Rezultaty wyszukiwania dla: Ram V
Zapowiedź: Supersi. Mała gwiazda tuż pod Tsih. Tom 1
Lili, Mat i Benji nie są zwykłymi ludźmi. W dramatycznych okolicznościach tracą rodziców i uciekają na Ziemię ze swojej kosmicznej stacji umieszczonej na orbicie małej planety w gwiazdozbiorze Kasjopei. Ziemianie nie przyjmują uciekinierów z otwartymi ramionami. Rodzeństwo na każdym kroku zderza się z murem obojętności, a nawet wrogości.
Obłęd na krańcu świata. Wyprawa statku Belgica w mrok antarktycznej nocy
„Podróżnicy z Belgiki, uwięzieni na nieuruchomionym statku i zdani na łaskę nacisku lodowych tafli, pośrodku niemal monolitycznej potężnej kry, jednej z milionów dookoła, które razem tworzyły bezkresną białą pustynię otaczającą bezludny kontynent na samym spodzie globu, z każdym dniem tracili resztki nadziei”.
Fantastycznie wbiłam się w książkę, niczym statek penetrujący polarne środowisko, uwięziona zostałam przez kry lodowe w postaci fascynujących zdarzeń i opisów skrajne zimowej pogody. Reportaż zachwycił merytoryczną odsłoną, widać było, jak wiele pracy włożył Julian Sancton w zgromadzenie informacji na temat Belgijskiej Ekspedycji Antarktycznej, żmudną obróbkę materiału i atrakcyjne zaprezentowanie. Ciekawie przedstawił trzyletnie przygotowania do wyjątkowej wyprawy, pomysły, które natchnęły jej inicjatora, trudy pozyskiwania aprobaty, zdobywania środków finansowych, kupna odpowiedniego statku, skompletowania doświadczonej załogi i naukowców zdolnych do prawdziwych poświęceń. Podobało mi się wyczerpujące przybliżenie sylwetek uczestników niezwykłej przygody na mroźnym kontynencie, bogate zaplecze motywów, zachowań i osobowości. To znakomicie wpłynęło na postrzeganie postaci i przekonująco zobrazowało podłoże relacji między nimi.
Wyprawa odbywała się od tysiąc osiemset dziewięćdziesiątego siódmego do dziewiątego roku, na trójmasztowym żaglowcu Belgika. Zamierzała dotrzeć do niezbadanych dotąd brzegów kontynentu wysuniętego najbardziej na południe globu, jak najdalej zagłębić się w niego, zebrać informacje o florze, faunie i geologii. Chciała zlokalizować biegun magnetyczny. Komendantem wyprawy był trzydziestojednoletni Adrien de Gerlache de Gomer, w wielu aspektach skonfliktowany z załogą i samym sobą. Kapitanem został dwudziestoośmioletni Georges Lecointe, persona wzbudzająca skrajne emocje. Jako chemik i geolog wystąpił Henryk Arctowski, wcześniej niewiele wiedziałam o polskim geografie. Innym polskim akcentem był udział Antoniego Dobrowolskiego w charakterze asystenta meteorologa. Funkcję zoologa objął Emile Racovitz, z sympatią czytałam o pasji zbierania różnorodnych okazów, a przy tym wystawiania innych na cierpliwość wyczekiwania, kiedy skończy przystanek, by móc podążyć za duchem przygody pchającym dalej na południe. Wiele miejsca w książce poświęcono Roaldowi Amundsenowi, człowiekowi o niezwykłym pędzie ku nieznanemu, nieodkrytemu, nienazwanemu, z ambitnym przesłaniem „po raz pierwszy” silnie rozbrzmiewającym w tle. Jednak nikt nie budził takich kontrowersji jak Frederick Cook, pokładowy lekarz, wykazujący się niezwykłą pomysłowością rozwiązywania wszelakich problemów.
