lipiec 05, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: fantasy

poniedziałek, 05 sierpień 2019 11:30

Wybrany

Jestem przekonana, że każdy miłośnik fantastyki młodzieżowej słyszał o twórczości Tarana Matharu. Jest on przede wszystkim znany z niesamowitej serii „Summoner. Zaklinacz”, którą bardzo lubię, dlatego też z przyjemnością zabrałam się za kolejny cykl spod jego pióra - „Contender. Zawodnik”. „Wybrany” to pierwszy tom nowej przygody, która porywa już od pierwszych stron i trzyma w napięciu do samego końca!

Z początku „Wybrany” pod względem pomysłu kojarzył mi się z „Igrzyskami Śmierci” Suzanne Collins, ale szybko fabuła nabrała zupełnie innego toru. Istotną kwestią jest tutaj fakt, że akcja powieści dzieje się w świecie rzeczywistym i wiele czerpie z historii świata. Muszę przyznać, że autor tutaj ogromnie mnie zaskoczył, bowiem wcześniejsze jego twory skupiały się głównie na potędze jego wyobraźni i realności nie było w nich za wiele. Ogromnie przypadła mi do gustu również idea tajemniczej gry, w której muszą wziąć udział świadomie wybrani gracze – szkoda tylko, że nie została ona do końca wyjaśniona. Liczę jednak, że autor zostawia najlepsze na kolejne tomy, a „Wybrany” to jedynie wstęp, swoista przedmowa do fascynującej lektury.

Ten tom zdaje się być preludium również z innych względów. Nie tylko trzon powieści nie jest w nim rozbudowany, ale i bohaterowie. Taran Matharu nie zdradza za wiele na ich temat – można powiedzieć, że po prostu są. Mam wrażenie, że miejscami w fabułę można by wpisać losową postać – nawet jedna z moich świnek morskich doskonale zagrałaby rolę „gracza” i do tego wniosłaby do fabuły znacznie więcej niż nawet tytułowy bohater. Naprawdę, pod względem kreacji charakterów, autor tym razem poległ – bo tak naprawdę poznajemy jedynie imiona postaci, ich cechy oraz predyspozycje. Podobnie sytuacja ma się z „enigmatycznymi istotami” - równie skromnie zostały opisane…

„Wybrany” to opowieść pełna zagadek i tajemnic. Przyjemnie lekki styl Tarana Matharu sprawia, że książkę pochłania się niezwykle szybko i z zapartym tchem poznaje się zadziwiający świat przez niego wykreowany – jednocześnie znajomi, jak i obcy czytelnikowi. Powieść jest fantastyczna niemal pod każdym względem – jak wspominałam wcześniej, mocno kuleje jedynie kwestia bohaterów powieści. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach autor się zreflektuje i sprawi, że zawodnicy, jak i pozostali bohaterowie nie będą mi obojętni, bo całość zapowiada się obłędnie. Polecam serdecznie – szczególnie miłośnikom książek Suzanne Collins i Jamesa Dashnera.

Dział: Książki
niedziela, 04 sierpień 2019 23:14

Szukając śmierci

Jeśli coś powtarzamy każdego dnia, staję się to częścią nas. Przyzwyczajenia, rutyna i umiejętności, na których udoskonalaniu spędzamy wiele godzin, zaczynają nami rządzić. Nic innego wydaje się nie mieć znaczenia, dlatego też nie szukasz wyjścia z sytuacji, w której tkwisz, tylko poddajesz się biegowi wydarzeń. Bakly odczuł na sobie, co to znaczy.

Bakly zbiera siły po ostatnich wydarzeniach. Przybywa do Grafzatzy, jednego z najbogatszych miast imperium, by zebrać się w sobie i resztkami sił pomóc jednej z ostatnich bliskich mu osób. Najprościej pójść utartą ścieżką i zająć się tym, w czym czujesz się dobrze. W przypadku Bakly'ego to zabijanie stanowi esencje życia. Tylko, gdy zabija, trochę się ożywia. Targają nim wątpliwości i poczucie przemęczenia, które schodzi na dalszy plan, gdy mężczyzna chce pomóc córce. Za to w mieście sporo się dzieje. Baronowa próbuje ratować się od bankructwa, nie chcąc stracić posiadłości. Wielki mistrz klanu próbuje rozwikłać starożytne tajemnice. Tylko czy to ma jakieś znaczenie w obliczu prawdziwego niebezpieczeństwa?

