wrzesień 07, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: HOPA

niedziela, 24 sierpień 2025 07:55

Skóra

 

„Człowiek jest uczniem, cierpienie jest jego nauczycielem”.
Alfred Louis Charles de Musset

Szkarłatny kryminał. Szybko się w nim poruszałam, frapująco penetrowałam tajemnice zbrodni i docierałam do tożsamości mordercy. Autor dość luźno trzymał w niepewności poznawania i stawiania właściwych hipotez. Na plus, podczas śledztwa morderca narzucał policji wyjątkowo silną presję czasu, tylko zastanawiałam się, czy to fizycznie byłoby wykonalne. Liczne makabryczne zbrodnie sprawiały, że poruszałam się w brejowatej masie okrucieństwa i sadyzmu. Uszczegółowiony krwawy opis zbrodni zachęcał do zajrzenia w najmroczniejszą sferę ludzkiej natury.

Intrygująco bawiłam się podczas prób typowania nazwiska seryjnego mordercy, ale tylko do pewnego momentu. Tuż przed połową książki wpadłam na właściwy trop, chociaż Piotr Kościelny zastosował ciekawą zmyłkę obocznego wątku, a przy tym podsuwał fałszywe ślady i dowody. Doceniłam mnogość różnorodnych postaci zręcznie wprowadzanych do akcji od początku powieści. Często przeszkadzało mi schematyczne podejście do obstawionych ról w opowieści i niska skala emocjonalnych przeżyć. Napotykałam nieścisłości w zachowaniu bohaterów. Przykładowo w dziennikarskiej odsłonie, w decydującym momencie kariery i braku narzędzia komunikacji. Nie do końca byłam w stanie uwierzyć w zachowanie kobiety, chociaż domyślałam się, czym kierował się autor, by wzmocnić napięcie w kolejnych odsłonach krwawej historii. Także rażąca niespójność profesjonalizmu i niedomyślności w aspekcie niemowlaka, czy wyładowania komórki we wrażliwym momencie, nie brzmiały wiarygodnie. Zupełnie nie mogłam uwierzyć w postać Marty, żony Majchrzaka, odebrałam jako hymn pochwalny wzmocniony marzeniem o idealnej partnerce. Pokazową akcję antyterrorystów uznałam za przesadzoną. Zawiodłam się na końcowej motywacji czarnego charakteru. Liczyłam na wnikliwsze społeczne i psychologiczne uzasadnienie, aby przekonać się do źródeł zwyrodnienia i podłoża motywów.

Komisarz Władysław Majchrzak, as wydziału zabójstw, legenda w policyjnym środowisku, okazał się człowiekiem o silnej osobowości, bezwzględnie dążącym do rozpracowania nieprzeciętnie skutecznego psychopaty. Niekoniecznie polubiłam przejaskrawione szarżowanie śledczego wobec świadków i przełożonego, lecz do pewnego stopnia postawa miała uzasadnienie w przekonaniach mężczyzny. Interesujący wydał się sposób powiązania ze sobą ofiar dokonany przez sprawcę inscenizującego zbrodnie, próbującego dotrzymać kroku spaczonej wyobraźni i żądzy krzywdzenia. Szkoda, że autor potraktował ten motyw nieco taśmowo, mniejszy ilościowo a bardziej osadzony w prowokacji robiłby większe wrażenie. Podobne odczucia miałam wobec grupy specjalnej, żałowałam zmarnowanego wątku, można było więcej wycisnąć napięcia. Wszystko zaczęło się od przypadkowego natrafienia nad brzegiem rzeki na ludzkie szczątki. Makabrycznego odkrycia dokonało ośmioletnie dziecko podczas wędkowania z dziadkiem. Nie tyle seryjny zabójca nad Wisłą, jak pomyślał nadkomisarz Piotr Nowacki, ile seryjny zabójca nad Odrą. Wrocławski wydział zbrodni mierzył się z brakiem świadków, motywu i dowodów procesowych. Rozwiązanie sprawy wydawało się odległym punktem na horyzoncie.

