Rezultaty wyszukiwania dla: Dan Mora
Marvel Zombies. Tom 2
Gdy superbohaterowie stają się zombie, konwencja komiksów Marvela obraca się o 180 stopni. Drugi tom „Marvel Zombies” to kontynuacja makabrycznej opowieści, która bawi się groteskową estetyką i łączy horror z przygodami super bohaterów. Robert Kirkman i Fred Van Lente serwują kolejne szalone zwroty akcji, w których nie ma miejsca na ani odrobinę spokoju. Czy historia o superbohaterach jako żywych trupach nadal ma w sobie to "coś", co przyciągnie fanów Marvela?
Po tym, jak zombiastyczni bohaterowie opuścili Ziemię, teraz powracają, a ich głód nie zmalał. Wakanda i Asteroida M stają się ostatnimi bastionami ludzkości, ale konfrontacja z krwiożerczymi dawnymi herosami jest nieunikniona. W tle obserwujemy losy Machine Mana, Morbiusa i innych postaci, które starają się powstrzymać epidemię zombie, nie wiedząc, że w ich szeregach kryje się zdrajca. Spider-Man, rozdarty między dawną moralnością a żądzą krwi, może być ostatnią nadzieją na ocalenie.
Drugi tom „Marvel Zombies” wciąż oferuje to, co najlepsze w tej serii – absurdalną, brutalną i groteskową zabawę w dekonstruowanie klasycznych bohaterów Marvela. Kirkman utrzymuje szaloną narrację, choć momentami nieco brakuje świeżości pierwszej części. Van Lente wprowadza nieco inne podejście, więcej horroru i klimatu noir, co daje serii nowy oddech.
Rysunki Seana Phillipsa i Keva Walkera to majstersztyk w oddawaniu brudnej, mrocznej atmosfery, która idealnie współgra z brutalnym charakterem historii. Każdy kadr to mieszanka brutalności i karykaturalnej makabry, która potrafi rozbawić, ale i zniesmaczyć.
Jednak nie wszystko jest tu idealne. Niektóre momenty wydają się powtórką z poprzedniego tomu, a finałowe starcie może pozostawić niedosyt. Nie zmienia to jednak faktu, że „Marvel Zombies. Tom 2” to komiks, który wciąż bawi, szokuje i oferuje nietypowe spojrzenie na klasyczne postacie.
Dla fanów serii „Marvel Zombies” ten tom to kontynuacja, która dostarcza kolejnej dawki krwawej zabawy. Ci, którzy polubili absurdalny klimat pierwszej części, będą zadowoleni, ale osoby oczekujące nowego podejścia mogą być nieco zawiedzione. Niemniej jednak to wciąż solidna pozycja dla miłośników horroru i super bohaterów w nietypowym wydaniu.
Ministerstwo czasu
Czasami lubię przeczytać coś, po co zazwyczaj nie sięgam. I właśnie taką odskocznią było dla mnie „Ministerstwo czasu". Tylko czy był to dobry wybór?
Brytyjski rząd uruchamia eksperymentalny program, który ma polegać na sprowadzeniu ludzi z przeszłości, ale tylko tych, którzy w swoich czasach i tak by zginęli. Celem badania jest sprawdzenie, jak podróże w czasie mogą wpłynąć na ludzkie ciało i na bieg historii.
Graham Gore, jest jednym z tych, którzy zostali sprowadzeni do przyszłości. Jego opiekunką zostaje trzydziestokilkuletnia, niezamężna kobieta. Czy ktoś taki zdoła wprowadzić Grahama w nowoczesny świat?
Trochę mam problem z tą książką, bo praktycznie przez cały czas, gdy ją czytałam, miałam wrażenie, że jest trochę o niczym i nic ciekawego się w niej nie dzieje. To znaczy, były opisy tego, jak Graham i inni sprowadzeni z przeszłości poznają nowoczesność, co im się podoba, a co nie. Czy mieli problem z aklimatyzacją? Pojawił się też zalążek intrygi, ale dla mnie było to za mało, żeby mnie zainteresować.
Jednak jest też końcówka, a właściwie ostatnie około stu stron, które bardzo mnie wciągnęły i czytałam je z wielkim zainteresowaniem. Byłam ciekawa, o co tak naprawdę w całym tym eksperymencie chodziło. Kilka faktów dość mocno mnie zaskoczyło. A samo zakończenie może nie należy do moich ulubionych, wolę, gdy znam definitywny koniec, ale nie było też najgorsze. Dlatego właśnie mam problem z oceną książki.
