby dotknąć każdą z nas. Dobre pióro, tajemnicze postacie, rzeczywisty temat- przepis na książkę idealną. I pani Magda Stachula wykorzystała go w pełni, racząc odbiorców bardzo dobrym "daniem". Uważam, że kolejne jej literackie dzieci znajdą się na równie wysokim poziomie, a każdy z nas znajdzie w jej książkach to, czego szuka. Polecam!
Vision
Vision to postać, która, choć po raz pierwszy ukazała się na kartach komiksów Marvela ponad pół wieku temu, stała trochę na uboczu i nie odgrywała ważnych ról w historiach o superbohaterach. Praktycznie nie miała również szczęścia do solowych przygód. Oprócz opisywanego w tej recenzji 12 częściowego cyklu z 2015 roku, Vision otrzymał wcześniej krótką miniserię „Vision and The Scarlet Witch” w 1982 roku oraz 5 częściową miniserię „Ultimate Vision” w latach 2006-2007. Szczerze mówiąc, to stał się on szerzej rozpoznawalny nie tylko wśród fanów Marvela dopiero w 2015 roku, dzięki pojawieniu się w MCU i filmie „ Avengers: Czas Ultrona”. Wtedy to również scenarzysta Tom King, były agent CIA, który na swoim koncie posiadał już historie z Batmanem w roli głównej, zapukał do Domu Pomysłów ze swoją wizją solowej opowieści graficznej z Visionem. Seria ta zebrała na amerykańskim rynku bardzo pozytywne opinie, a od lutego 2019 roku dzięki wydawnictwu Egmont zapoznać się z nią mogą polscy czytelnicy.
Tytułowy Vision jest syntezoidem, czyli androidem z syntetycznymi ludzkimi narządami i krwią. Został stworzony przez Ultrona, który chciał za jego pomocą zniszczyć członków Avengers. Jednak z czasem zwrócił się przeciw swemu stwórcy, stał się bohaterem i dołączył do grupy, którą początkowo miał zgładzić. Vision nie musi przyjmować pokarmów i napojów oraz nie oddycha. Nie starzeje się jak zwykły człowiek, ale został zaprogramowany tak, by mógł czuć emocje. Jego najbardziej znaną zdolnością jest przenikanie przez materię ożywioną i nieożywioną. Przez pewien czas jego żoną była Scarlet Witch.
Seria Toma Kinga ukazuje Visiona w zupełnie nowej roli. Syntezoid stworzył mianowicie dla siebie rodzinę. Wraz z żoną Virginią oraz dziećmi Vivian i Vinem postanowił osiedlić się na przedmieściach Waszyngtonu, oraz rozpocząć nowe życie, które dałoby mu namiastkę człowieczeństwa. Stara się być przykładnym ojcem i koleżeńskim sąsiadem. Choć przecież posiada umiejętności przekraczające ludzkie pojęcie, próbuje prowadzić przeciętne życie. Wszystko jednak co robi jest sztuczne i na pokaz. Wraz z rodziną zasiada do wspólnego posiłku przy stole, kładzie się spać do łóżka, czy posyła do szkoły dzieci, którym nauka jest zbędna, gdyż mają dostęp do pełnej, znanej ludzkości wiedzy. Sytuacja ta budzi wśród sąsiedzkiego społeczeństwa niepokój i wręcz przerażenie, a członkowie Avengers podchodzą do dziwnego pomysłu Visiona z dużą rezerwą. On zaś i jego rodzina, im bardziej się jednak starają, tym bardziej coś komplikują. Syntezoidowa sielanka nie może trwać wiecznie i wszystko zaczyna się sypać jak domek z kart po tym, jak zostają zaatakowani przez Mrocznego Żniwiarza, dawnego przeciwnika Visiona. Na pozór opanowana sytuacja uruchamia lawinę niekontrolowanych zdarzeń, które tragicznie wpłyną na losy bohaterów.
