Rezultaty wyszukiwania dla: Ana Ana
Deadpool #06: Deadpool w czasach zarazy
Czas na kolejny, szósty już tom przygód naszego ulubionego najemnika. Na wstępie okładka albumu informuje, iż będziemy mieć do czynienia z powrotem największego w tej serii antagonisty Deadpoola – Madcapem.
Zanim jednak przejdziemy do głównego wątku, zaczynamy od one-shota, który otwiera ten album. Jest to niewielka, ale jakże pouczająca historia, w której Wade Wilson przypadkowo trafia na dziewczynę planującą popełnić samobójstwo poprzez skok z dachu. Z jednej strony opowieść ta jest pełna charakterystycznego dla Dedpoola czarnego humoru lub licznych odniesień do popkultury czy innych bohaterów Marvela (np. namawianie na skok z siedziby Parker Industries). Z drugiej strony ukazuje nam drugą, mniej znaną stronę bohatera, pełną empatii i zrozumienia. Udowadnia nam, że nawet najbardziej nietypowa i ekstremalna terapia, nadal jest terapią i potrafi przynieść pozytywne efekty. Nieważne czy prowadzi ją psycholog, psychiatra czy samozwańczy terapeuta w czerwono-czarnym stroju.
Następnie przechodzimy do głównego wątku, który jest bezpośrednią kontynuacją fabuły z poprzedniego tomu. Madcap znalazł świeżego nosiciela i opracował nowy plan zemsty na Deadpoolu. Wiedząc, że nie pozbawi najemnika życia, postanowił mu je jednak uprzykrzyć, zabijając wszystkich, których on kocha. Zrobił to w bardzo perfidny sposób, czyniąc z Wilsona nieświadomego nosiciela śmiertelnego wirusa i podstępem zwabiając go na świąteczną kolację u Preston. Rozpoczyna się wyścig z czasem, a Wade wraz z agentką przekraczają wszelkie granice, aby uratować umierających bliskich. Deadpool ostatecznie zmuszony zostaje sięgnąć po ostatnią deskę ratunku i zawiązuje śmiertelny pakt ze starym znajomym z przyszłości.
Ostatni zeszyt albumu to tradycyjnie opowieść z przyszłości, czyli przygody Deadpoola w 2099 roku. Wilson wraz z córką Ellie oraz z pomocą Holo-Preston i Iron Fista ostatecznie mierzą się z Wardą, jego córką ze Shiklią. Wcześniejsze odsłony tego wątku krytykowałem m.in. za chaotyczność. Finał tej rodzinnej bitwy wyszedł jednak bardzo dobrze, a zaskakujący koniec zamknął (choć na razie) ten rozdział w życiu najemnika.
„Deadpool w czasach zarazy” to kolejny tom z rzędu, który udowadnia fakt, iż Garry Duggan złapał w końcu wiatr w żagle. Czuć wreszcie progres w tej serii i z zeszytu na zeszyt jest coraz lepiej. Scenarzysta pozbył się niepotrzebnych, pobocznych wątków, a w prostej historii dostarczył czytelnikowi jednocześnie dramaturgię i charakterystyczny styl Deadpoola. Mamy dynamiczną, pełną zwrotów akcję. Mamy cięty język Najemnika z nawijką, choć tym razem żarty są bardziej stonowane, ale jednocześnie bardziej trafione. Zapewne ma to związek z powagą sytuacji, w jakiej znalazł się tym razem Wade. Nie mogło również zabraknąć tradycyjnych żartów ze Spider-Mana. Duggan dopracował każdy szczegół i ku zaskoczeniu stworzył z kimś takim jak Madcap naprawdę ciekawą fabułę. Chyba pierwszy raz w tej serii nie ma do czego się przyczepić.
Za oprawę wizualną kolejny raz w głównej mierze odpowiadał Matteo Lolli, a część w 2099 roku to tradycyjnie robota Scotta Koblisha. Rysownik z Włoch kolejny raz (po historii z Sabretoothem) udowodnił nam, że potrafi tworzyć sceny pełne dynamiki oraz sporej ilości detali. Lubuje się w dużych kadrach, których w tym albumie jest sporo i w jego wykonaniu wypadają świetnie.
