marzec 28, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Akcja

wtorek, 14 kwiecień 2020 21:20

Las na granicy światów

Cieszę się bardzo, że twórczość Holly Black zadomowiła się u nas na dobre. Po trylogii, którą pokochałam od pierwszych stron, przyszła pora na jedno tomówkę, która pochodzi z uniwersum stworzonego przez Black, ale opowiada o innych bohaterach. Dzięki tej książce poznamy historię syna króla Olszyn, Sewerina.

Fairfold to miasteczko niezwykłe. Pełne magii, elfów, dziwnych stworów, niezbadanych lasów i przesądów, których mieszkańcy przestrzegają. To tutaj świat śmiertelników i elfów przenika się i łączy, a Mały Ludek żyje tuż obok zwykłych ludzi. Turystów przyciąga do tego miejsca magia, a lokalni mieszkańcy wiedzą, że czasami ktoś zniknie bez śladu. W Fairfold, w szklanej trumnie, śpi królewicz. Nikt nie wie, kim jest. Nikt przez lata go nie obudził. Kolejne pokolenia imprezują przy jego trumnie.

Hazel od zawsze chciała być rycerzem. Wraz z bratem, Benem, który otrzymał od elfów niezwykły dar, przemierzała lasy i zabijała potwory. Te czasy jednak minęły, a rodzeństwo dorosło. Gdy ktoś roztrzaskał szklaną trumnę królewicza, a na Fairfold spłynęła rozpacz i dziwna, przerażająca moc, dziewczyna musi przypomnieć sobie, co robiła przez ostatnich kilka nocy. Król Olszyn, którego wszyscy się boją, nie przyjmuje kompromisów. Miasteczku i jego mieszkańcom grozi wielkie niebezpieczeństwo, a jedyna nadzieja spoczywa w Hazel, Benie i Severinie.

Las na granicy światów to historia, która rozbudowuje świat, który poznaliśmy w Okrutnym Księciu. Jest wciągająca, porywająca, przepełniona magicznymi stworzeniami i tajemnicami; ma w sobie wszystko to, czego oczekiwałam po Holly Black. Podchodziłam do niej z wielką obawą, bo tęsknię za bohaterami, których wykreowała autorka i za całym światem, który dzięki jej powieściom poznałam. Jednak przygoda Hazel, Bena i tajemniczego królewicza mnie wciągnęła i otumaniła. Nie mogłam się od niej oderwać; od pierwszych stron zagłębiłam się w ten świat, w tajemnice i chciałam dowiedzieć się, jak ta historia się zakończyła. Kolejne strony mnie zaskakiwały, a gdy akcja nabrała tempa, musiałam odłożyć na chwilę książkę, aby złapać oddech. Holly Black zdecydowała się na użycie kilku zaskakujących suspensów, które jeszcze bardziej przyciągają czytelnika do tej historii.

Najbardziej intrygującą postacią jest król Olszyn – tajemniczy, przerażający, podstępny i bezwzględny. Czarny charakter, którego ludzie się bali i opowiadali na jego temat legendy. Jednak wszyscy bohaterowie, których wykreowała Holly Black, zasługują na uwagę – Hazel, która może popisać się wielka odwagą, Ben, wrażliwy muzyk, Jack – elf, który wychował się wśród ludzi oraz śpiący królewicz. Gdy zagłębiałam się w magiczny świat, chłonęłam wszystkie kreacje – wiadomo, że Mały Ludek jest przedziwny, niezwykle kontrastowy, a ich zwyczaje zadziwiające. Jedyne, czego mi zabrakło, to rozbudowany wątek miłosny, bo w Lesie na granicy światów miłość jest delikatna, niewinna i prosta.

Jeżeli tęsknicie za światem, stworzonym przez Holly Black, to ta powieść Was zachwyci. Las na granicy światów to taki powiew świeżości, który wypełnia białą plamę na mapie magicznego świata.

Dział: Książki
czwartek, 26 marzec 2020 17:12

Zapowiedź: Las na granicy światów

Nowa trylogiia Holly Black, królowej elfów, autorki wielu megabestsellerów, w tym Okrutnego księcia!

Dział: Patronaty
poniedziałek, 23 marzec 2020 14:16

Czas patriotów

Tom Clancy jest znany na całym świecie ze swoich książek sensacyjnych. Kilka z nich zostało sfilmowanych, a jedna nawet doczekała się serii gier wideo. „Czas patriotów” to jedna z jego wcześniejszych książek. Spodziewałam się akcji i ją dostałam. Czy trzeba od książki określanej jako sensacyjna czegoś więcej? Owszem, przydałoby się, bo jednak przez te 673 strony można polubić bohaterów, których mamy chyba z trzydziestu. A akcji jest tu naprawdę sporo.

