listopad 23, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: DC

niedziela, 13 marzec 2022 19:18

Ktoś z nas kłamie

 

Wszyscy skrywają jakieś tajemnice, pytanie tylko, do czego są gotowi się posunąć, aby nie wyszły na jaw.

W ostatnich latach wiele dobrych książek wydawanych jest u nas tylko dlatego, że Netflix zdecydował się na ich ekranizację. Tak właśnie wygląda sytuacja powieści „Ktoś z nas kłamie” autorstwa Karen Mcmanus.  

Zarys fabuły

Pewnego dnia pięcioro uczniów liceum zostaje zatrzymanych po lekcjach. Każdy prezentuje sobą jakiś stereotyp. Bronwyn jest prymuską, Addy szkolną gwiazdą i królową balu, Nate jest typem badboya, a Cooper gwiazdą szkolnej drużyny. Tylko Simon wyłamuje się z tych schematów. Chłopak jest ekscentryczny i nie ma zbyt wielu przyjaciół, a głównym tego powodem jest aplikacja plotkarska About That, którą stworzył. Jej celem jest ujawnianie cudzych sekretów. Podczas odbywania kozy Simon nagle dostaje wstrząsu anafilaktycznego. Mimo że koledzy starają się mu pomóc, to chłopak umiera. Rozpoczyna się policyjne śledztwo, gdyż wszystko wskazuje na to, że zdarzenie to nie nieszczęśliwy wypadek, a pełnoprawne morderstwo. 

Moja opinia i przemyślenia

„Ktoś z nas kłamie” jest dobrą, lekko napisaną młodzieżówką. To ciekawie pomyślany i świetnie przedstawiony thriller. Pisarka wykreowała realistycznych bohaterów i zbudowała roznoszące się po całej szkole napięcie. Tajemnice, nastoletnie dramaty, emocje i powoli rodzące się uczucia. Powieść ma wszystko to, co powinna mieć dobra literatura dla młodzieży (i nie tylko). Wcale mnie nie dziwi, że Netflix zdecydował się na ekranizację książki, chociaż oczywiście zrobił to na swój własny (świetnie nam wszystkim znany choćby z memów, jeśli nie z własnego doświadczenia) sposób.  

Wydarzenia zostały przedstawione z różnych punktów widzenia, co pozwala nam spojrzeć na nie z szerszej perspektywy i lepiej je zrozumieć. Bohaterowie pokazują, jak krzywdzące mogą być stereotypy i bez trudu potrafią wyjść z przypisanych im ról. Książkę czyta się błyskawicznie, przyznam, że nawet nie zauważyłam kiedy, dotarłam do ostatnich stron. 

Podsumowanie

„Ktoś z nas kłamie” to tytuł, który z czystym sumieniem mogłabym polecić każdemu nastolatkowi, zarówno młodzieży czytającej, jak i takiej, którą rodzice chcą dopiero zachęcić do poznawania pozaszkolnych lektur. Książka jest dobrze napisana i ciekawa, dostarcza kilku tematów do rozważań. To również ciekawie pomyślany, trzymający w napięciu thriller, a rozwikłania znajdujących się w nim zagadek możemy się jedynie domyślać. Polecam! Zdecydowanie warto przeczytać. 

Dział: Książki
czwartek, 10 marzec 2022 12:25

Zapowiedź: Legendy Ahn

Życie Rezkina po dramatycznych wydarzeniach na królewskim turnieju zaczyna przypominać koszmarny sen. 

Dowodzi statkiem pełnym przerażonych ludzi, dotychczasowi wrogowie uważają go za prawowitego władcę a dotychczasowi przyjaciele za bezdusznego mordercę. Gdzieś tam, na lądzie, czeka na niego obłąkany król-mag, który posunie się do każdego okrucieństwa, byle pokonać konkurenta do tronu. 