Podsumowując, szósty tom przygód Deadpoola na tle wcześniejszych prezentuje się najlepiej. Nadal jednak skierowany jest on przede wszystkim do stałych i zagorzałych fanów tego bohatera, gdyż wymaga znajomości poprzednich zeszytów. Dla chcących rozpocząć swoją przygodę z najemnikiem tradycyjnie proponuje zapoznanie się najpierw z serią „Deadpool Classic”, która również ukazuje się na naszym rynku nakładem wydawnictwa Egmont. Tymczasem czekam na dalsze przygody Wilsona, w których będzie „leciał Szekspirem”.
Wznowienie Zaginionej Floty Jacka Campbella
Już 24 lipca ukaże się najnowsze wydanie znanej wielu książki sci-fi pt. „Nieulękły. Zaginiona flota” t.1 autorstwa Jacka Campbella!
Premiera: Przeklęte przeznaczenie
"Życie warto poświęcać tylko dla Boga. Bo kiedy Bóg woła, to odpowiadam: "jestem!", nie zważając czy wzywa mnie dla chwały, czy dla męczeństwa."
Ostatni tom '"ruskiej trylogii", zamykający wątki rozpoczęte w "Przeklętych krainach" i "Przeklętych kobietach". Losy bohaterów splatają się w zatruty węzeł intryg i zdrad.
Zaginiona
To była kłótnia jakich wiele wśród par- zły humor, o kilka słów za dużo. Krzysiek wyszedł z ich wspólnego mieszkania, kupił alkohol i w samotności zabijał przykre słowa partnerki. Gdy rano wciąż go nie było, Agnieszka trochę się o niego martwiła, ale wiedziała, że wróci gdy ochłonie. Sama postanowiła wybrać się na spacer do lasu. Nie wiedziała, że to niebudzące w niej strachu miejsce będzie jednym z ostatnich, jakie zobaczy.
Gdy wrócił do domu, po ukochanej nie było ani śladu; z każdą kolejną godziną jego niepokój narastał, lecz policja zaleciła mu wstrzymanie się ze składaniem zawiadomienia o zaginięciu Agnieszki. Świadkiem kolejnej już rozmowy Krzyśka z funkcjonariuszami był komisarz Tomasz Świderski, zesłany do tej małej miejscowości za grzechy przeszłości. I choć na codzienność Świderskiego składa się już tylko alkohol, to coś w tej sprawie go przyciąga. Widzi w niej szansę nie tylko na uratowanie zaginionej dziewczyny, ale i samego siebie.
Oczekiwania wobec nowej książki pana Piotra Kościelnego miałam bardzo wygórowane, a to przez bardzo pozytywnie przyjętego Zwierza. Choć sama nie miałam okazji go przeczytać, to wielu spośród Was, czytelników, oceniło ową pozycję bardzo wysoko. Stąd też moja narastająca ciekawość- czyżbyśmy mieli kolejnego polskiego autora, który potwierdza frazę "dobre, bo polskie"? Niestety, pierwsze spotkanie z twórczością naszego polskiego pisarza przyniosło mi jedynie rozczarowanie.
Właściwie Tomaszowi jest wszystko jedno, w jakim miejscu się znajduje- byle był tam stały dostęp do alkoholu. Po nieprzyjemnej sytuacji z przeszłości z byłą już żoną wszystko jest mu obojętne. Na posterunku, gdzie obecnie pracuje, współpracownicy przymykają oko na bijący od niego smród przetrawionej wódki, podrzucając mu wyłącznie najprostsze sprawy. Mają go tam tylko "przezimować" do emerytury. Dopiero przestraszony głos Krzysztofa wyrywa komisarza Świderskiego ze stuporu. Nie wie czemu, ale pragnie mu pomóc. Widzi światełko w tunelu dla samego siebie, gdzieś w głębi Tomasz wierzy, że jeszcze nie jest stracony. A odnalezienie Agnieszki może tylko przyśpieszyć jego "kurację".
Już po kilku pierwszych stronach czułam, że ta książka będzie dla mnie wyzwaniem. Najpierw rzucają się w oczy liczne powtórzenia danego słowa- w jednym akapicie można ich naliczyć kilka, a tego nie lubię. Język polski jest tak solidnie rozbudowany, że bez problemu można znaleźć liczne wyrazy bliskoznaczne, a jeżeli zawodzi nas pamięć to istnieją jeszcze wszelkiego rodzaju słowniki. Drugą rzeczą jest pióro autora samo w sobie. Zdania niby tworzyły spójną całość pod względem stylistycznym, lecz nie miały w sobie mocy przyciągania uwagi odbiorcy. Moje myśli podczas lektury pływały sobie luzem, choć starałam się skupić na opowieści maksimum uwagi.
