Żelazna kraina
Serce Trolla
Moc amuletu
Moc amuletu rozpoczyna cykl Midnight Chronicles autorstwa Laury Kneidl i Bianci Iosivoni. Ten tytuł jest dość zaskakujący. Po pierwsze – autorki znane są z powieści, które można zaliczyć do gatunku YA/NA. Po drugie napisanie dobrej powieści fantastycznej nie jest łatwym zadaniem, nawet jeżeli książka skierowana jest do młodzieży. Czy autorkom udało się stworzyć lekturę, od której nie można się oderwać?
Roxy Blake jest hunterką. Razem ze swoim partnerem, Finnem, patroluje Londyn i szuka różnych dziwnych stworów, duchów, demonów, które odsyła tam, gdzie jest ich miejsce, czyli do podziemi. Dziewczyna skrywa sekret, a czas, żeby wykonać niemożliwe zadane, nieuchronne upływa. Gdy pewnego wieczoru ratuje chłopaka, opętanego przez ducha, Roxy nie spodziewa się, że sprawy nie potoczą się tak jak zazwyczaj. Czynności życiowe uratowanego tajemniczego zanikają, co nie jest „normalne”, więc chłopak ląduje w kwaterze hunterów. Gdy się budzi to okazuje się, że nic nie pamięta. Nie wie kim jest. Mężczyzna nadaje sobie imię Shane i okazuje się, że jest bardzo utalentowany, dlatego rozpoczyna szkolenie na huntera. Jednak okazuje się, że nie wszyscy zmarli odeszli na zawsze, a przywrócenie pamięci bywa bardzo trudne.
To dopiero pierwsza część cyklu, ale ja już nie mogę doczekać się kolejnej. Świat hunterów jest ekscytujący – pełny przedziwnych stworów, magii, różnych dziedzin walki z potworami i innymi kreaturami, a nie wszystko poznaliśmy w pierwszej części. Wydarzenia, które zawarte są w Mocy amuletu, dopiero rozpoczynają prawdziwą akcję, co można wywnioskować po rewelacjach, jakie zafundowały nam autorki w zakończeniu. Tutaj pojawia się zaczątek jednego wątku i coś czuję, że połączy się z dwoma pozostałymi – misją Roxy i przeszłością Shena. Tożsamość mężczyzny jest czarną kartką, a on nie ma żadnych wspomnień z czasu sprzed opętania. Czuję, że nie jest on obojętny dla fabuły, ale to, że autorki nie zdradziły niemal nic na jego temat, jeszcze bardziej podsycało moją ciekawość podczas lektury. Gdyby rozrysować linię akcji całej serii to czuję, że jesteśmy dopiero na samym początku, a to co wydarzy się w kolejnych części bardzo nas zaskoczy. Moc amuletu ma w sobie wszystko to, co ma mieć ciekawa książka; taka, po lekturze której bez wahania sięgnęlibyśmy po kolejną część – intrygujący i mroczny świat pełen potworów, akcję, tajemnice, sekrety i rewelacyjnych bohaterów.
Hunterzy prezentują wachlarz charakterów. Są zwinni, szybcy, odważni i dowcipni. Roxy skrywa swoje prawdziwe ja za kurtyną sarkazmu, obojętności. Korzysta z życia, ale jednocześnie boi się dnia następnego. Chęć uratowania kogoś bliskiego jest jej siłą napędową; daje jej odwagę. Chociaż wiele o niej wiemy, to nadal jest dość tajemnicza. Shane’a nie da się nie lubić, ale jego zapomniana przeszłość, ze strony na stronę coraz bardzie intryguje. Co kryje się w jego pamięci? Mam nadzieję, ż autorki bardzo nas zaskoczą, bo w Mocy amuletu nie dały zbyt wielu wskazówek. Miałam o wątku miłosnym nie wspominać, ale nie mogę, bo jest on tak poprowadzony, żeby doprowadzić czytelnika do szaleństwa. Czuć chemię między bohaterami, ich wzajemne przyciąganie, ale… To za mało! Jednak patrząc na to wszystko z drugiej strony, dobrze, że autorki pozwoliły tej relacji się rozbudowywać.
Moc amuletu to bardzo dobra książka. Pełna tajemnic, akcji i magii. Jeżeli polubiliście Nocnych Łowców, to pokochacie Hunterów!
