Rezultaty wyszukiwania dla: Ram V
Myszka Miki. Miki i kraina Pradawnych
Czas huraganów
Przeklęty metal
Są książki, o których bardzo ciężko mi pisać. Chociaż dobrze napisane, ich lektura była dla mnie zadziwiająco mecząca I trudna. Właśnie do takich lektur, z wielkim bólem, zaliczam Przeklęty metal, pierwszą część cyklu Egzorcysta. Piszę te słowa z wielkim bólem mego czytelniczego serca, bo to książka bardzo dobrze napisana pod względem stylistycznych, ale… Zabrakło między nami chemii, chociaż uwielbiam literaturę zza wschodniej granicy. Obawiam się, że to dlatego miałam co do “Przeklętego metalu” aż tak duże oczekiwania.
Egzorcysta to zawód (przynajmniej w naszym święcie)dość znany i szanowany. Niektórzy wierzą w duchy, inni nie. Jednak w “Przeklętym metalu” autor przenosi nas do świata, w którym diabły oraz demony chadzają po ulicach miast, wsi i miasteczek. Egzorcysta to zawód bardzo szanowany, ale człowiek, który nim się trudni, jest odrzucany przez innych towarzyszy. Wszyscy boją się demonów, a przyjaźń z takim człowiekiem, może przynieść same problemy.
Tutaj na scenę wchodzi nad główny bohater, Sebastian Mart, który nigdy nie szkolił się na egzorcystę. W wyniku wielu wypadków staje się tym, który wpędza demony. Można powiedzieć, że przeznaczenie postanowiło spłatać mu srogie figle, ponieważ nasz bohater zostaje rzucony w sam środek intryg, zbrodni i polityki.
Fabuła brzmi ciekawie i intrygująco. Podeszłam do tej lektury z wielkimi oczekiwaniami i wydawało mi się, że moje nadzieje będą spełnione Jednak gdy przeczytałam 1/3 książki, coś zaczęło się psuć. Autor starał się przygotować wyraźne tło właściwych wydarzeń, jednak wprowadzenie na scenę zbyt wielu bohaterów, spowodowało niemały chaos. Kilkakrotnie musiałam wracać do niektórych wydarzeń, aby móc uporządkować w głowie następujące po sobie sceny, ale (niestety) mało to dało. Im dalej w las, tym ciemniej, tak w przypadku „Przeklętego metalu” mogę powiedzieć, że im dalej w książkę i treść, tym większy chaos i zamieszania. Przyznam, że gdyby nie postać głównego bohatera, Sebastiana Marta, nie dokończyłabym tej lektury. Zaintrygował mnie również wstęp, chociaż nadal nie wiem, co wspólnego miał z właściwą akcją.
Zakończenie mi się spodobało i muszę przyznać, że przy lekturze ostatnich stron, niektóre elementy tej układanki, zaczęły do siebie pasować. Niestety, nie wpłynęło to dobrze na końcową ocenę tej lektury, ponieważ wymęczyłam się przy niej strasznie, a po przeczytaniu dwóch czy trzech stron, zaczynała mnie boleć głowa. Chociaż „Przeklęty metal” pod względem stylistycznym napisany jest bardzo dobrze, to ogólny chaos, przeskakiwanie pomiędzy miejscami akcji i bohaterami, nie ułatwia lektury.
Kosmiczna Odyseja
Batman Detective Comics. Wojna Jokera. Tom 5
„Batman Detective Comics: Wojna Jokera” rozpoczyna się tam, gdzie skończył poprzedni tom z trwającej serii z 2016 r. (numery #1020–1026), historię z Detective Comics nr 1027, Batman: Pennyworth RIP oraz Detective Comics Annual #3, obejmując siedem różnych historii.