Również stworzeni przez autora bohaterowie mnie zawiedli. Dialogi między nimi były suche, sztywne. Zero jakichkolwiek emocji. To, co powinno w nas poruszyć czułą strunę zupełnie nie działało. Nawet opisy przeżyć Krzyśka z aresztu były takie... wyzute z emocji. Nie współczułam mu, gdyż zwyczajnie nie mogłam wczuć się w jego sytuację, mimo że przeszedł za dużo. Najgorszy typ postaci- ani dobrzy, ani źli, tylko... nijacy. Tacy, o których zapomina się zaraz po zamknięciu książki. Sam komisarz Świderski był zastanawiający- niby jakoś nie kochał zbyt mocno swojej żony, niby nie przeżywał szczególnie jej zdrad (miały chyba wyłączny wpływ na jego ego), kariera też go jakoś szczególnie nie zajmowała, lecz wzorem literackich mężczyzn cierpiących zalewał smutki alkoholem. No dobrze, tylko jakie smutki? Powody miał, ale czy gdziekolwiek dał czytelnikowi sygnał, że to o to chodzi? Bardziej wyglądało na to, że po prostu picie stało się dla niego nowym sportem wyczynowym, w którym bierze udział, bo zwyczajnie może.
Zabrakło mi też dokładniejszego portretu psychologicznego samego sprawcy. Owszem, wiemy z jakiego powodu kieruje swoją uwagę na kobiety, lecz jego wątek jest potraktowany bardzo po macoszemu. A przecież lubimy zgłębiać skrzywioną psychikę czarnych charakterów. Do tej pory zastanawia mnie jedno- czy miny mogą być głośne?
Zaginiona miała w sobie jakiś procent potencjału- jeżeli nie na oryginalną historię, to chociaż na wciskającą w fotel. Niestety, wszystkie najważniejsze elementy dobrego, mocnego thrillera tutaj zostały niewykorzystane. A szkoda, bo mogło być ciekawie. Chyba po raz pierwszy od dawna jakaś pozycja stała się dla mnie tak dużym rozczarowaniem.
Zapowiedź: Cyberpunk. Odrodzenie
„Cyberpunk. Odrodzenie” pozwala zanurzyć się w otchłani gigantycznego, rozświetlonego neonami miasta, w którym rządzą zbrodnia i nauka przyszłości.
Okryte mgłą i spowite deszczem wieżowce, wąskie, zatłoczone uliczki, pulsujące neony i wielkoformatowe reklamy dają tło rzeczywistości, w której kwitną przestępczość, nielegalny handel bronią, danymi, a nawet ludzkim ciałem. To świat, w którym jednostka nic nie znaczy, a za los ogółu odpowiadają wielkie korporacje i gangi. To Zakazane Miasto.
Wielbiciel
Mężczyzna wie, że musi dać z siebie wszystko, aby wygrać wybory prezydenckie- nie po to cały sztab ludzi pracował nad każdym detalem jego kampanii, by teraz wszystko poszło na marne. Wierzy, że ma realną szansę wygrać i tej rosnącej nadziei się trzyma.
Do czasu, aż jedna z jego kontrkandydatek zostaje odnaleziona w swoim mieszkaniu martwa, a wszystko wskazuje na samobójstwo.
Do czasu, aż nieznany sprawca porywa jego małą córeczkę, żądając od niego niemożliwego.
Posiadanie wielbicieli, wiernych słuchaczy, fanów to całkiem dobra sprawa; chyba, że ktoś zapragnie wejść w Twoją skórę i rozpanoszyć się po Twoim życiu, siejąc zniszczenie w każdym jego zakątku. On PRAGNIE być Tobą. Nie tylko zająć Twoje miejsce, ale być Tobą. Zwykła fascynacja, która wyrwała się logice? A może to już obsesja, prowadząca do katastrofy... ?
Jeszcze niedawno piałam z zachwytu nad nową książką pana Czornyja, Zjawą, a już miałam okazję przeczytać jeszcze nowszą pozycję- Wielbiciela. Uch, jak ja uwielbiam tematy stalkerstwa wszelakiego rodzaju i do tego niezdrowych obsesji! A w dodatku historia miała zostać przedstawiona przez jednego z pisarzy, którzy dotąd mnie nie zawiedli. Czegóż chcieć więcej? No cóż... nowość od wydawnictwa Filia to niestety pierwsza -i mam nadzieję ostatnia- książka autorstwa naszego polskiego pisarza, która mnie rozczarowała.