Droga stali i nadziei
„Niekiedy warto obejrzeć się za siebie, by zobaczyć coś przed sobą.”
Lubię zaglądać w postapokaliptyczne klimaty, w których człowiek, a nie przyroda, jest sprawcą globalnych katastrof. Poszukiwać źródeł sił i nadziei funkcjonowania w odmienionej rzeczywistości. Interesująco obserwuje się całkowity upadek cywilizacji, odejście tego, co było na wyciągnięcie ręki, uznawane za normalne i przynależne, stanowiło o tożsamości i wyznaczało przyszłość. Kiedy ludzie odbierają sobie wszystko, stawiają się w konieczności walki o każdy dzień, nie mają ogólnej recepty na przeżycie w niebezpiecznych warunkach, wówczas człowiek szybko dociera do najmroczniejszych odsłon swojej natury, ale zaledwie znikoma część ocalonych zastanawia się, jaki procent człowieczeństwa wciąż w nich drzemie. Na jakich zasadach ludzkość zbuduje zalążki nowych cywilizacji? Co przetrwa z przeszłości? A co odejdzie w zapomnienie?
Akcja powieści osadzona jest w dwa tysiące trzydziestym trzecim roku, dwadzieścia lat po tym, jak radioaktywny kwas wypalił większą część planety, a atmosfera bez ozonu dała wstęp wolny popromiennym porażeniom. Przeraża szara goła ziemia, czarne wyspy budynków, okopcony beton i cegły. Wojna globalna doprowadza do ostatecznych rozwiązań i zagrożenia istnienia gatunku ludzkiego, odsuwa człowieka od przyznanej samemu sobie priorytetowej roli na Ziemi, sprowadza do parteru przetrwania. Zmutowani ludzie i zmutowane zwierzęta przejmują stery, opanowują lądy, wody i powietrze, wzbudzają ogromną trwogę i stanowią realne zagrożenie, zdecydowana większość z nich. Patrzymy, jak niawki z czterema mackami zakończonymi ostrymi kolcami wstrzykują toksyczne substancje, czyniąc z ludzi niewolników. Napotykamy krwiożercze owady, pełzające bestie, czarne cienie rzek, skrzydłożerców, śmierdzące padliną bestie.
Dmitrij Manasypow proponuje czytelnikowi nie tylko cykl przygód rozgrywanych w ciekawych epizodach scenariusza zdarzeń, bazujących na schemacie polowania i ucieczki, ale również frapująco prowadzi po mentalności człowieka. Walka dobra ze złem, których granice zacierają się, w jednym ujęciu coś przyjmuje cechy przyzwoitości, humanitarności i sprawiedliwości, za chwilę ukazuje się w świetle okrucieństwa, moralnego potępienia i nieprawości. Czasem, aby podążać własną drogą, nie zbaczać z wyznaczonego celu, mieć szansę na długą wędrówkę, trzeba wypełniać dobre uczynki za pomocą stali. Przemoc rodzi przemoc, nawet jeśli uprawiana w szczytnych celach, a może właśnie najbardziej wtedy. Autor sprawnie lawiruje w odcieniach szarości bohaterów, czyniąc osobowości wyrazistymi a postawy przekonującymi.
Ciekawie przedstawiane są trzy ścieżki fabuły, atrakcyjnie przeskakujemy między nimi, a w finalnej odsłonie z entuzjazmem przypatrujemy się stycznym punktom. Azamat, służył dawniej w jednostkach specjalnych, teraz podąża tropem córki zamordowanego przyjaciela. Morhołt, stalker szuka krewnych, obecnie pomaga Darii, dziewczynie z dziwnymi zdolnościami i w osobliwym położeniu. I jeszcze reprezentantka Zakonu Odrodzenia, major Inga Wojnowska, nie cofa się przed niczym, by złapać Darię. Interesująco osadzono postać nadporucznik Jewgieniji Ukołowej, jej przemiana jest symbolem wyrwania z ekstremalnych idei. Dmitrij Manasypow barwnie wpisuje się we współtworzenie Uniwersum Metro 2033 zapoczątkowane przez Dmitrija Głuchowskiego. Warto uwzględnić jego pomysł rozwinięcia historii w planach czytelniczych. Wciągające czytanie.
