kwiecień 26, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: sci fi

niedziela, 12 styczeń 2020 22:48

Operacja Rafael

W latach 1939-1945 na terenie Polski skonfiskowano, zagrabiono lub spalono kilkaset tysięcy dzieł sztuki. Część z tych skradzionych na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat udało się odzyskać, odnajdując je w prywatnych kolekcjach, na licytacjach czy też w drodze pertraktacji z różnymi władzami. Niestety los wielu pozostaje do dziś nieznany …

Wśród tych najcenniejszych zaginionych dzieł, jest „Portret Młodzieńca”, namalowany na desce przez Rafaela Santi. Kilka lat temu obraz ten stał się bohaterem powieści Zygmunta Miłoszewskiego, dziś znów temat powraca, by za sprawą Marka Kozubala i Marcina Falińskiego rozpalać wyobraźnię czytelników. Obraz Rafaela należał do kolekcji Muzeum Czartoryskich, najstarszej placówki muzealnej w Polsce, założonej przez księżnę Izabelę z Flemmingów Czartoryską. We wrześniu 1929 roku wszystkie cenne dzieła sztuki zostały zrabowane przez wojska niemieckie z piwnicy pałacu w Sieniawie, gdzie były przechowywane. „Portret Młodzieńca” dostał się w ręce Kajetana Mühlmanna, pełnomocnika do spraw zabezpieczania dzieł sztuki i skarbów kultury w Generalnym Gubernatorstwie i był na liście obiektów przeznaczonych do zaplanowanego przez Hitlera Muzeum Sztuki w Linzu, jednak z rozkazu Hansa Franka trafił na Wawel. Zaginął podczas ewakuacji Urzędu Generalnego Gubernatora i dotychczas nie został odnaleziony – o jego nieznanym losie przypomina tylko pusta rama w Muzeum Czartoryskich.

Hipotetyczne losy obrazu możemy poznać dzięki powieści pt. „Operacja Rafael”. Opublikowanej nakładem Wydawnictwa Czarna Owca. Kozubal i Faliński sięgają jednak znacznie dalej, nie tylko koncentrując się na zawiłych losach obrazu, ale … wciągając swoich czytelników w próbę jego odzyskania. Do naszych rąk trafia zatem całkiem zgrabna powieść historyczno – szpiegowska, choć o niewykorzystanym potencjale. To, co najbardziej przeszkadza w odbiorze, to styl pisania, a także samo prowadzenie akcji, która z trudem potrafi czytelnika wciągnąć, a kiedy już przez pierwsze strony przebrniemy i damy się ponieść wydarzeniom, znów rozczarowuje zakończeniem. Mimo wszystko po książkę zdecydowanie sięgnąć warto, szczególnie jeśli lubimy takie spiskowe i pełne przygód historie o poszukiwaniu skarbów.

Tym razem – zdaniem autorów – pojawia się realna szansa na odzyskanie Portretu, bowiem portret, znajdujący się na pierwszym miejscu strat wojennych, którego poszukiwania rozpoczęły się już w 1945 roku znajduje się rzekomo na Bliskim Wschodzie – ponoć w 1990 roku zostało skradzione przez irackich funkcjonariuszy służb specjalnych. Dlatego też MSZ zwraca się do agencji polskiego wywiadu z prośbą o weryfikację na miejscu tej informacji z Kuwejtu i ewentualne odzyskanie obrazu, jeśli będzie to możliwe. Z misją zostaje wysłany major Łodyna, który doskonale zna tamtejszą rzeczywistość, zaś jego kontaktem ma być niejaki Berd, podpułkownik AW, działający pod przykrywką jako wiceprezes w firmie handlowej.