Zacznijmy od tego, że polityki nie toleruję w żadnym wydaniu- telewizyjnym, książkowym, w rozmowach z innymi ludźmi. Po prostu nie mogę jej znieść, więc wyobraźcie sobie, co przeżywałam w ostatnim czasie. Ale do rzeczy. Ta tematyka po prostu mnie mocno nudzi, ale i irytuje. Nie po to sięgam po kulturalną rozrywkę, by ponownie zagłębiać się w bezsensowne spory polityczne. Oczywiście, w przypadku Wielbiciela zaledwie ocieramy się o prawdziwą politykę, raczej patrzymy na przebieg kampanii prezydenckiej od wewnątrz. Ale to wystarczy, by ktoś mógł poczuć się zniechęcony. Na szczęście akcja nie ogranicza się jedynie do kandydata na prezydenta i porwania jego córeczki, bowiem pan Czornyj stworzył jeszcze dwoje bohaterów: młodą, żądną sensacji dziennikarkę oraz policjanta z licznymi problemami. Cała trójka, choć nie spotkała się twarzą w twarz, w jakiś sposób jest powiązana z szantażystą.
To nie tak, że Wielbiciel nie może się podobać- owszem, jeżeli komuś nie przeszkadzają tematy polityczne, to może. W tej pozycji odnajdą święty spokój czytelnicy, dotychczas narzekający na brutalność w opisach autora. Jest spokojnie, bezkrwawo, niemalże sielankowo (jak na pana Czornyja). Oczywiście osobiście zatęskniłam za jakimś mocnym akcentem, ale przecież nie zawsze jest tak, jak chcemy. Najbardziej przypadły mi do gustu fragmenty związane z policjantem, który pragnął w spokoju dochrapać się emerytury. Dlaczego? Ów gnuśny jegomość, lubujący się w napojach wysokoprocentowych, jest w sumie takim poniekąd antybohaterem. Bez zastanowienia można określić sytuację w jego domu jako patologiczną, mężczyzna bowiem zachowywał się agresywnie wobec żony i nastoletniego syna. Automatycznie powinnam go znienawidzić, ale... było w nim coś takiego, coś tak głęboko ukrytego, jakaś taka iskra, która na to nie pozwalała. To nie znaczy, że szanuję owego policjanta, bo tak nie jest. Po prostu należąca do jego osoby część książki była dla mnie najciekawsza, a on sam był o wiele głębszą postacią, niż moglibyśmy sądzić na początku.
Gdyby nie znakomite pióro pana Maxa, to pewnie lektura Wielbiciela dłużyłaby mi się po dwakroć; a tak, choć historia nie trafiła w moje gusta, przepłynęłam przez nią na fali podziwu do umiejętności pisarskich naszego rodaka. Jedyne, co mnie naprawdę zaszokowało, to zakończenie- w życiu bym się tego nie spodziewała! Brakowało mi tylko pogłębienia profilu sprawcy, przez co określenie najnowszej książki pana Czornyja jako thriller psychologiczny trochę kuleje.
Wielbiciel to nie jest książka tragiczna, lecz do ideału jej daleko. Zapewne ktoś znajdzie w niej coś ciekawego dla siebie, jednak nie liczcie na emocje podobne do tych związanych z serią o komisarzu Deryło.
Małgosia i Jaś
Baśń nie dla dzieci.
Wszyscy znają historię Jasia i Małgosi, porzuconych w lesie przez własnego ojca i zwabionych przez wiedźmę do piernikowej chatki, w której miał się dokonać ich los. Jeśli przyjrzeć się jej bliżej, to jedna z najmroczniejszych opowieści zgromadzonych przez braci Grimm, wykorzystująca motyw zabójstwa i kanibalizmu. I to w odniesieniu do tych najbardziej bezbronnych – dzieci.
Mogłoby się wydawać, że z doskonale znanej opowieści nie da się wycisnąć nic więcej. Oz Perkins, znany głównie z filmu Zło we mnie, doszedł do wniosku, że podejmie to wyzwanie i pokaże historię rodzeństwa w nowym świetle. Czy udało mu się to? I tak, i nie. Małgosia i Jaś dość luźno bazują na znanej baśni, sam film pozostawia jednak wrażenie niedosytu.