Najbardziej emocjonująca jest trzyczęściowa fabuła „Szpetne serce” (Detective Comics #1020–1022), w której Bruce Wayne jako Batman konfrontuje się z Harveyem Dentem znanym jako Dwie Twarze. Two-Face stał się teraz przywódcą kultu i wydaje się, że przegrywa ze swoją mroczną stroną. Okazuje się, że wcale nie dąży do zagłady Gotham, lecz jest sterowany, by jego mroczna połowa kierowała nim całym. To interesująca historia, ponieważ postać Harveya połączyła siły z Batmanem przeciwko Dwóm Twarzom. Piękna psychologiczna gra i nawiązania m.in. do zeszytów „Batman Trybunał Sów”.
„Preludium do wojny Jokera” to wątek składający się z powiązanych historii wojny Jokera ze złoczyńcami takimi jak Killer Croc. Killer Croc napotyka w kanałach mutantów i właściwie chowa się z nimi przed światem Gotham, co przypomina nieco historię pochodzenia Wojowniczych Żółwi Ninja.
Z kolei w Detective Comics Annual #3 Batman ściga złoczyńcę, na którego polował jeszcze młody Alfred Pennyworth. Teraz, po jego śmierci, sprawę pragnie zamknąć jego była partnerka. Wspominki o Alfredzie występują też w historii „Tydzień”, gdzie poznajemy, jak bardzo lokaj dbał o młodego Bruce'a, jednak najbardziej nacechowany emocjami jest rozpoczynający zestawienie zeszyt „Batman: Pennyworth RIP”. To jednowątkowy odcinek specjalny, w którym Bruce Wayne, cierpiący na amnezję Dick Grayson, Barbara Gordon, Jason Todd, Tim Drake i Damian Wayne spotkają się i będą wspominać wiernego lokaja i to, jak na każdego z nich wpłynął.
Nad całością scenariusza czuwa ponownie Peter Tomasi z niewielką pomocą Brada Walkera (Detective Comics #1024) i Jamesa Tyniona IV (Batman: Pennyworth R.I.P.). Poszczególne historie działają dobrze samodzielnie, jednak połączone nie są już tak bardzo wciągające. Jako czytelnik oczekuję, że zbiór będzie bardziej korelował ze sobą, a tu mamy wrażenie poszatkowania. Różne krótkie wątki nie kleją się zbyt dobrze, przez co brakowało skupienia na fabule i czytelnika był pchany w zbyt wielu kierunkach.
Za rysunki odpowiada wiele osób: Brad Walker (Detective Comics #1020-1023), Kenneth Rocafort (Detective Comics #1025-1026), Sumit Kumar (Detective Comics Annual #3 i Batman: Pennyworth RIP), Norm Rapmund (Detective Comics #1024), Brad Walker (Detective Comics #1027), Eddy Barrows, Diogenes Neves, Marcio Takara, Chris Burnham, Eber Ferreira i David Lafuente (Batman: Pennyworth RIP). Cierpi na tym niestety cały zbiór, gdyż widoczna jest różnica poziomu pomiędzy poszczególnymi rysownikami. Na szczęście to Brad Walker odpowiada za większość rysunków, dzięki czemu powstały imponujące projekty postaci i ogromne panele przedstawiające fanom bardzo efektowne i żywe spojrzenie na przygodę Batmana. Wiele stron wykorzystuje zbliżenia, aby zaakcentować napięcie i dramat, czasami nawet nadmiernie, aby uchwycić poczucie niebezpieczeństwa i krótki czas na reakcję bohaterów. Kolorystyka jest również bez zarzutu, dzięki czemu pozostaje wierna koncepcji fanów na temat uniwersum Batmana.
Mówiąc krótko, Detective Comics: The Joker War to niestety tylko przeciętna kontynuacja wspaniałej serii.
Świat mitów w kulturze, tradycji i… komiksie
Spektakularne epopeje, wszechwładni bogowie, przerażające potwory, niezłomni herosi…Mitologia grecka to niewyczerpane źródło niezwykłych i fascynujących opowieści, które nieustannie dostarcza nam bezcennych lekcji, głębokich mądrości i stanowi podstawę naszej edukacji. Już 29 września wydawnictwo Egmont zaprezentuje czytelnikom komiksy zawierające najsłynniejsze mity starożytnych Greków oparte na oryginalnych tekstach.
Nowe wydanie trylogii „Diablo. Wojna Grzechu” już w księgarniach!