Oto Jack Ryan, amerykański były marines, obecnie wykładowca historii, osoba, która wszyscy kochają podziwiają, ojciec córki, mąż chirurga ocznego i przyjaciel np. pilota tomcatów, wyjeżdża na wakacje do Londynu. Dawno nie był na żadnych, więc nie spieszy się, chce trochę pospacerować po mieście zamiast od razu dołączać do buszujących po sklepach z odzieżą żony i córki. I tuż po spotkaniu kobiet swojego życia na umówionym miejscu słychać strzały. Okazuje się, że ostrzeliwany jest samochód, który należy do kogoś bardzo, ale to bardzo na stanowisku jeśli chodzi o Wielką Brytanię. W Jacku zaczynają działać instynkty żołnierza, którym był, i policjanta, które miał przekazane przez ojca-mundurowego, wkracza więc brawurowo do akcji i równie brawurowo zostaje postrzelony. Historia, choć kończy się w szpitalu, ma jednak happy end – Jack jest bohaterem narodowym. Jednak w gratisie z wywiadami i honorami spada na rodzinę Ryanów niebezpieczeństwo – zemsta grupy, której udaremniono tak niespodziewanie akcję. Najbardziej zaś żądny krwi jest szef całej operacji. Właśnie na dążeniu do odwetu na Ryanie zbudowana jest cała fabuła książki, dalej tocząca się już w Ameryce.

Tematem tej książki jest problem międzynarodowego terroryzmu, więc tak, jak dobrze była przyjęta w dobie walk Ira i podobnych grup na ternie Zjednoczonego Królestwa, tak zapewne po upadku wież WTC nadal temat jest aktualny. Jednak powolnie sunąca do przodu fabuła i jednoznaczni bohaterowie, cecha charakterystyczna literatury sensacyjnej lat 80-tych, do którego należy także „Czas patriotów”, trochę już nie pasuje do obecnych czasów. Choć wydanie angielskojęzyczne to przecież złota era agenta Jamesa Bonda, poszukiwacza Indiany Jonesa czy awanturnika Krokodyla Dandee, to przy nich Jack wydaje się o wiele prostszym bohaterem. Może dlatego, że tak mają żołnierze marines, może profesorzy historii, którymi jest Jack. A może dlatego, że Tom Clancy właśnie tak konstruuje bohaterów: są albo bezsprzecznie źli, albo bezsprzecznie pozytywni.

Jest to ociekająca akcją, grzechocząca nabojami do M-60 w kieszeni, honorowymi bohaterami i antagonistami, których nie da się polubić, a nawet kiedy przegrywają, a przegrywają, współczuć. Dość przewidywalna, powolna wielowątkowa fabuła, z kilkoma zwrotami akcji. Umili niejeden wieczór każdemu żądnemu krwawej akcji, za to zanudzi kogoś, kto chciałby odczuwać coś więcej niż dreszczyk emocji na myśl o siedzącym za kontenerem terroryście.

Dział: Książki
niedziela, 22 marzec 2020 07:50

Nie wywołuj wilka z lasu

Kilka miesięcy temu na polską scenę fantastyki młodzieżowej wkroczyła Karina Bonowicz z obiecującym pierwszym tomem serii Gdzie diabeł mówi dobranocPowieść, okraszona mrocznymi tajemnicami i bogato czerpiąca z mitologii słowiańskiej, rozbudziła wyobraźnię i ciekawość, zwłaszcza że zakończenie pozostawiło więcej niedomówień niż rozwiązań. Teraz możemy się przekonać, jak autorka dalej poprowadziła losy obdarzonych nadnaturalnymi mocami nastolatków z Czarcisławia. 

Nie wywołuj wilka z lasu stanowi bezpośrednią kontynuację wydarzeń przedstawionych w poprzednim tomie, dlatego po jej lekturę należy sięgnąć dopiero, gdy przeczytacie już Księżyc jest pierwszym umarłym. Z tego samego powodu warto czytać je w krótkim odstępie czasu, zanim poszczególne informacje i wątki wywietrzeją nam z głowy. 

Gwoli przypomnienia i wprowadzenia. Główną bohaterką powieści jest siedemnastoletnia Alicja, która po śmierci rodziców przeprowadza się z Warszawy do niewielkiej miejscowości, wspomnianego już Czarcisławia. Na miejscu poznaje legendę o pakcie z diabłem, jaką mieli zawarli założyciele miasteczka, obdarzeni nadnaturalnymi mocami. Jak się okazuje, opowieść ta ma w sobie coś więcej niż tylko ziarno prawdy, a sama Alicja wywodzi się w bezpośredniej linii od jednej z założycielek i odkrywa w sobie rosnące w siłę magiczne zdolności. Dziewczyna dowiaduje się też, że już musi wziąć udział w niepokojącym rytuale. 

[Poniższy akapit zawiera spoilery do pierwszego tomu, jeśli jeszcze go nie czytaliście, biegnijcie od razu do kolejnego akapitu.] 