Dział: Książki
niedziela, 24 sierpień 2025 07:51

Wyrzynacz

 

„…w życiu jest jak w książce albo w filmie: morderca kryje się tuż obok. To może być każdy...”

Nie czytałam poprzednich odsłon serii puławskiej („Klatka”, „Druciarz”, „Baron”), ale nie przeszkadzało mi to w poznawaniu czwartego tomu. Można je czytać niezależnie, bez utraty orientacji w historii. Z jednej strony kusi mnie, aby sięgnąć po zaległości, gdyż w „Wyrzynaczu” pomysł na fabułę, mieszającej thriller z kryminałem, zbliżył się do moich preferencji i oczekiwań czytelniczych. Jestem ciekawa, co autor zaprezentował we wcześniejszych książkach w klimacie puławskim. Z drugiej strony nie przekonał mnie sposób zaprezentowania intrygi, ze względu na obarczenie wysokim wskaźnikiem przewidywalności i niewiarygodności, egzaltowane zachowanie głównej bohaterki.

Aspirant Ewa Jędrycz zachowywała się, jakby grała w sztuce, a nie we własnym życiu. Trudno nawiązywało się nić zrozumienia i sympatii. Miała tendencję do uprzedmiotowionego traktowania otaczających ją osób, co nie pokrywało się z deklarowanymi przez nią wartościami i emocjami. Brałam pod uwagę, że rozstanie z mężem przebiegało w ciężkich warunkach, że cierpiała na depresję nabytą podczas prowadzenia wcześniejszego śledztwa, jednak portret postaci wymykał się zwartości, w tym zawodowemu profesjonalizmowi policjantki.

Zastrzeżenia miałam do stylu narracji, wplatającego w opisy liczne idiomy, gdyby pojawiały się w dialogach, lepiej bym je odebrała, jako charakterystyczny dla kogoś sposób wyrażania myśli. Czasem za mocno zostały naciągane elementy scenariusza zdarzeń, co miało pomagać w podkręcaniu intrygi, ale osiągało odwrotny skutek. Przykładowo zamykanie drzwi na zamek przez dzieci w wewnętrznej przedszkolnej przestrzeni, to pierwszy krok do podważania bezpieczeństwa pobytu w placówce.

Co do intrygi, łapania mordercy bawiącego się w ćwiartowanie ofiar i rozrzucanie szczątków po mieście, to wciągnęłam się, zwłaszcza w poszukiwanie motywów postępowania oprawcy. Zszokowani i przerażeni przypadkowi mieszkańcy otrzymywali paczki z częściami ludzkich ciał. Zastanawiałam się, dlaczego oprawca pojawił się po przerwie, co nim kierowało, jaki miał stosunek do makabrycznych czynów? Zagadki w śledztwie zachęcały do odnalezienia źródła bezwzględności i psychopatyczności. Czy chodziło tylko o szokowanie, wywołanie chaosu i wzbudzenie przerażenia?

„Wyrzynacza” nie zaliczyłam do powieści z górnej półki łączącej thriller z kryminałem, lecz przypuszczam, że sprawdzi się podczas wakacyjnych spotkań z książką. Nie trzymał w elektryzującym napięciu, ale na tyle podkręcał mroczną atmosferę, że pozwalał w odprężającym nastroju poznawać prawdę o ciemnej stronie duszy zabójcy.

Dział: Książki
środa, 02 październik 2024 14:36

Premiera: Powiedz mi, proszę

 

Zaginione dziecko, które odnajduje się po roku, seryjny morderca i skrywane tajemnice. Mike Omar ma dla nas historie, która poruszy i dostarczy mnóstwa wrażeń. Jesteście gotowi? Bo my tak!

Kiedy rok po porwaniu ośmioletnia Kathy Stone zostaje odnaleziona na poboczu drogi, cały świat nie może się doczekać, aby poznać jej historię. Ale Kathy milczy. Otępiała po ciężkich przeżyciach nie odzywa się nawet do rodziców.