Jeśli chodzi o bohaterów, to byli oni autentyczni. Nie od razu spodobały im się nasze czasy, niektórym trudno było się pogodzić ze zmianami, które nastąpiły na przestrzeni lat. Nie polubiłam w sumie, tylko jednego bohatera, ale właśnie na takiego został wykreowany.
Na odwrocie książki, można przeczytać, że w książce jest „szalony romans, który nie miał prawda się wydarzyć". I tylko w połowie z tym stwierdzeniem mogę się zgodzić, bo może i faktycznie w realnym świecie romans pomiędzy kimś z przeszłości, nie ma prawda się wydarzyć, ale nie nazwałabym go szalonym, nie było też w nim zbyt dużo wielkich uniesień, chociaż nie do końca jest to minus, bo relacja między głównymi bohaterami, zwłaszcza na końcu mi się podobała, ale nie był to też coś, na co liczyłam.
To, co było zdecydowanym plusem książki to morał, który z niej płynie, a mianowicie, że nie należy popełniać cały czas tych samych błędów, bo będzie stać się w miejscu. Że należy „widzieć” siebie w lepszym świetle. I najważniejsze, żeby przebaczać i zawsze mieć nadzieję.
Podsumowując, nie żałuję, że sięgnęłam po tę książkę. Nie była ona wybitna, przez większość czasu mnie nie wciągnęła, ale końcówka wynagrodziła mi wszystko. Myślę, że „Ministerstwo czasu” znajdzie swoich zwolenników, bo sam pomysł na fabułę był bardzo dobry.
Batman/Superman: World's Finest. Diabeł Nezha. Tom 1
Kiedy Batman i Superman łączą siły, wiadomo, że czeka nas coś spektakularnego. Jednak przyznam szczerze, że po licznych seriach o ich wspólnych przygodach zastanawiałam się, czy „Diabeł Nezha” ma coś nowego do zaoferowania. Okazuje się, że Mark Waid i Dan Mora doskonale wiedzą, jak połączyć klasyczną formułę z dynamiczną rozrywką, tworząc komiks, który zadowoli zarówno wiernych fanów, jak i tych, którzy szukają po prostu dobrej zabawy.
Fabuła tego tomu kręci się wokół niespodziewanej zmiany w mocach Supermana, spowodowanej przez atak Metalloa. Kiedy Człowiek ze Stali potrzebuje pomocy, kto może mu pomóc, jeśli nie Batman? A właściwie Batman i Robin – bo tak, dynamiczny duet jest tu w pełnej krasie! Aby rozwiązać zagadkę i ocalić Supermana, Bruce Wayne decyduje się na dość nietypowy krok – prosi o pomoc Doom Patrol.
Już sama ta kombinacja bohaterów zapowiada chaos i mnóstwo akcji. I rzeczywiście, Waid wrzuca nas w sam środek szalonych wydarzeń, gdzie na każdej stronie coś się dzieje – od walk po międzywymiarowe zagadki. Nie ma tu miejsca na nudę.
Mark Waid postawił na lekką, dynamiczną fabułę, która skupia się na widowiskowości i dobrej zabawie. To nie jest komiks, który próbuje być głęboki czy przełomowy. To raczej ukłon w stronę klasycznych, pełnych akcji opowieści z superbohaterami, gdzie chodzi o czystą rozrywkę. W „Diable Nezha” znajdziecie wszystko: intrygi, widowiskowe walki, trochę humoru i świetnie pokazane relacje między bohaterami. Batman i Superman różnią się od siebie jak dzień i noc, co daje okazję do zabawnych wymian zdań, ale i chwytających za serce momentów wzajemnego wsparcia.
Dan Mora naprawdę zna się na rzeczy. Jego kreska jest dynamiczna, pełna energii i świetnie oddaje różnorodność postaci. Sceny akcji są czytelne, a mimika bohaterów – zaskakująco ekspresyjna. Kolory autorstwa Tamry Bonvillain idealnie podkreślają klimat komiksu, balansując między mrocznym Gotham a jasnymi, pełnymi nadziei tonami Metropolis.
To komiks przede wszystkim dla fanów superbohaterów, którzy szukają odskoczni od mroczniejszych i bardziej skomplikowanych opowieści. Jeśli lubicie akcję, dynamiczne tempo i widok swoich ulubionych bohaterów w nietypowych kombinacjach, ten tom to strzał w dziesiątkę. Dla wiernych fanów DC to także świetny sposób na poznanie Doom Patrolu, który wprowadza do historii szczyptę surrealizmu i humoru.
