Rezultaty wyszukiwania dla: Ram V
Mass Effect Andromeda: Nexus Początek
Nexus to ogromny statek, przypominający Cytadelę, jednak znacznie od niej większy i przewyższający ją technologicznie. To efekt wspólnej pracy stworzeń wszelkich ras.
Salarianie, turianie, asari, kroganie i ludzie wspólnie wyruszają w pionierską misję do odległej galaktyki, w poszukiwaniu nowych miejsc do kolonizacji. Są pełni nadziei, zasłużonej chwały, zachłyśnięci możliwościami. Ale zasypiając w swych kriogenicznych kapsułach są także pełni obaw przed tym, co spotkają „po drugiej stronie”. Po trwającej 600 lat podróży budzi się szefowa ochrony Sloane Kelly, jednak to co zastaje dalekie jest od tego, co im obiecywano. Monument wspólnej pracy tysięcy stworzeń – Nexus, nagle staje się kupą poskręcanego żelastwa, wiszących kabli i nie działających systemów. Zaczyna się walka o przetrwanie nie tylko samego Nexusa, ale także jako takiego porozumienia i, wydawałoby się, pokoju między rasami, wypracowanego jeszcze przed wyruszeniem w podróż.
Książka stanowi prequel do wydanej w tym roku gry Mass Effect Andromeda. Przedstawia wydarzenia na długo przed rozpoczęciem się gry, czyli przed przybyciem ark do Andromedy. W trakcie trwania fabuły arki z pionierami są dopiero w drodze.
Pierwsze co mi się rzuciło (dosłownie!) w oczy i co mi odbierało pełną radość z czytania to niezliczona ilość błędów, tzw. literówek. Kolą one niestety w oczy. Brak jednej literki lub jej nadmiar potrafił zmienić płeć bohaterów, co na początku przygody wprowadza chaos i niezrozumienie. Gdy dopiero poznajemy bohaterów, a nazwiska, szczególnie obcych ras nie wskazują na płeć, musiałam niejednokrotnie wracać do przeczytanego już tekstu, żeby upewnić się czy dla przykładu Kesh to kobieta jak mi się wydawało początkowo, czy raczej mężczyzna, jak to wynika z tego co czytam obecnie. Z czasem błędów tego typu nie ubywa, są prawdziwą plagą tej książki. Obawiam się, że redakcja książki nie spełniła swojej roli.
Fabuła książki za to jest fascynująca. Śledzenie jej będzie świetną rozrywką dla fanów gry. Już od drugiego rozdziału fabuła rusza z kopyta i gna do samego końca. Nawet chwile względnego spokoju są jedynie pozorne, gdyż niezwykle obrazowe opisy tego, co dzieje się na Nexusie sprawiają, że ciągle mamy przed oczami walące się korytarze, wycieńczonych inżynierów czy naukowców i bez przerwy mamy świadomość grożącego im niebezpieczeństwa. Ciężko przewidzieć akcję powieści, trudnym staje się określenie co za chwilę się uda czy pójdzie nie tak. Podczas wydarzeń i próby odbudowy Nexusa dochodzą do głosu cechy takie jak chęć dbania tylko o siebie, dążenia do celu po trupach (często w dosłownym tego słowa znaczeniu), brak dalekowzroczności. Z czasem pojawiają się także cechy typowe dla poszczególnych ras, jak chęć rządzenia u Ludzi, czy kłótliwość u Krogan. Same wydarzenia przedstawione są barwnie, jednak ich opisy nie są przekoloryzowane, przez co są zrozumiałe i logiczne. Można stracić orientację podczas opisów samego Nexusa, jego korytarzy, przejść, niezliczonej ilości wind i tuneli. Jednak fani uniwersum Mass Effect'a będą w stanie sobie to wszystko wyobrazić chociaż częściowo, dzięki znajomości budowy chociażby Cytadeli. Nie obędzie się także bez znajomości technologii i historii poszczególnych ras, do której fabuła nawiązuje aż nadto.
