Rezultaty wyszukiwania dla: DC
Martwy ptak
Uwielbiam kryminały, thrillery i chociaż zazwyczaj sięgałam po zagranicznych autorów, to ostatnio postanowiłam dać szansę również polskim pisarzom. Kiedy zobaczyłam zapowiedź książki Macieja Kaźmierczaka “Martwy ptak” wiedziałam, że muszę ją przeczytać. W oko od razu wpadła mi okładka, na której przedstawiony jest powieszony na nitce nasz tytułowy martwy ptak, który jest motywem przewodnim lektury.
Na obrzeżach Łodzi w małym domku znalezione zostają zwłoki starszego małżeństwa. Ciała są pokaleczone, dłonie pozbawione palców, co ewidentnie wskazuje, że nie było to śmierć naturalna. Ponadto, w ich ustach morderca zostawił martwe ptaki. Sprawą zajmują się komisarz Krycz i podkomisarz Szolc. Niestety nie jest to jedyna taka zbrodnia, w Łodzi odnalezione zostaje kolejne ciało z tymi samymi znakami szczególnymi i wszystko wskazuje na to, że stoi za tym seryjny morderca.
Główną bohaterką książki jest Laura Wójcik, studentka ASP, która uwielbia rysować martwe ptaki. Potrafi usiąść na chodniku, wyciągnąć notes i przelać na papier widok truchła zwierzęcia, aby uczcić jego pamięć. Jej pasja jest makabryczna, ale jednak są osoby, którym się to podoba. Kiedy artystka dowiaduje się o strasznych zbrodniach w Łodzi, ma zamiar odtworzyć obraz tego, co tam zaszło. Laura wkrótce po tym otrzymuje propozycję współpracy z jednym z ogólnopolskich tygodników, coraz więcej osób dostrzega jej pracę i talent, otrzymuje nowe zlecenia. Niestety, do czasu, kiedy jej obrazy zaczynają przedstawiać zbrodnie, które dopiero mają zostać odkryte... Czy Laura ma coś wspólnego z popełnianymi morderstwami?
Fabuła książki jest bardzo ciekawa, intrygująca i zaskakująca. Nie brakuje w niej zwrotów akcji i makabrycznych scen. Niektóre opisy zbrodni czy miejsc zdarzeń są obrzydliwe i mogą zniechęcać do dalszego czytania, jednak mnie to nie przeszkadza. Autor świetnie buduje mroczny klimat, momentami ciarki przechodzą po plecach, co oczywiście uważam za duży plus. Bohaterowie są dobrze skreowani, poznajemy ich od strony prywatnej, dzięki czemu łatwiej można zrozumieć ich myśli, uczucia. Podczas lektury ciężko oderwać się od powieści, często powtarzałam sobie, że jeszcze tylko jedna strona i odkładam, jednak nigdy na jednej się nie kończyło. Czytając, miałam wrażenie, jakbym była tam razem z bohaterami i przeżywała to samo, co oni. Książka jest idealna dla osób szukających dobrego, mocnego kryminału, którego akcja rozgrywa się gdzieś blisko nas, na ulicach polskiego miasta. Jedyne, do czego mogę się doczepić, to zakończenie, jest jakieś dziwne, ale skoro autor postanowił tak, a nie inaczej, to mi nic do tego.
“Martwy ptak” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Macieja Kaźmierczaka, ale wiem, że nie ostatnie. Z niecierpliwością czekam na kolejne książki autora i mam nadzieję, że będą one w podobnym klimacie.
Moonfall w polskich kinach od 4 lutego!
Nowy film ROLANDA EMMERICHA twórcy takich superprodukcji jak „DZIEŃ NIEPODLEGŁOŚCI”, „2012”, „POJUTRZE”, „GWIEZDNE WROTA”.
Znakomita obsada, epicki rozmach i wbijające w fotel efekty specjalne w produkcji łączącej walory kina katastroficznego i science fiction.
Widowisko science fiction o trójce astronautów, która wyrusza w kosmos, by powstrzymać zbliżającą się zagładę Ziemi i odkryć prawdziwą naturę Księżyca.