To już trzeci tom z serii Bakly, czy równie mocny i pełen walk, jak poprzednie odsłony serii? I tak, i nie. Tym razem tytułowy Bakly zmaga się z depresją. Zmęczony życiem, ciągłą walką i niebezpieczeństwem musi mierzyć się z wątpliwościami, a jedyne, o czym marzy to szybka śmierć. Tyle że nie jest tak prosto, a wciąż piętrzące się napięcie nieuchronnie przypomina, że gdzieś niedaleko czai się wróg.

Mam lekki dylemat, jeśli chodzi o ten tom. Niby to te same emocje, skrzętnie budowane napięcie, jednak stan umysłu, w jakim znalazł się główny bohater, znacznie odbiega do tego, jaki był Bakly w poprzednich odsłonach. Na szczęście język i styl autora wciąż zachwyca i pomimo niewielkiego zgrzytu z depresją, która znika w ferworze walki przez powieść płynie się z przyjemnością. Opisy walk są na najwyższym poziomie, nic się nie przedłuża, a pozostali bohaterowie i wątki, których są częścią, łagodzą niedosyt prawdziwego oblicza głównej postaci.

Całość podzielono na dwa sposoby narracji. Bakly prowadzony jest pierwszoosobowo, zaś reszte postaci autor przedstawia w narracji trzecioosobowej. Pomaga to w lepszym zrozumieniu bohatera i w szerszym zobrazowaniu miasta, wydarzeń i ludzi, których zabijaka spotka na swej drodze. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak Miroslav Zamboch dopracował opisy miejsc, jak wiele wysiłku włożył w fabułę i wyrazistych bohaterów.

Bakly, to nadal ciekawi bohaterowie, świetnie osadzona oś akcji i klimat, za który pokochałam cały cykl. Choć tym razem poziom jest nieco niższy, Bakly wciąż zasługuje na uwagę i jest godny polecenia szczególnie czytelnikom lubiącym mocne i wyraziste książki o zabójcach. Słabsza kondycja bohatera nie przeszkadza w czerpaniu przyjemności ze stylu autora i jego sposobu narracji. Bakly Szukając śmierci, to idealny pomysł na wieczór z lampką wina, bez względu na płeć i wiek przyjemność gwarantowana.

Dział: Książki
piątek, 02 sierpień 2019 15:22

Strzeżcie się, smoki!

Znacie już Claudette? Małego, niepokornego rudzielca, którego największym marzeniem jest walczyć z olbrzymami, smokami i właściwie każdym, kto stanie jej na drodze? Jeśli nie, najwyższa pora to zmienić! Zwłaszcza, że na rynku są już dostępne dwa tomy jej przygód i miejmy nadzieję, że wkrótce ukaże się także kolejny.

Strzeżcie się, smoki! to opowieść o wspomnianej Claudette, która mieszka w otoczonym wysokim murze mieście razem z młodszym bratem Gastonem (który jest mistrzem w gotowaniu, lecz niekoniecznie radzi sobie jako wojownik, do czego również ma aspiracje) oraz ojcem (dawniej niepokonanym wojownikiem, który usunął się w cień po tym, jak został okaleczony w walce z potężną smoczycą). Po pokonaniu olbrzyma, o czym mogliśmy przeczytać w poprzednim tomie, Claudette wcale nie minęła ochota do dalszych przygód. Zwłaszcza że nadarza się okazja do kolejnej potyczki, przy której wszystkie dotychczasowe wydają się niewinnymi wybrykami.

Miasto zostaje zaatakowane przez kamienne gargulce, którymi niewątpliwie steruje ktoś obdarzony wyjątkową mocą. Czarnoksiężnikowi może stawić czoła tylko niezwykły oręż, dawniej należący do ojca Claudette, ale zgubiony przez niego w czasie walki w smoczej grocie. Mężczyzna rusza, by go odzyskać, a jego tropem podąża jego niepokorna córka, razem z Gastonem i przyjaciółką Marie. Musi w końcu mieć na oku swojego staruszka i stawić czoła smokom, gargulcom i każdemu, kto wejdzie jej w paradę. I nie przeszkadza jej w tym fakt, że sięga większości swoich przeciwników do pępka i dzierży drewniany miecz!