Bohaterowie, nie tylko główni ale wręcz wszyscy, są typowymi przykładami poszczególnych ras. Mimo chęci „pozostawienia” stereotypów w Drodze Mlecznej, do głosu dochodzą setki tysięcy lat ewolucji. Dlatego sympatie i antypatie do poszczególnych ras wyniesione z gry, zapewne będą miały przełożenie na te same emocje podczas poznawania bohaterów książki. Jak już wspomniałam wcześniej, Ludzie są pewni siebie i waleczni, Kroganie głośni i dumni, Asari to głównie biotycy, a Saliarianie są bezuczuciowi i analizują wszystko z matematyczną dokładnością. Trzeba przyznać, że poszczególne rasy są dokładnie takie, do jakich przyzwyczailiśmy się podczas przygód z Shepardem. Również waśnie i kłótnie między przedstawicielami poszczególnych ras mają takie samo podłoże jak w grach. Jest to chwalebne, że autorzy nie próbowali na siłę niczego zmieniać, tak że znawcy uniwersum nie raz pokiwają nad książką głową ze zrozumieniem podczas przytaczania konkretnych zagadnień z historii Drogi Mlecznej.
Gdyby przeanalizować dokładnie te wiarygodne oddanie cech występujących w książce ras, można by przypuszczać, jakie będzie zakończenie książki. Jednak staje się to po części oczywiste dopiero po jej przeczytaniu, gdyż w trakcie nie ma się czasu na zastanawianie nad tym, ani także sama fabuła nie wskazuje na to, co ma miejsce w finale. Ciężko zatem stwierdzić, czy zakończenie jest przewidywalne czy raczej zaskakujące, biorąc pod uwagę całość wydarzeń na Nexusie. Najlepiej się nad tym początkowo nie zastanawiać i dać się porwać fabule.
Książka ta to pozycja obowiązkowa dla fanów uniwersum Mass Effect. Spotkałam się z opiniami, iż poprzednie książki z tego uniwersum bywały nudne, jednak z całą powagą muszę stwierdzić, że ta taka nie jest. Wzbudza ona w czytelniku mnóstwo emocji, często skrajnych i przyciąga szybką i wartką akcją. Jednocześnie muszę zauważyć, że nie polecam tej pozycji osobom nie zaznajomionym z tematem, gdyż pewne kwestie mogą być niezrozumiałe i czytelnicy tacy nie wyniosą z niej tyle, co fani. To głównie znajomość samego uniwersum jest tym, co sprawia, że czytanie tej książki daje tyle frajdy.
Niespodzianka od Zysku na lipiec!
W lipcu ukaże się nowa powieść Lavie Tidhara "Stacja Centralna", tym razem nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka.
U podstawy kosmoportu "Stacji Centralnej", powstałego w przyszłościowym mieście na pograniczu między izraelskim Tel Awiwem a arabską Jaffą, zamieszkało ćwierć miliona ludzi. Rozmaite kultury zderzają się tu ze sobą, w świecie realnym i wirtualnym.
Ludzi, maszyny i Innych łączy ze sobą strumień cyfrowej świadomości. Życie może być tanie, ale dane są tańsze...
HMS Dolores
Dolores, hiszpański statek handlowy, podczas szalejącego na morzu sztormu, został zwabiony w pułapkę zastawioną przez piratów. Rozpalone przez korsarzy ognisko na skalistym brzegu emitowało światło niczym latarnia morska i dawało zgubną nadzieję załodze na schronienie. Niestety marynarzy spotykał tragiczny koniec. Okręt rozbił się na skałach, jego resztki zaś wraz ze skrzyniami pełnymi skarbów zostały wyrzucone przez morze na brzeg. Nadszedł czas na podział łupów pomiędzy bezwzględnymi piratami. Nie jest to proste zadanie, jednak rozbójnicy mają swój sposób, który nie dopuszcza do niepotrzebnego rozlewu krwi.
W rolę piratów rywalizujących o zdobycie jak najlepszych łupów z tonącego statku mamy okazję wcielić się w grze „HMS Dolores”. Na polskim rynku ukazała się ona dzięki wydawnictwu Granna. Została ona wydana w ramach serii pt. „Gry z pazurem”. Wszystkie tytuły charakteryzują kompaktowe wymiary pudełka, proste zasady oraz rozgrywka polegająca na wykazaniu się sprytem, blefem i umiejętnością logicznego myślenia.