Mimo iż misja wydaje się klarowna, a szanse jej powodzenia – duże, wszystko zaczyna się komplikować, zaś sam major trafia w sam środek piekła. Pozostawiony niemal sam sobie Łodyna ma jednak asa w rękawie – to list, nadany w Tel Awiwie i przesłany do polskiego rządu przez niejakiego Moshe Kleinera, w którym to mężczyzna szczegółowo opisał drogę, jaką przebył z obrazem Rafaela…

Jak zakończy się ta historia? Przekonamy się o tym dzięki lekturze powieści „Operacja Rafael”, prowadzonej na dwóch planach czasowych – jednym rozgrywającym się w czasach współczesnych i drugim, który przenosi nas do czasów wojny. Przyznam, że brawurowa misja Kleinera wciągnęła mnie mocniej, niż obecne poszukiwania, podobnie jak Kleiner i jego odwaga oraz brawura zafascynowały bardziej, niż major Łodyna. Mimo tego, oba te wątki, mimo dzielących ich lat, zgrabnie splatają się ze sobą, ukazując przy okazji kulisy tajnych operacji, współpracę służb, a także burzliwe czasy wojny. I mimo iż lektura dostarcza nam sporo emocji, niestety wciąż hamowanych brakiem płynności słowa, to jednak warto się w niej zatopić i choć pomarzyć o odnalezieniu przez polskie służby „Portretu Młodzieńca”.

Dział: Książki
sobota, 11 styczeń 2020 12:29

Spełnienia/Niespełnienia 2019

Coś się kończy, coś się zaczyna… Początek roku to czas podsumowań – zarówno tych życiowych, jak i kulturalnych. Fajnie tak usiąść, pomyśleć, wybrać książki najlepsze, najgorsze, spojrzeć wstecz na poprzedni rok. Recenzneci Secretum, Dużego Ka i Papierowych Motyli specjalnie dla czytelników wspomnieli o najlepszych i najgorszych książkach, jakie mieli okazje przeczytać w minionym roku. Co osoba to inny gust, więc tytułów również znajdziecie sporo. Może wpadnie wam coś w oko?

Dział: Miszmasz
sobota, 11 styczeń 2020 02:11

"Więzy zony" pod patronatem Secretum

Zona obcych nie lubi, a swoich... swoich rzadko kiedy wypuszcza.

Krzemień raz już zdecydował, że wraca do normalnego życia. Wraz z dwoma przyjaciółmi wyszedł z Zony, sprzedał towar i ponownie zaczął nazywać się Aleksiejem Kożewnikowem, pracującym jako brygadzista na zakładzie remontowym. Znów został kochającym mężem i ojcem.

Dział: Patronaty
piątek, 10 styczeń 2020 20:43

The Goon. Tom 3

Fanów komiksu ucieszy zapewne wiadomość, że Zbir powrócił, a trzecia odsłona jego losów jest już dostępna w księgarniach. Równie brutalna i obrazoburcza jak poprzednie, za to mroczniejsza i bardziej ponura.

Po bieżący tom sięgną zapewne bez wahania osoby, które mają już za sobą lekturę dwóch poprzednich. Jeśli jednak jeszcze nie wiecie, kim jest Zbir, spieszę z wyjaśnieniami. Wystarczy spojrzeć na okładkę komiksu, by zorientować się, że główny bohater ma fizjonomię odpowiednio pasującym do ksywki. Masywna sylwetka, łapy jak dwa bochny chleba, przestawiona szczęka i blizny na twarzy to części składowe bandziora trzymającego twardą łapą pewne małe miasteczko. I to nie byle jakie miejsce, ale zepsute, mroczne, pełne paskudnych mieszkańców, z których część niekoniecznie ma ludzką naturę.

W trzeciej odsłonie Zbirowi i jego ferajnie przyjdzie się zmierzyć z nie lada przeciwnikiem. Na scenę powraca Labrazio. Fakt, że Zbir zabił go kilkanaście lat wcześniej w ramach słusznej zemsty nie ma tu wielkiego znaczenia, bowiem chodzące umarlaki i zombie pojawiają się w tej rzeczywistości dosyć regularnie. Podobnie jak demoniczne stwory napawające jednocześnie grozą i wstrętem.

Historia Zbira jest nie tylko pełna przemocy i scen nie tyle nawet niepoprawnych politycznie, co otwarcie obrazoburczych. Eric Powell łamie praktycznie każde tabu i nie waha się przed niczym - uśmiercaniem dzieci i staruszków, rzucaniem na prawo i lewo seksistowskimi tekstami czy wyśmiewaniem różnych orientacji i preferencji seksualnych. Dostaje się każdemu i wszystkiemu po równo, dlatego z pewnością nie jest to komiks dla każdego, a już na pewno nie dla czytelnika wrażliwego i wyczulonego na tego typu kwestie.