„Batman/Superman: World’s Finest. Diabeł Nezha” to idealna lektura na leniwe popołudnie z herbatą (albo kawą – w końcu jesteśmy w Gotham). Mark Waid i Dan Mora stworzyli historię, która, choć nie przełamuje żadnych schematów, dostarcza dokładnie tego, czego oczekujemy – solidnej dawki akcji, humoru i relacji między ikonami DC. Jeśli szukacie komiksu, który zapewni Wam dobrą zabawę bez zbędnego nadęcia, to zdecydowanie warto sięgnąć po ten tom. Bo w końcu – kto nie kocha, kiedy Batman i Superman ratują świat razem?
Confessio
W dzisiejszych czasach przemoc staje się coraz bardziej alarmującym problemem społecznym. Codziennie słyszymy o aktach brutalności i okrucieństwa, które wstrząsają naszą wyobraźnią i podważają nasze poczucie bezpieczeństwa. Każde takie wydarzenie zmusza nas do refleksji nad naturą zła i granicami ludzkiej moralności. Właśnie dlatego, aby naświetlić problem, wydana została powieść „Confessio” napisana przez prokurator posługującą się pseudonimem Natalia Kruzer.
Natalia Kruzer „Confessio”
Natalia to doświadczona prokurator, która jednocześnie musi radzić sobie z wyzwaniami matki samotnie wychowującej syna z autyzmem. Jej życie staje na głowie, gdy zostaje przydzielona do rozwiązania skomplikowanej sprawy serii brutalnych morderstw niemowląt.
Natalia, zdeterminowana zawodowo i osobowościowo, musi zmierzyć się z najcięższymi aspektami ludzkiej natury. Krok po kroku odkrywa szokujące tajemnice i motywy sprawcy, który dopuszcza się tak drastycznych czynów. Jednak każde odkrycie stawia ją przed dylematem moralnym: jak zachować równowagę między sprawiedliwością a własnymi emocjami, zwłaszcza kiedy jej osobista przeszłość zaczyna wywierać wpływ na jej decyzje.
Obok głównej linii fabularnej, książka eksploruje także osobisty rozwój Natalii i jej walkę z demonami przeszłości. Konfrontując się z brutalną rzeczywistością swojej pracy oraz codziennymi wyzwaniami matki dziecka z autyzmem, Natalia przeżywa intensywne emocje, które zmuszają ją do głębokiej introspekcji.
Autorka w skrupulatny sposób przedstawia skomplikowane mechanizmy śledztwa kryminalnego i pracy prokuratora, ale także rysuje portret silnej kobiety, która nie boi się stawiać czoła zarówno osobistym, jak i zawodowym trudnościom. Powieść ta nie tylko wciąga czytelnika swoim wartkim tempem i napięciem, ale również angażuje go do refleksji nad granicami ludzkiej moralności i etycznymi dylematami, które towarzyszą trudnym decyzjom życiowym.
W mrocznym labiryncie ludzkiej natury
Książka „Confessio” Natalii Kruzer to literackie arcydzieło, które porusza tematykę kryminalną, zapewniając czytelnikowi głębokie doznania literackie i emocjonalne. Autentyczność i realistyczne ukazanie świata są kluczowe: autorka, będąca prokuratorem, precyzyjnie oddaje atmosferę pracy w systemie sprawiedliwości oraz skomplikowane etyczne dylematy, z jakimi zmaga się zawód prawnika. Głęboka psychologiczna charakteryzacja postaci, zwłaszcza Natalii, rysuje jej wewnętrzne konflikty, osobiste przeżycia oraz rozwój na tle trudnych wyzwań życiowych, dodając powieści głębi i autentyczności. Dodatkowo książka angażuje czytelnika i zmusza do refleksji nad moralnością oraz różnymi aspektami sprawiedliwości społecznej.
Natalia Kruzer „Confessio” – recenzja książki
„Confessio” Natalii Kruzer to nie tylko intrygująca powieść kryminalna, ale także głębokie studium ludzkiej natury i moralności. Poprzez historię Natalii, czytelnik jest zmuszony do refleksji nad tym, jak daleko można się posunąć w walce ze złem, nie tracąc przy tym swojej własnej ludzkiej godności. Książka skłania do zastanowienia się nad skomplikowanymi kwestiami etycznymi i osobistymi, stając się niezapomnianym doświadczeniem literackim. Gorąco polecam!