Strona wizualna
W małym, tekturowym i solidnym pudełku znajdziemy w sumie 80 kart (skarbów i wydarzeń) oraz krótką, ale rzeczową instrukcję. Została ona dobrze napisana, ilustracje zaś wyjaśniają wszystkie zasady. Jeśli chodzi o karty, są one kwadratowe i małe. Ich grubość jest jednak odpowiednia i nie powinny szybko ulec zniszczeniu w wyniku eksploatacji. Wzbogacone są również bardzo ładnymi i ciekawymi ilustracjami. Jedynie, do czego można się przyczepić, to do wielkości pudełka. Jest ono według mnie zbyt duże (pewnie wynika to ze standaryzacji wymiarów wszystkich gier z tej serii wydawniczej), a wypraska to kawałek miękkiej tekturki. Efekt tego jest taki, że po kilku transportach wypraska jest podarta, zaś karty poobijane na brzegach.

Cel i przebieg rozgrywki
Celem gry w „HMS Dolores” jest zgromadzenie jak największej ilości skarbów podczas pojedynków o nie z innymi piratami. Pojedynki te są rozstrzygane na zasadzie wykonywania odpowiednich gestów dłońmi niczym w zabawie papier-kamień-norzyce. Skarby mają przypisane odpowiednie wartości liczbowe od 1 do 3 i to one przekładają się na ostateczną wygraną.
Na początku rozgrywki tasujemy wszystkie karty skarbów i wiadomości tworząc z nich talię. Z niej odliczamy 15 pierwszych kart, do których następnie dokładamy kartę Świt, na którą późniejsze trafienie oznacza koniec zabawy. W sumie tworzymy talię zawierającą 70 kart łupów, 5 kart wiadomości i kartę świtu. Każdy z graczy otrzymuje 4, 3 lub 2 startowe łupy (w zależności od liczby graczy), które układa odkryte przez sobą, segregując na rodzaje (zestawy). Rozpoczynający uczestnik bierze z talii cztery karty i wykłada je parami między sobą a graczem po lewej stronie. To z nim będzie prowadzony pojedynek o te karty.
Jak wspomniałem wcześniej, wynik pojedynku zależy od zestawienia gestów, które pokażą gracze dłonią. Do wyboru są trzy gesty: dłoń otwarta – zgoda, pięść – wojna, kciuk w górę – kradzież. Możliwe są poniższe konfiguracje pojedynków:
- obaj gracze pokazali zgodę – każdy z nich zabiera dwie karty, leżące bliżej nich,
- jeden gracz pokazał zgodę, drugi walkę – wybierający walkę zabiera wszystkie cztery karty,
- obaj gracze pokazali walkę – cztery karty zostają odrzucone, nikt nic nie zdobywa,
- jeden gracz pokazał kradzież, drugi walkę – wybierający kradzież zabiera jedną dowolną kartę, wybierający walkę bierze trzy pozostałe,
- jeden gracz pokazał kradzież, drugi zgodę – wybierający kradzież zabiera jedną dowolną kartę, wybierający zgodę bierze karty (jedną lub dwie) leżące bliżej niego,
- obaj gracze pokazali kradzież – cztery karty zostają odrzucone oraz każdy z graczy odrzuca dodatkowo swój jeden łup.
Pojedynki pomiędzy graczami trwają do momentu ukazania się karty Świt. Wtedy to gra zostaje zatrzymana i następnie sumowanie ilości punktów skarbów w każdym zestawie. Do ostatecznego wyniku gracza brane są tylko te zestawy, które przyniosły najwięcej i najmniej punktów.
Wrażenia
„HMS Dolores” do szybka gra oparta na właściwym podejmowaniu decyzji i wyczuciu intencji przeciwnika. Autorzy zostawili jednak pewną furtkę w mechanice, która umożliwia negocjacje lub zawiązywanie sojuszy. Przed pojedynkiem można więc np. naradzić się. Jednak, jak to bywa z piratami, nigdy nie wiadomo czy nie zostaniemy ostatecznie oszukani.
