Rezultaty wyszukiwania dla: science fiction
Fantastyczny Dzień Kobiet
PRZYSTAŃ WIATRÓW
Mieszkańcy Przystani Wiatrów odkryli, że na ich planecie możliwe jest realizowanie odwiecznego marzenia ludzi.
Wspomagani przez słabą grawitację i gęstą atmosferę, na skrzydłach wykutych z metalu uzyskanego z porzuconego statku - zaczęli latać!
Na planecie małych wysepek, trapionych przez potwory mórz i rozdzierające powietrze sztormy, Lotnicy pełnili funkcję wysłanników i zazdrośnie strzegli prawa do dziedziczenia skrzydeł. Jednak Maris z Amberly, która ponad wszystko pragnęła latać, rzuciła im wyzwanie i wywalczyła skrzydła dla siebie. Wkrótce przekonała się, że toczy bój nie tylko o własne przetrwanie, ale także o dalsze istnienie Przystani Wiatrów.
Powieść jest rozwinięciem wielkokrotnie nagradzanego opowiadania "Planeta burz", znanego polskiemu czytelnikowi z łam miesięcznika "Fantastyka".
CENA SZCZĘŚCIA
Zdumiewająca opowieść o pozaziemskiej interwencji.
Najnowsza powieść jednego z najbardziej poczytnych pisarzy fantastyki.
Ruchliwa ulica w kanadyjskim mieście. W promieniu światła, najwyraźniej wystrzelonego przez UFO, znika Samantha August, autorka książek science fiction. Podczas gdy nagrane telefonami filmy, ukazujące moment porwania, rozchodzą się w Internecie, Samantha budzi się w małym pomieszczeniu. Tam wita ją głos Adama, który wyjaśnia, że znajdują się na orbicie, a on sam jest obdarzonym sztuczną inteligencją rzecznikiem Delegacji Interwencyjnej, triumwiratu obcych cywilizacji. Celem Delegacji jest ochrona i ewolucja ziemskich ekosystemów…
Tak oto rozpoczyna się zdumiewająca, prowokacyjna, świetnie napisana i niepokojąco wizjonerska historia pierwszego kontaktu.
NAGRODA W KONKURSIE
2 x pakiet “Przystań wiatrów” + “Cena szczęścia”
ZADANIE KONKURSOWE
Jaką cenę zapłacilibyście za to, by być szczęśliwym w wybranym przez siebie świecie fantastycznym?
REGULAMIN
1. Konkurs przeznaczony jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników Secretum, z adresem korespondencyjnym na terenie Polski.
2. Każdy użytkownik może wysłać tylko jedno zgłoszenie.
3. Zgłoszenia należy przesyłać na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. w temacie pisząc: DZIEŃ KOBIET
4. W zgłoszeniu należy podać: odpowiedź na zadanie konkursowe i login użytkownika.
5. Na odpowiedzi czekamy do 12 marca 2019 r., do godziny 23:59.
6. Wyniki oraz lista zwycięzców zostaną podane w ciągu 10 dni od zakończenia konkursu.
7. Nagrody zostaną wysłane w ciągu 2 tygodni od otrzymania danych adresowych zwycięzców. W przypadku, gdy nie podadzą ich w ciągu dwóch tygodni, nagroda przepada.
8. Wysłanie zgłoszenia konkursowego wiąże się z akceptacją warunków przetwarzania danych osobowych określonych w polityce prywatności.
Sponsorem nagrody jest Wydawnictwo Zysk i S-ka
Życzymy powodzenia!
Nagrody otrzymują:
malinka97
mva
Serdecznie gratulujemy!