Poprzedni tom okazał się prawdziwą perełką, bieżący jedynie utwierdził mnie w przekonaniu, że mam przed sobą jedną z najciekawszych i najprzyjemniejszych serii komiksowych dla dzieci. Dla tych starszych czytelników także, bo bawiłam się podczas lektury prawdopodobnie równie dobrze, co moje ośmioletnie dziecię. Strzeżcie się, smoki! to niesamowita kombinacja przygody i humoru, czasami nieco absurdalnego, która sprawia, że komiks czyta się właściwie przy jednym podejściu, bo szkoda odkładać go na półkę.

Trójka głównych bohaterów, Claudette, Gaston i Marie, to mieszanka wybuchowa, której nie sposób nie polubić. Każde z nich jest inne, dlatego mały czytelnik z łatwością będzie mógł utożsamić się z jednym z nich. Claudette to typ chłopczycy, zbuntowanej i wygadanej, która najpierw działa, a potem (chociaż nie zawsze) dopiero się nad tym zastanawia. Marie, mimo że jej głównym marzeniem jest zostać księżniczką, ma znacznie większe aspiracje niż ładny wygląd i książę u boku (przekonuje się też, że książęta są przereklamowani). Z kolei Gaston jest wrażliwy, czasem nadmiernie strachliwy, ale też dla przyjaciół jest w stanie stawić czoła swoim lękom. Razem są nie do pokonania!

Od strony technicznej, komiks przedstawia się rewelacyjnie. Ilustracje Rafaela Rosado są po prostu świetne – niby proste, a przy tym doskonale oddające humor, z jakim Jorge Aguirre nakreślił przygody bohaterów.

Mówiąc krótko, jeśli szukacie dla dziecka pozycji do rozpoczęcia przygody z komiksem, seria o Claudette będzie strzałem w dziesiątkę. Będzie nim również wtedy, gdy po prostu szukacie dobrej i lekkiej opowieści.

Dział: Komiksy
środa, 31 lipiec 2019 09:59

Ja, inkwizytor. Przeklęte krainy

Kiedy Bóg wzywa, trzeba wstawić się na Jego wołanie.

Opuszczony przez towarzyszy Mordimer Madderdin, inkwizytor Świętego Oficjum, musi stawić czoła heretyzmowi panującemu na Rusi. Ludmiła, księżna Peczory, nie wypuści go tak łatwo ze swoich rąk. A wszystko przez niebywałą odwagę i przezorność skromnego sługi Bożego... która, w obecnej ocenie, wcale się Mordimerowi zanadto nie przysłużyła. Niby nie jest więźniem księżnej, acz każdy wybór wskazujący na niesuboordynację może zaprowadzić go prosto w paszczę agresywnych psów, a rozszarpywanie jego ciała na pewno umili dzień poddanych Ludmiły, żądnych inkwizytorskiej krwi. Madderdin musi przymykać oko na to, z czym do tej pory walczył- niewiarą, magią, potwornościami. To -jak się okazuje- może służyć o wiele wyższym celom...

Cykl o inkwizytorze Mordimerze Madderdinie poznałam kilka lat temu, podczas jednej z wypraw do biblioteki. Zadziorny, buntowniczy sługa Boży zajął wówczas w moim czytelniczym sercu wysokie miejsce, a czytanie o jego kolejnych polowaniach było czystą przyjemnością. Ów inkwizytor był kimś, kto niby służy Stwórcy, jednocześnie buntując się przeciwko rygorystycznym zasadom Świętego Oficjum. Każda kolejna przygoda tego walecznego męża wciągała od pierwszych stron sprawiając, iż z utęsknieniem czekałam na kontynuację. W najnowszej książce pana Jacka Piekary coś się jednak zmieniło... i to niekoniecznie na plus.