Kolejnym ciekawym elementem gry, jest dodanie kart akcji, tzw. wiadomości. Zdobywane są one w trakcie pojedynków jak pozostałe łupy oraz używane w dowolnym momencie gry. Dzięki nim można m.in. grabić z łupów przeciwnika, podmienić łupy będące przedmiotem pojedynku lub zwiększyć ich ilość z czterech do sześciu. Podsumowując, karty te nie tylko urozmaicają rozgrywkę, ale i wprowadzają dodatkową interakcję.
Tytuł ten charakteryzuje bardzo duża losowość. Nie ma co ukrywać, nie mamy decyzji na to, o co przyjdzie nam walczyć oraz nigdy do końca nie jesteśmy pewni wyniku pojedynku. Nie ma sensu układać strategii. Można starać się manipulować pojedynkami, walczyć o konkretne rodzaje skarbów, ale nigdy nie przewidzimy prawdziwych intencji przeciwnika. Mało tego, niejednokrotnie zdarzała się u nas sytuacja, że przez większą część rozgrywki prowadził punktowo z wielką przewagą jeden gracz. Jednak ostatni pojedynek przed zakończeniem gry (przypomnę – nigdy do końca nie wiemy, kiedy nadejdzie Świt) przegrał z kretesem i spadł na ostatnią pozycję. Dlatego pozycję tę należy traktować jako sympatyczną grę imprezową, bez zbędnego kombinowania.
Podsumowanie
„HMS Dolores” to gra szybka i przyjemna. Dzięki swojej prostocie i wykorzystaniu mechaniki znanej każdemu, czyli gry w papier-kamień-norzyce, idealnie nada się do zabawy z młodszymi graczami. Jednak przez swoją powtarzalność i losowość może nie wszystkim przypaść do gustu. Nadaje się idealne jako imprezowy przerywnik na maksymalnie dwie-trzy rozgrywki z rzędu. Nie oszukujmy się, grze tej ciężko będzie konkurować na rynku z takimi imprezowymi legendami jak np. Dobble. Nie pomoże według mnie nawet nazwisko jej autora, znanego projektanta gier, Erica Langa, który na swoim koncie posiada takie tytuły jak XCOM, Blood Rage czy karciankę Gra o tron. Podsumowując, ja oceniam ten tytuł na 4/6 - gra dobra, bez szału.
Kutnowskie Dni Fantastyki
Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna im. Stefana Żeromskiego w Kutnie przygotowała druga edycję Kutnowskich Dni Fantastyki, które odbęda sie od 29 czerwca do 1 lipca.
Kutnowskie Dni Fantastyki 2017 to impreza przygotowana z myślą o wszystkich pasjonatach gatunku fantasy i science fiction. Nadchodzące atrakcję skierowane są do odbiorcy w każdym wieku, a w tym roku będą to m.in.: spotkania autorskie, koncerty, tworzenie muralu na ścianie biblioteki, wystawa rzeźb w klimacie postapo, turnieje gier planszowych, wykłady i warsztaty. Pierwszym zadeklarowanym gościem festiwalu będzie Andrzej Ziemiański.
Przypominamy o konkursie literackim odbywającym się w ramach Festiwalu, więcej informacji --> tutaj.
O samym festiwalu możecie przeczytać na stronie Biblioteki, a także na fanpage'u
Nowa powieść Connie Willis!
28 czerwca ukaże się nakładem Wydawnictwa Albatros powieść Connie Willis "Pojedynek na słowa".
Najnowsza powieść Connie Willis, mistrzyni literatury science fiction, która w "Pojedynku na słowa" łączy opartą na domysłach o przyszłych osiągnięciach fabułę z błyskotliwym dowcipem w stylu Nory Ephron i P.G. Wodehouse’a.
„Czas zmierzchu” Dmitrija Glukhovsky’ego wraca do księgarń!
Nowe wydanie „Czasu zmierzchu” Dmitrija Glukhovsky’ego –twórcy kultowego Uniwersum Metra 2033 oraz bestsellerowej powieści „Futu.re” – w księgarniach już 14 czerwca!