Klątwa Burzy
Sztych
„Nawet jeśli czegoś nie widzisz, nie znaczy to, że cię nie ściga.”
Pierwszy tom („Więzy Zony”) przypasował mi, postapokaliptyczny klimat, to człowiek, a nie natura, stał się sprawcą globalnej katastrofy. Wyśmienicie odnalazłam się w powieści, wciągnęłam w pomysłowy scenariusz zdarzeń, z ogromną ilością incydentów i nietuzinkowymi bohaterami. Wysokie oczekiwania wobec drugiej odsłony serii zostały spełnione. „Sztych” to intensywna przygoda. Przerażająca atmosfera ekstremalnie zabójczej strefy, powstałej po czarnobylskim wybuchu elektrowni jądrowej. Skażona ziemia, zatruta roślinność, genetycznie zmodyfikowane zwierzęta. W Zonie życie przebiega według osobliwych zasad, ma miejsce brutalna i bezwzględna walka o przetrwanie, chwiejne balansowanie na wyjątkowo cienkiej i ostrej krawędzi istnienia i zniknięcia.
Do dyspozycji wyobraźni czytelnika udostępniono szereg intrygujących zdarzeń i spektakularnych incydentów. Roman Kulikow głęboko wszedł w psychikę postaci, dotknął istoty człowieczeństwa, moralnych dylematów, wytyczył ścieżkę interpretacji zachowań osób poddanych ogromnej presji. Nie była to zatem tylko rozrywka bazująca na elementach fantastyki, ale również psychologiczne ujęcia warte frapujących rozważań. Kluczowa postać musiała wpasować się w diabelsko trudne warunki, działać wbrew sobie, a przy tym brać odpowiedzialność za innych, a w końcu ci inni to nie do końca ludzie, a może jednak jeszcze ludzie? Ciekawy aspekt granicy istoty ludzkiego bytu, zagubienia w tożsamości i wspomnieniach, przy zachowaniu wiedzy, nawyków społecznych i rozumienia ogólnego porządku. Barwny humor uwidaczniał się zwłaszcza w dialogach.
Żołnierskie odwrócenie ról, hierarchia zależności zmieniła kierunek biegu. Słabość stała się siłą i odwrotnie. Postaci niemal cały czas w drodze kluczyły po wrogiej zamkniętej sferze, za wszelką cenę próbowały dotrzeć do bezpiecznej cywilizacji. Poddawane mentalnym atakom walczyły z dzikimi monstrumami, mutantami, snorkami, jachociągami. Unikały napromieniowanych miejsc, oddziaływań termicznych i fizycznych anomalii. Nieustanne zagrożenie ze strony śmiertelnych wrogów i środowiska wykańczało fizycznie i psychicznie, prowadziło do skrajnego wyczerpania, wymazania pamięci, wyplucia emocji, stłamszenia jestestwa. Wszechobecny zapach zgnilizny, strachu i krwi. I jeszcze spiskowe nici kryjące się w tle, zagadka kontrolerskiej osobowości, tajemnicy martwego punktu życia. Co może bardziej przerażać niż perspektywa śmierci?
Wstrząsy wtórne
Warcraft. Przebudzenie Cieni
Dodatek do najbardziej znanej gry MMORPG - World of Warcraft: Battle For Azeroth - dobiega końca. Wszyscy z niecierpliwością czekamy już na ósme rozszerzenie o nazwie Shadowlands. W najnowszym dodatku będziemy mohgli przenieść się do tytułowych krain cienia zamieszkanych przez umarłych. Jednak zanim to nastąpi, czeka nas jeszcze pre-patch, czyli łatka do gry stanowiąca pewnego rodzaju wstęp. Wprowadzone w nim mechaniki z najnowszego dodatku pozwolą wczuć się w klimat nowej przygody, a poszczególne epizody pomogą zrozumieć, jak wielkie niebezpieczeństwo zawisło nad całym światem Warcrafta.
Lecz zanim będziemy świadkami tych wszystkich wydarzeń, trzeba odpowiedzieć na pytanie: Co się dzieje teraz? Co z wydarzeniami poprzedzającymi zniszczenie korony dominacji przez Sylvanas Windrunner? Odpowiedzi należy szukać w najnowszej książce pani Madeline Roux "Przebudzenie Cieni", której fabuła odnosi się do wydarzeń od czasów zebrania się przywódców Hordy po niesławnym Mak'gora, między słynnym Varokiem Saurfangiem a Sylvanas Windrunner, aż do momentu rozbicia korony dominacji i wkroczenia w wymiar śmierci przez Mroczną Panią.