Grzechy mojej siostry
„Grzechy mojej siostry” to powieść, która porusza trudne i bolesne tematy Znalazło się w niej miejsce na przemoc domową i traumy z dzieciństwa. Książka opowiada historię dwóch sióstr, Rity i Lili. Kobiety, teraz już dorosłe, próbują zmierzyć się z przeszłością, choć ta wciąż odbija się na ich obecnym życiu. Autorka wprowadza czytelnika w okrutny, pełen cierpienia świat. Czy jednak całkowicie obedrze go z nadziei?
O czym jest książka?
Główne bohaterki, Rita i Lila, wychowywały się w patologicznym, wypełnionym przemocą domu. Ich dzieciństwo zostało naznaczone męską brutalnością i kobiecą słabością. Miało ogromny wpływ na ich dorosłe życie. Obie siostry próbowały ułożyć sobie życie osobiste, ale nie zdołały uciec przed powracającymi demonami przeszłości. Kiedy dorosłe już kobiety spotykają się ponownie, po latach milczenia, okazuje się, że obie utknęły w związkach z mężczyznami, którzy są dla nich źródłem bólu i cierpienia. Nie udało im się wyrwać z przeszłości. Mąż Lili znęca się nad nią fizycznie i psychicznie, a ona nie ma możliwości złożenia pozwu o rozwód. Jej mąż jest nietykalny. Kobieta prosi Ritę o pomoc w rozwiązaniu swojego problemu w najbardziej drastyczny sposób — chce, aby siostra pomogła jej zabić męża.
Z tej sytuacji wynika pytanie: jak daleko mogą się posunąć dwie kobiety, które zostały zniszczone przez przemoc? Czy Rita, będąca w trakcie własnej sprawy rozwodowej, pomoże swojej siostrze, nawet jeśli oznaczałoby to morderstwo? Książka pełna jest dylematów moralnych i trudnych wyborów. Pokazuje do czego zdolna jest naprawdę zdesperowana kobieta.
Moja opinia i przemyślenia
„Grzechy mojej siostry” to powieść o wielkim potencjale. Muszę jednak przyznać, że niestety pisarka nie do końca go wykorzystuje. Autorka podejmuje ważne tematy związane z przemocą domową, a to z pewnością zasługuje na uznanie. Jednak sposób, w jaki zostały one przedstawione, momentami pozostawia wiele do życzenia. Fabuła, choć z początku intrygująca, szybko staje się przewidywalna. Zamiast napięcia, które mogłoby narastać w miarę rozwoju historii, otrzymujemy liczne powtórzenia i ckliwe momenty. W tego typu powieści jest to naprawdę męczące. Zakończenie, które zajmuje dużą część książki, niestety nie przynosi satysfakcji. Jest przewidywalne i pozbawione elementu zaskoczenia. To niestety osłabia ogólny wydźwięk powieści.
Jednym z największych problemów książki jest brak dynamiki w narracji. Chociaż temat przemocy i rodzinnych dramatów jest wystarczająco silny, by przyciągnąć uwagę, to jednak sposób jego przedstawienia nie daje rady emocjonalnie zaangażować czytelnika. Dialogi, momentami przypominają sceny z telenoweli. Powtórzenia tych samych wątków i myśli bohaterów sprawiają, że książka traci tempo. Pojawiają się niechciane dłużyzny. Jestem tym naprawdę zawiedziona.
Dodatkowo w powieści brakuje głębszej analizy psychologicznej postaci. Zarówno Rita, jak i Lila, mimo że mają wiele wspólnych doświadczeń, wydają się przedstawione bardzo powierzchownie. Ich relacja praktycznie nie istnieje, poza samym stwierdzeniem, że gdzieś tam sobie jesc. Motywy ich działań nie zawsze są jasne, a niektóre kluczowe decyzje są podejmowane bez większej refleksji. Bardzo żałuję, że tak się stało, bo samą tematykę książki uważam za ważną i zdecydowanie potrzebną.
Podsumowanie
„Grzechy mojej siostry” to książka, która porusza ważne i trudne tematy, jednak to by było na tyle. Postacie są płytkie, a w treści pojawia się wiele dłużyzn. Sama fabuła jest przewidywalna i dość nijaka. Przykro mi, ale po prostu nie potrafię polecić tego tytułu. Moim zdaniem nie warto tracić na niego czasu.