Jedyną osobą, której udaje się porozumieć z dziewczynką, jest Robin Hart, terapeutka dziecięca. Robin stosuje terapię poprzez zabawę, co ma pomóc Kathy uporać się z bolesnymi wspomnieniami. Jednak po pewnym czasie zabawa Kathy przybiera niepokojący obrót. Jedna lalka próbuję zasztyletować drugą. Maleńka figurka zostaje przypięta łańcuchem do zabawkowej kanapy. Wszystkie te przerażające sceny są odgrywane w wiktoriańskim domku dla lalek. Z każdą sesją ginie kolejna zabawka.

A co jest najbardziej niepokojące?

Wiele wskazuje na to, że Kathy odgrywa pewne nierozwiązane sprawy morderstw. Z czasem Robin zastanawia się, czy Kathy – która być może zna prawdę na temat przeszłych zbrodni – jest w stanie powiedzieć jej o zabójstwach, do których dopiero dojdzie.

Czy Robin będzie w stanie dotrzeć do tajemnic skrywanych przez umysł dziecka i powstrzymać seryjnego mordercę, zanim ten uderzy znowu? I czy praca Robin nie wystawia Kathy na widok psychopaty?

Mike Omer
Świat Książki
02.10.2024

Dział: Książki
piątek, 23 sierpień 2024 15:14

Sędzia

 

Wolny dzień to idealny czas na przeczytanie dobrej książki. Jeśli lubicie misternie uknute intrygi i trzymające w napięciu kryminały, z dość nieoczywistą fabułą, to „Sędzia” jest książką idealną dla Was.

„Sędzia” to debiut autorski młodziutkiej Oliwii Marczak. Jeśli dziewczyna ma takie pomysły, chodząc jeszcze do liceum, to nie mogę się doczekać jej publikacji napisanej w dorosłym życiu. Autorka zaskoczyła mnie zarówno swoją dojrzałością, jak i pomysłowością. Co prawda czytelnicy i recenzenci zarzucają jej przewidywalność, ale ja mam inne zdanie na ten temat. Do samego końca nie wiedziałam, czemu przypadkowi ludzie zostali zamknięci w ogromnej wilii, odcięci od świata i z okrucieństwem zabijani przez jakiegoś psychopatę. Umówmy się, ale ktoś, kto wymierza sprawiedliwość na własną rękę, kierując się chorymi pobudkami i zostawiając przy ciałach cytaty z książek „Kubuś Puchatek” i „Chatka Puchatka”, nie jest do końca normalny. Tym bardziej że morderstw dokonano w okropny i przerażający sposób, a niektórzy z bohaterów umierali długie godziny w prawdziwych męczarniach.

Policjanta Alex Farris zostaje wezwana na miejsce brutalnego zabójstwa. Nim zdąży zapoznać się z sytuacją, wszyscy zebrani w rezydencji tracą przytomność i budzą się zamknięci w wielkim domu, otoczonym betonowym murem. Nikt nie wie, co się dzieje, ale jedno jest pewne - zabójca nie zamierza poprzestać na jednej ofierze. Coraz to nowe zdarzenia i nagłe, brutalne zgony, są tym bardziej przerażające, ponieważ morderca tytułuje się Sędzią. Nikt nie jest bezpieczny, a pozostawione przy zwłokach karteczki z wyrokami i cytatami z książek dla dzieci, sieją zamęt w głowach osób czekających na śmierć z rąk psychopaty. Napięcie z godziny na godzinę rośnie, zabójca coraz bardziej się rozkręca, a oskarżeni nie wiedzą, na kogo wypadnie w następnej kolejności. Sędzia z sobie tylko znanych pobudek chce zrealizować swój plan do samego końca, co oznacza, że nie jest to działanie bezcelowe. Była to akcja planowana, co dowodzi, chociażby uzupełnianie zapasów w lodówce i brak jakichkolwiek leków w domu, przez co nie można uśmierzyć bólu, ani nikogo znieczulić.