Zbliża się termin rytuału, dlatego Alicja i Nikodem, związani przysięgą, nie ustają w próbach odnalezienia naczynia, bez którego nie będzie można go przeprowadzić. Ich poszukiwania przerywają kolejne morderstwa, do których dochodzi w Czarcisławiu, a w które zdaje się być wplątany chłopak. Jednocześnie wychodzą na jaw tajemnice z przeszłości, nie wszyscy też okazują się być tymi, za których uważali ich zarówno czytelnicy, jak i bohaterowie. 

Mam z tą książką pewien problem. Z jednej strony, podoba mi się stworzony przez autorkę świat i otaczająca opisywane wydarzenia mroczna mgiełka tajemnic i czarów. Akcja pędzi do przodu, nie można narzekać na jej przestoje. Kolejne elementy układanki wskakują na miejsce i dowiadujemy się coraz więcej na temat samych bohaterów, jak i ich historii, ale w tym samym czasie zmienia się perspektywa i to co braliśmy za obraz całości okazuje się jedynie niewielkim jej fragmentem. Autorka zręcznie lawiruje między prawdą a niedopowiedzeniem, podkręca fabułę dorzucając kolejne smaczki. Dzieje się, oj dzieje.  

Z drugiej strony, główna bohaterka staje się jeszcze bardziej męcząca niż w pierwszym tomie. Nie powiem, jest jak najbardziej wiarygodną nastolatką, która po ciężkich przejściach, z burzą hormonów i kolejnymi rewelacjami spadającymi jej na głowę, stara się wyjść na prostą. Potrafi być jednak przy tym tak głupiutka, tak mało domyślna, że czasem pozostaje pokręcić głową i odłożyć na pewien czas książkę na półkę. Nie na długo, bo fabuła wciąga, ale od Alicji trzeba czasem zwyczajnie odpocząć. A może po prostu nie nadaję z nią na tych samych falach, bo jestem dwa razy starsza – do rówieśników zachowanie bohaterki prawdopodobnie lepiej przemówi. 

Druga kwestia, która uwiera, może wydawać się kosmetyczna, ale drażniła mnie bardziej niż zachowanie Alicji. Już od pierwszych stron można odnieść wrażenie, że bohaterowie nie potrafią ze sobą normalnie rozmawiać - oni non stop na siebie “ryczą”, “syczą przez zaciśnięte zęby” i generalnie buzuje w nich złość i agresja. Nawet w sytuacjach zupełnie do tego nie adekwatnych, jak choćby w scenie, gdy nastolatka siada sobie na szafce “ryczy”, by z niej zeszła, jakby nie mogła po prostu “zwrócić uwagi”, czy po ludzku “powiedzieć”. Nadmiar ryku trąbił mi w uszach jeszcze długo po skończeniu lektury. 

Nie wywołuj wilka z lasu to dobra kontynuacja całkiem przyzwoitego cyklu fantastycznego dla młodzieży. Znajdziecie w niej mroczne tajemnice, barwną, dynamiczną akcję oraz kiełkującą historię miłosną, której daleko jednak do romantycznych porywów i czułego patrzenia sobie w oczka. Jednym słowem, nastoletnim fanom fantastyki szczerze polecam. 

Dział: Książki
wtorek, 17 marzec 2020 14:07

Deadpool #05: II Wojna Domowa

Komiksowe uniwersum Marvela pochłonięte jest kolejną Wojną Domową, do której to również postanowił nawiązać Gerry Duggan w swoich przygodach najemnika z nawijką. Nie mamy tu jednak do czynienia z pełnowartościowym tie-enem. Choć znajdziemy tutaj kilka odniesień do głośnego eventu, Deadpool musi się zmierzyć z własnymi domowymi wojnami.

Najemnicy do wzięcia pod dowództwem Deadpoola pomagają w walce z zagrożeniem wskazanym przez Ulyssesa (wątek z albumu „II Wojna Domowa”). Po zakończonej akcji Wade Wilson zostaje okrzyknięty bohaterem, zaś jego drużyna, która odwaliła całą brudną robotę, przez prasę została nazwana tylko pomocnikami. Deadpool kolejny raz spija całą śmietankę i bawi się na całego na imprezie zorganizowanej przez Starka, a jego kompani, nie dość, że znowu nie otrzymują wynagrodzenia, to jeszcze są pomijani w zasługach. Wszystko to ma wpływ na bunt drużyny Deadpoola. Slapctick, Masacre, Foolkiller, Terror, Stingray i Solo mówią dość i postanawiają zacząć działać na własną rękę. Jako że bohaterowie Ci nie grzeszą inteligencją, ich z pozoru prosty i genialny plan szybko spalił na panewce, a całe przedsięwzięcie doprowadza do komicznej konfrontacji w banku.

Co na to wszystko Wade? Wybryk swoich podwładnych stara się oczywiście obrócić w żart, gdyż sam ma problemy na dwóch innych frontach – zawodowym i prywatnym. Po pierwsze, chcąc przetestować dar widzenia przyszłości przez Ulyssesa, zamierza przygotować zamach na swoje życie i sprawdzić, czy Inhuman go ostrzeże. Tutaj jednak na scenę wkracza Black Panther, który zamierza wybić mu głupoty z głowy. Otrzymujemy, więc widowiskowy i śmieszny pojedynek z wieloma odniesieniami do popkultury.