Thunderbolts
W Internecie można znaleść setki poradników na temat tego, w jakiej kolejności czytać serię „Thunderbolts” i jak wiele historii z innych zeszytów się z nią przeplata. Jednak u nas w Polsce wydawnictwo Egmont zgrabnie ułożyło zeszyty w wydania zbiorcze, a najnowsze, zatytułowane po prostu „Thunderbolts” zawiera materiały opublikowane pierwotnie w zeszytach „Thunderbolts” #110–121 i „Civil War: The Initiative”, czyli te stworzone przez scenarzystę Warrena Ellisa znanego z: „Authority”, „Planetary”, „Transmetropolitan”.
Warren Ellis całkowicie odmienił komiksy „Thunderbolts” w swoim legendarnym scenariuszu, obejmującym zeszyty #110–121, wprowadzając mroczniejszy i bardziej skomplikowany ton do serii. Po wydarzeniach z „Civil War", Thunderbolts stali się rządową jednostką, której celem było tropienie niezgłoszonych superludzi, a na ich czele stanął Norman Osborn. Drużyna składała się z dawnych złoczyńców, takich jak Bullseye, Moonstone, Venom i Penance, którzy starali się odkupić swoje winy, choć ich motywacje były często wątpliwe. Warren Ellis, wraz z rysownikiem Mike’em Deodato, stworzył niepokojącą i intensywną atmosferę, w której moralne dylematy bohaterów miały kluczowe znaczenie. W jego dziele tematy takie jak odkupienie, zdrada i kontrola nad władzą odgrywały najważniejsze role. Thunderbolts nie byli typową drużyną superbohaterów – większość z nich miała za sobą mroczną przeszłość i podejmowała brutalne decyzje, balansując na granicy prawa i występku.
Dzieło Warren Ellisa zostało zebrane w kilku wydaniach zbiorczych, m.in. „Faith in Monsters” i „Caged Angels”, które obejmują kluczowe wydarzenia, takie jak konflikt wewnątrz drużyny oraz walka z psychologicznymi demonami postaci, jak Penance czy Moonstone. Scenarzysta skutecznie pokazał, jak łatwo granica między bohaterem a złoczyńcą może się zatrzeć. W erze Mrocznego Panowania po Secret Invasion, Thunderbolts stali się jednostką wojskową działającą pod dowództwem Normana Osborna, który kierował swoją wersją S.H.I.E.L.D. Od dawna superzłoczyńcy starali się znaleźć drogę do sprawiedliwości w Ameryce. Ich dotychczasowe działania jedynie oddalały ich od tego celu, a możliwość odkupienia wydawała się poza zasięgiem. Jednak po zakończonej wojnie domowej wśród superbohaterów, sytuacja się zmieniła: społeczeństwo, które straciło wiarę w swoich dotychczasowych obrońców, jest gotowe zaufać tym, których wcześniej uważało za potwory. Teraz nadszedł moment, by Thunderbolts stali się nowymi egzekutorami sprawiedliwości w Ameryce.
Wydanie Egmontu jest bardzo ładne, ma twardą oprawę i świetnej jakości papier. Idealnie nadaje się do uzupełnienia kolekcji. Ogólnie rzecz biorąc, to naprawdę świetny album. Każda postać jest w nim dobrze przedstawiona, co jest imponujące, biorąc pod uwagę, że to komiks o zespole, a przy okazji pojawiają się postacie, których nie spodziewasz się zobaczyć, a które mile zaskakują. Historia ma bezpośrednie powiązania z wydarzeniami z „Civil War”, ale nie jest konieczne, by kupować tamten komiks, aby zrozumieć ten. Chociaż oczywiście poznanie pełnej historii również nie zaszkodzi. Polecam wydanie każdemu, kto kocha komiksy Marvela. To album, którego lektury z pewnością nie pożałujecie!
Masters of Death
Sprzedaż domu czy mieszkania to często trudne zadanie; agent nieruchomości musi posiadać odpowiedni talent do przedstawienia nieruchomości w taki sposób, by skłonić potencjalnych kupców do zakupu. Viola Marek posiada nie tylko ów tajemniczy talent, lecz również urok osobisty. I przede wszystkim potrafi przedstawić dany obiekt tak, by każdy zapałał do niego miłością. No, chyba że dom jest nawiedzony. I w dodatku wciąż mieszka w nim jego zmarły właściciel. Wtedy sprawy nieco się... komplikują. Inny agent nieruchomości pewnie szybko by się wycofał, jednak nie Viola. Po pierwsze, nie ma dla niej rzeczy niemożliwych, a po drugie sama jest wampirzycą, więc duchy i inne potwory nie są jej straszne. Ma sprzedać dom, więc go sprzeda. Choćby miała przeprowadzić egzorcyzm!