Historia skupia się głównie na dwóch wątkach. Pierwszy dotyczy Talanji, królowej Zandalari, oraz Zekhana, młodszego szamana z klanu Darkspear. Akcja rozpoczyna się w orgrimmarze, gdzie możemy obserwować kształtowanie się nowej polityki Hordy. Z powodu wypaczeń spowodowanych zbyt wielką władzą Warchiefa przywódcy Hordy przeszli na demokrację, gdzie każdy lider danej rasy członkowskiej jest równy. Podczas zebrania staje się rzecz niespotykana - ktoś próbuje unicestwić królową Talanji. Niedoszłym zabójcą okazuje się troll Zandalari. Władczyni Zuldazaru wraca do domu, a za nią w roli ambasadora zostaje wysłany Zekhan, którego zadaniem jest być uszami i oczami rady w niegościnnym kraju. Tam bohater wplątuje się w intrygę, której kompletnie nie był w stanie przewidzieć. W dżunglach Zuldazaru kryje się bowiem jeszcze jedna siła - Nathanos Blightcaller wysłany wraz z elitarnymi oddziałami w celu zabicia potężnego Ioa śmierci Bwonsamdiego. W międzyczasie Thrall dostaje iformację od szamanów z The Earthen Ring na temat niepokojących sygnałów z wymiaru duchów. Były lider Hordy wyrusza w krótką podróż do góry Hyjal pod drzewo Nordrassil, by porozmawiać o tym z kapłankami Elune. Niestety Tyrande, którą pochłonęły żal i wściekłość po stracie Teldrassila i śmierci tysięcy niewinnych kaldorei, zmieniła się w Night Warrior i nie jest już tą samą osobą co wcześniej. Kierowana nienawiścią do całej Hordy odprawia Go'ela z kwitkiem.
Drugi wątek stanowi historia widziana oczami Przymierza. Anduin Vrynn, władca Stormwind, nakazuje void elfce Allerii Windrunner i czempionowi światłości Turalyonowi odnalezienie i pochwycenie Sylvanas. Podczas ich podróży dowiadujemy się, że żadne z nich nie cofnie się przed niczym, by doprowadzić byłego Warchiefa Hordy przed oblicze króla, nawet gdyby musieli torturować świadków. Zagłębiając się coraz dalej w historię szybko dostrzegamy, że Bwonsamdi jest mocno związany z królową Zandalary, której życie zależy od jego życia, oraz że loa śmierci nie jest tylko psotliwym bogiem. To on właśnie chroni dusze trolli po śmierci i nie pozwala im zostać skazanym na The Maw, w miejsce, gdzie trafiają dusze, których nie da się odkupić. Dlatego właśnie Sylvanas tak bardzo pragnie śmierci Bwonsamdiego, kłóci się to bowiem z planami, które snuje wraz z tajemniczą postacią pociągającą za sznurki.
Książka w moim odczuciu jest bardzo dobrze napisana, ciągłość fabularna została zachowana. Powieść czyta się bardzo przyjemnie, powiem więcej - historia niesamowicie wciąga. Pięknie opisano rodzącą się w bólach demokrację w Hordzie, a także rozterki przywódców Przymierza. W ciekawy sposób ukazano fakt, że nawet bohaterowie służący nie są bez wad. Jest to bardzo dobra powieść z rewelacyjnie poprowadzonymi wątkami splatającymi się w końcu w jedną spójną całość. Lektura tej książki sprawiła mi dużo radości i bez wahania polecam ją każdemu. Nawet jeżeli nie jesteś fanem Warcrafta , spokojnie odnajdziesz się w tej historii i spędzisz miłe chwile na czytaniu i odkrywaniu tajemnic w niej zawartych.