Na drugim froncie, tym razem prywatnym i towarzyskim, Deadpool wchodzi zaś na wojenną ścieżkę ze swoją żoną. Okazuje się, że Shiklah prowadzi dość rozwiązłe życie i zdradza swojego męża. Otrzymujemy więc widowiskowy pojedynek z demoniczną królową.

Przybity ostatnimi wydarzeniami Najemnik zaczyna użalać się nad swoim losem.  Na szczęście zawsze się znajdzie ktoś, komu można zaufać i się zwierzyć. Dla Wilsona taką przyjaciółką okazuje się być Rogue. Ich wspólna przygoda, to chyba najbardziej nostalgiczny i wzruszający moment albumu.

Całość zamyka opowieść z przyszłości, czyli kontynuacja przygód Deadpoola w 2099 roku.

„II Wojna Domowa”, choć jak się okazuje, nie jest żadnym tie-enem do wielkiego eventu Marvela i jedynie w postaci Ulyssesa czy bitwie w której uczestniczyli Najemnicy można znaleźć nawiązania, to wcale z tego powodu nie jest komiksem złym. Wbrew pozorom patrząc na pierwsze tomy przygód Deadpoola w ramach serii wydawniczej  Marvel NOW! 2.0, ten stoi na dość wysokim poziomie. Można zaryzykować stwierdzenie, że seria zaliczyła pewien progres. W parze z wartką akcją idzie specyficzny humor Najemnika z Nawijką. Mamy cięty język bohatera, częste puszczanie oka do czytelnika, czy nawiązania do popkultury np. spojlerowanie „Gry o Tron”.

Szczerze to chyba najsłabszym elementem tego piątego albumu jest kolejna cześć historii córki Wilsona w 2099 roku. Jest ona bardzo chaotyczna i w sumie mało interesująca.

Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to w głównej mierze jej autorem jest znany już z wcześniejszych tomów Mike Hawthorne. Dodatkowo za numer z przygodami w przyszłości odpowiadał również znany Scott Koblish. W kilku słowach – jest bardzo przyjemnie dla oka, a na szczególną uwagę zasługują całostronicowe kadry.

Podsumowując, album ten czytało mi się bardzo przyjemnie. Szczerze zadowolił mnie i z czystym sumieniem polecam go również Wam. Jestem ciekawy dalszych przygód Deadpoola, szczególnie, iż został zapowiedziany powrót Madcapa.

Dział: Komiksy
czwartek, 12 marzec 2020 00:34

Zapowiedź: Dziesięć tysięcy drzwi

W tej zniewalającej, pełnej liryzmu debiutanckiej powieści, której akcja rozgrywa się  na początku XX wieku, młoda kobieta odnajduje tajemniczą księgę i wyrusza w fantastyczną podróż ku samopoznaniu.

Dział: Książki
poniedziałek, 09 marzec 2020 11:51

Prawda i kłamstwa

Jak myślicie, jeżeli osoba pracująca niegdyś jako detektyw policyjny weźmie się za pisanie kryminałów, to ma szansę wyjść z tego coś dobrego? Tak! Szanse są! A w przypadku Caroline Mitchell okazało się, że naprawdę świetnie wypadła również w roli pisarki, choć niegdyś pracowała właśnie w policji. Jej doświadczenie z poprzedniego stanowiska zdecydowanie świetnie wpasowało się w pasję, jaką stało się pisanie – w swoich książkach nie tylko znakomicie pokazuje pracę śledczych, ale też wprowadza niesamowitą atmosferę, snuje wciągające intrygi i wytrąca czytelnika z równowagi za pomocą wielu zabiegów!

Chociaż Mitchell ma na swoim koncie już całkiem sporo napisanych książek, to na polskim rynku do tej pory pojawiły się zaledwie dwie. Jedna z nich to pojedyncza powieść, Milcząca ofiara, a druga to właśnie Prawda i kłamstwa, stanowiąca pierwszą część cyklu o Amy Winter, komisarz policji i… córce seryjnych morderców. Choć Amy została zabrana do rodziny zastępczej jako mała dziewczynka i wyparła z podświadomości swoje prawdziwe pochodzenie, to przeszłość nagle powraca. Do Amy początkowo nie dociera to, czyją jest córką, ale też wie, że tylko ona może uzyskać od swojej biologicznej matki informacje na temat dawnych zabójstw. Jednak czy będzie w stanie się przełamać i spotkać się z kobietą, którą wszyscy określili mianem bestii?

