Rezultaty wyszukiwania dla: Leo
Premiera: Policjantka i romantyk
Hanka Lubochowska – inteligentna, zmysłowa, uwodzicielska policjantka, której nie oprze się żadna tajemnica!
Ciężar strachu
„Ostatnie lata to wylęgarnia psycholi, prześcigających się w coraz to zmyślniejszych metodach”.
Wciągająca przygoda czytelnicza, ciekawie przedstawiona, chętnie w nią weszłam. Michał Mateusiak sprawnie operował słowem, zgrabnie prezentował kryminalną zagadkę, nie w rozbudowany, ale jednak atrakcyjny sposób kierował pomysłem na fabułę. Szkoda tylko, że scenariusz zdarzeń należał do szablonowych. Opierał się głównie na sprawdzonych technikach przyciągania uwagi odbiorcy jak przeszłość naznaczona koszmarami, tajemnica skrywana za zachowaniami kluczowej postaci, czy osobisty psychologiczny aspekt zbrodni.
W pewnym momencie dotarłam do sceny, która zbyt mocno zdradziła niewiadome elementy mające trzymać w niepewności i podsuwać nowe interpretacje dotyczące tożsamości sprawcy makabrycznego mordu. Domyśliłam się wówczas, jak może potoczyć się docieranie do prawdy, co zmniejszyło zainteresowanie książką. Czułam, że można było albo bardziej ukryć intencje, nie opisywać sceny dokładnie, nie wychodzić poza zwykły profesjonalizm zawodowy postaci, albo wcale o scenie nie wspominać, pozostawić w domyśle odbiorcy, by później zaskoczyć go faktem odbycia rozmowy. W kilku drobnych sprawach też można było mniej dopowiedzieć albo odejść od sprawdzonych wzorców, a nawet technik, jednakże przy większym doświadczeniu pisarskim autor lepiej będzie czuł proces budowania napięcia. Gdyby nie wspomniane zastrzeżenia, wystawiłabym wyższą notę wrażeń czytelniczych, gdyż mimo wszystko powieść miała moc przyciągania.
Michał Mateusiak nie oszczędzał bohaterów, stawiał przed potężnymi życiowymi wyzwaniami, potrafił zdecydować się na drastyczne cięcia losów, co jakkolwiek by to nie zabrzmiało, spodobało mi się. Sensacyjne sceny rozgrywane pod koniec powieści brzmiały przekonująco, podnosiły czytelniczą adrenalinę. Autor dobrze poradził sobie z kreacją komisarza Leonarda Gardeckiego, czterdziestolatka obdarzonego trudnym charakterem. Entuzjastycznie podeszłabym do pomysłu spotkania z nim w ramach innej książki. Miał w sobie iskrę rozpalającą wobec niego sympatię, dźwigał interesujący życiowy bagaż, potrafił zdecydowanie działać. Chociaż nie ukrywam, że mężczyznami borykającymi się z uzależnieniem od alkoholu w tym gatunku literackim się przesyciłam. Sierżant Anita Dębska nie przekonała, kobieca postać okazała się nijaka.
Powieść zaczęła się od mocnego uderzenia, makabrycznego mordu dokonanym na błyskotliwym i fenomenalnie zapowiadającym się prawniku, odnoszącym już znaczące sukcesy zawodowe. Potężnie zmasakrowane zwłoki mężczyzny odkrył w centrum miasta przypadkowy rowerzysta. Okazało się, że sprawca bardzo dobrze wszystko zaplanował, a pozostawiona przez niego kartka z zaszyfrowaną wiadomością sugerowała, że sprawy mogły przybrać seryjny obrót. Czy udało się komisarzowi Gardeckiemu rozszyfrować motyw działania i zapobiec dalszej aktywności człowieka cechującego się wyjątkową bezwzględnością i okrucieństwem? W moim odczuciu warto zwrócić uwagę na kryminał, uwzględnić w planach czytelniczych, nie należał do oryginalnych, ale z dużą dynamiką i energią prezentował przebieg akcji. Wkomponuje się w jesienny wieczór czytelniczy.