Gwiazdorska obsada – Halle Berry, laureatka Oscara („Czekając na wyrok”, „John Wick 3”, „Śmierć nadejdzie jutro”, „X-Men”), Patrick Wilson („Obecność”, „Jack Strong”, „Aquaman”), Donald Sutherland („Igrzyska śmierci: Kosogłos.”, „MASH”, „Ad Astra”), Michael Peña („American Hustle”, „Ant-Man”, „Bogowie ulicy”), John Bradley („Gra o tron”), Carolina Bartczak („X-Man. Apocalypse”).
Świat Mitów. Iliada
Mitologia Grecka jest niezwykle barwna i bogata. Czyta się ją niczym najbarwniejszą, najbardziej szaloną powieść fantasy. Dlatego nie brakuje przeróżnych jej adaptacji. Od niedawna nakładem wydawnictwa Egmont ukazują się komiksy z serii „Świat Mitów”. Wśród nich pojawiła się również graficzna odsłona słynnej „Iliady”. Z zewnątrz wydanie prezentuje się doskonale, czy jednak również opowiedziana w nim historia spełniła moje oczekiwania?
Zarys fabuły
Parys zakochuje się w Helenie, żonie Menelaosa, króla Sparty. Postanawia ją uprowadzić, co wywołuje wojnę. Po obydwu stronach opowiadają się zarówno bogowie, jak i herosi. Menelaos, z niepokonanym Achillesem u boku, wyrusza na podbój Troi. Po nieudanych próbach podboju Spartanie decydują się użyć podstępu, który zapisał się na kartach historii.
Strona wizualna
Komiks został wydany w twardej oprawie i dużym formacie. Wydrukowany jest na doskonałej jakości papierze w pełnym kolorze, ale stonowanych, dopasowanych do siebie barwach. Za świetną, realistyczną grafikę odpowiedzialny jest znany francuski rysownik Pierre Taranzano, który zadbał o to, by każdy kadr był kompletny i szczegółowy. Niektóre sceny w komiksie przedstawione zostały (jak na wojnę przystało) dość brutalnie. Dzięki temu bez trudu można sobie wyobrazić, jak wyglądała starożytna Grecja.
Moja opinia i przemyślenia
Pomysłodawcą serii „Świat mitów” i jej opiekunem merytorycznym jest francuski filozof i publicysta Luc Ferry. Scenariusz komiksu napisała artystka i rysowniczka Clotilde Bruneau. Twórcy od razu rzucają czytelnika na głęboką wodę, gdyż akcja zaczyna się już podczas wojny. „Iliada” to niezwykła, bardzo ciekawa przygoda i oczywiście jedno z ważniejszych dzieł antyku.
Jak zachęcić młodzież do poznawania lektur? Moim zdaniem komiksowe wydania znanych historii to strzał w dziesiątkę. Dlatego właśnie „Iliada” znajdzie swoich odbiorców zarówno wśród miłośników komiksu, jak i wśród rodziców, którzy chcą namówić nastoletnie potomstwo do czytania. Szczególnie że na ostatnich stronach komiksu pojawia się również wiele merytorycznych, przydatnych w szkole informacji.
Podsumowanie
„Świat Mitów. Iliada” to pięknie wydany, wspaniale narysowany komiks, którego twórcy wiele uwagi poświęcili szczegółom. Zdecydowanie jest wart uwagi i mimo że nie zastąpi książki, to z powodzeniem może nakłonić do jej późniejszego przeczytania.
Tylko jedna noc
"Zamieniłam się w ducha nawiedzającego życie, które nigdy nie stało się moim udziałem."
Początek powieści zapowiadał elektryzującą przygodę, puls bił przyspieszonym rytmem, wiele się działo, bohaterowie zostali ciekawie poprowadzeni. Niestety, tuż przed połową, fabuła wytraciła impet, zamiast napięcia pojawiła się przewidywalność, przestało mi nawet zależeć, aby poznać sekrety postaci, gdyż nie mogłam się w nich dopatrzeć niczego szczególnego. Wydawało się, że pod koniec historia nabierze rumieńców, ale przekonałam się, że znakomicie wyczuwałam, jaki obrót przyjmą sprawy. Nie zaskoczyła kumulacja rozgrywek, tajemnic i rozwiązań. Zaledwie jeden aspekt przybrał nieoczekiwany wynik, ale to za mało, bym zaliczyła przygodę do dobrych, pobudzających wyobraźnię, zapewniających dreszcze emocji, czy, jak zapowiada okładka, elektryzujących. Miałam odczucia, że thriller lepiej spasowałby się z czytelnikiem, który dopiero zaczął znajomość z tym gatunkiem, wrażenia zrobiłyby gęste zawirowania wokół postaci, okoliczności wyjaśniania zaginięcia dziecka, podsuwane fałszywe wskazówki. Natomiast odbiorca wyrobiony w tego typu historiach, dostrzegłby przeciętność, brak wyróżniających się cech na tle wielu podobnych tytułów. Byłam zawiedziona, że z "Tylko jedną nocą" nie udało się powtórzyć mocnych wrażeń czytelniczych wywołanych przez "Zmyślenia" Jess Ryder, ponieważ przyjemnie wypełniły wieczór, wybrzmiewały niepokojącymi nutami.