Przyznam szczerze, że autorka naprawdę znakomicie poprowadziła całą akcję. Z jednej strony pojawia się sprawa zaginionej nastolatki, a z drugiej próba rozwikłania zagadki sprzed lat – gdzie podziały się zwłoki trzech dziewcząt zamordowanych przez rodziców Amy? Od jej ojca nic już nie można wyciągnąć, bo dołączył do swoich ofiar, ale matka od lat odsiaduje wyrok w więzieniu. I postanawia nawiązać kontakt ze swoją córką, mając oczywiście ku temu swoje powody. Poznajemy je jednak stopniowo, podobnie jak Amy. Widać jednak, że bestia, która skrywa się pod skórą jej matki, doskonale bawi się zaistniałą sytuacją. Wodzi Amy za nos, toczy z nią grę, a komisarz musi naprawdę mocno zagryźć zęby. Jestem przekonana, że było to dla niej niesamowicie trudne – przełamanie się, granie w tę grę, dlatego tym bardziej podziwiam ją za odwagę, wytrwałość i konsekwencję.

Obydwie sprawy znakomicie się ze sobą łączą, a zakończenie książki zdecydowanie można uznać za nieprzewidywalne. Śmiało można stwierdzić, że jest to powieść wielowątkowa, ale wszystkie poruszane w niej motywy doskonale ze sobą współgrają – Mitchell doskonale połączyła je ze sobą, dając czytelnikom soczyście wciągającą lekturę. Poza tym, że mamy dobrze zaprezentowane dochodzenie, mamy okazję zapoznać się również z przeszłością biologicznej rodziny Amy – zobaczyć, jak wyglądał koszmar jej dzieciństwa, jak to się odbiło na jej dziecięcej psychice. Chwilami mamy też okazję lepiej zapoznać się z bohaterami drugoplanowymi, a to wszystko dzięki rozdziałom pisanym z ich perspektywy – i wierzcie mi, nie są one tutaj bez znaczenia! Bowiem punkt kulminacyjny to nie tylko rozprawienie się z bestią, odnalezienie zaginionej nastolatki czy porzuconych dawno temu zwłok, to coś o wiele więcej.

Dzięki temu, że czarny charakter toczy pełną intryg grę z główną bohaterką, czytelnik nie ma szansy narzekać na nudę. Stale jesteśmy trzymani w napięciu, a akcja śmiało brnie do przodu, w całkiem dobrym tempie. Sporo się tutaj dzieje, co wynika również ze wspomnianej wyżej wielowątkowości tej powieści. Amy Winter to kobieta, którą naprawdę da się lubić, a biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację oraz wspomnienia z jej dzieciństwa, w człowieku budzi się względem niej jakieś współczucie. Bohaterowie są porządnie wykreowani, nie brakuje tutaj warstwy psychologicznej czy lekkiej prywaty, ale zdecydowanie nie dominuje to nad tym, co w kryminałach najważniejsze. Myślę, że bez przeszkód mogę napisać, że Mitchell idealnie wszystko zrównoważyła i dopracowała. A jej styl też jest jak najbardziej odpowiedni!

Wydaje mi się, że już wystarczająco zaprezentowałam zalety tej książki. Jestem naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczona tą pozycją i mam nadzieję, że na tyle przypadnie ona do gustu polskim czytelnikom, że doczekamy się nie tylko kolejnych tomów tej serii (a jestem przekonana, że będzie się działo!), ale również innych powieści, które wyszły spod pióra tej autorki. To naprawdę wciągający, świetnie napisany kryminał, w którym nie brakuje też elementów thrillera psychologicznego. Zdecydowanie gratka dla fanów gatunku, dlatego z czystym sercem polecam!

Dział: Książki
piątek, 06 marzec 2020 14:22

Skorumpowany

Kiedy Londyn wygrał organizację Igrzysk Olimpijskich, od początku wiedziano, że serce tych igrzysk będzie we wschodniej części miasta. Miało to tchnąć nowe życie we wschodni Londyn, bowiem to najmniej rozwinięta i najbiedniejsza część miasta. Tam gdzie planowano postawić stadion, inne obiekty sportowe i całą infrastrukturę, wcześniej stały opuszczone budynki starych fabryk i nieliczne warsztaty. Zanim rozpoczęto budowę trzeba było nawet oczyścić teren z przemysłowych zanieczyszczeń, a wszystko po to, by wszystkie powstające budowle wykorzystać również po igrzyskach, chociażby na cele mieszkalne.

Nic zatem dziwnego, że skupujący ziemię w tamtych rejonach Komitet Olimpijski płacił duże pieniądze po to, by przejąć cały teren i nie dopuścić do pozostania pojedynczych działek w rękach prywatnych. Organizacja igrzysk wymagała ogromnych środków finansowych, ale też stwarzała okazję do ponadprzeciętnych zarobków. Znaleźli się i tacy, który chcieli zrobić na sporcie złoty interes, potajemnie skupując ziemię, jeszcze zanim odkupywać zaczął ją od właścicieli Komitet. Tym mężczyzną był rzutki biznesmen, Clifford Cullen (w tej roli rewelacyjny Timothy Spall), który – by się stać właścicielem terenów – nie wahał się przed sięgnięciem po ostateczne rozwiązania …