Gorzkie wino
Leochares pragnie tylko spokoju. Bospor nad Morzem Czarnym, zwanym Morzem Niegościnnym jest jego nowym domem, to tu chce wychować syna i przekazać mu warsztat złotniczy.
Jednak dawne zajęcie nie daje o sobie zapomnieć, zresztą, Leochares jest dumnym człowiekiem, nie chce być tylko złotnikiem, więc interesuje się polityką, a tu już niedaleko do dworu i jego intryg. Do uszu władcy Bosporu dociera, że Leo zajmuje się tropieniem różnych wydarzeń, więc jest pierwszym wyborem, gdy na dworze zostaje zamordowany poseł. Grek nie chce się zgodzić na wplątanie w tę sprawę, nie uważa, by był na tyle sprawny, nie jest już przecież najmłodszy, ale porwanie żony i syna, a przepraszam, miłą gościną u polityka, sprawiają, że zmienia zdanie.
Szamałek zrobił w tym tomie ciekawy zabieg. Skupił się nie tylko na Leocharesie, ale oddał głos również jego żonie, która potrafi obserwować, słuchać i wyciągać wnioski. Znów przewrócił do góry nogami pojęcie o Grekach, gdzie posłuszna mężowi żona prała, gotowała, cerowała ubrania i dbała o domowe ognisko. Leocharesowi trafiła się żona krnąbrna, mająca własne zdanie i pragnienia. Pomaga mu w śledztwie, chce być informowana o tym, co się dzieje. Niekoniecznie wpływa to dobrze na ich wzajemne relacje, ale jasno pokazuje, że starożytne kobiety niczym nie różniły się od teraźniejszych, tylko role, jakie przyszło im pełnić, były drastycznie różne.
Oczywiście już w pierwszym tomie nauczyłam się, że u tego autora można snuć różne teorie dotyczące różnych zdarzeń, ale nie ma to w zasadzie żadnego znaczenia, bo na końcu i tak wyjdzie coś kompletnie innego. Tym razem więc nie kombinowałam, tylko pozwoliłam się prowadzić, skupiając się po prostu na radości z czytania. A tej miałam mnóstwo, bo styl autora bardzo przypadł mi do gustu. Czasem powolny, czasem gnał do przodu. Nie waha się przed brutalnością, ale i pięknu i harmonii, tak lubianej przez Greków oddaje hołd. To już drugi tom, ale poziom nadal ten sam. Autor bawi, zaskakuje, porusza, zmusza do refleksji nad tym, jak bardzo nieróżnymi się od ludzi mieszkających na ziemi tyle lat temu. Jak bardzo nadal rządzą nami emocje, a pewne rzeczy rozwiązuje się nadal siłą.
Polecam wszystkim, którzy nie boją się zburzyć obrazu Greka na agorze, kwieciście przemawiającego i kłaniającego się bogom, nie boją się przemocy za i przekonywania siłą, za to lubią dobrze skrojoną historię, która trzyma w napięciu do ostatniej strony.
Złoty pył
Ateny podczas wojny z Persami nie były spokojne, a pełne intryg, morderstw i okrucieństw. Płatnych protekcji, zeznań, za które ktoś zapłacił... Ciężkie życie miał Leochares – agent na usługach Peryklesa, który miał pewny rzeczy wyśledzić i ukarać winnych.
Jakub Szamałek przyzwyczaił czytelnika do dobrych kryminałów. No ale kryminał osadzony w starożytnej Grecji to już coś kompletnie nowego, ożywczego i bardzo, ale to bardzo ciekawego. Przepadłam. W zasadzie od pierwszej strony. Autor zaczyna od wprowadzenia nas w grecki świat, jego zwyczaje, obyczajowość i brutalność, która sąsiaduje z pięknem, sztuką i wrażliwością. Tworzy niesamowite tło do powieści. I choć to Leochares wysuwa się na pierwszy plan, to również jego żona i otoczenie nie zostają potraktowane po macoszemu. Wszystko jest przemyślane i dopięte na ostatni guzik.