Wszyscy chcą rządzić światem
Nigdy nie byłam zbyt wielką fanką komiksów, chociaż nie da się ukryć, że kilka z nich w swoim życiu przeczytałam. Często jednak czuję się zagubiona, gdy sięgam po coś z uniwersum Marvela bądź DC. To niesamowicie rozległe światy, a komiksów powstało już tak wiele, że chwilami można się w tym pogubić – zwłaszcza jak się nie siedzi w tym na bieżąco. Odpowiednia kolejność czytania i różnego rodzaju powiązania bywają problematyczne, aczkolwiek doskonale wiem, że istnieją zagorzali fani, dla których wszystko w tym komiksowym świecie jest oczywiste. Ja jestem jednak takim fanem z doskoku, ale co innego, kiedy mówimy o książkach!
Chociaż przyznaję szczerze, że najbardziej lubię po prostu oglądać filmy czy seriale Marvela, co wręcz w ustach mola książkowego brzmi co najmniej dziwnie, to dosyć często zdarza mi się również sięgnąć po powieść, której akcja osadzona jest w tym świecie. Niestety, nigdy nie trafiają one do mnie tak dobrze, jak ekranizacje znanych z komiksów historii. Podobnie było z pozycją Avengers. Wszyscy chcą rządzić światem. Nie napiszę, że to zła powieść, czy całkowicie pozbawiona wyrazu, ale wiecie, jak to najczęściej działa – przed oczami i tak widzi się tak naprawdę wszystko to, co dał nam film. Postaci, miejsca, a nawet sposób pojedynkowania się.
Mamy tutaj do czynienia z postaciami, które każdy fan Marvela kojarzy, aczkolwiek nie pracują oni jako zespół. Kapitan Ameryka przebywa w Berlinie i walczy z Hydrą. Gdzieś na Antarktydzie swoją misję wypełniają Hawkeye i Czarna Wdowa. Iron Man musi zmierzyć się z Ultronem, a Thor na Syberii mierzy się z podstępami i ogromną armią demona. A co z Hulkiem? Ten z kolei u boku Nicka Fury’ego zmaga się z High Evolutionary. Już samo to przytoczenie wątku każdej z postaci daje nam do zrozumienia, że tak naprawdę sięgając po tę książkę, musimy mieć pewne pojęcie o świecie, w którym rozgrywa się akcja. Musimy znać uniwersum, bowiem Dan Abnett raczej nie wyjaśnia zasad w nim panujących.
Tak jak napisałam powyżej – każdą postać miałam przed oczami w takiej formie, jaką znam z filmów. Tak to już działa nasz ludzki umysł i ciężko temu zaradzić. Dlatego nie sposób pisać tutaj o tym, jak wypada kreacja bohaterów, bo po prostu jest ona jakby obecna sama z siebie – a przynajmniej była, w mojej głowie właśnie. Dodatkowo mamy tutaj typowe porachunki ze świata Avengers, dosyć schematyczne zagrywki i sposoby walki, również znane z filmowego uniwersum. Trzeba jednak przyznać, że sam tytuł faktycznie tutaj pasuje – wszyscy chcą rządzić światem. Każdy z antagonistów do tego dąży na swój własny, indywidualny sposób. A Avengersi, chociaż osobno, wciąż razem stają w obronie świata i jego dalszych losów.
Dan Abnett ma całkiem przyjemny styl i w bardzo przystępny sposób prezentuje przygody superbohaterów. Książka jest napisana z lekkością, chwilami nawet w sposób nieco humorystyczny – ale tego akurat w Marvelu nigdy nie brakowało. Jest logika, konsekwencja, wszystko dobrze ze sobą współgra i panuje tutaj odpowiednia chronologia. Można śmiało napisać, że fabuła i rozwój wydarzeń są po prostu przejrzyste, aczkolwiek przypominam, że przydaje się tutaj znajomość całego uniwersum – a przynajmniej pewnego zarysu. Mimo wszystko takie książki zawsze trudno się ocenia. Jest lekka i przyjemna, ale jednak filmy w tym przypadku bardziej do mnie przemawiają.
Zła Królowa
Holly Black wkradła się do serc polskich czytelników. Okrutny Książę stał się u nas bestsellerem. Ja sama czytałam te książki kilka razy. Jednak nie wszyscy wiedzą, że przed przygodami Jude i Cardana, autorka wydała inny cykl, zatytułowany Elfy Ziemi i Powietrza. To kolejne książki, które rozbudowują uniwersum wymyślone i stworzone przez Holly Black. Jeżeli czytaliście Okrutnego Księcia, na pewno pamiętacie pana Roibena, Kaye i Dwór Termitów. Pojawiają się w kilku istotnych scenach, a szczególnie pan Roiben pokazany jest jako ktoś, do kogo należy odnosić się z szacunkiem. Dzięki Złej Królowej będziemy mogli poznać ich historię.