Świat Inkwizytorów. Płomień i krzyż t. III
Arnold Lowefell nieustannie próbuje przebić się przez mroki niepamięci do wspomnień o swoim poprzednim życiu jako budzący postrach wśrod ludzi, perski mag Narses. Obecnie jednak owo zajęcie stanowi zaledwie ułamek jego codziennych zajęć, bowiem scedowano na niego "opiekę" nad Matyldą, oddzieloną z "Trójniaka", czyli od dwóch magicznych braci, dziewczyną. Lowefell nie tylko próbuje ustalić zakres drzemiących w niej mocy, lecz również kontroluje stan jej uczuć bacząc, aby nie przeoczyć żadnych istotnych zmian w zachowaniu, mogących prowadzić do obłędu. Ale i te codzienne badania zostają odłożone "na później", gdy pojawia się nowe zadanie. Wraz z podróżniczką oraz badaczką potworów Nontle, biegłym w sztuce magicznej Barnabą Biberem, a także znanym nam już z wcześniejszych książek inwizytorem Mordimerem Madderdinem ruszają aż do Kamieni, przedzierając się przez wciąż dziką oraz nieokiełznaną Ruś, aby zabić Herenniusza Furiusa- wampira, mającego w posiadaniu życiową esencję Roksany. To ona przez wiele lat była perską towarzyszką Narsesa, dlatego też przywrócenie jej do życia stało się priorytetem dla Wewnętrznego Kręgu Inwizytorium. Może to właśnie ta piękna kobieta będzie potrafiła udzielić odpowiedzi na kilka niewygodnych, acz szalenie ważnych pytań... i to nie tylko tych, które pragnie zadać Arnold Lowefell.
Jak już wspominałam przy okazji innych recenzji twórczości pana Jacka Piekary, ów polski autor jest moim numerem jeden odnośnie książek fantastycznych. Nikt tak jak on nie potrafi umieścić negatywnie potrzeganego bohatera w centrum wydarzeń i sprawić, że mimo wszystko czytelnik zapała do niego sympatią. Zresztą, czy w czasach inwizytorów możemy w ogóle mówić o jakichkolwiek pozytywnych postaciach? Jak się okazuje na przykładzie nowej serii, owszem. W końcu z tomu na tom coraz lepiej poznajemy Arnolda Lowefella; mężczyznę, który pojmuje świat w nieco inny sposób, a wszelkie uczuciowe zagrania nie wywołują żadnej reakcji z jego strony.
Tom trzeci zapowiadał się obiecująco dla tych, którzy mogli mieć trochę dość wspomnianego już Lowefella, bowiem na scenie ponownie pojawił się Mordimer Madderdin- inwizytor, który kieruje się własnym kodeksem moralnym, na który znaczący wpływ ma brzęk złotych monet oraz pełny dzban zacnego trunku. W każdym bądź razie da się go lubić, może właśnie za ten bezczelny brak trzymania się wytycznych Wewnętrznego Kręgu Inwizytorium.
Z lekkim bólem serca muszę przyznać, że tym razem trochę mi się ta książka ciągnęła. Jedyny fragment, który na dłużej przyciągnął moją uwagę, był ten dotyczący podróży na Ruś i związanych z nią perypetii bohaterów. I o ile więcej trudu wymusiła na grupie przeprawa przez kolejne dzikie tereny, o tyle sam cel... cóż, trochę mnie rozczarował. A raczej to, jak szybko udało się rozprawić z Herenniuszem Furiusem i jak mało tak naprawdę z tego wynikło. Późniejsze przywrócenie Roksany do życia także było nieco zwięźle opisane, bez żadnych emocji, choć z drugiej strony Arnold Lowefell wreszcie pokazał nam, że potrafi się zdenerwować. Dotychczas jawił się raczej jako nieporuszony inwizytor, cierpliwy niczym posąg.
Ogólnie rzecz ujmując Płomień i krzyż t. III nie jest złą lekturą, a wręcz obowiązkową dla fanów twórczości pana Piekary jak i dla tych, którzy mają za sobą dwa poprzednie tomy. A jednak czegoś w nim brak... może tego ognia akcji, który zawsze towarzyszył nam podczas podróży z Mordimerem Madderdinem? W końcu Arnold Lowefell (jak już zaznaczałam kilkakrotnie) na wskutek zabiegów mających osadzić Narsesa w nowym ciele utracił jego agresywny charakter, a do tego nic na tym świecie nie mogłoby wzbudzić jego pożądania (no, może prócz możliwości odzyskania wspomnień). Ci dwaj bohaterowie są jak ogień i woda, przy czym ta spokojnie płynąca przez koryto rzeki woda może się z czasem znudzić... a ogień, ogień to co innego. Zresztą, zakończenie daje nadzieję, iż wydarzenia w kolejnej części ruszą z kopyta. Może więc czeka na nas lektura pełna akcji i pasji?