Przed Leocharesem stąpa śmierć. Wszyscy świadkowie nagle giną, zanim zdążą mu wyjawić to, co wiedzą. On sam ma wielkie szczęście, wywijając się raz za razem od podróży przez Styks. Choć nie tylko szczęście i bogowie kierują jego losami, choć, gdy tylko może, składa im ofiary. Mężczyzna cechuje się sporą inteligencją, świetnie kombinuje i wyciąga wnioski i jest sprytny. Ma też do pomocy Scytów, odpowiedzialnych w tamtych czasach za utrzymanie ładu i porządku w mieście. Dzięki temu poznajemy nie tylko Greków, ale i inne ludy zamieszkujące wtedy Ateny. Wracając jednak do samej intrygi, jest tak skonstruowana, że naprawdę ciężko domyślić się, kto za tym wszystkim stoi, a już jak dokonuje zbrodni, to w ogóle wyższa szkoła jazdy.
To nie tylko świetny kryminał, to wspaniała podróż w czasie, fascynująca przygoda w starożytności opisanej tak, że czasem zatracałam się tam i ciężko mi było odnaleźć się w swoim czasie. Autor ma niezwykły dar lekkiego i plastycznego opisywania rzeczywistości, którą po części odtworzył, po części wykreował. Nie mogłam się oderwać. Na równi postawiłabym pozytywne wrażenia z części kryminalnej z tymi, które wywoływały wzmianki mniej lub bardziej poparte historią i archeologią. Całość fantastycznie się dopełniła.
Choć trzeba przyznać, że Grecy Szamałka są dość... współcześni. Ich mowa nie jest tą, którą znamy z Homera, bywa rynsztokowa, bardziej potoczna. Ja sama sądzę, że oni właśnie tacy byli, no, może poza kilkoma wyjątkami, ale ci zostali filozofami. Lubię takich Greków, taki ich sposób bycia bardziej ludzki, niż uduchowiony, a jednocześnie osadzony w tamtych realiach.
Wydanie pierwsze pod tytułem „Kiedy Atena odwraca wzrok"
Smak trucizny. 11 najbardziej śmiertelnych trucizn i historie morderców, którzy ich użyli
Ciekawią was historie zbrodni? Mnie bardzo. Jest w nich coś fascynującego. Dlatego chętnie sięgam po takie tytuły, jak „Smak trucizny” spod pióra Neila Bradbury’ego. Książka w błyskotliwy sposób łącząca naukę z kryminalistyką, przekazując treści, które fascynują czytelnika. Wybór trucizny jako narzędzia zbrodni jest powszechnie znany czytelnikom powieści kryminalnych. Jednak tym razem autor przybliża nam mniej oczywiste wybory i opowiada, jak te substancje wpływają na organizm człowieka i jakie historie kryminalne wiążą się z ich użyciem. Czytelnicy mogą spodziewać się ciekawej podróży przez medycynę, historię oraz zbrodnie, które na zawsze zmieniły nasze postrzeganie trucizn.
O czym jest książka?
„Smak trucizny” to książka, która wnika w świat trucizn, zarówno tych powszechnie znanych, jak strychnina czy cyjanek, jak i tych mniej oczywistych, jak insulina. Autor opisuje mechanizmy wpływu tych substancji na ludzki organizm, obok przedstawiając historie morderstw, w których trucizny te odegrały kluczową rolę. Neil Bradbury analizuje przestępstwa osławionych zabójców oraz te mniej znane, a czasem zapomniane zbrodnie, których rozwiązanie nadal pozostaje zagadką. Czytelnik zostaje wprowadzony w szczegóły dotyczące jedenastu trucizn, które odgrywają kluczową rolę w książce. Przykłady te sięgają od tajemniczej historii genezy powstania ginu z tonikiem po przesiąkniętą arszenikiem tapetę z sypialni Napoleona. Autor umiejętnie łączy elementy historii medycyny z opisami rzeczywistych przestępstw, co sprawia, że książka jest nie merytoryczna i niezwykle wciągająca.