„Vision” to komiks nietuzinkowy. Nie wpisuje się on w konwencję typowych komiksów o superbohaterach. Nie uświadczymy tutaj spektakularnych i epickich pojedynków czy wartkiej akcji. Opowieść ta bardziej ma cechy dramatu i tragedii. Mamy tutaj pełną paletę emocji od miłości i strachu, aż po złość i brutalność. King skupił się na dogłębnej analizie psychologicznej Visiona i jego rodziny. Na tym, jakie efekty mogą przynieść skrywane tajemnice, chęć ciągłego ulepszania rzeczywistości czy nadgorliwość. Z drugiej strony ukazuje jaki wpływ na społeczeństwo ma rodzina Visiona. W ten sposób porusza on ważny aspekt rosnącej roli sztucznej inteligencji w naszym życiu. Fakt, że nad ludzką naturą robotów wielu twórców literackich czy filmowych nurtu fantastyki zastanawiało się wcześniej. Jednak sposób w jaki robi to King, jest bardzo oryginalny, dogłębny i wręcz filozoficzny. Stara się odpowiedzieć na wiele pytań, które samoistnie cały czas się nam nasuwają. Czy roboty mają prawo zakładać rodzinę? Czy mogą kierować się sumieniem i uczuciami? Czy powinny być rozliczane ze swoich czynów jak zwykli ludzie, a za ich wszystkie błędne decyzje można winić wadliwe oprogramowania?
Wbrew pozorom nie jest to komiks ciężki w odbiorze. Całość jest przedstawiona w sposób lekki i przyjemny. Wpływ na to ma również bardzo ciekawa oprawa graficzna, której autorami są Gabriel H. Walta – hiszpański rysownik znany m.in. z serii „Astonishing X-Men” oraz Michael Walsh. Ich kadry oraz okładki są naprawdę ładne i wpadają w oko. Stonowane kolory idealnie zaś pasują do przekazywanych emocji bohaterów.
Podsumowując, „Vision” Toma Kinga to idealny przykład na to, że komiksy z nurtu superhero nie muszą być przepełnione dynamiczną akcją, aby móc zainteresować czytelnika. Tutaj prym wiedzie bardzo ciekawa fabuła, pełna zwrotów i dramaturgii. Równie dobrze, King mógłby napisać powieść opartą o ten sam scenariusz, która z pewnością cieszyłaby się sporym uznaniem. Decyzja o przyznaniu nagrody Erisnera, czyli największego wyróżnienia w branży, dla tego komiksu była prawidłowa.
Na koniec brawa dla wydawnictwa Egmont za wydanie tej 12 zeszytowej serii pod postacią jednego zbiorczego albumu.
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko polecić ten album nie tylko wszystkim miłośnikom Marvela (ich pewnie i tak nie trzema nawiać), ale wszystkim spragnionym dobrej komiksowej lektury.
Uprzywilejowani - zapowiedź
Wędrówka przez nowy, niepojęty świat.
Najniższy świat to gleba, na której dorodnie pleni się przeróżnego rodzaju zielsko. Żałosna lichota, pełzająca przy samej ziemi. My, Uprzywilejowani, uprawiamy ją w sposób niezauważalny i taktowny. Pilnujemy, by pełzaki nie zniszczyli świata i nie ulegli samozagładzie, rujnując odwieczny porządek. Ramię w ramię z naszymi braćmi Stroicielami tworzymy im piekło, z którego nie ma ucieczki. Aby przetrwać, muszą w nim uczestniczyć na naszych zasadach. Dzięki temu pozostają zielskiem. Na wieki wieków amen.
Dwunastu
Przycisnął kolbę do ramienia. Skąd nadejdą? Od strony drzew? Sąsiedniego pola? Przecież ludzie Dillona wszystko sprawdzili. Oczywiście nie oznaczało to, że wiroli nie nam a tylko, że nie zdołali ich wypatrzyć.
Kątem oka dostrzegł słaby ruch w kukurydzy. Nie większy niż szelest. Obok chorągiewek na skraju pola. Powiększył obraz i przyłożył oko do lunety. Klapa schronu jest otwarta.