Aby pozbyć się niechcianego lokatora, Viola postanawia podjąć współpracę z niejakim Foxem D' Morą, podającym się za medium. No właśnie – podającym. Bo większość nieumarłych wie, że Fox najzwyczajniej w świecie swoich klientów okłamuje, a posiadanie jakichkolwiek informacji o bliskich zmarłych petentów posiada od swojego ojca chrzestnego, Śmierci. Później tylko odrobinkę je przerabia tak, aby wilk był syty i owca cała.
Robota sama się jednak nie zrobi i tak do nawiedzonego domu wchodzi cała grupa istot, o których nie śniło się żadnemu człowiekowi. Viola Marek nie zdaje sobie jednak jeszcze sprawy z tego, jak bardzo skomplikują się pewne sprawy i tak, zamiast wysłać ducha w Zaświaty, sami trafią do Gry. Gry dla Nieśmiertelnych, w której stawką jest wszystko.
Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest po prostu PRZEPIĘKNE wydanie. Twarda oprawa, złocone litery w tytule i wzór czaszek na brzegach kartek to zestaw idealny. Naprawdę można zakochać się od pierwszego wejrzenia. Jak jednak wszystkim wiadomo, wygląd to nie wszystko – byłam ciekawa, czy wnętrze również mnie w sobie rozkocha. I muszę Wam powiedzieć, że po raz pierwszy od bardzo dawna bez zastanowienia wystawiłam książce wysoką notę.
W „Masters of Death” znalazłam wszystko to, czego szukam w lekturach. Po pierwsze, grupę przeróżnych postaci (i to nie tylko pod względem charakteru). Mamy tutaj m.in. demonicę, anielicę, żniwiarza czy wspomnianego już ducha. I oczywiście samą Śmierć. Blake stworzyła swoich bohaterów tak dobrze, że zaciera się różnica międzygatunkowa. Jest zabawnie, często bohaterowie raczą siebie nawzajem sporą dawką czarnego humoru czy sarkazmu, choć nie powiem, by nie było tu również miejsca na powagę sytuacyjną. Wszystko idealnie się ze sobą zgrywa, tak, że chyba znaczna część czytelników będzie zadowolona. Nawet przez wzgląd na obecność Kostuchy w tej historii można by zakładać, że książka będzie trochę poważna, ale... nie. Jest bardzo ludzka, co widać nawet po tym, że po śmierci pewnej pary zajęła się ich dzieckiem. I wciąż ma do Foxa sentyment, mimo że niejednokrotnie „dzieciak” niesamowicie ją/jego irytuje.
Historia rozpoczyna się od prób dogadania z duchem mieszkającym w domostwie, które próbuje sprzedać Viola Marek, a kończy udziałem całej ekipy różnorodnych istot w Grze Nieśmiertelnych. Wydawałoby się, że skoro bohaterowie już nie żyją (prócz Foxa), to nie mają niczego do stracenia. Prawda jest jednak zupełnie inna. Nie każdy zostaje do rozgrywki dopuszczony, choć wielu chciałoby zmierzyć się z samą Śmiercią. Stawka jest wysoka, ale i nagroda niczego sobie. Nasi bohaterowie zostali w to wszystko wciągnięci wbrew swej woli, gdyż... znalazł się ktoś, kto uwięził Śmierć. A Fox D' Mora nie spocznie, póki nie uwolni bytu, któremu zawdzięcza tak wiele.
Chociaż ta pozycja do cienkich nie należy, to rozdziały uciekają zdecydowanie za szybko. Non stop coś się dzieje, także w sferze obyczajowej. Bo Nieumarli kochają zupełnie tak samo, jak my, ludzie. Przy czym ich uczucie może trwać o wiele, wiele dłużej. A często może też być o wiele bardziej intensywne.
Podsumowując, „Masters of Death” to idealne literackie rozwiązanie dla tych, którzy lubią, gdy w książkach pierwsze skrzypce grają istoty nadnaturalne. Nastawcie się na spore pokłady sarkazmu, niebanalne teksty, ale i całą plejadę emocji. Myślę, że nie będziecie zawiedzeni. Polecam z całego serca, już dawno nie spędziłam tak przyjemnego czasu z lekturą!