Moja opinia i przemyślenia
Przeczytałam już wiele książek związanych z kryminalistyką, więc początkowo miałam wątpliwości, czy „Smak trucizny” wniesie coś nowego do mojego doświadczenia czytelniczego. Jednakże już po kilku stronach zrozumiałam, że książka wyróżnia się na tle innych publikacji o podobnej tematyce. Neil Bradbury potrafi w przystępny sposób przedstawić skomplikowane zagadnienia biologiczne i chemiczne, dzięki czemu nawet laik zrozumie, jak działają opisywane trucizny. Co więcej, autor nie poprzestaje jedynie na suchych faktach naukowych. Każda z opisywanych substancji jest związana z konkretną historią kryminalną, co nadaje książce dynamiczny charakter i sprawia, że czyta się ją jak najlepszy thriller. Przykłady takie jak sprawa Aleksandra Litwinienki, który został otruty izotopem polonu 210, czy historie pielęgniarek mordujących swoich pacjentów, są opisane z dbałością o szczegóły, ale bez nadmiernego dramatyzmu.
Neil Bradbury ma lekkie pióro i potrafi z wyczuciem wprowadzić elementy humoru tam, gdzie jest to odpowiednie, tak, że nikt nie powinien poczuć się urażony, co sprawia, że ciężka tematyka nie przytłacza czytelnika. Jednocześnie potrafi on zachować powagę tam, gdzie jest to konieczne, co świadczy o jego wielkim wyczuciu i umiejętności balansowania pomiędzy różnymi tonacjami narracji. W środku książki znajdziemy czarnobiałe zdjęcia ofiar, morderców, miejsc zbrodni i dowodów rzeczowych. Myślę, że jest to miłe urozmaicenie lektury.
Podsumowanie
„Smak trucizny” to książka, która w sposób błyskotliwy i fascynujący łączy naukę z kryminalistyką. Neil Bradbury na zawsze zmienia nasze postrzeganie niektórych znanych nam substancji. Książka niezwykle wciąga dzięki umiejętnemu połączeniu faktów naukowych z intrygującymi historiami kryminalnymi. Autor potrafi w przystępny sposób przedstawić skomplikowane zagadnienia, a dodanie elementów humorystycznych oraz dbałość o szczegóły historyczne i medyczne sprawiają, że „Smak trucizny” to lektura, którą trudno odłożyć. Gorąco polecam tę książkę wszystkim, którzy interesują się tematyką true crime – nie będziecie zawiedzeni.
Witch. Czarodziejki W.I.T.C.H. Tom 12
Dwunasty tom serii „Witch. Czarodziejki W.I.T.C.H.” to pełna magii i przygód kontynuacja, komiksu który kochają zarówno młodzi, jak i dorośli czytelnicy. Album zbiorczy wydany przez Egmont zawiera komiksy z numerów 139–148 magazynu „Czarodziejki W.I.T.C.H.”, co daje ponad 300 stron wciągających historii.
Fabuła i postacie
W najnowszym tomie bohaterki muszą stawić czoła Ragorlangowi – stworowi żywiącemu się ludzką energią, oraz jego pani, Tecli. Hay Lin przeżywa koszmary zarówno we śnie, jak i na jawie, gdyż potwory pojawiają się w jej szkole. Pomoc oferuje tajemniczy lekarz, dr Folkner, którego prawdziwe intencje są nieznane. W życiu osobistym Will pojawia się przystojny Neil, co komplikuje jej uczucia wobec Matta, który jest w trasie koncertowej. Cornelia z kolei oczekuje na gest ze strony Petera, zastanawiając się, jak wyznać mu swoje uczucia.
Równocześnie, tajemnicze zielone światło spełnia wszystkie życzenia mieszkańców Heatherfield, co prowadzi do nieoczekiwanych i często chaotycznych rezultatów. Dziewczyny muszą znaleźć sposób na przywrócenie normalności w świecie, który stanął na głowie.
Moja opinia i przemyślenia
Komiks płynnie przechodzi między rozdziałami, tworząc spójną i wciągającą narrację. Czytelnicy mogą liczyć na emocjonujące przygody, rozwijające się relacje między postaciami oraz liczne zwroty akcji. Ilustracje w wykonaniu różnych artystów, takich jak Manuela Razzi, Antonello Dalena i Stefano Turconi, są pięknie wykonane i oddają magię oraz dynamikę świata W.I.T.C.H.