Jedyne miejsce, którego nie sprawdzili. Nigdy nie zaglądali do schronów.
Peter, Alicia, Amy i reszta ferajny po tragedii jaka rozegrała się na drodze do Rosewell powoli wracają do życia. Myślą, że być może w końcu, za murami Kerrville znaleźli upragniony dom. Może nie spokojny, bo ciągle zagrożony napadami wiroli i dziwnymi zniknięciami ludzi podczas tych napadów, ale jednak dom. Nie zdają sobie jednak sprawy, że gdzieś na terenach Iowa opętany żądzą nieśmiertelności Horace Guilder szykuje się do zapoczątkowania na tym świecie nowej ery, jeszcze bardziej mrocznej, niebezpiecznej i okrutnej. Dwunastu to doskonała kontynuacja Przejścia. Pełna tajemnic, śmierci ale i niespodziewanych powrotów. Pełna walki o nowe, lepsze jutro.
Powieść po raz kolejny zaczyna się w momencie wybuchy epidemii, jednak w innym miejscu i z innymi bohaterami, których w życiu bym się nie spodziewała. Tym razem, przez pewien czas towarzyszymy Greyowi. Temu, który zapoczątkował to wszystko wypuszczając Zero, Lili, byłej żonie Wolgasta, która pod wpływem szoku nie potrafi przyjąć do świadomości otaczającej jej rzeczywistości oraz Horacemu Guilderowi, umierającemu urzędnikowi, w którego chorej głowie rodzi się szatański plan na przetrwanie.
W całości nie zabraknie również znanych postaci. Petera, Alicii, Micheala, Hollisa i oczywiście Amy. Autor przez większą część książki próbuje pokazać jak radzą sobie w nowej rzeczywistości. Jak próbują znaleźć swoje miejsce w nowej społeczności, jednocześnie nie zapominając o tych, którzy odeszli. Mają plan na całkowite pokonanie wiroli, chcą zniszczyć pierwszą Dwunastkę (teraz już Jedenastkę) co pozwoli odrodzić się ludzkości. Jednak kiedy nie znajdują Martineza (jednego z pierwszych) tam gdzie powinien on być, a na horyzoncie pojawia się kobieta, która potrafi kontrolować wiroli zdają sobie sprawę, że zaczyna się dziać na świecie coś, co może zakłócić ich pozory spokoju.
Czy Dwunastu dorównuje swojej poprzednicze? Jak najbardziej. Co więcej, moim zdaniem nawet jest lepsza. Pomimo tego, że autor buduje fabułę i napięcie powoli, to nie miałam odczucia, że coś mi się dłuży. Każde wydarzenie wynikało jedno z drugiego i miało swoje miejsce w całości, bez którego reszta nie miałaby sensu. Wszystko pokazane jest w taki sposób, że czytelnik, mimo zawiłości fabuły i wielowątkowości nie gubi się w tym co się aktualnie dzieje, a jednocześnie jest „głodny” tego co wydarzy się na kolejnych stronach. Zniknęło również poczucie urwanych fragmentów, które czasem towarzyszyły mi podczas czytania pierwszej części.
Bohaterowie stają się jeszcze dojrzalsi, nie boją się oddać życia za swoich przyjaciół. Największa przemianę przechodzi jednak Amy, która z stuletniej dziewczynki zamienia się w dojrzałą kobietę, która doskonale wie co musi zrobić i w jaki sposób się poświęcić, żeby zakończyć tą nierówną walkę między ludźmi, a wirolami. Doskonale przedstawiona jest też postaci Alicii, która z butnej nastolatki, którą mieliśmy w pierwszej części przeradza się w kogoś silnego, niezłomnego i pewnego tego czego chce. Nie jest jednak idealna. Musi walczyć z wirusem w sobie i instynktami, które się w niej budzą.