Amber i George znali się od szkolnych czasów, młodzieńcza miłość przerodziła się w małżeński związek, a owocem gorących uczuć okazała się Mabel. Amber bardzo dobrze znosiła ciążę, lecz nie mogła poradzić sobie z depresją poporodową. Czuła się wykończona opieką nad dzieckiem, zupełnie inaczej wyobrażała sobie wielkie szczęście. Ruby, młodsza o sześć lat siostra, zaproponowała, że zajmie się małą przez kilka dni, aby małżeństwo miało okazję ponownie zbliżyć się do siebie, odpocząć od stresującego macierzyństwa i ojcostwa. Wcześniej siostrzane relacje długo nie układały się dobrze, ich dynamika przybierała różne oblicza, dopiero ostatnio uległy poprawie. Po roztrząśnięciu wątpliwości, Amber i George przyjęli propozycję Ruby. Kiedy młodsza siostra czyniła wszystko, aby nie zawieść zaufania młodych rodziców, ktoś wiedziony nieczystymi intencjami przeniknął do życia rodziny i doprowadził do dramatycznych sytuacji.
Przeklęte przedmioty
Zawsze, gdy jesteśmy pewni, że coś odłożyliśmy w znajome miejsce, a nie możemy później znaleźć, śmiejemy się i mówimy: "złośliwość rzeczy martwych". Podobnie, gdy jakiś przedmiot zdecydowanie nie chce z nami współpracować i co rusz wypada nam z rąk. Bierzemy to za fragment naszej codzienności, zwykły przypadek- ot, tak już bywa. W ogóle nie bierzemy pod uwagę możliwości, że notorycznie spadająca z półki w dziecięcym pokoju lalka może mieć na ten temat własne zdanie... że łypiąc na nas szklanym okiem czeka, by pokazać, na co ją stać.
Wszystko, co nadnaturalne, od setek lat nas fascynuje. Choć z biegiem czasu, ludzkość większość rzeczy zaczęła tłumaczyć poprzez naukę, to w pewnych grupach owa wiara "w coś więcej" pozostała do dziś. I choć większość z nas, skupiłaby swoją uwagę wyłącznie na pozaziemskich istotach, to należy pamiętać, że to, co niewidoczne dla oka może skryć się w całkowicie materialnej rzeczy. J. W. Ocker postanawia przybliżyć nam przedmioty, które od lat uważane są za przeklęte; stoją spokojnie na półkach w muzeum, kryją się w prywatnych kolekcjach nietuzinkowych kolekcjonerów, a czasem dziwnym zbiegiem okoliczności z garażowej wyprzedaży trafiają wprost w ramiona nowych właścicieli...
Strzeżcie się. Nigdy nie wiadomo, na co traficie następnym razem. I czy ta rzecz będzie chciała Was opuścić...
Jak ja uwielbiam czytać tego typu książki! Moja ciekawość świata ogranicza się do czytania o dawnych wiarach, dziwnych istotach i co za tym idzie przedmiotach, które w jakiś sposób zostały przez nie opętane. To tematyka, która chyba nigdy mi się nie znudzi— literacki sposób na odkrywanie rzeczy, których nie doświadcza się w życiu codziennym (i bardzo dobrze). Nic więc dziwnego, że na wieść o wydaniu "Przeklętych przedmiotów" od razu zapragnęłam mieć tę lekturę. I powiem szczerze, że owa pozycja w jakimś stopniu nakarmiła moją ciekawość, choć uważam, że mogło być nieco lepiej.