Elegancka edycja w twardej oprawie sprawia, że tom jest idealnym prezentem dla fanów serii, zarówno tych młodszych, jak i dorosłych, którzy z nostalgią wracają do przygód pięciu czarodziejek. Seria oferuje głębokie rozwinięcie postaci, które dojrzewają i zmieniają się w trakcie historii. Czytelnicy mogą się z nimi łatwo utożsamiać, co wzmacnia emocjonalne zaangażowanie i lojalność wobec serii. Każda z bohaterek ma unikalną osobowość i swoje indywidualne wątki, co sprawia, że historia jest bogata i wielowymiarowa. Ilustracje w "W.I.T.C.H." są kolorowe, szczegółowe i estetyczne. Tej serii po prostu nie da się nie lubić!
Podsumowanie
Tom 12 „Witch. Czarodziejki W.I.T.C.H.” to pozycja obowiązkowa dla fanów serii, oferująca ponad 300 stron pełnych magii, przygód i emocji. Złożona fabuła, rozwijające się postacie i piękne ilustracje sprawiają, że jest to jedna z najlepszych serii fantastyki młodzieżowej, która nie bez powodu stała się już kultowa.
Zoo wymarłych zwierząt
„Zoo wymarłych zwierząt” to komiks wydany przez Egmont, który wprowadza czytelników w fascynujący świat prehistorycznych stworzeń, nieistniejących już gatunków i tajemniczych odkryć paleontologicznych. Komiks łączy w sobie elementy edukacyjne z wciągającą fabułą. Jestem pewna, że przyniesie wiele radości czytelnikom w różnym wieku, zarówno tym młodszym, jak i starszych entuzjastom przyrody.
Zarys fabuły
Młoda pani weterynarz trafia na staż do niezwykłego miejsca. Takiego kroku w swojej karierze z pewnością nie mogła przewidzieć. Akcja komiksu toczy się w niezwykłym parku zoologicznym, gdzie zgromadzono odtworzone gatunki zwierząt, które wymarły miliony lat temu. Bohaterowie - zespół naukowców i pasjonatów przyrody - odkrywają tajemnice związane z tymi stworzeniami, jednocześnie borykając się z licznymi wyzwaniami, jakie stawia przed nimi współczesny świat nauki. Fabuła jest pełna niespodziewanych zwrotów akcji i ciekawych wydarzeń, co sprawia, że trudno oderwać się od lektury.
Szata graficzna
Ilustracje w „Zoo wymarłych zwierząt” zasługują na szczególną uwagę. Są bogate w detale i kolorowe, co dodatkowo wzbogaca odbiór historii. Rysunki prehistorycznych zwierząt są wykonane z dużą dbałością o zgodność z naukowymi rekonstrukcjami, co dodaje komiksowi autentyczności. Ilustrator zadbał również o realistyczne przedstawienie środowiska, w którym żyły te zwierzęta, co pomaga czytelnikowi przenieść się w czasie do epok sprzed milionów lat. Również Egmont, jako wydawca, stanął na wysokości zadania, oferując komiks w wysokiej jakości wydaniu. Dobrej jakości papier i duży format sprawiają, że „Zoo wymarłych zwierząt” to pozycja, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością. Podoba mi się również, że komiks zawiera na końcu albumu ciekawy, merytoryczny dodatek, który również warto przeczytać. Z niecierpliwością czekam na kolejne tomy serii, by poznać dalsze przygody młodej pani weterynarz, już na stażu wrzuconej na głęboką wodę.
Podsumowanie
„Zoo wymarłych zwierząt” to komiks, który zachwyci zarówno młodszych, jak i starszych czytelników. Fascynująca fabuła, piękne ilustracje oraz staranne wydanie sprawiają, że jest to pozycja warta uwagi. Dzięki połączeniu elementów przygodowych i edukacyjnych, komiks stanowi doskonałą propozycję dla każdego, kto interesuje się prehistorią i światem zwierząt. Egmont po raz kolejny udowodnił, że potrafi wydawać komiksy na najwyższym poziomie. Polecam, bo zdecydowanie warto dać temu tytułowi szansę!