Świetny pomysł na książkę i na fabułę. Szczególnie, podobają mi się zamieszczone na końcach rozdziałów cytaty z książki o przygodach Kubusia Puchatka, co wcale nie nadaje jej bajkowego klimatu. Wręcz przeciwnie, ponieważ cytaty idealnie dopasowane są do zdarzeń kończących rozdziały i myśli zabójcy. A jak z zakończeniem? Zaskakujące. Nawet przez chwilę nie przypuszczałam, że akurat TA osoba może być Sędzią, choć miałam już swoje typy podczas lektury książki.

Książka ląduje na liście moich ulubionych kryminałów, choć momentami otwierałam szeroko oczy ze zdziwienia, ponieważ autorkę w kilku momentach literacka fantazja podniosła za daleko. Jak chociażby podczas przeprowadzania operacji, która miała na celu wycięcie kuli z ciała jednej z ofiar. Czytając ten zabieg, od razu w głowie miałam sceny z filmu „Dr Quinn”, gdzie Jane Seymour przeprowadzała, chociażby operację plastyczną usypiając pacjenta tylko chloroformem, co było totalnie odklejone od rzeczywistości. Tylko w filmie przynajmniej pacjent był uśpiony, a tu nic a nic. No ale w końcu to tylko książka, więc przymykam na to oko.

Nie ma co się czepiać. Jak na pierwszy raz jest całkiem dobrze i z przyjemnością sięgnę po kolejne książki autorki w przyszłości.

Dział: Książki
wtorek, 09 kwiecień 2024 14:10

Czarny żałobnik


W letnich miesiącach życie w tak ogromnym mieście, jak Warszawa może być uciążliwe, przede wszystkim przez paraliżujące upały, które nie ułatwiają codziennego życia. Ponadto wysokie temperatury przyspieszają procesy gnilne, a w tym momencie to jest jeden z wielu problemów komisarza Adama Krugera. Wraz z prokurator Alicją Ostrowską rusza śladem mordercy, który pozostawia zmasakrowane zwłoki na placach zabaw. Przy ofiarach śledczy odnajdują czarnego motyla, rusałkę żałobnika - podpis sprawcy. Żadna z badających sprawę osób nie wie jednak, jak połączyć tę niewielką ilość poszlak, jakie udało im się zdobyć. A zegar tyka... i pojawiają się kolejne ciała.

Trop wiedzie do kobiety prowadzącej terapie dla par. I choć początkowo wszystkie dowody wskazują na jej udział w zbrodniach, to Kruger i Ostrowska mają dość mocne przeczucia, że to śledztwo jest o wiele bardziej skomplikowane. Ofiary również zdają się nie być przypadkowo wybranymi osobami.

Adam Kruger i Alicja Ostrowska muszą odsunąć na bok wszystkie inne kwestie i ruszyć śladem szalonej logiki sprawcy, by ocalić kolejne, potencjalne cele.

Z założenia thriller ma nas w pewien sposób zaszokować, przyciągnąć do siebie nietuzinkowymi wydarzeniami bądź postaciami (albo i jedno, i drugie). Pozostawić z gonitwą myśli, szokować brutalnością mordercy. Zazwyczaj tego właśnie oczekuje czytelnik, szczególnie taki, który po ten gatunek sięga regularnie. Mile widziana także wartka akcja oraz wypełniające luki tło obyczajowe, dzięki czemu możemy lepiej poznać bohaterów. Jest to ważne szczególnie w przypadku serii. W praktyce jednak często zdarza się, że trafiamy na jedną i tę samą historię, tyle że przerobioną. Na szczęście w przypadku „Czarnego żałobnika” nie doszło do takiej sytuacji.

Można z całą pewnością rzec, iż komisarz Adam Kruger i prokurator Alicja Ostrowska, stanowią naprawdę zgrany duet. Ich tok myślenia idzie zazwyczaj w tym samym kierunku, a ewentualne kwestie sporne skłaniają jedną stronę do przemyślenia teorii drugiej. Alicja Ostrowska nie bez powodu wśród współpracowników nazywana jest „Ostrą” - potrafi przeforsować swoje zdanie i wykopać drzwi do miejsc, które dla wielu pozostawałyby zamknięte. Od początku tej historii widać, że tę dwójkę łączy coś więcej niż praca; mimo mocnych docinków mogą na siebie liczyć. To pierwszy i bardzo znaczący plus tej książki - ciekawie stworzone postacie, które zapadną w pamięć na dłużej.