Już w ostatnio wydawanych książkach polskiego autora, opowiadających o innym inkwizytorze, Arnoldzie Lowefell, można zauważyć ostudzenie emocji. Wspomniany bohater jest spokojniejszy od dotychczas znanego nam dzikiego Mordimera, podejmuje mniej pochopnych decyzji, słowem- mniej w nim agresji. Z jednej strony to duży plus, gdyż łatwo owych mężczyzn od siebie odróżnić, z drugiej... owe cechy powoli przenoszą się na Madderdina. W Ja, inkwizytor. Przeklęte krainy Mordimer nie jest do końca sobą, i to nie przez zabiegi Ludmiły, które miałyby na celu go "urobić". Wciąż cechuje się przenikliwością, ostrożnością oraz inteligencją, aczkolwiek... czegoś brak. Może owe zmiany zaszły za sprawą wychowanki wiedźmy z bagien, która roztopiła inkwizytorskie serce.

Inkwizytor Mordimer Madderdin się zmienił. Jedni twierdzą, że zły wpływ na odbiór lektury ma fakt, iż bohater danego cyklu przez wszystkie części jest wciąż taki sam, jego charakter nie ulega żadnej zmianie. Opozycja z kolei sądzi, że niektóre postacie zwyczajnie nie powinny się zmieniać, aby nie uleciał cały czar opowiadanej historii. Zazwyczaj zgadzam się z grupą pierwszą, jednakże w przypadku cyklu inkwizytorskiego muszę przyznać rację stronie drugiej. Główny bohater niby wciąż jest taki sam, ale wyraźnie... zmiękł. Jak już wspominałam, prawdopodobny wpływ ma na to kobieta, która została mu przysposobiona. Nie możemy też zignorować faktu, iż jest to wychowanka wiedźmy, której lęka się cała Ruś. Z Madderdinem łączy ją jednak porozumienie dusz i poniekąd wspólna misja. A także chęć posiadania głowy na właściwym miejscu.

Ruś sama w sobie jest przerażająca; na wpół dziki lud, którym włada nie mniej szalona księżna. Do tego umiłowanie przez społeczeństwo rozlewu krwi (w końcu najmilsze jest dla nich rozszarpywanie oskarżonych przez agresywne psy), brak jakiejkolwiek ogłady, wiara w zabobony. Unoszące się nad wszystkim irytujące komary również nie poprawiają statusu życia w owym miejscu. Tu muszę oddać autorowi pokłon, gdyż bardzo intrygująco zarysował nam tamtejszą krainę. Jest mrocznie, strasznie i jakoś tak... pierwotnie. Nigdy nie chciałabym trafić w takie miejsce, skoro nawet dla Mordimera Ruś jest w pewien sposób obrzydliwa.

Ja, inkwizytor. Przeklęte krainy po części jest książką wciągającą, aczkolwiek w tym wypadku pan Piekara zaserwował nam fantastykę z garścią romansu. Nie znałam inkwizytora Madderdina od tak... romantycznej strony (a przynajmniej dotychczas nie dbał zbytnio o dobro drugiej osoby, tym bardziej nie związał się nigdy z kobietą). Zawsze na pierwszym miejscu stawial służbę Bogu, korzystając co prawda z dóbr doczesnych, acz nie przywiązując się do innego człowieka. Teraz czytelnik otrzymuje zupełnie inny obraz mężczyzny. Ciekawe, co przyniosą kolejne tomy. I powiem szczerze, że mimo wszystko nadal czekam na nie z utęsknieniem.

Dział: Książki
środa, 24 lipiec 2019 22:09

Mroczne Wybrzeża - zapowiedź

Mroczne Wybrzeża

Już 14 sierpnia zostanie wydana kolejna książka autorki Danielle L. Jensen pt. „Mroczne Wybrzeża”. Piraci, szantaż i bogowie wtrącający się w sprawy ludzi – to wszystko można znaleźć w trzymającym w napięciu pierwszym tomie nowej serii fantasy autorstwa Danielle L. Jensen.

W świecie podzielonym przez zdradzieckie oceany i bogów wtrącających się w sprawy ludzi jedynie Maarinowie umieją przemierzać Bezkresne Morza. Kierują się tylko jednym przykazaniem: „Wschód nie może spotkać się z Zachodem”.

Dział: Książki
środa, 24 lipiec 2019 21:36

Kryształowe serce - zapowiedź

Dwie siostry, dwa odmienne światy i potężna pradawna magia.