Dział: Książki
sobota, 05 marzec 2022 14:12

Flash: Era Flasha

Po raz kolejny oś czasu działa nieprawidłowo. Po raz kolejny czarny charakter ucieka z więzienia. I po raz kolejny Flash „zapisuje” oś czasu.

Zeszyt rozpoczyna się od historii opowiedzianej z perspektywy kapitana Boomeranga. To dobra zabawa, nie tylko dlatego, że jest nierzetelnym narratorem, który próbuje wyolbrzymiać swoją własną rolę, ale także dlatego, że w ograniczonej dostępnej przestrzeni, próbuje dać mu coś w rodzaju odkupienia.

Podróżujący w czasie Flash co chwilę dokonuje zmian na osi czasu, co wywołuje paradoksy. Ich głównym ucieleśnieniem jest, nomen omen Pradoks, główny zły serii. To taki rodzaj wroga, jakiego musi mieć postać taka jak Flash (ktoś zraniony przez bohatera ratującego innych ludzi) i chociaż jego moce są totalnie szalone, jest świetnym katalizatorem przywracania najlepszych czasobiegaczy: Godspeeda i Odwrotnego Flasha.

Paradoks wydawał się interesującym złoczyńcą, ale wydaje mi się, że Joshua Williamson, scenarzysta komiksu, tak naprawdę nie badał tej postaci i nie dał jej maksimum uwagi. A szkoda, bo przez to wszystko skończyło się bardzo szybko. Teraz musimy żyć z kolejną nową przyszłością, której jeszcze nie do końca rozumiemy. Gdzie to się skończy? Jednak czy usunięcie Paradoksa usunęło jakiekolwiek wpadki w ciągłości historii Flasha?

Najbardziej zapada w pamięć jednak historia niemocy Flasha. Chodzi o to, że cały swój bieg próbuje on znaleźć mordercę swojej matki. Wszystko, by go pokonać, zanim dojdzie do morderstwa. Jednak czy zmiana tej linii nie spowoduje, że cały świat zwariuje. Przecież może dojść do zbyt wielkiego paradoksu, by cokolwiek później składało się w konkretną całość.

Za większość plansz odpowiada Howard Porter, który wciąż zaskakuje mnie swoją zdolnością do rysowania. Wspomagają go Rafa Sandoval i Christian Duce. Flash miał solidny zespół artystów, przez co poszczególne historie są w jednej, dość wysokiej i spójnej jakości.

Kolejny pełen akcji, pełen fabuły tom Flasha! Zdecydowanie widzę, jak biegnie pod koniec tego maratonu... i jak dawno tak się męczy. Joshua Williamson spisał się fantastycznie.

Dział: Komiksy
piątek, 04 marzec 2022 08:56

Skradziony klejnot

Nie wszystkie książki Alka Rogozińskiego mi się spodobały, ale przyznam, że pozytywnie oceniam jego twórczość. Komedie kryminalne są zabawne i lekkie dlatego zdziwiłam się, że autor zdecydował się spróbować swoich sił w odmiennym gatunku. „Skradziony klejnot” to powieść kryminalno-historyczno- obyczajowa, której akcja osadzona jest w dawnej Polsce, gdy na tronie zasiadał Jan III Sobieski. Nie mogłam obok tej lektury przejść obojętnie.


Rodzice mają dla swojej córki, hrabianki Julii Zasławskiej, wspaniały prezent! Jak można się domyślić, nie przypadnie on do gustu jubilatce, ponieważ opuszcza ona Francję i wyjeżdża do Polski, do swojej ciotki. Kraj rodzimy jawi się jej jako puszcza, głusza, a jego mieszkańcy jako nieokrzesani tubylcy i nic nie łagodzi tego wizerunku fakt, że na tronie, obok Sobieskiego, zasiada Marysieńką. Julia przekonuje się, że dwór królewski nie jest wolny od intryg, plotek i sekretów. Ktoś kradnie ulubioną kolię królowej, ale na tym się nie kończy, Damy dworu zaczynają znikać, a Julia zostaje wplątana w sam środek afery. Czy hrabianka rozwikła zagadkę?