Gamedec. Czas silnych istot
Mija sto cykli od powstania Way Empire. Imperator Ludzkości, Gorgon Nemezjus Ezra, chce uczcić to wydarzenie, odbijając z rąk Erthirów Ziemię. Nie zapomina przy tym, że wypaczeni Unithirowie, którzy po Wielkiej Przegranej uciekli w kosmos, powrócą, by skonfrontować się z Imperium. Torkil Aymore, Pionier, Podróżnik i gamedec, a przede wszystkim Ran, żołnierz elitarnej Pierwszej Centurii Pierwszego Maodionu, usiłuje pogodzić bycie żołnierzem i głową rodzinnego klanu. Nie wie, że małżeńskie kłótnie z Pauline to ostatnia rzecz, jaką powinien się martwić. Wkrótce będzie musiał zmierzyć się z przeznaczeniem.
We wszystkich pięciu wcieleniach.
Rick i Morty. Tom 3- zapowiedź
Rick i Morty to humorystyczna seria komiksów science fiction oparta na docenionym przez krytyków serialu telewizyjnym studia Adult Swim. Te świeżutkie jak bułki komiksy zawierają zupełnie nowe, inne od serialowych, przygody Ricka i Morty’ego.
Trzeci tom to dalsze przygody szalonego i amoralnego geniusza Ricka Sancheza oraz jego wnuka Morty'ego, który wciąż ma ze wszystkim kłopoty. Bohaterowie przemierzają najdalsze zakątki czasu, przestrzeni i anatomii. W zbiorze zaprezentowano długą opowieść o uciętych głowach, galaktycznych tosterach zagłady i o niezdarnym Jerrym, który wszystko psuje (jak zwykle), a także dwie krótsze historie: jedną o przyspieszonej edukacji Morty'ego, a drugą o krwawym międzygalaktycznym sporcie.
Nomen omen
Czy można wieść zwyczajne życie mając na imię Salomea Klementyna? A na nazwisko – jakby mało było jeszcze nieszczęść - Przygoda? Ten fatalny start z takim imieniem zapowiada wcale nie lepszą przyszłość, bowiem kogoś o takiej tożsamości mogą spotykać wyłącznie klęski żywiołowe i same tragiczne przypadki. I jeśli wydaje ci się drogi czytelniku, że to tobie pech depcze po piętach, to koniecznie musisz sięgnąć po przygody panny Przygody. Poprawa humoru – gwarantowana.
Owa Salomea, Salka – jak wszyscy ją nazywają – to dwudziestopięcioletnia kobieta o bujnych kształtach, z której „bucha erotyzm” (przynajmniej według jej matki). Stojąc na życiowym zakręcie ze zdziwaczałą matką i bratem-nierobem, nicponiem i awanturnikiem, postanawia rzucić wszystko i pomimo swojej paranoi, wyjechać do Wrocławia. Dzięki swojej starej przyjaciółce, która postanowiła szukać szczęścia w Leeds, w Anglii, Salka znajduje zatrudnienie w małej księgarni naukowej mieszczącej się w podziemiach wydziału filologicznego, gdzie (zważywszy na znikomą liczbę klientów) tylko udaje, że pracuje. Nudną pracę rekompensuje za to dosyć osobliwe miejsce zamieszkania, na stancji u ciotki owej przyjaciółki.
Wprowadzając się pod adres, którego nikt nie chciał jej wskazać, do zrujnowanej willi, gdzie wszystko trąci myszką, Salka nie jest nawet świadoma, co ją we Wrocławiu i pod tym osobliwym dachem czeka. Okazuje się, że adres „ulica Lipowa pięć” jest we Wrocławiu dość znany, i to jeszcze z czasów, kiedy miasto nazywano Breslau. Mówiono wówczas o siostrach bliźniaczkach, które ten dom zamieszkiwały, czyli … o czarownicach.
Dziwna gospodyni domu, pani Bolesna, to dopiero początek niezwykłych osób, rzeczy i zdarzeń, które stają się udziałem Salki. Nie dość, że na głowę zwala się jej brat, Niedać, którego właśnie wyrzucono z akademika Roy Keane. Na domiar złego dom wydaje się żyć własnym życiem, zaś z radia i telefonu wydobywają się tajemnicze szepty. I jak tu egzystować w takich warunkach?