Wampir
Mateusz skoczył, kończąc w ten sposób swoje dwudziestoletnie życie. Wszyscy są tego pewni, policja, prokurator, znajomi. Tylko matka drąży temat, naciska adwokata, a ten prosi o pomoc prywatnego detektywa. I tak na scenę wkracza detektyw Dawid Wolski.
Powiedzieć, że typa nie lubię, to mało. Budzi we mnie cały wachlarz negatywnych emocji. Jest zwyczajnym dupkiem, żerującym na każdym, kogo spotka. Nie ma znaczenia, czy klient, czy znajomy, z każdego chce wycisnąć coś dla siebie. Nie ma za grosz empatii, poczucia żadnej wartości czy zwykłej ludzkiej przyzwoitości. To zasadniczo powinno go skreślić, jako detektywa, a jednak nieźle sobie radzi. Na swój pokręcony sposób. Bo to, że jest moralnie wątpliwy i naprawdę nie pałam do niego, nawet minimalną sympatią, nie sprawia, że chce się odłożyć książkę. Wręcz przeciwnie. Fascynujące jest, jak taki mały człowieczek potrafi rozwikłać ciężkie sprawy. A może właśnie przez jego podejście do życia mu się udaje. Nie ma żadnych oporów przed wniknięciem w wirtualny świat ofiary, używa jego kont społecznościowych i gier, bez wahania miesza się w świat narkotyków i nieletnich prostytutek. To, jak działa, jest jakby drugorzędne. Sprawa idzie do przodu, choć czasem Dawid dostaje ostro po dupie i wcale nie jest mi go żal.
Z taką ilością mrocznych zakamarków Gliwic nie sposób się nudzić. Cały czas coś się dzieje, akcja nie czeka, a wręcz się zagęszcza. Pojawiają się nowe wątki, początkowo niby bez ładu i składu wplątane w fabułę. Potem Chmielarz po prostu je ze sobą łączy w logiczną, prostą do wyjaśnienia całość. Robi to w naprawdę dobry sposób, nic tu nie jest przypadkowe. Zarysowuje również historię, która, mimo absolutnie odpychającego głównego bohatera, ciągnie do przeczytania kolejnego tomu o detektywie Wolskim. Delikatnie rzucona, wspomniana raptem dwa czy trzy razy, zostaje w głowie i uwiera, szuka odpowiedzi, wręcz się ich domaga. Lubię książki, które zostawiają mnie w niedosycie, z ciekawością do zaspokojenia. Ta właśnie do takich należy.
Jest to druga książka Chmielarza, z którą mam styczność. I choć początkowo ciężko mi było zanurzyć się w opowieści, to po paru stronach byłam kupiona. Dobry, chwilami mocny kryminał, z bardzo dobrze zaznaczoną psychiką bohaterów. Rozkładania emocji i zakradanie się do najciemniejszych zakamarków ludzkich umysłów wychodzi autorowi naprawdę świetnie. Zdecydowanie polecam i będę wracać.
Superman Action Comics. Arena. Tom 2
Drugi tom „Superman Action Comics: Arena” w ramach linii wydawniczej Uniwersum DC kontynuuje historię Supermana i grupy bohaterów znanej jako Authority. Scenariusz autorstwa Phillipa Kennedy Johnsona, zilustrowany przez zespół utalentowanych artystów, zabiera czytelników do Świata Wojny, gdzie herosi muszą uwolnić uciemiężonych mieszkańców i pokonać potężnego władcę, Mongula.
Fabuła
Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w amerykańskich zeszytach „Action Comics” #1036-1042.
Superman i Authority wyruszają na misję uwolnienia mieszkańców Świata Wojny. Muszą stawić czoła Mongulowi, który doskonale zna ich plany i chce je wykorzystać do przejęcia władzy nad Organizacją Planet Zjednoczonych. Herosi muszą najpierw przetrwać starcie na arenie, co stanowi główny punkt napięcia w fabule.
Mocne Strony
Komiks oferuje mnóstwo dynamicznych scen walki, które są brutalne, bezwzględne i z pewnością dobrze narysowane. Ilustracje autorstwa Miguel Mendonça, Daniela Sampere, Riccardo Federici, Dale Eaglesham i Willa Conrada są wizualnie imponujące. Pełne detali, dynamiczne rysunki doskonale oddają atmosferę komiksu. Obecność postaci takich jak Guardian i J’onn J’onzz, Marsjański Łowca, dodaje historii różnorodności. Jakby nie patrzeć są to bohaterowie znacznie rzadziej spotykani w komiksach DC.