Sherlock
Sherlock Holmes to postać wykreowana przez sir Arthura Conana Doyle’a. Nie ma chyba osoby, która by nie słyszała o tym detektywie obdarzonym nietypową umiejętnością dedukcji, niesamowitą intuicją oraz specyficznym charakterem. Od czasu pierwszego pojawienia się na łamach powieści „Studium w szkarłacie” w 1887 roku, Holmes był bohaterem wielu opowiadań, komiksów, filmów czy gier komputerowych. Dzięki wydawnictwu Granna polski gracz ma również okazję zapoznać się z południowokoreańską grą „Sherlock”. Choć nie jest ona oparta na przygodach Holmes’a, pozwala wcielić się w postać detektywa.
„Sherlock” został wydany przez Granna w ramach nowej serii pt. „Gry z pazurem”. Wszystkie tytuły charakteryzują kompaktowe wymiary pudełka, proste zasady oraz rozgrywka polegająca na wykazaniu się sprytem, blefem i umiejętnością logicznego myślenia.
Strona wizualna
W małym, ale solidnym pudełku znajdziemy 13 kart postaci. Każda z nich związana jest z opowiadaniami Doyle’a. Wśród nich są oczywiście: Sherlock Holmes, jego brat Mycroft, inspektor Hopkins czy doktor Watson. Dodatkowo gra zawiera cztery zasłonki, blok z kartkami do notowania wniosków ze śledztwa oraz krótką, ale rzeczową instrukcję. Autorem ilustracji na kartach i zasłonkach jest Vincent Dutrait. Pasują one do charakteru rozgrywki oraz pozwalają poczuć klimat zasnutego mgłą dziewiętnastowiecznego Londynu. Karty, jak i również zasłonki zostały wykonane solidnie, więc nie powinny po wielu rozgrywkach wyglądać na mocno wyeksploatowane.

Cel i przebieg rozgrywki
„Sherlock” to przede wszystkim gra dedukcyjna. Jej celem jest odgadnięcie kim jest przestępca, którego zasłonięta karta znajduje się na środku stołu. Czas rozgrywki jest krótki i zamyka się w 10-15 minutach w zależności od liczby graczy. Jak przystało na kompaktową grę, zasady są proste i można je wytłumaczyć nowym graczom w kilka minut.
Zabawa w detektywów rozpoczyna się od potasowania kart postaci. Spośród nich losowo oraz tak, aby nikt z graczy jej nie zobaczył wybierana jest jedna. To będzie poszukiwany przestępca. Pozostałe karty rozdajemy po równo wszystkim graczom. Dodatkowo każdy otrzymuje zasłonkę, za którą będzie mógł w tajemnicy przed pozostałymi wyłożyć swoje karty postaci oraz kartę do prowadzenia śledztwa.
Każda z postaci w grze dysponuje unikalnym zestawem atrybutów – znaczników. Ich ilość oraz typ widnieje na kartach. Mając wiedzę ile poszczególnym znaczników występuje na wszystkich kartach w grze, prowadzimy dochodzenie poprzez wykluczanie poszczególnych postaci z kręgu podejrzanych. W swojej turze każda osoba może wykonać jedną z trzech niżej wymienionych akcji, która przybliży do rozwiązania zagadki.
1. Śledztwo – graczy pyta wszystkich pozostałych uczestników o to, czy ich postacie posiadają dany atrybut na kartach. Pozostali zgodnie z prawdą muszą odpowiedzieć bez podawania konkretnej ilości znaczników.
2. Przesłuchanie – gracz pyta jednego wybranego uczestnika, ile ikonek konkretnego atrybutu posiadają sumarycznie jego postacie na kartach.
3. Oskarżenie – gracz głośno typuje przestępcę, którego karta leży na środku stołu. Sprawdza tak, aby reszta uczestników nie poznała tożsamości. Jeśli błędnie rozpozna postać, nadal zakrywa kartę i kończy grę. Jeśli odgadł, oczywiście wygrywa grę.