Dwunastu to świetna pociągnięta historia dostarczająca czytelnikowi rozrywki i pozwalająca oderwać się od szarej, nudnej rzeczywistości. Zamyka pewne wątki, które zostały otwarte w Przejściu, ale otwiera nowe, inne, równie intrygujące. Dlatego ze zniecierpliwieniem czekam na trzeci tom, który ma ukazać się jesienią. Na pewno po niego sięgnę, żeby zobaczyć jak skończy się ostateczna potyczka między ludźmi i wirolami. Kto zwycięży i jakim kosztem. Komu zatem polecam Dwunastu? Wszystkim tym którzy czytali poprzednią część i którym się ona podobała. Niestety czytelnik nieznający treści Przejścia nie będzie potrafił odnaleźć się w przedstawionym świecie.
Wywiad z Aleksandrą Rumin
„Zbrodnia i Karaś” Aleksandry Rumin to brawurowo napisana, pełna absurdalnego humoru powieść, która łączy elementy kryminału z satyrą na środowisko uniwersyteckie. Zawrotne tempo, nieprawdopodobne zbiegi okoliczności i galeria bohaterów – z kotem Stefanem na czele – sprawiają, że nie można się od niej oderwać. Barwne perypetie wsysają niczym błoto na drodze do budynków UKSW przy ulicy Wóycickiego w roku 2006. Zapraszamy do lektury wywiadu z Autorką.
Studio Tańca. Tom 1
Od dłuższego czasu Wydawnictwo Egmont mocno zainwestowało we wzbogacenie swojej oferty dla młodego czytelnika. Wprowadziło linię wydawniczą KOMIKSY SĄ SUPER!, w której promuje mądre, europejskie komiksy dla dzieci. Są to zazwyczaj już serie o ugruntowanym statusie, pełne humoru i prezentujące wysoką jakość estetyczną. „Studio tańca” to jedna z francuskich serii komiksowych stworzonych przez Bertranda Escaicha i Caroline Roque (Béka) oraz Christophe'a Piorna (Cripa). We Francji po raz pierwszy ukazał się on w 2007 roku, a od 2018 roku również polski czytelnik może wkroczyć w świat baletu.
Poznajcie trzy przyjaciółki – Julię, Lusię i Alię, które łączy pasja do baletu. Dziewczęta na co dzień muszą zmierzyć się z trudami treningów wymagającej pani Anny, sprostać kreatywnym pomysłom choreografki Merry, ale także tak prozaicznym problemom, jak zwrócić uwagę na siebie przystojnego nauczyciela tańca, porannymi problemami z doborem toalety, czy dbałością o figurę. Crip i Béka w z scenkach z życia dziewcząt opowiadają o przyjaźni pomiędzy trzema baletnicami, gdzie każda z nich musi się zmierzyć z własnymi niedoskonałościami. Julia, pomimo talentu, chronicznie w siebie nie wierzy, Lusia walczy ze swoją miłością do słodkości, a Alia nie umie zapanować nad niefrasobliwym podejściem do ważkich spraw. Jednak to dzięki wzajemnemu wsparciu potrafią przeciwstawić się złośliwej Carli, która wszelkimi sposobami stara się wybić na primabalerinę.
Tom pierwszy zawiera trzy pierwsze zeszyty i rozpoczyna się powrotem tancerzy po przerwie wakacyjnej. Przed wszystkimi zostaje postawione zadanie przygotowania przedstawień: Śpiącej królewny i Romea i Julii. Rozpoczyna się ciężka praca i rywalizacja o najlepsze role.
Béka i Crip stworzyli świetny tematyczny komiks, który przemówi do młodych dziewcząt. Jeśli nawet nie są zafascynowane baletem lub nawet tańcem, to i tak scenki z życia dziewcząt przypadną im do gustu, ze względu na swoją uniwersalność i humor. W życie codzienne tancerzy wplatane są bowiem problemy i zainteresowania charakterystyczne dla młodego wieku.
Szczerze polecam Studio tańca w szczególności młodym damom, aczkolwiek każdemu sprawi przyjemność obcowanie z sympatycznymi bohaterami.