Pierwsza część trylogii fantasy dla młodzieży. W przygotowaniu kolejny tom: „Drugi Paladyn”.

 

„Iris McBlack” to opowieść o rudej, niesfornej i wyjątkowo upartej dziewczynie, która podejmuje niesamowite wyzwanie, by ocalić swoją siostrę. Nastoletnia Iris rusza tropem Oliwii, która znikła nagle i tajemniczo. Rudowłosa dziewczyna zagłębia się w wirującym tunelu i trafia do magicznej rzeczywistości, która jednocześnie przeraża i fascynuje. Iris zostaje zmniejszona do rozmiarów polnej myszy, a to zaledwie początek jej problemów. Z pomocą nieco szalonego konstruktora Ortona poznaje miejsce, do którego dotarła. By odzyskać siostrę, Iris musi odnaleźć ostatniego i zarazem najbardziej kłopotliwego z czarowładców, Leonarda. Wielki mag zaginął w tajemniczych okolicznościach, a pod jego nieobecność świat pogrąża się w destruktywnym chaosie. Dziewczyna rusza w daleką wyprawę, podążając tropem czarodzieja. Poszczególne zdarzenia łączą się w zaskakującą całość. Iris odkrywa, że nic nie jest dziełem przypadku, a wszystkie wydarzenia mają głębszy sens. By uratować siostrę, musi dokonać trudnego wyboru i zaakceptować ofiarę. Poznaje siłę przyjaźni i bezgranicznego poświęcenia się dla tych, których się kocha. Przepowiednia „życie za życie” spełnia się w najmniej spodziewany sposób.

Dział: Patronaty
środa, 24 lipiec 2019 20:37

Czarny Mag 3. Kandydatka - zapowiedź

Dwudziestoletnia Ryiah jest czarną maginią frakcji bojowej, ale nie jest Czarnym Magiem. Jeszcze.
Niemal od zawsze pragnęła zdobyć legendarną szatę. Ukoronowaniem nauki jest udział w prestiżowym – i jedynym w swoim rodzaju – turnieju dla magów…

Dział: Książki
poniedziałek, 15 lipiec 2019 22:15

Labirynt Fauna

Mroczna i nastrojowa, bogato ilustrowana baśń oparta na nagrodzonym trzema Oscarami filmie Guillermo del Toro.

Guillermo del Toro, zdobywca Oscara za najlepszy film za "Kształt wody", wraz z Cornelią Funke, autorką bestsellerowych powieści "Atramentowe serce" i "Król złodziei", wspólnie stworzyli epicką i mroczną powieść fantasy dla czytelników w każdym wieku, wzbogaconą poruszającymi poetyckimi ilustracjami.

Dział: Książki
poniedziałek, 15 lipiec 2019 20:54

Nienawidzę Baśniowa. Tom 3 : Grzeczna dziewczynka

Nie uwierzycie, ale na tym obrzydliwie słodkim torcie świata zwanym Baśniowem istnieją idole, a także ich fani, nerdy i geekowie. A gdzie spotyka się cała masa rozentuzjazmowanych szaleńców, którzy poświęcą swoją bezcenną energię życiową na stanie w kolejce po parafkę swego uwielbianego bóstwa? Oczywiście na targofestiwalu Lochcon. Nawet Gert robi wielkie słodkie oczy do barbarzynki Gwarg, a Gert ma swoją ciastoloną fankę Złosię. Pod wpływem pokrętnej filozofii tej ostatniej Gert dochodzi do wniosku, ponownie, że musi stać się dobra, by wydostać się z tego przeklętego słodyczą padołu i, ponownie, zgodnie z powiedzeniem, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane, Gert wielokrotnie nóżka się powija na drodze do światłej kariery dobroczynności. Na szczęście Baśniowo miewa dużo magicznych utensyliów i gadżetów, i w końcu dzięki Jajom Odkupienia udaje się stworzyć z Gertrude grzeczną dziewczynkę. Ale czy aby na pewno?