To nie są jedyne wątki, które pojawiają się w „Skradzionym klejnocie”, jest ich o wiele więcej. Autor z lekkością i łatwością porusza się po XVII wiecznej Polsce i pewnie historycy mogliby się do czegoś przyczepić, ale ja przy książce świetnie się bawiłam. Dałam się ponieść fabule, konkretnym zakrętom, spiskom i nie zwracałam aż tak dużej uwagi na realia historyczne. Według mnie wszystko było na swoim miejscu, a jeżeli weźmiemy pod uwagę to, że książka ma nas bawić i umilić wolny czas, to możemy przymknąć oko na ewentualnie niedociągnięcia.


Jeżeli lubicie komedie kryminalne Rogozińskiego i obawiacie się, że w tej części nie znajdziecie tego charakterystycznego poczucia humoru, to spokojnie. Autor nie stracił swojego pazura, dzięki czemu „Skradziony klejnot” czyta się z wielkim zaangażowaniem i ciekawością. Podczas lektury niejednokrotnie można się uśmiechnąć, widząc ciekawe porównania czy opisy walk, ubioru czy zachowań niektórych bohaterów. Autor nie omieszkał przerysować postaci, które pojawiają się na stronach książki. Te wszystkie aspekty wpływają na dobry odbiór książki i przyznać muszę, że rewelacyjnie się przy niej bawiłam.


Co więcej, czytając książkę, poczułam się miło zaskoczona, bo autor wspomniał o mojej rodzinnej miejscowości. Pewna Baśka z Turobina, która była kochanką Zamoyskiego, bardzo poprawiła mi humor, a musicie wiedzieć, że moja miejscowość przez wiele, wiele lat posiadała założycieli Zamościa. Nie wiem, kiedy autor natrafił na wzmiankę (może dzięki słynnemu „TuRobin, Tu batman”), ale wiem, że tym faktem zaintrygowałam wiele osób, którzy zdecydowali się zakupić „Skradziony klejnot".

 

Dział: Książki
piątek, 04 marzec 2022 07:43

Ogień zagłady - Daniel Komorowski

 
Daniel Komorowski śmiało brnie do przodu i po raz kolejny zabiera czytelników w niesamowitą podróż do świata wikingów. Synowie Ragnara ponownie stają do walki, robią wszystko, aby rozszerzyć swoje wpływy, dokonują zemsty i kolejnych podbojów. Nie ukrywam, że z przyjemnością śledzę ich losy, choć do niektórych pałam sporą niechęcią. No i nie ukrywam również, że od jakiegoś czasu czekałam na ziszczenie się planów związanych z krwawym orłem na jednej z postaci… Doczekałam się!
 
Tym razem siłą napędową tej części jest rosnący konflikt pomiędzy Ivarem i Halfdanem, a do tego wszystkiego dochodzi jeszcze chęć zemsty wygnanego niegdyś Bjorna. To właśnie ta trójka synów Ragnara wiedzie tutaj prym, choć również Ubbe, Sigurd i Hvitserk robią swoje. Tak naprawdę to szczerze kibicuję Ivarowi i liczę na to, że odpowiednio potraktuje on swoich starszych braci, którzy dopuścili się takiej czy innej zdrady. To jest naprawdę niesamowicie honorowy wojownik, genialny strateg. Halfdan nadal zachowuje się jak rozkapryszony bachor, Bjorn nieco podobnie. Prężą się na siłę, a Ivar jako jedyny używa nie tylko siły, ale i mózgu. Doceniam.
 
Ivar po kolei realizuje swoje cele i choć naprawdę lubię tą postać, to mam wrażenie, że autor czasami stawia go zbyt mocno na piedestale. Idealizuje go, jakby wszystko przychodziło mu z ogromną łatwością, jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki osiąga kolejne sukcesy. Być może zmieni się to w kolejnym tomie, ponieważ jak się okazało na sam koniec tego tomu, zmieniła się nieco cała perspektywa – rozkład sił na kontynencie obraca się o 180 stopni, do głosu dochodzą nowi ludzie, nowe wojska i dowódcy… Zadzierają z Wikingami, w tym głównie z Ivarem, w sposób naprawdę ryzykowny.
 
