Rezultaty wyszukiwania dla: DC
Na ostrzu noża
„Szum to nieprzefiltrowany człowiek, a bez filtra człowiek to tylko ruchomy chaos”.
Powieść dalekiej drogi, nieustannej pogoni i ucieczki, wszystkie chwyty dozwolone, mnogość różnorodnych przygód. Wiele się dzieje, efektowne wydarzenia śmiałym krokiem dynamicznie napędzają fabułę. Zachwycam się atrakcyjnie skomponowanym klimatem, łączącym wiele elementów, każdy przyjemnie drażni wyobraźnię. Przede wszystkim przyciągająca atmosfera tajemniczości, czegoś wymykającego się pełnemu poznaniu przez zmysły, nieustannie obecnego, a jednak niemożliwego do pochwycenia. Szum nieprzerwanych myśli, obrazów i dźwięków, nakładających się na siebie i uaktywniających bodźce poznania. Sygnały odbierane ze środowiska zewnętrznego, z głów innych ludzi, intensyfikują te, które wybrzmiewają w wewnętrznej przestrzeni osoby.
Patrick Ness podejmuje próbę ukazania, jak może wyglądać przyszłość człowieka, kiedy technologia czytania myśli i emocji wkracza w każdy aspekt życia. Na razie dzieje się to na łamach fikcji literackiej, ale czyż nie jesteśmy kilka kroków przed wszczepianiem implantów pozwalających na bezpośrednie poznanie formułowanych przez kogoś spostrzeżeń? Czy to, co chcemy ukryć przed innymi w naszych głowach, nie będzie miało barier do przenikania między świadomością jednej i drugiej osoby? Czy chcielibyśmy żyć w takim świecie? Czy dalibyśmy radę? Przyznam, że szalenie odpowiada mi rozpatrywanie futurystycznej wersji tego, co może nas czekać, kiedy głęboko odsłonimy się przed innymi i sami będziemy w stanie czytać w innych, jak w otwartych księgach. Co więcej, obrazowo jest spojrzeć na to od stron przyzwolenia i przymusu, tego, że nie wszystko da się cofnąć, nie wszystkiemu zapobiec, nie zawsze wyzwolić od narzuconych oczekiwań, a po upadku znaleźć siły na powstanie.
Drugim ciekawym zagadnieniem do rozważań jest kolonizowanie obcej planety, bo własna została zniszczona, wypełniona przemocą, drastycznie przeludniona, nie nadaje się do prowadzenia normalnego życia. Autor rewelacyjnie naprowadza czytelnika ku ścieżce powielania błędów ludzkości, kopiowania wzorców cywilizacyjnych zachowań, w tym ślepego fanatyzmu religijnego, nieokiełznanego pragnienia władzy, rozwiązywania konfliktów na drodze drastycznych rozwiązań. Zajmująco przyglądamy się męskiemu modelowi życia, w którym brakuje kobiecych pierwiastków, i zastanawiamy się, jak wpływa to na społeczne relacje, organizację funkcjonowania zamkniętej grupy, historię osobistych doświadczeń. Pisarz porusza sporo interesujących aspektów, ale nie nadaje im cech głównych i bocznych strumieni, płyną niejako przy okazji wypełniania się osobliwej misji głównych bohaterów, zaś czytelnik sam decyduje, w jakim stopniu się w nie zaangażuje. Lubię, kiedy w literaturze dla młodzieży odważnie naświetla się niełatwe i ambitne tematy z punktu widzenia nastolatków, dając im materiał do interpretacji i przemyśleń.
Podoba mi się podejście do kluczowych postaci, prezentują szeroką gamę szarości między bielą i czernią. Walczą nie tylko z wyjątkowo wrogimi przeciwnikami, ale też z własną tożsamością, wciąż niezdefiniowaną. Chętnie podążamy świadectwami przygód, sympatyzujemy z Toddem i Violą, coraz lepiej rozumiemy uwarunkowania ich przeszłości i determinanty teraźniejszości. Postaci konfrontują się z niełatwą prawdą, bolesnymi wspomnieniami, redefiniują wpojone zasady i wartości, a zatem zmieniają się, dojrzewają, formułują poczucie odrębności. Zastrzeżenia mam do zbyt potocznego języka, ale tylko w dialogach. Nie przekonuje mnie taka forma podkreślania braku wykształcenia bohatera, tym bardziej że ze środowiska dorosłych tego nie wynosi. Podejrzewam, że miało to zbliżyć Todda do młodych czytelników, uczynić go bardziej współczesnym, jednak i bez tego zabiegu powieść by się obroniła. „Czas płynie, nawet gdy tego nie śledzisz”, właśnie w takim duchu upływa spotkanie z książką, zanim się orientuję - docieram do końca, na szczęście zakończenie całkowicie zawiesza intrygę, tak jak lubię, skłania do sięgnięcia po kolejny tom.