Pierwsze, co rzuca się w oczy to oczywiście okładka. To jak obietnica, że wnętrze będzie równie bogate. I poniekąd tak jest; czytelnika już od pierwszej historii uderza bogactwo zdobień kolejnych stron, jak również liczne ilustracje następujących po sobie opowieści. Jednak nie tylko na wyglądzie opiera się fenomen tej książki- najistotniejsze są zawarte w niej historie, czekające tylko na odkrycie przez czytelnika.
Autor prowadzi nas przez różne wieki, do oddalonych od siebie krain, a czasem na pobliskie podwórko. Nie kategoryzuje, lecz stara się nam dokładnie przybliżyć każdy przedmiot, który w jakiś sposób zwrócił jego uwagę. I tak możemy poczytać m.in. o pechowej mumii, mającej ponoć wpływ na zatonięcie Titanica czy pierścieniu Silvianusa. Akurat związane z pozornie niegroźną ozdóbką wydarzenia zainspirowały Tolkiena do stworzenia "Władcy Pierścieni", o czym nie wiedziałam i uznaję za szalenie ciekawy fakt. Oczywiście najbardziej zapadły mi w pamięć rozdziały poświęcone rzeczom znanym mi z literatury bądź filmu. Mowa tu o skrzynce dybuka, znanej nam już z horroru "Kroniki opętania"- choć oglądając, zarejestrowałam fakt, iż historia oparta jest na faktach, to czytając o niej w "Przeklętych przedmiotach" byłam zdziwiona, acz jednocześnie jeszcze bardziej zaintrygowana. To tylko dowód na to, iż należy uważać na rzeczy dostępne w przydomowej wyprzedaży. Drugą taką rzeczą była chyba najpopularniejsza obok Barbie... lalka Annabelle. O niej akurat możemy zarówno poczytać w książkach o Edzie i Lorraine Warren, jak i obejrzeć w serii filmów pt. "Obecność", choć prawdziwa lalka różniła się wyglądem od tej filmowej. Cóż, drobiazgi. Niemniej jednak przyjemnym uczuciem było zgłębienie tajemnic przedmiotów, które w jakimś stopniu były mi już znane. Uznaję to za cenną lekcję.
Zakładam, że w odmętach internetu prawdopodobnie odnaleźlibyście część z tych informacji. Na pewno bazując na literackim dziecku pana Ockera, nie napisalibyście odkrywczej pracy naukowej. Mimo tego uważam, że ta pozycja ma w sobie na tyle wiele ciekawych faktów, że spokojnie może pomóc nam w delikatnym poszerzeniu wiedzy o przeklętych przedmiotach. I przede wszystkim służy dobrej zabawie. Czy dasz się prosić... ?
Ruchomy Chaos
Film nieustannej pogoni i ucieczki, wszystkie chwyty dozwolone, mnogość różnorodnych przygód. Efektowne wydarzenia, śmiałym krokiem dynamicznie napędzają akcję. Zachwycam się atrakcyjnie skomponowanym klimatem, ponieważ produkcja łączy elementy przyjemnie drażniące wyobraźnię. Przyciąga atmosfera gęstej tajemniczości, czegoś wymykającego się pełnemu zmysłowemu poznaniu, nieustannie obecnego, lecz niemożliwego do pochwycenia. Szum nieprzerwanych myśli, obrazów i dźwięków, nakładają się na siebie i uaktywniają bodźce poznania. Sygnały odbierane ze środowiska, z głów innych, intensyfikują wybrzmiewające w wewnętrznej przestrzeni.
Film zgrabnie wyciąga z książki ("Ruchomy chaos. Na ostrzu noża") obrazy pokazujące, jak może wyglądać przyszłość człowieka, kiedy technologia czytania myśli i emocji, wkracza w każdy aspekt życia. Na razie dzieje się to na łamach fikcji na obcej planecie, ale czyż nie jesteśmy kilka kroków przed wczepianiem implantów, pozwalających na bezpośrednie poznanie formułowanych przez kogoś spostrzeżeń? Czy to, co chcemy ukryć przed innymi w naszych głowach, nie będzie miało barier do przenikania między świadomością jednej i drugiej osoby? Czy będziemy chcieli żyć w takim świecie? Czy dalibyśmy radę? Przyznam, że szalenie odpowiada mi rozpatrywanie futurystycznej wersji tego, co może nas czekać, kiedy głęboko odsłonimy się przed innymi i sami będziemy w stanie czytać w innych, jak w otwartych księgach. Intrygująco patrzy się na to od stron przyzwolenia i przymusu, tego, że nie wszystko da się cofnąć, nie wszystkiemu zapobiec, nie zawsze można wyzwolić od narzuconych oczekiwań, a po upadku zebrać siły na powstanie.