Po raz kolejny muszę przyznać, że Daniel Komorowski naprawdę dba o to, aby jego czytelnicy się nie nudzili. Cała ta saga jest przesiąknięta akcją, ma doskonałe tempo i sporo się tutaj dzieje. Prowadzi perspektywy z różnych punktów widzenia, dba o to, aby wszyscy mierzyli się z konsekwencjami podejmowanych decyzji, żaden czyn nie pozostanie tutaj bez echa. Nie grozi Wam zatem nawet chwila znużenia – pojedynki, sojusze, spiski, intrygi, zdrady, miłosne romanse, poszerzanie wpływów, biesiady, rytualne mordy… Jest w tym naprawdę dobry klimat, choć chwilami nieco gorzej wyczuwalny.
 
Widzę również, że autor rozwija się w dobrym kierunku, pracuje nad dialogami, nie zapomina o tym, aby ukazywać różne punkty widzenia, pamięta o odpowiednim kreowaniu bohaterów, co przejawia się nie tylko w ich myślach, gdy akurat narracja spoczywa na nich, ale też ma wydźwięk w ich wypowiedziach i zachowaniu. Całkiem nieźle wychodzi mu też stopniowanie napięcia, ale chyba najlepiej tak naprawdę kończy poszczególne tomy – zawsze w taki sposób, że odbiorca po prostu musi sięgnąć po następny, żeby wiedzieć, co też się właśnie wydarzyło.
 
Choć nie zawsze umiem się tutaj odpowiednio wczuć w ten klimat, nie zawsze jest mi po drodze ze stylem autora, to fabularnie owa saga jest dosyć przyjemna. Fakt, nie pobija moich ulubionych dzieł o wikingach, ale zawsze to jakieś chwilowe oderwanie od rzeczywistości, zwłaszcza dla fanów tego motywu.

 

Dział: Książki

Bryce Quinlan i Hunt Athalar próbują wrócić do normalności. Bohaterowie, którzy uratowali Księżycowe Miasto, są zmęczeni. Po dramatycznych wydarzeniach marzą o normalnym życiu. Pragną zwolnić tempo. Pomyśleć o sobie. O przyszłości.

Dział: Książki

Mimo że wiele osób niecierpliwie wyczekuje na premierę 7 tomu serii Droga Szamana, ze względu na obecną sytuację została ona wstrzymana. W dołączonej do postu galerii można przeczytać oświadczenie wydawnictwa Insignis. 

Dział: Patronaty

Co może wyjść z połączenia wątków zaczerpniętych z mitologii Lovecrafta oraz historycznych inspiracji i wierzeń, począwszy od starożytnych religii po XIX (ziemski) wiek? Co się stanie, jeśli taką miksturę przyprawimy szczyptą steampunku, przesączymy demoniczną grozą, a fabułę osadzimy w niespokojnych czasach, w których legitymizowany przez państwo fanatyzm religijny Cesarstwa ściera się z demokratycznym liberalizmem Republiki?

Dział: Patronaty
poniedziałek, 21 luty 2022 15:15

Zapowiedź: Dziedziniec cudów

Porywająca powieść przygodowa o młodej złodziejce, która wchodzi w konfrontację z przywódcami paryskiego półświatka w realiach alternatywnej wizji Europy. W brutalnej miejskiej dżungli Paryża z 1828 roku rewolucja francuska nie powiodła się, a miasto zostało podzielone pomiędzy bezlitosną rodzinę królewską i dziewięć podziemnych przestępczych gildii, znanych jako Dziedziniec Cudów.

Dział: Książki
poniedziałek, 21 luty 2022 12:50

Moonfall

 
„Jaki plan? Ocalić Księżyc, ocalić Ziemię.”
 