Na to pytanie odpowiedzi szukać będziemy w oryginalnej książce autorstwa Marty Kisiel, pt. „Nomen Omen”. Opublikowaną nakładem Wydawnuctwa Uroboros pozycję trudno nawet sklasyfikować, wciąż bowiem zastanawiam się, czy mamy do czynienia z niekonwencjonalną powieścią obyczajową, czy raczej z dość chaotycznym i nieoczywistym kryminałem. Ta wieloznaczność książki sprawia, że z pewnością nie wszyscy czytelnicy będą nią zainteresowani, co więcej, nie każdy będzie poczuwał się w obowiązku, by przedzierać się przez kolejne strony. Będą i ci czytelnicy, którzy zachwyceni pochłoną ją i będą zdruzgotani, że tak szybko się kończy. Ja, choć sceptycznie nastawiona zarówno do stylu narracji, jak i do niektórych bohaterów (w tym brata Salki) przyznać muszę, że czasu spędzonego na lekturze „Nomen omen” nie mogę uznać za czas stracony. Na uwagę zasługuje przede wszystkim sama bohaterka, kobieta wieloznaczna, fascynująca, pomimo ewidentnych skłonności do pakowania się w tarapaty. Osoba głównej bohaterki, w połączeniu z całą plejadą mniej lub bardziej dziwnych postaci, tworzą prawdziwie oryginalną mozaikę, którą pragniemy zrozumieć nawet pomimo tego, iż nie zawsze nam się podoba. Bez wątpienia tę książkę Kisiel można nazwać pozycją nieszablonową - dla wybranych.
Płomień i krzyż. Tom. 3 - zapowiedź
O KSIĄŻCE:
Arnold Lowefell I Mordimer Madderdin wspólnie ruszają do walki!
Dwaj szczególni inkwizytorzy znowu się spotykają.
Tym razem, by wspólnie wypełnić zadanie w przeklętej krainie zamieszkanej przez dziki lud, który wiarę w Chrystusa połączył z pogańskimi obrządkami.
Odrodzenie
Na rynku nie brakuje kolorowych komiksów, które zachęcają po sięgnięcie zarówno piękną kreską, jak i interesującą fabułą. Sama mam za sobą wiele barwnych pozycji, które podobały mi się mniej lub bardziej, jednak żadna nie zaskoczyła mnie tak pozytywnie jak trylogia „Wbrew Naturze” Mirki Andolfo. Ten cykl ma po prostu wszystko – niezwykłą szatę graficzną, przyjemną dla oka kolorystykę i całkowicie pochłaniającą historię,a tom trzeci, zatytułowany „Odrodzenie”, przynosi jeszcze więcej niespodzianek i zachwytów.
Autorka po raz kolejny udowodniła, że jest nie tylko świetną rysowniczką, ale i bardzo dobrze potrafi prowadzić fabułę. Co prawda, wkrada się tutaj nieco znanych motywów, ale są one poruszone w sposób inny, oryginalny. Rozwinięte zostają również wątki, które kłopotały mnie w poprzednich tomach, m.in. matka Leslie, postać głównego antagonisty czy też sam nietolerancyjny program rozrodczy. Wszystkie te elementy – i więcej – w „Odrodzeniu” zostają obłędnie przedstawione, a ich wyjaśnienie absolutnie satysfakcjonujące. I jeszcze ta akcja! Trzeci tom jest przepełniony akcją, która porywa, a sam komiks wręcz się pożera, czyta z zapartym tchem. Kto wygra? Leslie, wilczy bóg czy złowroga organizacja?
Sama postać głównego antagonisty i wspomnianej organizacji to majstersztyk. Autorka serwuje niezły plot-twist, o którym mogę powiedzieć jedynie WOW. Poszczególne karty doskonale ukazują także zaplecze „programu rozrodczego”, jego drugą stronę – m.in. okrutne traktowanie dzieci „przestępców” - osób darzących miłością osobniki tej samej płci lub innego gatunku – oraz paskudny i przemyślany plan, który miał podzielić społeczeństwo już na zawsze. I po zapoznaniu się z całością i żywą nienawiścią do pewnej bohaterki, tak teraz... jest mi przykro z powodu tego, co ją spotkało...