Magia Triumfuje - 10 tom serii o Kate Daniels już w maju!
Kate przebyła długą drogę od samotniczki do strażniczki magicznej Atlanty. Poznała przyjaciół i wrogów. Znalazła miłość i założyła rodzinę z Curranem Lennartem, byłym Władcą Bestii.
Ale jej magia jest zbyt potężna, by nadnaturalni rywale pozwolili Kate żyć w spokoju.
Zapowiedź: Cień utraconego świata
Nie ufaj niczemu, nawet własnemu umysłowi
Oto świat, w którym magia jest oczywista, niczym istnienie dobra i zła. I podobnie jak zło, do cna znienawidzona.
Oto świat, który za chwilę przestanie istnieć. Z północy nadciąga zagłada, a jedyne, co może stawić jej czoła to właśnie wzgardzona i osłabiona magia.
Terror
Obcy. Nieznane stany świadomości
Przyznam szczerze, że Krzysztof Więckiewicz - prócz skojarzenia ze znanym polskim autorem - nie jest mi znany i będzie to moja pierwsza przygoda z autorem. Chociaż fantastyka nie jest jego ulubioną dziedziną - owa książka w tym klimacie to debiut na koncie pisarza - to od lat młodości zawsze fascynował się filozofią, kosmosem oraz rozmyślał nad sensem ludzkiego istnienia w dobie tak dużej przestrzeni, jak Wszechświat. Zainteresowania tego typu wydają się bardzo dobrym zwiastunem tego, co Pan Krzysztof stworzył na kartach swojej książki sciene fiction. Jak jest naprawdę?
Wybuch bomby na Manhattanie zmienił bieg historii. Wojna atomowa z terrorystami daje się zresztą we znaki całemu światu. Gdzieś jednak w tle tych wydarzeń poznajemy Chrisa i Boba, którzy doświadczają bardzo niepokojących wizji. Tylko czy aby na pewno, są to wizje? Czy niezidentyfikowane pojazdy latające naprawdę odwiedzają ziemię a za ich sterami siedzi rodzaj inteligentnego życia? Bohaterowie, a w szczególności Chris musi znaleźć odpowiedzi na dręczącego go pytania. Czy to kosmicie wpływają destrukcyjnie na Ziemię, czy może są tylko obserwatorami niezwykłego, samodestrukcyjnego eksperymentu istot o wiele bardziej złożonych?
„Obcy. Nieznane stany świadomości” to nie książka pełna zawrotnej akcji niczym w Facetach w czerni. To nie wybuchające pociski i walka z zielonymi ludzikami. Powieść Więckiewicza, mimo nieco podkoloryzowanego opisu z tyłu, jest książką dość... statyczną, o ile to dobre słowo. To opowieść o człowieku, jako jednostce mieszkańca planety Ziemia. To skupienie się nad mechanizmami ludzkich działań, priorytetów oraz nad złożonością ludzkiej egzystencji.
Trudno mi ocenić tę książkę, bo z jednej strony nie jest to coś, czego oczekiwałem. Na co dzień owszem, czytuje szeroko pojętą fantastykę, ale w znaczącej większości jej rozrywkową odsłonę. Powieść „Obcy. Nieznane stany świadomości” to nie książka dla każdego. Mimo że jej tematem przewodnim jest bezpośredni kontakt z obcą cywilizacją, to nie jest to istotą całości. Autor bardziej zmusza czytelnika do refleksji nad tym, kim jest w ogromie kosmosu, jak jego działanie wpływa na otaczający nas świat i do czego doprowadzi w przyszłości nadmierna ekspansja: wpierw ziemska, później kosmosu? I to właśnie ta druga strona medalu, bo, mimo że nie bawiłem się zbyt dobrze przy lekturze, to pozostawiła ona we mnie pewne - mam nadzieję - ważne i cenne przesłanie na przyszłość.