W prowadzeniu notatek pomocne są arkusze dochodzenia. Na nich mamy podpowiedzi odnośnie do ilości konkretnych atrybutów w grze oraz spis wszystkich postaci wraz ze znacznikami zawartymi na ich kartach. Dodatkowa ściągawka dotycząca możliwych do wykonania akcji widnieje na zasłonkach.
Osobny wariant gry został przygotowany dla rozgrywki dwuosobowej. Na środku stołu zamiast jednej, leżą trzy zakryte karty. Środkowa przedstawia poszukiwanego przestępcę. W związku z tą zmianą inny jest przebieg akcji Śledztwo. Gracz zamiast zadawania pytania wybiera jedną z dwóch kart leżących obok przestępcy i wymienia ją na jedną ze swoich. Taką akcję w sumie można przeprowadzić tylko dwa razy, czyli do czasu aż dwie karty zostaną wymienione.
Wrażenia i podsumowanie
Dużym plusem gry jest prosta mechanika, która jednak wymaga on graczy dedukcji i szybkiego myślenia. Podczas rozgrywki należy być ciągle skupionym oraz śledzić również odpowiedzi na pytania zadawane przez innych graczy. Choć początki są trudne, każdy zapewne wypracuje swój własny sposób na prowadzenie arkusza dochodzenia oraz własną strategię na stopniowe eliminowanie podejrzanych. Czasami warto zaryzykować i wcześniej wytypować przestępcę, choć może nie jesteśmy w 100% pewni. Niejednokrotnie zdarza się, iż pod koniec wszyscy uczestnicy są pewni co do jego tożsamości i o zwycięstwie decyduje kolejność rozgrywki danego gracza. Dlatego również w grze liczy się refleks.
Choć „Sherlock” charakteryzuje się dużą regrywalnością, dla osób których już znudził podstawowy, wyżej opisany wariant gry, autorzy przygotowali wersję zaawansowaną. Dochodzenie jest o wiele trudniejsze i dłuższe.
Podsumowując, jeśli szukacie gry estetycznie wykonanej, w której musicie sporo myśleć, kombinować i dedukować „Shrerlock” jest dla Was. Gra mocno wciąga i angażuje w rozgrywkę wszystkich uczestników. Wszystko to zaserwowane jest w klimacie dziewiętnastowiecznej Anglii. Choć jest to gra nieskomplikowana i prosta, dostarcza wiele dobrej zabawy graczom. Polecam.
,,Projekt Królowa" - Dominika Rosik
Wspomnienia ciągle nam towarzyszą. Wszystko może je wywołać. Choćby były najgorsze, to i tak do nas powracają. Czasami wystarczy tylko jedna rzecz, innym razem wypowiedź - nie ważne co może przypomnieć nam jakiś wydarzenie z przeszłości, ono i tak znów nas zaatakuje. Wspomnienia dzielą się na dobre i złe - dobre to te, które sprawiają, że na naszej twarzy gości uśmiech i choć być może nasze serce wtedy znów zatapia się w smutku, to i tak towarzyszy mu wielka miłość, natomiast złe, to te, które ciągle nas niszczą, sprawiają, że nie możemy powstrzymać bólu, który do nas znów przyciągają. Czasami pragniemy zapomnieć o czymś, co zdarzyło się w przeszłości i wpłynęło na nas niesamowicie destrukcyjnie. Chcemy spokoju i bezpieczeństwa, których powracające wspomnienia nie gwarantują, a wręcz je zaburzają. Gdyby istniała tak możliwość, by wymazać to, co złe z naszej pamięci, czy bylibyście na to chętni? Powiem wam szczerze, że zastanawiałam się nieraz nad tym pytaniem i cały czas w moim umyśle kołacze tylko jedna odpowiedź - NIE. Choćby te wspomnienia były jak najgorsze, to przecież właśnie im zawdzięczam swoją siłę. Nie byłabym tą samą osobą, gdybym pozbyła się niektórych chwil ze swojej przeszłości... Zapraszam Was do zapoznania się z recenzją książki, która mnie niesamowicie zaskoczyła i zachwyciła. Nie spodziewałam się, że ktokolwiek potrafi napisać tak dobrze skonstruowany debiut literacki. Najwyraźniej byłam w błędzie, bo powieść Dominiki Rosik pt. ,,Projekt Królowa" to wciągająca, idealnie dopracowana, intrygująca historia, która skradła całkowicie moje serce i sprawiła, że CHCĘ WIĘCEJ!