Przygotowane specjalnie z okazji premiery „Diablo II: Resurrected” nowe wydanie „Wojny Grzechu” to prawdziwa gratka dla każdego fana „Diablo” oraz dobrej fantastyki. Liczący ponad tysiąc stron tom zawiera wszystkie trzy części mrocznej trylogii: „Prawo krwi”, „Smocze łuski” oraz „Fałszywy prorok”. Nowe, imponujące wydanie w twardej oprawie pozwala czytelnikowi poznać w całości tę klasyczną serię powieści z uniwersum „Diablo”.
Przedsprzedaż: Ogień zagłady
Co przyniesie wielka wojna Danów ze Swionami? Kto przeżyje, a kto polegnie? I co stanie się z tronem Norwegii? Ivar poszerza swoje wpływy w angielskich królestwach. Nowe sojusze bywają kłopotliwe i dopiero nadchodzące bitwy pokażą, kto jest prawdziwą potęgą. Władza nad żywiołem niekiedy bywa okupiona straszliwą ceną.
Zapowiedź: Chąśba
Co mają wspólnego zrzędliwy starzec z drewnianą nogą (który jest tylko zwykłym katem), niezbyt potężnej budowy chłopak (który do wszelkich przygód ma dość ambiwalentny stosunek) oraz pewna pyskata dziewczyna (która posiada, co prawda, znamię w kształcie śnieżynki, ale absolutnie nie jest ściganą przez wszystkich, żeby ją spalić na stosie i utopić, boginką zimy Marzanną)? Otóż ta trójka nie ma ze sobą absolutnie nic wspólnego. Kto jednak słyszał o tym, by Rodzanice tak przędły nić życia, aby komukolwiek cokolwiek ułatwić? Zamir, Strzebor i Mora muszą zjednoczyć siły we wspólnej sprawie, choć tak naprawdę nie znają nawet celu swojej wędrówki, a za wskazówkę mają jedynie niezbyt zrozumiałą przepowiednię wołchwa.
Wampir. Jak rodzi się zło
Kiedy w latach poprzedzających 2019 rok w mediach rozgorzała dyskusja na temat zbliżającego się końca odsiadki „Wampira z Bytowa”, polskie społeczeństwo dopadła trwoga, bo choć jego kara się skończyła, wszyscy zastanawiali się, jak tak zdeprawowana jednostka miałaby wrócić na wolność, do życia między „normalnymi” ludźmi. Wtedy też zaczęto rozważać wprowadzenie tzw. „Ustawy o bestiach”, której celem, w dużym uproszczeniu, miało być izolowanie takich jednostek. Ostatecznie ustawa weszła w życie, a Pękalski trafił do specjalistycznego ośrodka w Gostyninie. Polacy mogli odetchnąć z ulgą, jednak głęboko skrywany strach pozostał, tym bardziej że nawet specjaliści mają z Pękalskim problem i jego jednoznaczna ocena wciąż budzi wątpliwości.
Leszek Pękalski przyznał się do popełnienia około siedemdziesięciu morderstw, faktycznie podejrzewano go o popełnienie siedemnastu, a jednak udowodniono i skazano go jedynie za jedną zbrodnię… Mężczyzna, który spędził za kratkami dwadzieścia pięć lat, a jednak „społeczeństwo” uznało, że nie może wrócić na wolność, mimo odsiedzenia swojego wyroku. „Wampir”, którego bali się wszyscy…
Magda Omilianowicz to reporterka i dziennikarka zafascynowana postacią tego mrocznego mordercy. Odbyła z nim szereg rozmów, później konsultowała swoje wnioski ze specjalistami z różnych dziedzin po to, by zrozumieć Pękalskiego jako człowieka. Muszę przyznać, że to zadanie szalenie trudne. I chyba po lekturze jej książki „Wampir. Jak rodzi się zło” nie sposób jest wyciągnąć jakikolwiek sensowne wnioski na jego temat. Umyka on jednoznacznej ocenie, choć jedno jest pewne, jego czyny oraz postawa wywołują odrazę.