Tom trzeci, który świadomie rozpoczyna się od Lochconu, przesycony jest odniesieniami do popkultury. Bystre oko dostrzeże nawiązania do Usagi Yojimbo Stana Sakai, Labiryntu Jima Hensona, a także…., ale to już pozostawiam w milczeniu, co za dużo, to niezdrowo. Tom trzeci radośnie lekko odbiegł od totalnie krwawej konwencji morderczej Gert, na rzecz zabawy konwencjami, dzięki temu czytelnik może trochę się wyluzować i pobawić się w zgaduj zgadulę z twórcami. Nadal dzielna dziewuszka poszukuje swojej drogi do wolności i nadal pozostajemy w świecie cudownych neologizmów gertudańskich. W tej części ponownie króluje ciastolenie i odsyłanie do fuja, ale pojawiają się również nowe „perełki”, jak zanindżać po dachach, przypapryczać, znaleźć się na zachrupiu, być chrupkiem, zarzucić zadżemisty żart, być zypysynem, i tym podobny kwiat elokwentnego zastępowania nieparlamentarnego słownictwa sypie się z „niewinnych” ust naszej bohaterki.

„Grzeczna dziewczynka” to świetna odskocznia dla umysłu czytelnika i chwila wytchnienia dla mieszkańców Baśniowa. Zapewne krótka. Czekam na tom czwarty, w którym Gert zapewne wróci ze zdwojoną siłą.

Dział: Komiksy
środa, 10 lipiec 2019 02:38

Proroctwo cieni

Michelle Madow na nowo opowiada historię greckiej mitologii, przenosząc stare wierzenia do współczesnych czasów.

Bardzo lubię młodzieżową fantastykę. Najczęściej jest lekka, przyjemna i pozwala odpocząć od codzienności. Nie sposób się przy niej nudzić. Czy jednak książka „Proroctwo cieni” spod pióra Michelle Madow spełniła moje oczekiwania? 

Nicole rozpoczyna naukę w nowej szkole i nie jest to łatwe doświadczenie. Zwłaszcza że dziewczyna zostaje zapisana na dodatkowe zajęcia, na których dowiaduje się, że jest czarownicą, która potrafi wykorzystywać otaczającą ją energię. Tam poznaje nowych przyjaciół i razem z nimi pakuje się w bardzo poważne tarapaty. Czy wspólnymi siłami uda się im wyjść z nich cało?

Powieść zgodnie z moimi oczekiwaniami należy do tych lżejszych. Szybko i przyjemnie się ją czyta, ale wyraźnie widać, że pisarka tworząc ją, nie miała zbyt wielkich ambicji. Ot kolejna młodzieżówka, którą z grona pozostałych wyróżniają jedynie nawiązania do greckiej mitologii. Nie żałuję jednak lektury, gdyż miło spędziłam przy niej czas. Twierdzę jednak, że to pozycja dla zdecydowanie młodszych czytelników, starszym nastolatkom może się już nie spodobać. 

Fabuła historii jest nieskomplikowana i biegnie jednotorowo. Bohaterowie po drodze nie natykają się na zbyt wiele przeszkód, a ich problemy właściwie same się rozwiązują. Mimo to jednak Michelle Madow przez cały czas udało się utrzymać moje zainteresowanie. Kto wie, może sama jest czarownicą i wykorzystała do tego jakąś magiczną sztuczkę, a może to po prostu kwestia jej lekkiego pióra? W każdym razie co by to nie było, nie nudziłam się ani przez chwilę. 

Bohaterowie powieści są niezwykle sympatyczni. Nieco tajemniczy, może odrobinę zbyt zwyczajni, ale nie sposób ich nie polubić. Wzbudzają w czytelniku ciekawość i chęć towarzyszenia im w nadchodzących tomach. W serii „Elementals” pojawiają się też oczywiście stworzenia z greckiej mitologii. Są świetnie opisane i naprawdę dobrze przedstawione. Są też tajemnice, ale niestety zdecydowanie zbyt prosto je rozwiązać. 

Książka jest lekka i zabawna. W jej towarzystwie bez trudu można zapomnieć o otaczającym nas świecie. Polecam wszystkim wielbicielom motywów mitologicznych i osobom, które mają ochotę na czysto rozrywkową pozycję. W „Proroctwie cieni” nie ma żadnego wymuszonego elementu. Ono po prostu czyta się samo, równie wartko, jak toczy się jego akcja. 

Dział: Książki