Zapowiedź: Cesarstwo potępionych. Wampirze Cesarstwo. Tom 2
Niecierpliwie wyczekiwana kontynuacja Wampirzego Cesarstwa, bestsellera Sunday Timesa.
Gabriel de León ocalił Świętego Graala od śmierci, ale stracił przy tym szansę na położenie kresu wiecznej nocy.mPo tym, jak na dobre wyrzekł się swoich srebroświętych braci, wyrusza z Graalem w drogę, aby poznać prawdę o tym, jak zakończyć bezdzień.
Powrót na Aldebarana
Włoski Skarbiec. Najlepsze komiksy: Giorgio Cavazzano
„Włoski Skarbiec. Najlepsze komiksy Giorgio Cavazzano” to wyjątkowa uczta dla miłośników Kaczogrodu, która skupia się na pracy jednego z najwybitniejszych włoskich artystów komiksowych – Giorgio Cavazzano. Ta kolekcja jest hołdem dla jego talentu i prezentuje najlepsze prace, które zdefiniowały współczesne komiksy Disneya i wywarły wpływ na całe pokolenia czytelników, ale także i twórców.
W komiksie znalazły się historie: Kaczor Donald. Podmorskie Królestwo (1972); Wujek Sknerus. Galeony i dublony (1973); Dziobas. Ciężar chwały (1975); Wujek Sknerus. Moneta nie z tej ziemi (1982); Wujek Sknerus. Spotkanie pod wulkanem (1982).
Giorgio Cavazzano, znany z charakterystycznego i wyrafinowanego stylu rysowania, w swojej karierze współpracował z plejadą utalentowanych scenarzystów. We „Włoskim Skarbcu” znajdziemy historie spisane przez takich scenarzystów jak Rodolfo Cimino, Osvaldo Pavese, Giorgio Pezzin, Carlo Chendi i Pierre-Yves Gabrion. To dzięki ich scenariuszom Cavazzano mógł ożywić swoje postacie, nadając im głębi, która często przekracza granice zwyczajnej historii graficznej.
Komiksy zawarte w „Włoskim Skarbcu” to zarówno popularne, klasyczne przygody, jak i te mniej znane perełki. Czytelnicy będą mieli okazję podziwiać różnorodność tematyczną – od humorystycznych perypetii Kaczora Donalda i jego rodziny, poprzez ekscytujące poszukiwania skarbów Sknerusa McKwacza, aż po bardziej osobiste opowieści z retrospekcjami, które dotykają ważnych zagadnień z przeszłości bohaterów.
Jedną z głównych atrakcji tej kolekcji jest możliwość zobaczenia, jak Cavazzano eksperymentuje z formą i stylistyką, co czyni każdą opowieść unikalną, nie tylko wizualnie, ale też narracyjnie. Jego zdolność do wyrażania dynamiki ruchu, emocji postaci i szczegółowości otoczenia jest niemal namacalna na każdej stronie komiksu. Dodatkowym atutem "Włoskiego Skarbca" jest jakość edycji – druk, papier, kolory – wszystko to zostało przygotowane z dbałością o detale, co jest istotne nie tylko dla prawdziwych miłośników komiksu. To nie tylko lektura, ale i tom kolekcjonerski, który z pewnością zasłuży na wyjątkowe miejsce na półce każdego fana.
Podsumowując, "Włoski Skarbiec" to więcej niż komiks – to artystyczna podróż przez świat, w którym rysunki Cavazzano i scenariusze jego współpracowników łączą się w niezapomniane opowieści. Dla nowych czytelników będzie to znakomite wprowadzenie do świata komiksów Disneya, dla stałych fanów – kolejna okazja do zanurzenia się w ulubione historie. Bez wątpienia, jest to pozycja obowiązkowa na liście każdego, kto ceni sobie komiksy wyższej próby.