„Odrodzenie” to także ogromna dawka emocji – narastającego napięcia, smutku, wzruszenia, gniewu, niedowierzania, ale gdzieś w to wszystko zakrada się również uśmiech. Mirka Andolfo wyśmienicie zrównoważyła wszystko i mimo tego, że sporo w tym tomie brutalności i rozlewu krwi, tak niektórym kadrom nie brakuje uroku. I prawdy - o tym jak łatwo manipulować osoby zranione, jak łatwo kogoś stracić, jak jeden błąd potrafi przekreślić wszystko – a przynajmniej nam tak się wydaje. To także opowieść o tolerancji i słynnym motywem walki ze złem, przedstawiony w zupełnie nowy sposób. No, i nie można zapomnieć o erotycznych ilustracjach – jest na czym oko zawiesić.
„Wbrew naturze” to jedna z najlepszych komiksowych serii, z jakimi się dotychczas spotkałam. Jak pisałam wcześniej – jest tutaj wszystko, co w dobrym komiksie znaleźć się powinno, a antropomorficzny aspekt dodaje całości smaczku. Żałuję tylko, że jest to już ostatni tom, choć nieco tajemniczy kadr na końcu daje mi nadzieję, że Mirka Andolfo za jakiś czas wróci do cyklu. Chciałabym zasmakować więcej tego świata i spędzić więcej czasu z Leslie, którą jestem absolutnie zauroczona. Koniecznie zapoznajcie się z poprzednimi tomami, nim sięgnięcie po „Odrodzenie”. Polecam z całego serca!
Cena szczęścia - zapowiedź
Zdumiewająca opowieść o pozaziemskiej interwencji.
Najnowsza powieść jednego z najbardziej poczytnych pisarzy fantastyki.
Ruchliwa ulica w kanadyjskim mieście. W promieniu światła, najwyraźniej wystrzelonego przez UFO, znika Samantha August, autorka książek science fiction. Podczas gdy nagrane telefonami filmy, ukazujące moment porwania, rozchodzą się w Internecie, Samantha budzi się w małym pomieszczeniu. Tam wita ją głos Adama, który wyjaśnia, że znajdują się na orbicie, a on sam jest obdarzonym sztuczną inteligencją rzecznikiem Delegacji Interwencyjnej, triumwiratu obcych cywilizacji. Celem Delegacji jest ochrona i ewolucja ziemskich ekosystemów...
Przystań Wiatrów - zapowiedź
Nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka ukaże się w lutym wznowienie "Przystani Wiatrów" napisanej przez George'a R. R. Martina i Lisę Tuttle.
Mieszkańcy Przystani Wiatrów odkryli, że na ich planecie możliwe jest realizowanie odwiecznego marzenia ludzi. Wspomagani przez słabą grawitację i gęstą atmosferę, na skrzydłach wykutych z metalu uzyskanego z porzuconego statku – zaczęli latać!
Na planecie małych wysepek, trapionych przez potwory mórz i rozdzierające powietrze sztormy, Lotnicy pełnili funkcję wysłanników i zazdrośnie strzegli prawa do dziedziczenia skrzydeł. Jednak Maris z Amberly, która ponad wszystko pragnęła latać, rzuciła im wyzwanie i wywalczyła skrzydła dla siebie. Wkrótce przekonała się, że toczy bój nie tylko o własne przetrwanie, ale także o dalsze istnienie Przystani Wiatrów.
Powieść jest rozwinięciem wielkokrotnie nagradzanego opowiadania Planeta burz, znanego polskiemu czytelnikowi z łam miesięcznika „Fantastyka”.
„Wcale nie zamierzałam ślęczeć całą noc, żeby przeczytać Przystań Wiatrów, ale musiałam! Wspaniała przygoda z science fiction”.
Anne McCaffrey
Szczury Wrocławia. Kraty
Wrocław jeszcze nigdy nie był wystawiony na tak ogromne niebezpieczeństwo; mimo że nie minęło wiele czasu, od kiedy granice miasta opuścili ostatni najeźdźcy. Teraz wrocławianie muszą zmierzyć się z czymś o wiele gorszym... i nie dającym się zabić. Rok 1963 miał dać ludności odetchnąć, a jest coraz gorzej. Pierwsze doniesienia o epidemii czarnej ospy obudziły panikę w sercach wielu, zaś część ludności musiała zostać poddana przymusowej kwarantannie. A jednak najgorsze miało dopiero nadejść. Hordy nieumarłych zalegają miasto, zabijając wszystko, co żywe. Ofiary zombie, nawet jeżeli okrutnie pokaleczone, wkrótce dołączają do swoich oprawców w śmiertelnym tańcu, krocząc powoli kolejnymi uliczkami. Nie imają się ich kule, z żyjącymi trupami nie poradzi sobie nawet siekiera, maczeta czy inny, ostry sprzęt.