Co szczególnie przypadło mi do gustu? Nie zrozumcie mnie źle, żadna ze mnie psychopatka, ale... standardowo, metody tortur. A były one bardzo wymyślne. Sprawca bowiem „karał” swoje ofiary przy pomocy średniowiecznych narzędzi. Ruszenie jego śladem stanowiło bardzo emocjonującą podróż, a przez cały ten czas zastanawiałam się, jakie znaczenie ma dla niego wybrany gatunek motyla, rusałka żałobnik. Co prawda jego nazwa mogła poniekąd nasunąć pewne skojarzenia, ale czy nie byłoby wówczas zbyt łatwo?

Akcja toczy się wartko, ciągle coś się dzieje - tak w śledztwie prowadzonym przez nasz duet, jak i w tym, które prywatnie prowadzi Ostra. Naprawdę, nie da się tutaj narzekać na nudę. Jednak to, co przyniosło nam zakończenie - takiego plot twistu chyba się nie spodziewałam. Dodam jeszcze, że gdy już śledczy odnaleźli powiązania między ofiarami, to lekko się w tym pogubiłam - najlepszym rozwiązaniem byłoby rozpisanie sobie tego na jakimś wykresie. No ale finisz... majstersztyk. W pewnym momencie już myślałam, że wiem, kim jest morderca (o czym zresztą i bohaterowie byli przekonani), po czym okazywało się, że zostałam po mistrzowsku wprowadzona w błąd. Do tej pory szokuje mnie fakt, jak pełna mroku może być ludzka psychika. I jak wiele energii poświęcają ludzie na zemstę, a co za tym idzie - w jak wyszukany sposób mogą jej dokonać.

Podsumowując, z tego, co wyczytałam w odmętach internetu, „Czarny żałobnik” to debiut pani Opiłki. Gratuluję! Wyszło naprawdę bardzo dobrze. Aż jestem ciekawa, co wydarzy się w kolejnych książkach autorki - bo że będą kolejne, tego jestem pewna... zważywszy na to, jak zakończyła się ta. Polecam!

Dział: Książki
środa, 31 styczeń 2024 21:18

Londyńskie zasady

„Mów tak jakbyś wiedział więcej, niż możesz powiedzieć, zachowuj się, jakbyś miał zrobić więcej, niż zamierzasz. A podczas kampanii kłam, ile tylko wlezie...”

Seria rządzi się specyficznym klimatem, do którego łatwo się dostosowujemy, chociaż niektóre sceny potrafią wywołać lekkie obrzydzenie, zwłaszcza kiedy udział bierze Jackson Lamb. Nie do końca podchodzi mi wówczas ten rodzaj czarnego humoru, ale trzeba przyznać, że podkręca atmosferę szaleństwa kulawych koni, zdegradowanych do podrzędnej roli członków wywiadu, którzy już nie mają co liczyć na powrót do elity agentów, a wszystko za sprawą rażących wpadek i pomyłek. A kiedy nie ma się nic do stracenia, wówczas rodzą się w głowach zwariowane pomysły, puszczają moralne hamulce, świat zmienia się w mikroskalę.

Wydawałoby się, że dawna alkoholiczka, uzależniony od komputerów, aktywna narkomanka, podejrzany o psychopatię, zniecierpliwiona kobieta i bazujący na protekcji mężczyzna, nie mają wiele do zaoferowania w życiu zawodowym i prywatnym. A jednak, kiedy amerykańska ojczyzna zostaje postawiona w stan niebezpieczeństwa, nie wahają się przyjść jej z pomocą, na miarę własnych możliwości i pod wodzą ekstremalnie egocentrycznego szefa. Pierwszy tom „Kulawe konie” oscylował wokół porwania pakistańskiego studenta, drugi „Martwe lwy” wszedł w cień kontrwywiadu, trzeci „Prawdziwe tygrysy” mierzył się z niebezpiecznymi przeciwnikami, czwartego „Ulicy szpiegów” jeszcze nie poznałam, a piąty „Londyńskie zasady” walczy z szerokimi atakami terroryzmu.