Śmierć żyje
Wspominałem już niejednokrotnie przy okazji innych recenzji książek, że w tym roku chciałbym poznać jak najwięcej nowych autorów i dzieł debiutantów. To taki mój mały cel. Rzecz jasna nie ograniczam się jedynie do nich, bo z przyjemnością wezmę się za kolejną część opowiadań Pilipiuka, czy chociażby nową odsłonę Inkwizytora (o ile się doczekam w tym roku). Niemniej postanowiłem zapoznać się trochę z młodszymi pisarzami i sprawdzić, jak prezentuje się nowe pokolenie pisarzy fantastów na rodzimym rynku.
Zrządzeniem losu dostałem propozycję zrecenzowania debiutu Huberta Oleksaka, która to książka zapowiadała się jak dla mnie niezwykle obiecująco! Zapraszam do przeczytania kilku słów o książce „Dusze z ciemności i światła".
Chociaż sam autor nie mówi zbyt wiele o sobie, to udało mi się trafić na notkę Pana Huberta o fascynacji do pisania i o tym, jak narodziła się idea zostania pisarzem. Muszę przyznać, że strasznie ujęło mnie to dlatego, że sam od młodzieńczych lat bardzo chciałem wydać swoje własne dzieło. Pisałem naprawdę mnóstwo tekstów już w szkole podstawowej, później jednak dla innych obowiązków musiałem odrzucić to na dalszy plan, co dotąd często przyprawia mnie o małe wyrzuty sumienia. Zasadniczo bardzo kibicuje Panu Hubertowi, bo widać na pierwszy rzut oka, że to człowiek z ogromną pasją do pisania, a tylko tacy ludzie mają szanse na sukces. Czego dowodem oczywiście jest jego książka!
Tenebris, młoda, zadziorna i niezwykle utalentowana Łowczyni, całe życie była prześladowana zarówno przez rówieśników, jak i innych mieszkańców Derre. Świat ten, niegdyś przepełniony spokojem, teraz został odmieniony przez wojnę toczoną między aniołami i demonami. W tej niesprzyjającej rzeczywistości Tenebris będzie musiała na nowo odnaleźć swoje miejsce, gdy powróci przywódca demonicznej armii sprzed wieków. Żniwiarz, władający esencją mrocznego boga śmierci, Grimogoda, wciela się w młodego chłopaka zwanego „pierwiastkiem śmierci" i rozpoczyna na nowo swą misję zdobycia Derre. Naprzeciw niemu staje armia Pancernych Świętych, stworzona wieki temu przez anioły. Wkrótce nad całą krainą zapanuje chaos i zniszczenie, a pojęcia dobra i zła staną się mniej jasne niż kiedykolwiek przedtem…
Wstępem do powieści jest prolog, wyjaśniający czytelnikowi co wydarzyło się przed akcją w książce. To trochę spojrzenie na historię przedstawionego na kartach powieści świata i nakreślenie tła fabularnego, z jakim będziemy się spotykać w przyszłości. Książka Huberta Oleksaka to bowiem pierwszy tom większej całości, co swoją drogą widać od pierwszych stron. Autor w swoim debiucie pokazuje, że ma ułożony ogromny plan na uniwersum, poznajemy mnóstwo bohaterów, a ich przygody okazują się zaledwie początkiem bardzo długiej przygody.
Martwiłem się trochę po przeczytaniu pierwszych stron o motyw przewodni książki. Autor wziął na warsztat bowiem odwieczną walkę dobra ze złem, walkę demonów i aniołów. Jest to schemat dość znany fantastyce i wielokrotnie już powielany. Szczerze bałem się, że może wyjść z tego odgrzewany kotlet, niemniej - za co należy się duży plus - autor ubrał historię w tak ciekawy sposób, że nie ma tutaj miejsca na żadną nudę, co więcej, uważam, że to pomysł na fabułę jest świeży i ciekawy. Mimo dość mrocznej tematyki w książce znajdziemy też momenty z humorem, co doskonale ze sobą kontrastuje. Dialogi bohaterów są naprawdę poprawnie skonstruowane, prowadzenie fabuły sprawia, że czytelnik od razu nabiera dużego zainteresowania powieścią, za co należy się kolejny plus. Jeśli chodzi o styl pisarski, to też nie jest źle, aczkolwiek wyłapałem w tekście kilkanaście równych stylistycznych nieścisłości. Patrząc jednak na całokształt, Pan Hubert Oleksak piszę lekko i przyjemnie, a wspominane przeze mnie kruczki - w mojej opinii - powinny być wyparte przez poprawniejszą korektę wydawnictwa.