W bieżącym zbiorze zebrano trzy obszerne zeszyty, tworzące spójną fabułę i kontynuację tego, co działo się w poprzednich tomach, a także kilka krótkich historyjek, utrzymanych w znacznie lżejszej i bardziej groteskowej formie. Swoiste przerywniki i chwile oddechu, gdy w głównej opowieści atmosfera zaczyna mocno gęstnieć. Owe krótsze wstawki są w większości utrzymane w innych, prostszym stylu i nie robią takiego wrażenia jak podstawowa historia, ale są też czasem zaskakująco przyjemną odskocznią.

Dodatkowym smaczkiem dla fanów są dodatki na końcu wydania. Można tu znaleźć przykładowe strony z wersji czarno-białej, którą na początku zaplanował autor, a która nie doszła do skutku za sprawą wytycznych postawionych mu przez wydawnictwo Dark Horse. Jest tu także szkicownik oraz zbiór ilustracji nie wchodzących w skład wydanych ogólnodostępnie komiksów.

Trzeci tom okazał się bardziej posępny i zmierzający znacznie bardziej w stronę horroru niż dwa poprzednie, ale nadal utrzymuje bardzo dobry poziom. Dla fanów Zbira to pozycja, której z pewnością trudno będzie odmówić.

Dział: Komiksy
czwartek, 09 styczeń 2020 16:12

Królowa niczego

Kilka dni temu w moje ręce trafił przedpremierowy egzemplarz trzeciej części trylogii o magicznej i fascynującej krainie elfów autorstwa Holly Black. Ponieważ druga część zakończyła się spektakularnym cliffhangerem, oczekiwanie na część trzecią było istną torturą.

Jude Duarte, śmiertelniczka, która zakręciła elfim światem i zasiała na dworze królewskim istny zamęt, została z tego świata wygnana. Nie chcę tutaj pisać więcej, aby nie psuć przyjemności z czytania tym, którzy jeszcze serii nie znają. Jednak muszę powiedzieć, że nie tak miało być. Związek Cardana i Jude już tak mocno się zaawansował, a tu taki cios. Dlaczego, dlaczego, dlaczego, chciałoby się raz po raz zadawać to pytanie? Co siedziało Cardanowi w głowie i co teraz? Obecnie już znam odpowiedzi, jestem po lekturze części trzeciej i jestem spokojna. Czytałam też recenzje innych czytelników i wreszcie rozumiem żal i rozczarowanie niektórych. Ale po kolei.

Jude, po decyzji wygnania, stara się zadomowić na nowo w świecie śmiertelników. Staje zatem przed tak przyziemnymi sprawami jak opłacenie rachunków czy pomoc w lekcjach elfiemu braciszkowi Dębowi. Z drugiej strony dziewczyna nie potrafi zapomnieć o świecie elfów i wybaczyć sobie, że tak się dała Cardanowi podejść, pozwalając tym samym wyeliminować się z politycznej szachownicy władzy. A przecież tyle wycierpiała, wytrzymała, zniosła, zaryzykowała. A potem popełniła dodatkowy błąd: zakochała się.

Obecnie Jude bierze zlecenia polegające na zabijaniu potworów atakujących ludzi i, choć wymaga to ciężkiej pracy i bohaterka nie raz obrywa, pieniądze z tego są całkiem niezłe.

Wkrótce potem nadarza się okazja, by wrócić do Elphame i wyrównać rachunki. Jude oczywiście skwapliwie z niej skorzysta. Nie jest to takie trudne, gdy ma się siostrę bliźniaczkę. A co w Elphame? Kraj stoi na skraju wojny. Co prawda Cardan trzyma podległe sobie królestwa żelazną ręką, ale ojczym Jude, Madoc, już zbiera siły, by sięgnąć po koronę. Jude będzie musiała wybrać stronę, po której się opowie.