W chwili, kiedy w 2002 roku mały Liam i Sean McDonagh udali się do warsztatu ojca, nie wiedzieli jeszcze, że to, co tam zastaną, determinować będzie ich przyszłość. Samobójstwo ojca położyło się cieniem na ich dorastaniu, obaj wdali się w nieuczciwe interesy, zaś Liam (Sam Claflin) zapłacił za to wieloletnią odsiadką i rozłąką z ukochanym synem. Kiedy wychodzi z więzienia, po dziewięciu latach z czternastu zasadzonych wyrokiem za napad z bronią w ręku, pragnie tylko jednego – zacząć uczciwe życie i odzyskać rodzinę. Nie będzie to jednak takie łatwe, bo nikt nie chce zatrudnić byłego więźnia. Kiedy podczas treningu boksu spotyka Cullena, który pomaga w organizacji baru charytatywnego, a ten proponuje mu walkę dla rozrywki, Liam tylko przez chwilę ma wątpliwości. Jeszcze nie wie, z kim tak naprawdę ma do czynienia…

Jednocześnie, pod jednym z londyńskich mostów. Policja znajduje poćwiartowane zwłoki mężczyzny. Wszystko wskazuje na mafijne porachunki i Rosjan, jako sprawców morderstwa, a właściwie egzekucji. Na miejscu zbrodni zjawia się policjant, Beckett (Noel Clarke) wraz ze swoją partnerką, ale sprawa szybko zostaje im odebrana. Równie szybko zostaje znaleziony sprawca morderstwa, podrzędny przemytnik papierosów, zaś ślady DNA ofiary na jego ubraniu stają się niepodwarzalnym dowodem. Fakt, że aresztowany wiesza się w swojej celi również jest bardzo wygodny, oznacza bowiem bezproblemowe zakończenie sprawy. Jest jednak ktoś, kto zauważył subtelną nić powiązań pomiędzy różnymi osobami w kraju oraz faktami – to dziennikarz Nayan, który swoimi podejrzeniami dzieli się z Beckettem. Rozpoczyna się swego rodzaju wojna podjazdowa, która odsłania prawdziwe oblicze miasta.

Z każdą kolejną sceną przekonujemy się, że korupcja sięga szczytów władzy, nie ominęła także policyjnych szeregów, co jest zrozumiałe, bowiem tylko w ten sposób pewne rzeczy mogą być „zamiecione pod dywan”. Niestety okazuje się też, że brat Liama (w roli Seana wystąpił Joe Claflin) siedzi w tym bagnie, za co przyjdzie mu zresztą słono zapłacić. Jest świadomy, że pragnąc się zrehabilitować (również w oczach brata) i zostając informatorem Becketta ściąga na siebie śmiertelne niebezpieczeństwo, dlatego przygotowuje przesyłkę dla Liama, zawierającą nie tylko duże pieniądze, ale i dowody przeciwko Cullenowi i współpracującym z nim ludźmi z różnych kręgów. Tym samym wydaje również wyrok na Liama i jego rodzinę …

Jak zakończy się ta historia, oparta zresztą na prawdziwych wydarzeniach, przez co jeszcze bardziej emocjonująca? Przekonamy się o tym dzięki filmowi „Skorumpowany” w reżyserii Rona Scalpello. Scenariusz do filmu stworzył Nick Moorcroft, niemal w pełni wykorzystując potencjał tkwiący w opowiadanej historii. Sam fakt korupcji na szczytach władzy elektryzuje, ale też nie jest niczym zaskakującym. Tu jednak wszystkie te powiązania możemy oglądać niejako od wewnątrz, dzięki czemu odsłonięte zostało prawdziwe oblicze władzy, a także policji. Utrata zaufania do przedstawicieli wszystkich służb i polityków, to efekt uboczny obejrzenia filmu.

Mimo iż można odnieść wrażenie, że akcja filmu toczy się leniwie (ten brytyjski spokój…), to w rzeczywistości wiele się dzieje. Mamy brawurowe pościgi, trup ściele się gęsto, mamy wreszcie atmosferę luksusu i wystawne kolacje eleganckich mężczyzn, którzy bez wahania wydają wyroki śmierci. I choć fabuła jest dość schematyczna, to w żaden sposób nie umniejsza to wrażenia, które film na nas robi. A że po obejrzeniu pozostaje pewien niedosyt … cóż, musimy pogodzić się z tym, że życie nie jest doskonałe i nie każdy płaci za swoje winy.