Podsumowując, powiem, że książka to naprawdę bardzo fajna historia fantasy, która zwróciła moją uwagę na tyle, że bardzo chciałbym zapoznać się z kolejnymi tomami przygód Tenebris i jej przyjaciół. Jestem strasznie ciekaw, co przyniosą kolejne tomy cyklu - a to chyba jedna z najlepszych rekomendacji, jakie może dostać początkujący pisarz. Chociaż czuje się, że to doświadczenie pisarskie u Pana Huberta Oleksaka dopiero nabiera rozpędu, to jednak była to bardzo pozytywna przygoda, którą - mimo dosyć młodzieżowej okładki - polecę każdemu.
Niezwykły chłopiec
Rycerze Okrągłego Stołu i dzieje króla Artura rozpalają wyobraźnię czytelników od setek lat. I choć zmieniają się realia, postawy życiowe, a częściowo także systemy wartości, to legenda Króla Artura zda się ponadczasowa.
Tracey Mayhew zdecydował się odświeżyć średniowieczny epos rycerski i dostosować go do potrzeb młodego czytelnika XXI w. Pierwszy tam, noszący tytuł „Niezwykły chłopiec” opowiada o dzieciństwie Merlina, najsłynniejszego europejskiego maga. Młody Merlin żyje spokojnie w rodzinnej wiosce i choć musi radzić sobie bez pomocy rodziców, to nie narzeka. Ze względu na swoje umiejętności jest ceniony we wsi, a sąsiedzi szanują go lub się boją.
Wszystko zmienia się, gdy pewnego dnia do wsi przyjeżdżają ludzie króla, poszukujący właśnie Merlina: chłopca, którego ojcem jest demon. Merlin przeczuwa, że grozi mu niebezpieczeństwo, ale na razie nie może nic zaradzić. Zostaje związany i wywieziony z dala od rodzinnego domu. Po wielu godzinach jazdy oddział rycerski z Merlinem i tajemniczym człowiekiem w czarnym kapturze dociera do stolicy. I tak rozpoczyna się nowy rozdział w życiu młodego czarodzieja.
Wielokrotnie spotkałam się z różnymi adaptacjami legend arturiańskich, to co wyróżnia tę na tle innych książek na motywach losów Avalonu to położenie nacisku na dziecko i dziecięce emocje. Merlin jest chłopcem i choć różni się od swoich współczesnych rówieśników zdolnościami, to jednak ma takie same uczucia. Lubi psocić, czasem tęskni. Czasem jest dumny ze swoich osiągnięć, a w chwili zagrożenia po prostu się boi. Myślę, że właśnie położenie nacisku na przeżycia bohatera sprawia, że młody czytelnik się z nim utożsami i z zainteresowaniem przeczyta jego przygody.
Książka jest bardzo ładna graficznie. Barwna twarda okładka przyciąga wzrok. Ilustracje w środku utrzymane są w skali szarości, matowy papier oraz duże litery, ułatwiając czytanie dziecku w wieku wczesnoszkolnym.
Zapowiedź: Uderzenie. Wojny Palladowe. Tom 2
Gdy ktoś znajdzie się po niewłaściwej stronie rozpętanego nierozważnie konfliktu, zazwyczaj płaci za to wysoką cenę. W przypadku Adena Jansena oznacza to konieczność przyjęcia nowej tożsamości i ukrywania przeszłości. Przeszłość ma jednak to do siebie, że lubi o sobie przypomnieć. Oczywiście, w najmniej odpowiednim momencie.