Mick Herron ma smykałkę do udanego łączenia różnorodnych bohaterów, tworzenia pozornie mało zgranej grupy uwikłanej w działania, których nikt nie chce się podjąć, lecz ich pozytywne rezultaty mają wielu ojców. Obskurny budynek Slough House w londyńskiej dzielnicy to siedziba nieudaczników i wyrzutków z głównego nurtu tajnych służb Regent’s Park. Jednakże zesłańcy do strefy owianej wstydem zapomnienia wciąż liczą, że kiedyś wreszcie odpracują grzechy. Kiedy Wielka Brytania zostaje postawiona w najwyższy stan gotowości ze względu na ciąg zamachów terrorystycznych, narażając życie, włączają się w walkę z bestialstwem. Intryga ciekawie zapleciona bazuje na wielu ujęciach, wartkim nurcie i mnogości zdarzeń. Czasem rzeczy przybierają absurdalny wymiar, kiedy indziej wymykają się prawdopodobieństwu, ale na tym polega unikalny urok serii.

Dociekanie prawdy, kto stoi za strzelaniną w wiosce Abbotsfield, podczas której zginęło dwanaście osób, wybuchem bomby w ogrodzie zoologicznym miasta dzwonów i paraliżem londyńskiego ruchu kolejowego, to tylko wybrany kierunek obrany przez pariasów ze Slough House. Drugim jest ratowanie jednego ze swoich, przed zabójczymi wrogami, zdradliwą kobietą i samym sobą. Czy klątwa kulawych koni pomoże, czy przeszkodzi w osiągnięciu sukcesu? Komu tym razem się narażą i jakie poniosą konsekwencje?

Powieść szybko się czyta, przyjemny styl narracji, bogaty scenariusz zdarzeń, różnorodny plan, wyjątkowe postaci. Sensacyjnie, szpiegowsko, kryminalnie, z nutą czarnego humoru i politycznego pastiszu.

Dział: Książki
środa, 20 grudzień 2023 15:49

Fatum

 

Myślisz, że prześladuje Cię pech? Uważasz się wręcz za... przeklętego? Jeśli nie zostałeś jedną z ofiar psychopaty, możesz się jednak uważać za szczęśliwca. Chyba że jesteś kolejny na liście.

Komisarz Eryk Deryło nie wie, czego się spodziewać, gdy zostaje wezwany do jednego z lubelskich pustostanów. Może i ma cichą nadzieję, że tym razem nie trafi na makabryczną sprawę, jednak po dotarciu na miejsce już wie, że trafił do koszmaru. Ktoś zamordował człowieka w bestialski sposób - spalając go żywcem w specjalnej klatce, z której nie było drogi ucieczki. Deryło jako „specjalista od trudnych przypadków” wie, że goni go czas. Od niego zależy, jak wiele osób zabije sprawca. Główny bohater ma jedynie niejasne wskazówki oraz nową partnerkę, którą również musi rozgryźć. Tamara Haler bowiem walczy o życie w szpitalu.

Czy nękany strachem o życie Tamary Deryło poradzi sobie z nowym przeciwnikiem? I czy nowa partnerka na pewno nadaje się do tak brutalnych spraw?

To już jedenasty tom walki komisarza Eryka Deryło ze złem, a wciąż czuję się, jakbym dopiero niedawno rozpoczęła tę pasjonującą podróż w głąb mroków ludzkiej psychiki. Niestety, wraz z rosnącą ilością części mam też wrażenie, że ta historia chyba powoli dobiega końca. Szczególnie że tym razem mamy tutaj także pożegnania, a jednocześnie jakby nowy początek.