 

Dział: Filmy
czwartek, 05 marzec 2020 13:59

Poryw

Żeby opowieść kryminalna była udana, musi zawierać kilka elementów. Na pewno ważna jest dopracowana fabuła i wprawnie uknuta intryga – bez tego ani rusz. Czytelnik usatysfakcjonowany to czytelnik zadziwiony, zbity z tropu, wpuszczony w maliny. Element zaskoczenia po prostu musi się pojawić i koniec. Równie ważne jest umiejętnie stopniowane napięcie. To coś, co wywołuje nieodpartą chęć przeczytania kolejnych kilku stron… Znakiem rozpoznawczym kryminałów jest towarzyszący odbiorcy niepokój i poczucie, że błądzi niczym we mgle w poszukiwaniu odpowiedzi i rozwiązań. Kolejnym istotnym elementem są ciekawi, niebanalni bohaterowie, a także sposób ich przedstawienia na kartach powieści. Autor powinien znaleźć miejsce na rozwinięcie głównych postaci, nakreślenie ich osobowości, stanu emocjonalnego, ważnych zdarzeń z przeszłości, doświadczeń oraz relacji z innymi. Czy Kinga Wójcik o tym wszystkim pamiętała? Czy jej kryminalny debiut – „Poryw” – faktycznie porywa?

Komisarz Lena Rudnicka rozpoczyna śledztwo w sprawie zaginięcia i, jak się później okazuje, morderstwa Klemensa Chmielnego, księgowego i współwłaściciela łódzkiego hotelu. Policjantka dostaje pod swoje skrzydła młodego sierżanta Marcela Wolskiego. Kobieta nie jest zadowolona z decyzji komendanta. Musi jednak schować w kieszeń uprzedzenia, bo z pozoru banalna sprawa okazuje się dużo bardziej skomplikowana, niż można by przypuszczać. Na światło dzienne wychodzą nowe fakty, pojawiają się kolejni podejrzani i świadkowie, a dochodzenie wciąż stoi w miejscu. Tajemnice mnożą się, uniemożliwiając śledczym rozwikłanie zagadki. Lena i Marcel nie odpuszczają i próbują doprowadzić sprawę do końca. Czy uda im się dotrzeć do prawdy? Jak ich skomplikowana relacja wpłynie na przebieg śledztwa?

Może „Poryw” nie jest idealny, lecz z pewnością zasługuje na uwagę miłośników gatunku. Autorkę cechuje lekkie pióro i umiejętność snucia historii. W powieści nie uświadczymy dłużyzn, a proporcja wydarzeń z życia codziennego postaci w stosunku do opisów prowadzonego śledztwa jest odpowiednia. Akcja toczy się wartko, trzymając czytelnika w napięciu, a dialogi wypadają dość naturalnie i niekiedy wywołują lekki uśmiech.

Autorka bardzo realistycznie opisuje przebieg całego śledztwa. Widać, że policyjne procedury i poszczególne czynności wykonywane w toku dochodzenia nie są jej obce. Co zresztą wcale nie powinno nikogo dziwić, bo Kinga Wójcik pochodzi z rodziny policyjnej.

Kolejnym plusem jest wprawnie nakreślone tło obyczajowe. Autorka koncentruje się nie tylko na śledztwie, ale i na życiu poszczególnych postaci. Wątek kryminalny przeplata się z charakterystyką szarej codzienności łodzian. Nie brakuje też sprawnie nakreślonych, barwnych opisów miasta i jego różnych zakątków. Polska sceneria wydaje się idealna dla toczących się wydarzeń i pozostawia w głowie odbiorcy przyjemne obrazy.

Mieszane uczucia wywołała we mnie kreacja bohaterów. Kinga Wójcik stworzyła postacie realistyczne, posiadające swoje historie, wady i zalety, pragnienia i słabości. Osoby z krwi i kości, które czytelnik bez trudu mógłby umiejscowić w rzeczywistym życiu. Problem w tym, że autorka nie uniknęła powielenia pewnych schematów. Lena i Marcel do bólu przypominają inny kryminalny duet, tyle że zamiast togi noszą policyjny mundur.

Komisarz Lena Rudnicka to bohaterka skomplikowana, o silnym charakterze, inteligentna i wykazująca specyficzne podejście do wielu spraw. Jest zimna, bezkompromisowa, obcesowa, czasem wręcz wulgarna. Początkowo trudno ją polubić. Z kolei Marcel jest zupełnym przeciwieństwem pani komisarz. Nieśmiały, wrażliwy, spokojny i zdecydowanie za mało asertywny. Zapatrzony w Lenę jak sroka w gnat. Brzmi znajomo? No właśnie. Na szczęście autorce udaje się z tego trochę wybrnąć. W pewnym momencie pisarka ujawnia co nieco z prywatnego życia pani komisarz. Okazuje się, że arogancja i surowość to tylko maska, która pozwala kobiecie przetrwać w męskim świecie i ukryć czułe punkty. Im więcej odbiorca dowiaduje się o Lenie, tym bardziej ją rozumie i w rezultacie patrzy na nią przychylniejszym okiem. W dalszych rozdziałach policjantka odrobinę mięknie, a między nią i odbiorcą pojawia się coś, co można nazwać nicią sympatii.

Jeśli chodzi o zakończenie, powiem krótko. Nie jestem detektywem, a mimo to trafnie wytypowałam sprawcę. W sumie powinnam się cieszyć, a jednak czuję niedosyt. Według mnie zabrakło kilku dodatkowych niedopowiedzeń, mylnych tropów, by finał stał się zaskakujący dla przeciętnego czytelnika. Niemniej do samego końca dobrze się bawiłam, odkrywając motywy mordercy i poznając wszystkie okoliczności sprawy. Finał nie jest więc całkiem nieudany – po prostu mógłby być lepszy. Zabrakło tego czegoś, co sprawia, że czytelnika wbija w fotel.