Teściowe w tarapatach
Nie spodziewałam się, że zwariowane teściowe powrócą, a tu... niespodzianka! Kazimiera i Maja znów wkraczają do akcji: ta pierwsza z modlitwą na ustach, a ta druga z tęczowymi legginsami w walizce. Co z tego wyniknie? Oczywiście kłopoty i wiele dziwacznych, ale i zabawnych sytuacji. I to mimo tego, że panie udają się wspólnie na wypoczynek... Kłopoty jednak same ich szukają – i szybko znajdą, a jakże! „Teściowe w tarapatach”, czyli kontynuacja powieści „Teściowe muszą zniknąć”, jest jeszcze zabawniejsza od swojej poprzedniczki.
Obie panie udają się w Świętokrzyskie. I choć każda ma inny plan podróży – Kazimiera pragnie zwiedzić wszystkie sanktuaria maryjne, a Maja skosztować trunków w lokalnych winnicach i zrelaksować się w tamtejszych SPA – szybko będą musiały zapomnieć o relaksie. Maja podsłuchuje niepokojącą rozmowę, a niedługo później teściowe zostają wrobione w morderstwo! Dopaść i unieszkodliwić chcą je bandziory z zakonu Smoka, tajemniczej, istniejącej od wieków organizacji. Kazimiera i Maja nie mają wyjścia: muszą nauczyć się współpracować, by ujść z tej afery cało i nie skończyć w więzieniu. W tym celu teściowe prezentują umiejętności godne agentek służb specjalnych, takie jak na przykład uciekanie z mieszkania przez balkon czy poszukiwanie korony królów... I bynajmniej nie mówię o szukaniu serialu na kanałach państwowej telewizji.
– Tobie chyba jakiś edukator podmienił mózg – rzekła z politowaniem. – Tylko nie mam pojęcia, dlaczego na niedziałający. Skąd ty bierzesz te wszystkie debilizmy?!
– To są sprawdzone informacje – pouczyła ją Kazimiera. – Rzecznik praw dziecka mówił, że na własne oczy widział całe plecaki wypełnione takimi tabletkami. A to przecież bardzo mądry człowiek. Taki jest zawsze elegancki. I nosi okulary!
Maja chciała jej powiedzieć, że jej kuzyn Władzio też nosi okulary, a ma iloraz inteligencji równy gęsi, czego dowodem jest fakt, że ośmioletnią podstawówkę kończył przez dziesięć lat. [...] Zdaniem Mai podobny typ umysłowości prezentował także wzmiankowany przez Kazimierę urzędnik.
Kto zżyma się na nie zawsze prawdopodobne zwroty akcji, ten u Alka nie ma czego szukać: Książę Komedii Kryminalnej buduje humor właśnie na piętrzeniu nieprawdopodobnych (choć grających dobrze w fabule) zdarzeń. W jego książkach zawsze dużo się dzieje, i to dość absurdalnie – tak, że czytelnik na przemian pęka ze śmiechu i kibicuje bohaterom, by wyszli cało z opresji, bywa bowiem także niebezpiecznie! Są ucieczki, pościgi, strzelaniny (cóż, że strzela się do dzików!) i tajemne bractwa, ale nie może zabraknąć i zabawnych scen. Mamy więc Kazimierę śpiewającą w stanie upojenia alkoholowego i przypadkową wywózkę śmieciarką na wysypisko śmieci, który to pojazd omyłkowo został początkowo uznany za niebo... Tylko zapachy były jakieś takie raczej ze sfery profanum niż sacrum!
W serii o teściowych humor Alka Rogozińskiego zaprawiony jest politycznym pieprzem, sporo tu odniesień do aktualnej sytuacji w kraju, a choć wszystko podane jest lekko, to jednak da się wyczuć pewną gorycz. Najwyraźniej to sposób autora na to, by odreagować naszą polską rzeczywistość, co jak najbardziej rozumiem. Na wszelki wypadek jednak ostrzegam, bo wiem, że niektórym czytelnikom to przeszkadza.
Muszę przyznać, że druga odsłona przygód teściowych podobała mi się nawet bardziej od pierwszej. Widać, że Rogoziński lepiej już zna swoje bohaterki, a i one, choć drą koty i podchodzą do siebie często jak pies do jeża, coraz lepiej czują się w swoim towarzystwie. Może rzeczywiście przeciwieństwa się przyciągają, a może Książę Komedii Kryminalnej daje nam w ten sposób znać, że każdy może się w końcu dogadać, jeśli tylko obie strony trochę odpuszczą i skupią się na tym, co naprawdę ważne? Tak czy inaczej, Alek Rogoziński po raz kolejny zapewnił mi kilka godzin czystej rozrywki – i za to właśnie go lubię!