Opowieść rozpoczyna się naprawdę dobrze. Nastoletnia Małgosia i kilkuletni Jaś są zmuszeni do opuszczenia rodzinnego domu. Nie mają ojca, matka zaś popada w coraz większy obłęd, przez co staje się dla własnych dzieci zagrożeniem równie poważnym, co pustosząca kraj klęska głodu. Rodzeństwo rusza więc w drogę, która wiedzie ich przez mroczny las, zdający się skrywać własne tajemnice. Wreszcie docierają do samotnego domostwa. Spotykają w nim starszą kobietę, która w zamian za przejęcie części obowiązków domowych, oferuje im gościnę.
Pierwszych kilkanaście minut wprowadza widza w nastrój nie do końca wypowiedzianej grozy. Świetne ujęcia, oprawa muzyczna i budowany dopiero zarys opowieści zapowiadają rasowy horror. Niestety, wraz z wprowadzeniem na scenę wiedźmy Holdy dobrze zapowiadająca się historia traci impet, zdaje się też skręcać ze ścieżki grozy w kierunku mrocznego fantasy. Nie oznacza to, że sama Holda została przedstawiona lub zagrana źle, absolutnie nie – kreacja Alice Krige jest świetna. Winą raczej należy obarczyć scenariusz. Można odnieść wrażenie, że całą historię dałoby się z lepszym rezultatem opowiedzieć w dwa razy krótszym czasie, tymczasem rozciąganie jej do blisko półtorej godziny nie przynosi nic dobrego.
Film nie do końca potrafi więc obronić się fabułą, co nie oznacza, że jest zły. Niedostatki w samej historii nadrabia niesamowicie klimatyczną, wspomnianą już przeze mnie, oprawą dźwiękową i scenografią. Duszny klimat mrocznej puszczy z miejsca udziela się widzowi. Wędrując wraz z bohaterami po chatce wiedźmy odczuwamy dyskomfort i niepokój, czy spowijają ją cienie nie skrywają tajemnic, których nie chcielibyśmy odkrywać. Wreszcie, należy pochwalić obsadę, zwłaszcza młodziutką Sophie Lilis (znaną również z ekranizacji powieści Stephena Kinga To) oraz Alice Krige.
Znamienna jest zmiana kolejności imion głównych bohaterów, jaka od razu rzuca się w tytule. To Małgosia plasuje się na pierwszym miejscu, ponieważ to ona gra tu pierwsze skrzypce. To opowieść o jej dorastaniu i mierzeniu się z własnym przeznaczeniem. Młodszy brat stanowi jedynie element tła, chociaż trzeba przyznać, że w pewnym momencie jego postać staje się kluczowa do przemiany protagonistki.
Podsumowując, Małgosia i Jaś to dość interesująca wariacja na temat znanej baśni, nie do końca jednak spełniająca pokładane w niej oczekiwania. Zapowiada się jak horror, ale okazuje się opowieścią fantasy z mrocznym, dusznym klimatem. Nie wbija w fotel, ale można obejrzeć.
Zapowiedź: "Krew Imperium" Brian McClellan
Fani Prochowych Magów McClellana będą zachwyceni mogąc wrócić do tego fascynującego świata, gdzie magia i technologia splatają się na tle skomplikowanych relacji i niepewnych sojuszy… lektura pochłaniająca czytelnika bez reszty“. - RT Book Gdy nadchodzi czas ostatecznej bitwy najemnik, szpieg i generał muszą zawiązać niebezpieczne i nieprawdopodobne sojusze by przechylić szalę zwycięstwa.
Jacek Piekara „Ja, inkwizytor. Przeklęte przeznaczenie”
17 lipca 2020 r. ostatni tom „ruskiej trylogii”, zamykający wątki rozpoczęte w „Przeklętych krainach” i „Przeklętych kobietach”. Losy bohaterów splatają się w zatruty węzeł intryg i zdrad.
„Życie warto poświęcać tylko dla Boga. Bo kiedy Bóg woła, to odpowiadam: jestem!, nie zważając czy wzywa mnie dla chwały, czy dla męczeństwa.”
Rozpocznij przygodę z uniwersum DC Comics!
DC Comics to jeden z gigantów branży komiksowej w Stanach Zjednoczonych, a superbohaterowie DC to prawdziwe ikony popkultury. Pojawiają się w filmach, serialach i grach, jednak najciekawsze opowieści znajdziecie w komiksach, na których wychowały się całe generacje fanów. Dziedzictwo jest naprawdę olbrzymie, bo przecież pierwsze historie o zamaskowanych herosach pojawiły się jeszcze przed II wojną światową. To prawdziwy skarbiec dla fanów złożony z tysięcy przygód, a nowych tytułów przybywa każdego roku.