„Dawno, dawno temu istniały dwa dwory, jasny i ciemny, cny i niecny. Ten pierwszy gromadził elfy powietrza, drugi elfy ziemi”.[1]
Kaye, wraz z matką, prowadzi koczowniczy tryb życia. Dlaczego? Ellen jest wokalistką zespołu rockowego, a bary i imprezy to jej drugi dom. W wyniku pewnych wydarzeń matka z córką wracają do rodzinnej miejscowości. Kaye nie jest normalną nastolatką – od dziecka widzi więcej. Jej historie o elfach, które ją odwiedzały, wzbudzały śmiech rówieśników. Jednak to nie były marzenia małej dziewczynki. Wszystko, co widziała Kaye było prawdziwe. Okazuje się, że dziewczyna staje się uczestnikiem walki pomiędzy elfami. Dwór Termitów jest miejscem przerażającym i strasznym, a dziewczyna wpada w ten świat z wielkim łoskotem.
Byłam oczarowana Okrutnym Księciem tak samo, jak historią Severina i Króla Olszyn. Zła Królowa została wydana już wcześniej, z okropną okładką i jeszcze gorszym tytułem. Na fali popularności najsławniejszej serii Black, wydawnictwo zdecydowało się wydać ponownie cykl Elfy Ziemi i Powietrza. Dwór Termitów jest miejscem mrocznym, dziwnym, a to, czego dowiedziałam się z Okrutnego Księcia, było… mało satysfakcjonujące. Chciałam się dowiedzieć czegoś więcej o pixie Kaye i panu Roibienie, którego jedno spojrzenie mogło zmrozić krew w żyłach. Black pokazała mi, że potrafi mącić, mieszać, a miejsca przez nią stworzone są pełne tajemnic i magii.
Zła Królowa to książka, którą czyta się bardzo szybko. Strona za stronę wpada się w historię Kaye, która odkrywa swoje prawdziwe ja. Nie ma w tej powieści miejsca na to, aby choć na chwilę się zatrzymać i wziąć chociaż jeden oddech. Akcja biegnie do przodu niczym pendolino, nawet nie zwalniając przy przystankach. Z początku jedzie po prostej drodze, bo fabuła dopiero się rozkręca, ale późniejsze wydarzenia przypominają górskie serpentyny. Znacie? Tyle zwrotów akcji i dynamicznych scen już dawno nie spotkałam. Czytając Złą Królową, nie sposób nie zauważyć, jak wielką drogę przeszła autorka. Różnice pomiędzy serią Elfy Ziemi i Powietrza a Okrutnym Księciem rzucają się w oczy, ale nie uprzykrzają lektury. W niektórych momentach przeszkadzał mi brak spójnych przejść pomiędzy scenami.
Relacja pomiędzy Kaye a Roibenem intryguje. Wiedziałam, do jakiego punktu zmierza cała akcja, ale wątek miłosny jest zbudowany ciekawie. Bohaterowie powinni dostać więcej miejsca, żeby czytelnik mógł bardziej wsiąknąć w to uczucie, ale polubiłam oboje i jestem ciekawa, jak potoczą się ich dalsze losy. Muszę się przyczepić do kreacji tytułowej Złej Królowej. Mało jej w tej powieści, a sceny, w których się pojawia, nie oddają jej pełnego charakteru. Rozumiem, że autorka chciała skupić się na czymś innym, ale zabrakło to w tej książce złola, który tylko doda pikanterii akcji.
Cieszę się, że Zła Królowa poszerza uniwersum Black w bardzo istotne informacje. Lubię, kiedy książki autora się o siebie zazębiają, mają jakąś część wspólną. Dzięki temu jestem bardziej zżyta ze wszystkimi bohaterami, poznaje tajniki świata wykreowanego przez autora i... z książki na książkę kocham uniwersum coraz bardziej.
[1] Zła Królowa, Holly Black, wyd. Jaguar, strona 92.