„Poryw” to przyjemna lektura na wieczór lub dwa, która zadowoli fanów lekkich kryminałów. Wartka akcja, brak dłużących się opisów i ciekawie nakreślone tło obyczajowe stanowią największe atuty tej książki. Powieść wciąga i trzyma w napięciu. Jak na debiut – całkiem nieźle. Życzę jednak autorce i czytelnikom, by kolejne części cyklu o komisarz Lenie Rudnickiej były jeszcze lepsze. By losy głównych bohaterów nie biegły utartymi szlakami, lecz skręcały w te nieodkryte dotąd ścieżki.

 

Dział: Książki
środa, 04 marzec 2020 11:08

Nocturna

Finn jest złodziejką i jej życie zależy od tego jak szybko ucieknie lub się schowa. W tym procederze bardzo przydatne jest jej propio pozwalające zmieniać wygląd. Alfie stoi na samym szczycie drabiny społecznej, jest następcą tronu, choć tego bardzo nie chce. Jego największym marzeniem jest odnalezienie brata. Los jednak splata drogi tych dwoje tak, że muszą razem uratować świat. Brzmi jak świetny pomysł na fantasy. A jak jest w rzeczywistości?

Ta książka to zło w czystej postaci. Tak, tak, dobrze czytacie i zaraz wam udowodnię, że tak jest naprawdę.

Nocturna kusi okładką, ze złoceniami, mozaiką, po prostu skarb. Ale nie wszystko złoto, co się świeci i w ten sposób dochodzimy do wnętrza, które wciąga, zasysa i nie chce wypuścić do ostatniej strony. Wszystko przestaje się liczyć, byle tylko czytać. Nałóg.

Zdaję sobie sprawę z tego, że świata nie ratuje się przed uroczymi króliczkami i potwory muszą być. Oczywiście, ale autorka nie zatrzymuje się tylko na potworach. Obnaża ludzki umysł, duszę i rozważa dylematy moralne na pograniczu obłędu. Wchodzi tak głęboko w ludzką naturę, że pokazuje zło czające się w każdym z bohaterów. Nie waha się także przed prezentacją złych miejsc i tego, jak wpływają na ludzi. A może jest właśnie odwrotnie i to ludzie kształtują miejsca? Takich pytań i wiele innych, zdecydowanie trudniejszych, znajdziemy na kartach książki bez liku. Przyjdzie nam się zmierzyć ze złem, które chce zaciągnąć zasłonę ciemności na świat jak i ze złem, które kiełkuje w każdym z nas. Akcja będzie bujak czytelnika, jak na sinusoidzie, bo chwilami pędzi i nie pozwala złapać oddechu, a serce jest na krawędzi wytrzymałości, ale na szczęście ma momenty, kiedy zwalnia i daje możliwość przemyślenia sytuacji. To chyba jedyny akt łaski ze strony autorki, która poza tym faktem zarzuca nas falą zła i czeka na ruch bohaterów. Czasem miałam bowiem wrażenie, że bohaterowie rządzili autorką i od czasu do czasu robili coś, czego fabuła nie przewidziała. Jeżeli jednak Maya Motayne to zaplanowała to wielkie brawa za zwroty akcji i typowo ludzkie odruchy w tym koszmarnym świecie. Co prawda miałam kilka momentów, w których gubiłam się w tym co, jak i dlaczego ktoś coś zrobił lub coś się stało, ale zrzuciłam do na karb magii i jej zawiłości.

Wspominałam już, że książka wciąga i trudno się od niej oderwać. Wszystko to nie tylko za sprawą akcji, bo ta byłaby niczym, jakby nie bohaterowie. Dowcipni, złośliwi, inteligentni, zdecydowanie przypali mi do gustu. I z jednej strony jest to na pewno zasługa autorki, a z drugiej tłumacza, bo to on tworzy nastrój w naszym ojczystym języku i musi przełożyć pewna żarty tak, by były dla nas zrozumiałe. Tu się udało, nawet w chwilach grozy potrafiłam się uśmiechnąć, a nawet roześmiać.

Jednak wiecie, co jest najgorsze w tej całej liście złych działań autorki? To, że Nocturna się zwyczajnie kończy. Niby daje nadzieję na dalszą część, ale zasadniczo wszystko jest wyjaśnione, może nic poza tym tomem nie być. I choć powinnam się cieszyć, bo nie zostawiono mnie z masą pytań, to czuję zwyczajny niedosyt.

Mam nadzieję, że pokazałam was, że Nocturna to zło w czystej postaci. Jednak jeśli zdecydujecie się po nią sięgnąć, pamiętajcie, robicie to na własne ryzyko, ja ostrzegałam.

Dział: Książki