Okrutny, znajdujący się obecnie na terenie własnego więzienia, ma nie lada zagwozdkę- wypuścić osadzonych wprost w ramiona zombie i sprowadzić bliskich wszystkich kolegów za więzienne mury, czy może jednak spróbować żyć tuż obok złoczyńców, wykorzystując ich do pomocy w walce z nieumarłymi. Mężczyzna zdaje sobie jednak sprawę z tego, że wśród "pomieszkujących" w więzieniu oprychów znajduje się grupa równie niebezpiecznych jak zombie potworów. Postanawia więc zamknąć ich w kilku więźniarkach (samochodach transportujących osadzonych) i pozostawić na Dworcu Głównym. Plan Okrutnego prawie wypalił... usunął tych złych, przyjmując dobrych. Nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że tak sprytny morderca (i kanibal w jednym) jak Fabian Sprycha stworzy swój własny plan. Plan, w którym po uwolnieniu się z tymczasowej pułapki nie będzie miejsca na litość, nie ważne- żyjących czy chodzących trupów.
Niespełna rok temu miałam okazję zapoznać się z pierwszym tomem Szczurów Wrocławia. Trafiłam na tę książkę zupełnym przypadkiem, podczas przekopywania promocyjnych koszy w jednym z większych supermarketów. A że horror należy do moich ulubionych gatunków, nie zastanawiałam się długo. Po lekturze poprzednika miałam nadzieję, że uda mi się gdzieś dorwać tom kolejny. Ale czas mijał, w zapowiedziach wydawnictwa jakoś go nie widziałam... więc zapomniałam. A tu taka niespodzianka!
Czy temat zombie może się... przejeść? W końcu w ostatnich latach ów wątek dosyć często przewija się zarówno w literaturze, jak i filmie. Dotychczas każda książka o nieumarłych na jaką trafiłam, różniła się od następców zaledwie kilkoma prostymi szczegółami- miejscem akcji oraz czasem akcji (zazwyczaj bieżące lata), bohaterami oraz drobnymi detalami odnośnie cech charakterystycznych dla zombie. A pan Robert J. Szmidt poszedł w nieco inną stronę: nie dość, że akcja toczy się w roku 1963, gdzie technologia nie ma na razie czasu na rozwój (nie zapominajmy, miasta dopiero co powoli podnosiły głowy po wojnie!), to wyposażył swoich zmarłych- niezmarłych bohaterów w... nieśmiertelność. O ile w innych produkcjach zombiaka można było zabić celnym strzałem w głowę, o tyle w Szczurach Wrocławia nie pomaga ani kulka, ani nawet odcięcie wspomnianej części ciała od właściciela. Jak więc TO zabić? Otóż... nie wiadomo. Jeszcze. Miejmy nadzieję, że to kwestia czasu.
Książka ma ponad sześćset stron czystej przyjemności dla fana zarówno horrorów, jak i żywych trupów. To prawda, w wydaniu autora są one odrobinę ciamajdowate, ale nadrabiają innymi aspektami. Przy tej lekturze po prostu nie można się nudzić, szczególnie, że akcja została rozdzielona na trzy zespoły- grupę Okrutnego, ukrytą za więziennymi murami, gang morderców, który sieje postrach wszędzie tam, gdzie się pojawi, a także grupę Biedrzyckiego, planującego oczyścić i zasiedlić Wielką Wyspę ocalałymi, a jednocześnie (przy pomocy doktora Arendzikowskiego) prowadzącego badania nad nieumarłymi.
Tom drugi skończył się w takim momencie, że wręcz umieram z ciekawości, jak autor rozstrzygnie sprawę nieśmiertelności zombie. Mam cichutką nadzieję, że pan Robert J. Szmidt nie da nam długo czekać na trzeci tom.