Czy coś się zmieniło? Nie. Max Czornyj nadal potrafi niesiepana czterystu stronicową książką wbić czytelnika w fotel, zmuszając, by doczytać do ostatniej strony. Dokładne, malownicze opisy tortur czy ciał zamordowanych to gratka dla fanów mocniejszych, literackich wrażeń i to wciąż pozostaje niezmienne. Rzekłabym nawet, że to cecha charakterystyczna twórczości autora. Tym razem jednak cała opowieść ma gorzki posmak. Nie oszukujmy się, ale większość z nas pokochała serię o komisarzu Deryle nie tylko ze względu na krwawe opisy i nietuzinkowe śledztwa, lecz również dzięki policyjnemu duetowi, czyli Deryle i Haler. I choć od którejś części wiedzieliśmy, że Tamara ma problemy, to jakoś nie docierało do nas z pełną mocą (przynajmniej w moim przypadku). Teraz gdy na scenę wchodzi nowa postać, mam trochę mieszane uczucia. Jednak czas pokaże.

Nikt, kto sięga po twórczość tego autora, nie może narzekać na nudę. Każdy rozdział to kolejna dawka emocji, a akcja pędzi przed siebie na złamanie karku. Psychopata, który pozostawia jedynie garstkę niejasnych wskazówek co do własnych motywów to trudny przeciwnik dla naszych bohaterów. Nawet Deryło, który na swoim koncie ma już kilku seryjniaków, ma trudności z rozszyfrowaniem i wytypowaniem sprawcy w gąszczu podejrzanych. Na tym polu na prowadzenie wychodzi Sofia, czyli nowa współpracownica. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że współpraca tej dwójki w perspektywie dłuższego czasu będzie bardzo owocna, jako że kobieta w pewnych aspektach przypominała mi Haler. Ten sam błyskotliwy umysł, spryt, inteligencja i szybkość w kojarzeniu faktów. I przede wszystkim ogromna cierpliwość do naszego komisarza. Znamy Deryłę nie od dziś i wiemy, jaki jest humorzasty, a niekiedy wręcz wybuchowy. W tym tomie zdecydowanie pokazał się od gorszej strony. Jednak czy powinno nas to dziwić, skoro (początkowo) ani śledztwo, ani sprawy prywatne nie układały się zbyt pozytywnie?

Jedenasty tom utrzymuje wysoki poziom całej serii. Max Czornyj nie tylko serwuje nam ciekawego psychopatę, lecz również emocje dotyczące sfery prywatnej naszych bohaterów. Tym bardziej nie mogę się doczekać kontynuacji i mam nadzieję, że w kolejnej części poznamy nieco lepiej Sofię. Może i ona skrywa jakiś sekret?

Fanom twórczości autora nie muszę polecać tej książki, gdyż zapewne lektura już dawno za Wami. Jeżeli jednak jesteś osobą, która wciąż zastanawia się nad sięgnięciem, to zachęcam! Emocje na wszystkich możliwych polach gwarantowane. A do tego kompletne zatracenie się w chorym umyśle.

Dział: Książki

Jest rok 1959 n.e. Scenarzysta René Goscinny i rysownik Albert Uderzo są pod ogromną presją. Muszą stworzyć oryginalną serię komiksów czerpiących z kultury francuskiej do pierwszego numeru magazynu „Pilote”, który ma się ukazać kilka tygodni później. W mieszkaniu Alberta Uderzo dwaj autorzy łamią sobie głowy podczas sesji „burzy mózgów”, teraz już historycznej:

Dział: Komiksy
czwartek, 18 maj 2023 17:39

Urodzony morderca

 

Katarzyna Bonda słynie z mrożących krew w żyłach opowieści, przy których można zarwać noc. 12 kwietnia w księgarniach pojawiła się jej najnowsza powieść „Urodzony morderca”. I tutaj czeka na nas Hubert Meyer, który wraca w cyklu już po raz dziewiąty. To psycholog śledczy, który krok po kroku stara się rozpracowywać umysły morderców. To właśnie dzięki niemu czytelnicy otrzymują pełną emocji grę i wstrząsające śledztwa.