Drugim ciekawym obszarem do rozważań jest kolonizowanie obcej planety. Własną zniszczono, wypełniono przemocą, drastycznie przeludniono, nie nadaje się do prowadzenia normalnego życia. Sugestywne naprowadzanie widza ku ścieżce powielania błędów ludzkości, kopiowania wzorców cywilizacyjnych zachowań, w tym ślepego fanatyzmu religijnego (przekonująco wypada David Oyelowo w roli kaznodziei), nieokiełznanego pragnienia władzy (dosadnie ukazanego przez Madsa Mikkelsena jako burmistrza Prentiss), rozwiązywania konfliktów drastycznymi pociągnięciami. Zajmująco przyglądamy się męskiemu modelowi życia, w którym brakuje kobiecych pierwiastków, i zastanawiamy się, jak wpływa na społeczne relacje, organizację funkcjonowania zamkniętej grupy, historię osobistych doświadczeń, plany przedłużenia gatunku ludzkiego.
Podoba mi się podejście do kluczowych postaci, prezentują szeroką gamę szarości między bielą i czernią. Walczą z wyjątkowo wrogimi przeciwnikami i własną wciąż niezdefiniowaną tożsamością. Chętnie podążam świadectwami przygód, sympatyzuję z Toddem (granym przez Toma Hollanda) i Violą (odtwarzaną przez Daisy Ridley). Coraz lepiej rozumiem uwarunkowania ich przeszłości i determinanty teraźniejszości. Postaci konfrontują się z ostrą prawdą i bolesnymi wspomnieniami. Redefiniują wpojone zasady i wartości, zmieniają się, dojrzewają, formułują poczucie odrębności. Ciarki przechodzą, kiedy patrzy się na dymki myśli, spreparowane obrazy, próby blokad i ciągłą walkę o własną przestrzeń duchową. Za nic nie dałabym rady tak żyć. Czy powiedzie się misja Todda i Violi? Czy zdołają ostrzec drugą falę kolonizatorów obcej planety? Przed czym?
Pitbul
Spotkanie z książką upłynęło szybko, wciągnęłam się w scenariusz zdarzeń, przyciągnęły mnie tajemnice, chętnie przekonałam się, że wcale nie tak łatwo rozszyfrować drugiego człowieka. Nie był to kryminał wytwarzający duże napięcie, nie trzymał w mocnej niepewności, ale zgrabnie podrzucał drwa do ognia dziennikarskiej i detektywistycznej zagadki. Narracja przyjemna, stawiała na dynamikę akcji i relacji międzyludzkich. Elastycznie dostosowała się do przebiegu zdarzeń, chociaż brakowało sugestywnych opisów, by nie tylko przebiegać po stronach książki, ale silniej się zaangażować. Prowadzenie śledztwa nie należało do złożonych i skomplikowanych procesów, jednak wszystko logicznie się ze sobą zazębiało.
Konsekwentnie, krok po kroku, z coraz większą determinacją, dochodzono do przerażającej prawdy. Zdejmowano kolejne warstwy fałszywych tropów i pułapek z przeszłości. Role białych i czarnych charakterów można było różnie interpretować, nastąpiło kilka ciekawych przetasowań, autorce udało się do końca nie odkryć wszystkich kart w rozgrywce. Finalna odsłona spełniła oczekiwania, wniosła wyczekiwany element zaskoczenia. Pojawiły się również akcenty sensacji, a nic tak nie rozgrzewa wyobraźni, jak niebezpieczeństwo czyhające na bohaterów. Warto sięgnąć po książkę, ze świadomością, że nie jest to wybitny kryminał, lecz w mrocznych klimatach i z lekkim dreszczykiem umila wieczór czytelniczy.