To już kolejne wydanie publikacji, która po raz pierwszy ujrzała światło dzienne w 1994 roku. Ta edycja została uzupełniona o informacje dotyczące obecnej sytuacji Pękalskiego, systemu penitencjarnego i postpenitencjarnego w naszym kraju. Sam reportaż jest niewątpliwie ciekawy, jednak posiada jedną irytującą wadę, a mianowicie styl, jakim został napisany. Autorka próbując odzwierciedlić sposób myślenia Pękalskiego, niemalże wchodzi w jego głowę, toteż wiele treści przedstawionych w tej publikacji zostało zaprezentowanych bardzo prostym, a wręcz prostackim językiem. Taka stylizacja bardzo mi nie odpowiada, ale jestem przekonana, że wielu czytelników nie zwróci na to uwagi lub też nie będzie im to przeszkadzało.
Omilianowicz przytacza za to wiele ciekawych wypowiedzi m.in. policjantów pracujących przy sprawie Pękalskiego, ludzi, którzy go znali. To, czego brakuje mi najbardziej, to nieco większe zagłębienie się w osobowość Leszka P. Brakuje bardziej zaawansowanej próby analizy jego działań od strony behawioralnej. Osobiście nie sądzę, aby przytoczony w książce argument mówiący, że być może gdyby Pękalski dostał gumową lalkę, to nie dopuściłby się tych zbrodni, miał jakieś przełożenie na rzeczywistość – nie sądzę, aby tak błahe rozwiązanie mogło powstrzymać jednostkę o takim wysokim poziomie zdegenerowania. Mniej więcej taki jest w tej książce stopień prezentacji jego osobowości. Wiele w niej treści przedstawiających współczucie (jego otoczenia) dla takiej „bidy” i ja gdzieś z tyłu głowy mam dziwne przeświadczenie, że mimo okropnych czynów, jakich Pękalski dokonał, pozostał niedoceniony w kwestii samoświadomości względem swojej okrutnej natury. Szokujące jest też dla mnie kompletne zlekceważenie przez otoczenie wyraźnych sygnałów dotyczących jego silnych zaburzeń seksualnych. Myślę, że głównym problemem nie był brak wyżej wspomnianej gumowej lalki, na której Pękalski mógłby się „wyżyć”, a odwracanie wzroku od jego dziwactw i niepokojących zachowań – i owszem, można tu powiedzieć, że nikt mu odpowiednio szybko nie pomógł, ale bynajmniej nie w kupnie seks-zabawki.
Na uwagę zasługuje fakt, że autorka uczyniła głównymi bohaterami tego reportażu również ofiary Pękalskiego. Opowiada o nich i stara się przybliżyć ich życie i codzienność, by pokazać jak ogromną krzywdę i wyrwę w lokalnej społeczności spowodowały te tragiczne śmierci. Choć w tekście parokrotnie zostaje podkreślone, że sprawy te do dziś nie zostały rozwiązane, to przytaczane słowa ekspertów pracujących nad nimi, pozostawiają niewiele miejsca na wątpliwości co do winy Leszka P.
Choć w pewnym stopniu książka „Wampir. Jak rodzi się zło” okazała się lekturą rozczarowującą, jak żadna inna ostatnio zmobilizowała mnie do podjęcia wewnętrznej moralnej dysputy na temat jednostek takich jak Leszek Pękalski. Wyraźnie było widać, że jest to człowiek kompletnie nieprzystosowany społecznie, nieradzący sobie w kontaktach z innymi, ogromnie nieszczęśliwy i w pewnym stopniu pokrzywdzony przez los, ale też zdeterminowany, wyrachowany i na tyle sprytny, że do dziś nie wiadomo, ile zbrodni tak naprawdę popełnił. Czy władze mają prawo karać ludzi za niepopełnione grzechy? Absolutnie. A jednak, czy mając wiedzę na temat zagrożenia, jakie dany człowiek stanowi, wolno dopuszczać do tego, by jednak zbrodnię popełnił, tylko po to, by móc go za nią ukarać, tym samym zapobiegając popełnieniu ewentualnych kolejnych czynów zabronionych?