Dodatkowym smaczkiem dla osób znających powieści z Joanną Szmidt w roli głównej („Ukochany z piekła rodem”, „Morderstwo na Korfu”) będzie jej wcale nie tak epizodyczna rola w „Teściowych". Pojawia się też jak zwykle niezawodny polski Matt Bomer, czyli policjant Krzysztof Darski. Fajnie, że postaci z różnych książkowych światów Alka Rogozińskiego się spotykają, dzięki czemu tworzy się małe literackie uniwersum.
Śledztwa Enoli Holmes. Zagadka wachlarza
Na podstawie serii powieści Nancy Springer
Niedługo przyszło nam czekać na czwartą część adaptacji graficznej książek Nancy Springer, które opowiadają o przygodach Enoli Holmes, młodszej siostry sławnego Sherlocka. Autorką scenariusza komiksu, jak i jego ilustracji, jest francuska artystka Serena Blasco, a cała seria sprawia sobą niesamowite wrażenie, zachęcając do czytania nie tylko młodzież, która jest główną grupą docelową historii o przygodach nastoletniej Enoli.
Zarys fabuły
Enola przez przypadek spotyka starą przyjaciółkę, która za wszelką cenę próbuje dać jej znać, że coś jest nie tak. Okazuje się, że rodzina chce zmusić ją do małżeństwa wbrew jej woli, w dodatki z dość bliskim i zupełnie okropnym kuzynem. Dziewczyna stawia sobie za cel odnalezienie nieszczęśliwej narzeczonej. W trakcie śledztwa okazuje się jednak, że nie kto inny, jak sławny Sherlock Holmes podjął się tego samego zadania. Czy brat będzie próbował przeszkodzić, czy raczej tym razem pomoże swojej zdeterminowanej, młodszej siostrze? I oczywiście czy w porę uda się ocalić przyszłą pannę młodą.
Strona wizualna
Komiks jest pięknie wydany. Ma twardą oprawę i gruby, dobrej jakości papier. Ilustracje Sereny Blasco są barwne, szczegółowe i bez trudu przyciągają spojrzenia czytelników. Mnie samej najbardziej spodobała się postać Enoli, która od czasu do czasu pojawia się również na rozkładówkach, jako sporej wielkości postać, a nie jedynie jako drobny element w komiksowym okienku. Uważam, że takie urozmaicenia to doskonały pomysł.
Moja opinia i przemyślenia
Z tomu na tom Enola dojrzewa i rozwija się coraz bardziej. Rozumie coraz więcej spraw. Tym razem, w „Zagadce wachlarza”, zastanawia się nad skomplikowanym pojęciem wolności i wie na pewno, że chce pozostać sobą, niezależną i zawsze skorą do pomocy, Enolą Holmes. Przyznam szczerze, że nawet sama Nancy Springer nie pokazała rozwijania się i dojrzewania młodej dziewczyny, tak doskonale, jak Serena Blasco.
Bardzo lubię również dodatki dołączone do powieści graficznej o śledztwach Enoli Holmes. Świetnie został w nich zaprezentowany język kwiatów, wachlarzy, zagadek i przeróżne, pomysłowe szyfry. Myślę, że młodsi czytelnicy z przyjemnością sami z nich skorzystają, tworząc swoje własne, zakodowane wiadomości. Z niecierpliwością czekam na piąty tom, który został już zapowiedziany i będzie nosił tytuł „Tajemnica zaginionej wiadomości”.
Podsumowanie
Komiks, który powstał na podstawie serii powieści Nancy Springer, jest doskonale narysowany i dopracowany we wszystkich, nawet najdrobniejszych szczegółach. Zachwyca świetnymi ilustracjami i bawi interesującą treścią. Przyznam, że czasami czytałam go nawet z większą przyjemnością niż literacki pierwowzór, mimo że on sam również niewiele pozostawia do życzenia. Po historię graficzną opowiadającą o śledztwach młodszej siostry Sherlocka Holmesa zdecydowanie warto sięgnąć. Z pewnością nie będzie to stracony czas.