Dziennikarka Heloise Kaldan i starszy aspirant Erik Schäffer, już trzeci raz współpracują nad niewyjaśnioną sprawą. Kaldan udziela się jako wolontariuszka hospicyjna, pomaga starszym osobom odsunąć odczucie dojmującej samotności. Opiekuje się siedemdziesięciosiedmioletnim Janem Fischhofem. Mężczyzna przygotowuje się na śmierć i pragnie dokonać rozliczenia z grzechami przeszłości. Szwankuje mu pamięć, to, co mówi, nie zawsze wydaje się logiczne, lecz Heloise dostrzega niepokojący chłód sekretu. Rozpoczyna dziennikarskie śledztwo i wciąga w nie przyjaciela detektywa. Trudno dotrzeć do faktów, znaleźć dokumenty, porozmawiać ze świadkami. Niewątpliwie ktoś bardzo się stara, by sprawa sprzed dwudziestu lat nie ujrzała światła dziennego. Kto kryje się za zniknięciem w Jutlandii Południowej dziewiętnastoletniej Mii Sark? Zerknij na wrażenia po zapoznaniu się z poprzednimi tomami serii
("Ostrze" i "Cięcie").
Zapowiedź: Biała Skała. Królowe Kharu. Tom 3
Dwa państwa, które czterysta lat wcześniej rozdzieliła nienawiść.
Niezwykłe zdolności, które napawają Kharów lękiem.
Dawni wrogowie dziś muszą stanąć ramię w ramię.
Zapowiedź: Korona mieczy. Koło czasu. Tom 7
Porównywany do "Władcy Pierścieni" monumentalny cykl fantasy, który pokochało ponad 40 milionów czytelników na całym świecie.
Mroki gromadzą się nad światem. Wprawdzie nigdy nie był on doskonały, ale Czarny po przebudzeniu zmieni go w piekło. Zło próbują powstrzymać władające magicznymi mocami Aes Sedai, dbające, by magii nie używano do niegodziwych celów; są jednak zbyt słabe wobec sił sprzymierzeńców ciemności.
W cieniu drzew. Takie sowie lato
Do małych dzieci najlepiej przemawia prosty język i kolorowe ilustracje. To właśnie daje im seria „W cieniu drzew”, której zarówno ilustratorem, jak i scenarzystą jest Dav. Trzeci tom serii „Takie sowie lato” opowiada o radości, jaką niosą ze sobą dziecięce zabawy.
Zarys fabuły
Pan Sowa ma przytulny domek nad samym stawem. Staw jednak to nie tylko piękny widok z okna, ale również świetnie miejsce do gry w wodną koszykówkę. Młode zwierzaki hałasują pod jego oknem, nie dając mu spać, a gdy piłka trafia prosto przez jego okno, miarka się przebrała. Pan Sowa nie zamierza oddawać jej dzieciakom. Gdy jednak nadchodzi noc, a on jest już wyspany, przypomina sobie, jak fajnie było, kiedy sam jako maluch grał w piłkę. Czy zmieni to jego światopogląd?
Strona wizualna
Komiks ma niewielki rozmiar, dzięki czemu wygodnie będzie go przeglądać każdemu dziecku. Ma twardą oprawę i jest bardzo kolorowy. Ilustracje wydrukowane w zeszycie ogląda się z prawdziwą przyjemnością. Wydanie całej serii jest spójne, a ja sama jestem nim po prostu zachwycona.
Moja opinia i przemyślenia
„W cieniu drzew” to świetna, ślicznie wydana seria, która sądzę, że przypadnie do gustu każdemu małemu czytelnikowi. Moje dzieciaki ją uwielbiają. Nie została też pozbawiona wartości merytorycznych i mimo że przedstawia świat zwierząt, to zdarzenia łatwo można przyłożyć na codzienne sytuacje z realnego życia.
„Takie sowie lato” jest historią obrazkową z niewielką zawartością treści. Myślę, że jeżeli zdecydujemy się na wspólną lekturę i omówimy z dzieckiem wydarzenia, pozytywnie wpłynie to na jego rozwój. Takie właśnie zadanie między innymi ma projekt „Mój pierwszy komiks”, który jest od niedawna realizowany przed wydawnictwo Egmont. Uważam, że to świetna inicjatywa!
Podsumowanie
W serii komiksów „W cieniu drzew” jestem zakochana od pierwszego tomu i jeżeli będzie kontynuowana, to na pewno będę sięgała po kolejne. Właśnie takie tytuły warto mieć w domowej biblioteczce swojego dziecka. Z całego serca polecam, to rewelacyjna publikacja!