A wyzwań na Belgice nie brakowało. Nieustanna walka z surowym przejmującym zimnem, bezwzględnymi szponami zamarzniętego mrozu, wielomiesięczną ciemnością. Oswajanie myśli z ciągnącą się w nieskończoność pokrywą lodową, bezkresnymi polami jałowej bieli. Kolosalna rozpaczliwa próba przetrwania podczas pierwszego zimowania pośród arktycznych lodów, a zatem przesuwanie granic ludzkich możliwości i tworzenie wyjątkowej historii o zdobywaniu jednego z najbardziej niedostępnych miejsc na Ziemi. Jednak to nie tylko walka z zatrważająco wykończającym środowiskiem i pogodą, ale również z nieuniknionymi konfliktami w ramach ludzkich relacji, wyczerpującym społecznym aspektem wyprawy. Na to nakładały się fizyczne i psychiczne stany i procesy, bagaże ciężkich chorób, skrajnego wyczerpania, dojmującego uczucia niepewności, strachu, zagrożenia, izolacji, zamknięcia, samotności, bezsilności, zbliżającej się katastrofy roztrzaskania statku, dokuczliwego głodu i śmierci zaglądającej przez ramię.
Książka bazowała na sugestywnej i barwnej narracji. Płynnie przechodziłam przez styl pisania Juliana Sanctona, wciągnął nie tylko samą przygodą, lecz także umiejętnością snucia opowieści. Kolejny raz okazało się, że to prawdziwe życie napisało najlepszy scenariusz, niemniej jednak sztuką było zajmujące jego przedstawienie na łamach stron. Pomagały liczne cytaty, fragmenty wypowiedzi uczestników ekspedycji, notatek, wspomnień, dzienników, prasowych artykułów. Powstawało wrażenie, że przeniosłam się na statek, kiedyś służył do połowów wielorybów, a później wystawiono go na jeszcze bardziej ekstremalne warunki. Przyświecała mi wyjątkowa misja badawcza i odkryć naukowych, lecz wystawiałam się na obłęd polarnych warunków i krańcowe cierpienie. Autor podsunął czytelnikowi listę tematycznych książek. Uwzględnił indeks ułatwiający wyszukiwanie haseł. Szkoda tylko, że zaprezentowano mało zdjęć. „Obłęd na krańcu świata” to wartościowa publikacja, można się z niej wiele dowiedzieć, a przy tym zatracić w przygodzie pod znakiem dojmującego zimna i oślepiającej bieli, dotrzeć do szaleństwa ludzkiej ciekawości, odkrywania i przetrwania, poczuć długie cienie antarktycznego koszmaru i trwogi.
Konkurs: Dary bogiń. Omens bite
Mercy i Hunter to siostry bliźniaczki, wywodzące się z rodu Goode. Założycielką rodu i miasta w Illinois, była jedna z czarownic z Salem, która zdołała uciec przed egzekucją. Osiadła w miejscu, które Indianie obchodzili szerokim łukiem; wedle ich wierzeń było ono bowiem siedliskiem zła. Zapieczętowała magicznym zaklęciem cztery bramy do czterech mitycznych światów podziemnych i na każdej z bram zasadziła drzewo, które jej strzegło. Przez ponad trzysta lat wiedźmy Goode dbały o dobrostan drzew.
Zapowiedź: Agatha Christie. Herkules Poirot – Morderstwo na polu golfowym
Kolejna niezwykła komiksowa adaptacja powieści Królowej Kryminału – Agaty Christie. Herkules Poirot otrzymuje telegram od milionera Paula Renaulda, który prosi detektywa o przybycie do jego posiadłości we Francji.
Jeszcze w czerwcu World of Warcraft: Dzień smoka
Wyjątkowa opowieść o magii, wojnie i bohaterstwie, oparta na bestsellerowej, wielokrotnie nagradzanej serii gier firmy Blizzard Entertainment.
Dawno temu, w spowitych mgłą niepamięci czasach, Azeroth zamieszkiwały najprzeróżniejsze niezwykłe stworzenia. Tajemnicze elfy i śmiałe krasnoludy współistniały z plemionami ludzi w harmonii, ciesząc się pokojem.