Słabe Strony
Główna oś fabuły, konflikt Supermana i Mongula, z każdą stroną wydaje się coraz bardziej sztucznie rozciągnięta. Wątki moralne są często dodawane na siłę i nie wnoszą wiele do historii, a przecież komiks wcale nie jest jakoś szczególnie obszerny. Niestety wyraźnie widać, że tym razem Phillip Kennedy Johnson nie miał pomysłu na nowe albumy, które w Polsce ukazały się w wydaniu zbiorczym. Także postacie są dość stereotypowe, a ich wewnętrzne rozterki wydają się mało przekonujące.
Podsumowanie
„Superman Action Comics. Arena. Tom 2” oferuje mnóstwo dynamicznej akcji i imponujących ilustracji, jednak cierpi z powodu słabego scenariusza i sztampowych postaci. Choć wizualnie komiks jest warty uwagi, fabularnie nie spełnia oczekiwań. Mimo to, dla fanów Supermana i Uniwersum DC, może to być interesująca lektura, szczególnie ze względu na dobre rysunki i dynamiczne sceny walk. Te zdecydowanie się w albumie udały.
Lulu i Nelson. Biała lwica. Tom 3
Pełna ciepła, intrygująca opowieść i cudowna szata graficzna — czego chcieć więcej od literatury dziecięcej? Niedawno w moje ręce trafił trzeci tom pięknie wydanej, komiksowej trylogii noszącej tytuł „Lulu i Nelson”.
Zarys fabuły
Fabuła skupia się na losach młodej Lulu, która zamieszkuje na farmie adwokatki Mary w RPA. Miejsce to staje się areną walki z rasistowskim systemem, z którym zmierzyć muszą się wszyscy jego mieszkańcy. W tle pojawiają się również refleksje dotyczące traktowania dzikich zwierząt i kwestii ich wolności. Lulu musi zmierzyć się z dylematem dotyczącym przyszłości lwiątka, którego chciała zabrać do Włoch. Autorki rzucają światło na problem tresury i wykorzystywania dzikich zwierząt, prowokując czytelnika do przemyśleń na temat wolności i praw zwierząt.
Moja opinia i przemyślenia
„Lulu i Nelson. Biała lwica. Tom 3” to spektakularne zakończenie serii, która wciąga czytelników w przygodową podróż pełną emocji, marzeń i walki o wolność. Powieść graficzna, którą współtworzą utalentowane scenarzystki Charlotte Girard i Jean-Marie Omont oraz ilustratorka Aurélie Neyret, niesie ze sobą ważne przesłanie dotyczące miłości do zwierząt i przeciwdziałania niesprawiedliwości.
Seria „Lulu i Nelson” niezmiennie zachwyca piękną szatą graficzną, bogactwem emocji i dynamicznym rozwojem postaci. Widzimy, jak Lulu dorasta i ewoluuje, ucząc się na własnych błędach i doświadczeniach. Jej postać jest niezwykle realistyczna i bliska czytelnikom, którzy mogą łatwo utożsamiać się z jej problemami oraz radościami. Trudno byłoby również nie wspomnieć o Nelsonie, który jako towarzysz Lulu, również przechodzi swoją podróż emocjonalną, ukazując siłę przyjaźni i niezłomności w dążeniu do wspólnego celu.
Jednym z największych atutów tej serii są oczywiście ilustracje Aurélie Neyret, które ożywiają strony komiksu, tworząc wizualny spektakl pełen kolorów i szczegółów. Artystka z niezwykłą wrażliwością oddaje atmosferę Afryki, jej dzikość i piękno, jednocześnie przedstawiając uniwersalne tematy dotykające serc czytelników. Praca ilustratorki jest dowodem na to, że obrazy mogą być równie poruszające, co słowa.
Podsumowanie
„Biała lwica” jako finalny tom trylogii spełnia pokładane w niej nadzieje, oferując satysfakcjonujące zakończenie historii Lulu. Komiks o przygodach młodej dziewczyny i jej lwiątka, jest głęboką refleksją nad sensem wolności, odpowiedzialnością za innych i konsekwencjami naszych wyborów. Seria „Lulu i Nelson” to wyjątkowa mieszanka przygodowo-edukacyjna, która porusza trudny temat wartości moralnych. Z pewnością zostanie zapamiętana przez młodych, jak i starszych czytelników. To komiks, który bawi, ale także uczy i inspiruje, pozostawiając trwały ślad w sercach i umysłach swoich odbiorców.