Jest coś w katastroficznych klimatach na dużym ekranie, że przyjemnie z mężem w nie wchodzimy, zwłaszcza jak przyczyny zagrożenia płyną z kosmosu. Dlatego z ciekawością wybraliśmy się na „Moonfall”, film wyreżyserowany przez Rolanda Emmericha („Uniwersalny żołnierz”, „Gwiezdne wrota”, „Dzień Niepodległości”, „Godzilla”, „Pojutrze”, „2012”). Tytuł natychmiast zdradzał, że tym razem w roli winnego obsadzony został Księżyc. Coś złego działo się z naturalnym satelitą Ziemi. Jak to zwykle bywało w tego typu produkcjach, początkowo nikt, z małym szaleńczym wyjątkiem, nie brał pod uwagę makabrycznego scenariusza zdarzeń.
 
Potem okazało się, że trzeba było postawić dosłownie wszystko na ratowanie naszej planety. Do akcji wkroczyli odmieńcy, ryzykanci, odrzuceni i zlekceważeni, gdyż standardowo, tylko w takich jednostkach drzemał wystarczający potencjał odwagi i determinacji. Przemierzali kosmiczną ścieżkę superbohaterów, nie z tytułu obdarzenia wyjątkowymi mocami, ale charakteryzowania się silnym poczuciem konieczności wypełnienia misji. Spodobało się nam wprowadzenie do zaplecza życiowych doświadczeń kluczowych postaci, sprawne i szybkie przedstawienie ich przeszłości, podkręcenie skrajnych emocji. Podczas odkrywania zagrożeń ze strony tego, co makabrycznie przytrafiało się Księżycowi, a w konsekwencji Ziemi, stawiali wszystko na jedną kartę.
 
Film nie patrzył na naukowe podstawy, wojskowe możliwości, psychologiczne uzasadnienia. Nie miało to być dzieło, które trzymało się sztywnych i ograniczających w fantazjowaniu ram. Niemal na każdym kroku wyłapywaliśmy niekonsekwencje, absurdalności, spłycenia, uproszczenia, łatwe następstwa, powielone wzorce. Jednak właśnie w takiej lekkiej i niezobowiązującej konwencji film miał dostarczyć luźną rozrywkę. Coś na kształt pastiszu stylu rozpaczliwej walki o świat, zabawy z dużym przymrużeniem oka, dwugodzinnego resetu od zwykłej codzienności. Postawiono na wiele efektów specjalnych, ekscytujących ujęć i spektakularnej demolki. Stworzono bogatą mieszankę nawiązań do różnych, mniej lub bardziej znanych, lub udanych, filmów SF. Można było powiedzieć, ale to już było. Inna sprawa, podano w szalenie uproszczonej formie. Współczesne komercyjne filmy coraz bardziej umniejszają inteligencję i wyobraźnię widza.
 
Wszystko wsparte dobrze dobraną ścieżką dźwiękową, niezbyt wymagającą, ale wystarczającą. Jeśli chodzi o grę aktorską, to najbardziej przekonująco wypadł John Bradley jako KC Houseman, miłośnik teorii spiskowych. Przyciągał komiczną kreacją, humorystycznym ubarwianiem scen i puentowaniem sytuacji. Oscarowa Halle Berry nie imponowała, ogólnie rzecz biorąc postać Jocindy Fowler, pracownicy NASA wysokiego szczebla, nie wykraczała poza schemat tego typu portretów. A Patrick Wilson nadał Brianowi Harperowi, byłemu astronaucie, charakterystycznego pazura. Fabułą film nie wykraczał poza ratunkową kosmiczną misję i widowiskowe zdarzenia na Ziemi. Natomiast pozytywnie zaskoczył odpowiedziami, co stało się z Księżycem, dlaczego wszedł na kurs kolizyjny z Ziemią, co skrywało jego wnętrze, jakie pojawiły się konsekwencje dla ludzkości.
 
 
Dział: Filmy