Wizje
Zapowiedź: Dary bogiń. Omens bite. Siostry z Salem. Tom 2
Mercy i Hunter to siostry bliźniaczki, wywodzące się z rodu Goode. Założycielką rodu i miasta w Illinois, była jedna z czarownic z Salem, która zdołała uciec przed egzekucją. Osiadła w miejscu, które Indianie obchodzili szerokim łukiem; wedle ich wierzeń było ono bowiem siedliskiem zła. Zapieczętowała magicznym zaklęciem cztery bramy do czterech mitycznych światów podziemnych i na każdej z bram zasadziła drzewo, które jej strzegło. Przez ponad trzysta lat wiedźmy Goode dbały o dobrostan drzew.
Żeby CIę lepiej widzieć
Konkurs: Extasia
Oto historia dziewczyny, która dołącza do zgromadzenia wiedźm, aby wykorzenić okrutne zło zagrażające jej rodzinnej wiosce.
Nieważne, jak ma na imię.
Gdy starsi naznaczą ją i założą jej na głowę czerwony kaptur, stanie się jedną z czterech świętych Przystani. Razem ze swoimi siostrami przeciwstawi się złu, która żyje pod czarną górą – złu, które zabiło już dziewięciu mieszkańców jej wioski.
Błyski
Kiedy dotarła do mnie informacja o nadchodzącej premierze „Błysków”, nie mogłam sobie odmówić lektury. Ich autorka ma już na koncie udany debiut „Sowniki”, o którym słyszałam wiele dobrego. Jednak nie to było argumentem, który przeważył szalę, lecz fakt, że Kamila Bryksy pochodzi z Gdańska. Kocham to miasto i jako jego wieloletnia mieszkanka z przyjemnością poznaję twórców, którzy się tutaj urodzili, wychowali, którzy są z nim w jakikolwiek sposób związani. Jakie wrażenia towarzyszyły mi w trakcie lektury oraz po jej zakończeniu?
Historia wciągnęła mnie od pierwszych stron i wydawało się, że w takim stanie dotrwam do finału. Jednak początkowa fascynacja i ciekawość po jakimś czasie straciły na intensywności, pojawiła się natomiast konsternacja. Z jednej strony powieść czyta się naprawdę lekko, a czytelnika nieustannie otacza aura niepokoju i tajemniczości. Akcja toczy się płynnie, może nie pędzi na łeb, na szyję, ale posuwa się naprzód bez ustanku. Z drugiej strony niektóre sytuacje nie powinny mieć miejsca, bo... według mnie przeczą prawom logiki. A przynajmniej mocno te prawa naginają. Między innymi stąd właśnie moje zmieszanie. Niektóre wydarzenia pozytywnie mnie zaskakiwały i podsycały apetyt, ale były również momenty, które musiałam przetrawić i po prostu zaakceptować ich istnienie.
Jeśli chodzi o kreację bohaterów, uważam, że jest nieźle, ale mogłoby być lepiej. Gdyby autorka poświęciła poszczególnym postaciom więcej czasu, czytelnik miałby do czynienia z całym wachlarzem wyrazistych osobowości. Tymczasem w trakcie lektury zderza się z szeregiem „takich sobie” bohaterów i tylko jedną Oliwią, której charakterystyka wybiega poza ramy szkicu. Co prawda nie mogę powiedzieć, że ta dziewczyna wzbudziła moją sympatię, bo absolutnie tak się nie stało. Niemniej jednak jej zachowania, myśli i odczucia zostały nakreślone dość czytelnie i trudno przejść obok tego obojętnie, bez grama jakichkolwiek, choćby i negatywnych emocji.
W zdumienie wprawił mnie finał tej historii. Nie sądziłam, że tak się to wszystko potoczy. Zakończenie kompletnie nie przypadło mi do gustu, bo po prostu wydało mi się nierealistyczne, naciągane. Niemniej jednak umiejętności zaskakiwania odbiorcy odmówić autorce nie mogę. Jeszcze jakiś czas po zakończeniu lektury zadawałam sobie pytania typu: Jakim cudem?
„Błyski” nie są pozbawione wad, ale mimo wszystko mogą stanowić idealną na leniwe popołudnie lekturę. Jest to książka, która angażuje czytelnika, którą czyta się szybko i z zainteresowaniem. I nawet jeśli pojawiają się zgrzyty, trudno się zatrzymać, chce się iść dalej i dalej, do samego końca.