Kutnowskie Dni Fantastyki 2017 - konkurs literacki
Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna im. Stefana Żeromskiego zaprasza uczniów szkół ponadgimnazjalnych oraz osoby dorosłe do udziału w Ogólnopolskim Konkursie Literackim organizowanym przez naszą bibliotekę w ramach Kutnowskich Dni Fantastyki 2017.
Projekt Królowa
Pobudka w podziemiach szpitala psychiatrycznego; odizolowanie od reszty świata z siódemką nieznanych osób; odcięcie od dostępu do internetu, telefonu i jakiejkolwiek innej technologii, a do tego zabójcza gra, którą przetrwają tylko nieliczni... Z tym wszystkim musi zmierzyć się osamotniona główna bohaterka Emily, która staje się pionkiem w chorej rozgrywce tajemniczego jegomościa.
„Projekt Królowa” jest debiutem Dominiki Rosik, która bardzo sprawnie operuje medycznymi terminami i zgrabnie ukształtowała psychikę każdego z bohaterów. Otóż właśnie wykreowane postaci są jednym z najmocniejszych elementów tej książki. Bohaterowie są niezwykle dynamiczni, oryginalni i oferują czytelnikowi cały wachlarz emocji. Autorka ograniczyła ich liczbę praktycznie do minimum – przez większą część powieści towarzyszymy ósemce bohaterów, poznając ich dzięki opowiadaniom Emily, która jest jednocześnie narratorką. Pani Dominika Rosik często przekoloryzowała wręcz postaci, aby jeszcze bardziej podkreślić ich różnorodność i odmienność, lecz w przypadku tej książki nie przeszkadza to szczególnie.
Autorka pisze lekko i płynnie przechodzi pomiędzy kolejnymi zdarzeniami. Ciekawym zabiegiem było przekierowanie narracji na innych bohaterów. Często udaje nam się spojrzeć na całą sytuację oczami Metthew lub Alexandra.
Niestety sama fabuła nie przedstawia się tak kolorowo. Początek rodem z „Piły” zwiastuje wartką akcję i ogrom niespodzianek, zaś autorka często zalewa czytelnika masą filozoficznych rozważań, które jeszcze bardziej spowalniają rozwój zdarzeń. Niektóre sformułowania wiały lekkim patosem i były zwyczajnie pompatyczne, aczkolwiek całość wypada naprawdę dobrze mimo tych kilku zgrzytów. W debiutanckiej książce Dominiki Rosik akcja nie gna z zawrotną prędkością, wobec czego należy uzbroić w cierpliwość. Niestety fabuła jest dość przewidywalna, choć oczywiście co jakiś czas zdarzają się ogromne niespodzianki, dzięki którym można zanurzyć się w tej opowieści i z ciekawością wyczekiwać rozwiązania zagadki.
Największą wadą owej powieści jest kuriozalne podobieństwo do niezwykle popularnej serii o młodym czarodzieju Harrym Potterze, a konkretniej do jednej ze scen, w której trójka głównym bohaterów musi stoczyć niebezpieczną rozgrywkę w szachy. Harry, Ron i Hermiona sami stają się figurami i jeden błąd może odbić się na ich życiu. Oczywiście nie insynuuję autoce sugerowaniem się ową sceną, mógł być to czysty przypadek, aczkolwiek sytuacja ta sprawia, że czytelnik może odczuwać pewien dyskomfort z tego powodu.
Wszystkie terminy medyczne, którymi posługuje się autorka są jak najbardziej trafione i czuć, że Pani Dominika Rosik nie żonglowała nimi bezmyślnie ani też na siłę nie próbowała wplatać ich do fabuły.
Słowem podsumowania „Projekt Królowa” to naprawdę bardzo dobry debiut, który czyta się (prawie) jednym tchem i zwiastuje wartą uwagi serię.