 

Katarzyna Bonda „Urodzony morderca”

I ta książka rozpoczyna się z przytupem. Pewnego dnia płonie auto. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że luksusowy pojazd znajdował się w chaszczach. Śledczy znajdują w nim częściowo zwęglone męskie zwłoki. Już pierwsze oględziny pozwalają dostrzec, że mężczyzna został wcześniej postrzelony w brzuch, a jego głowę zawinięto płaszczem. Choć jego tożsamość zostanie potwierdzona dzięki badaniom DNA, to policja przypuszcza, że ofiarą jest jedna z bardziej wpływowych postaci biznesu.

 

Portugalski biznesmen Rui Coelho Tavares de Souza mógł mieć wielu wrogów. Jednak śledztwo staje się bardziej skomplikowane w chwili, gdy na jaw wychodzą sprawy związane z jego życiem prywatnym. Okazuje się, że mężczyzna utrzymywał bliższe kontakty seksualne z dziesiątkami kobiet. Gdy do śledczych docierają ich dane, sytuacja robi się gorąca. Lista podejrzanych dramatycznie szybko wzrasta.

 

Zemsta i manipulacja

 

Śledczy są przekonani, że śmierć mężczyzny była zemstą jednego z mężów kobiet, które utrzymywały kontakty z wpływowym biznesmenem. Jednak kolejny kłopot pojawia się wtedy, gdy policja otrzymuje informację, że śmierć mężczyzny była tylko jedną z wielu. Gdy zaczyna płonąć kolejny, na oczach śledczych rodzi się fanatyczny morderca, który prawdopodobnie nie będzie chciał się zatrzymać…

 

Profiler z niezwykłą dokładnością stara się wytypować te cechy mordercy, dzięki którym łatwiej będzie go znaleźć. Niektóre tropy prowadzą do współpracowników de Souzy, inne do mężów ich partnerek. Co jednak zrobić w chwili, gdy ofiar robi się więcej? Z czego wynika chęć mordowania i to w tak okrutny sposób? Czy ten, który w swoim mniemaniu wymierza sprawiedliwość, kieruje się zemstą? Wszystkie odpowiedzi poznasz, sięgając po tę pozycję.

 

Recenzja książki Katarzyny Bondy „Urodzony morderca”

 

Książka Katarzyny Bondy „Urodzony morderca” od Wydawnictwa Muza to niezwykle wciągająca, intrygująca, ale przede wszystkim mroczna opowieść o psychopacie, który jest bezwzględnym mordercą i doskonałym manipulatorem, dla którego nie istnieją żadne granice. Nie jest to lektura dla osób o słabych nerwach, jednakże warto sięgnąć po nią, chociażby ze względu na świetnie skrojoną fabułę, zawiłe wątki, czy głębokie psychologiczne studium postaci. Śmiało mogę stwierdzić, że to kolejna powieść Katarzyny Bondy, od której nie sposób się oderwać. Jeżeli chętnie sięgasz po kryminały, czy thrillery psychologiczne, to gwarantuję, że będziesz zachwycony. Gorąco polecam!

Dział: Książki

Gdy w 1974 roku Gary Gygax i Dave Arneson wymyślili grę RPG Dungeons & Dragons, czyli zabawę w „lochy i smoki”, nie mogli przypuszczać, jak zawrotną zrobi ona karierę. Dziś, niemal pół wieku później, to jedno z największych uniwersów kultury popularnej. Zaczęło się od gry fabularnej, potem pojawiły się podręczniki z zasadami gry, dodatki, figurki, planszówki i książki, a także gry komputerowe. Dungeons & Dragons trafiało również wielokrotnie do telewizji i filmu: w 2023 roku czeka nas premiera kolejnej kinowej odsłony zatytułowanej Złodziejski honor z udziałem takich gwiazd jak Chris Pine, Michelle Rodriguez czy Hugh Grant. 

Dział: Komiksy