Tak mniej więcej do połowy książka trzyma poziom swojej poprzedniczki. Jude wraca do królestwa elfów, ze zdziwieniem zastaje pewne zmiany, ale też widzi, że jej wpływ wciąż istnieje. Sama scena ze złamaniem korony i to co się dzieje później jest spektakularne, naprawdę czytałam z wypiekami na twarzy. Potem akcja nieco zwalnia i konsekwentnie prowadzi nas do zakończenia, którego większość się nie spodziewała. Czy faktycznie autorka poszła na łatwiznę i dała czytelnikom za dużo słodyczy? Czy ja, jako czytelnik, jestem rozczarowana? Nie. Fakt, można było ciągnąć akcję dalej; komplikować ją intrygami z dworu i kolejnymi scysjami Jude i Cardana. Z drugiej jednak strony jak długo można to ciągnąć? Takie odbijanie piłeczki dobre jest dla oper mydlanych, gdzie bohaterowie na przemian to kłócą się, to godzą. Myślę, że autorka zrobiła, to co musiała. Pozwoliła, by tym razem królestwo uratowała księżniczka i dostała je w pakiecie razem z księciem w nagrodę.

Jako czytelnik jestem zatem spokojna. Zakończyło się, jest happy end, trzeba czytelniczo żyć dalej. Najważniejsze jest to, że trylogia Holly Black to naprawdę kawałek dobrej historii o świecie elfów. Jest barwna, czarująca i porywa jak rwący potok. Chce się ją czytać. Autorka dba o detale, zwyczaje, reguły etykiety, szczegóły wyglądu wnętrz i poszczególnych ras. Bardzo lubię taką pieczołowitość. Dlatego polecam, oczywiście jak najbardziej. Sama zaś z pewnością jeszcze do tej historii wrócę.

Dział: Książki
czwartek, 09 styczeń 2020 13:40

Cicha noc. Świąteczne opowiadania kryminalne

Świąteczny klimat sprzyja nie tylko rodzinnym spotkaniom przy suto zastawionym stole, ubieraniu choinki czy śpiewaniu kolęd, ale i tajemnicom, zagadkom i niejasnym zdarzeniom. Przestępcy właśnie czekają na naszą nieuwagę, by wykraść rodowe klejnoty, zdefraudować pieniądze ze zbiórki czy nawet poderżnąć gardło. „Cicha noc. Świąteczne opowiadania kryminalne” to antologia opowiadań kryminalnych spod piór największych klasyków złotego wieku kryminałów!

Boże Narodzenie jest motywem przewodnim piętnastu opowiadań, które znalazły się w tym zbiorze. Nie wszyscy są znani, ale spośród nich można by z pewnością wymienić sir Arthura Conana Doyle’a, ojca Sherlocka Holmesa czy J. Jeffersona Farjeona i Ethel Liny White, którymi inspirował się np. Alfered Hitchcock podczas kręcenia swoich filmów. Sylwetki autorów doskonale przybliża krótka notatka biograficzna poprzedzająca każde z opowiadań, z dodatkowym wyjaśnieniem przytoczonego opowiadania. Dzięki temu czytelnik poznaje zawiłości literatury złotego wieku powieści kryminalnych i może prześledzić charakterystyczne dla okresu tematy, styl pisania oraz sposób budowania napięcia.

Choć są tu opowiadania autorstwa najlepszych pisarzy gatunku to, po pierwsze, nie zawsze są one ich najbardziej znanymi z dorobku. Często, jak choćby „Salonowe sztuczki”, to wyszperane perełki, o których najlepsi biografowie nawet nie wiedzieli. Po drugie ich poziom także jest różny. Jedne wciągają i nie można się od nich oderwać, inne zaskakują, jeszcze inne są dość pospolite i nie porywają. Trudno się nie uśmiechnąć po lekturze „Farszu”, gdzie złodziej przypadkowo i dla siebie nieszczęśliwie zostaje Janosikiem, gdyż łup trafia nie w jego ręce, a do pewnej młodej, biednej pary. Trudno nie drżeć ze strachu jak bohaterka „Figur woskowych”, kiedy w nocnej ciemności widzimy jej oczyma cienie i nie wiemy, czy to jej umysł płata jej figle, czy jednak to prawda, że w muzeum coś niepokojącego zabija ludzi. Wreszcie są opowiadania, które pokazują kunszt dedukcji (jak „Niebieski karbunkuł”), umiejętności logicznego myślenia (jak w „Szczęśliwym rozwiązaniu”) czy spostrzegawczości (jak w „Perłowym naszyjniku” i „Imieniu na szybie”). Do tego potrafią zaskoczyć zakończeniem, wciskając wręcz czytelnika w fotel, jak było w przypadku opowiadania „Chińskie jabłko”.

Dla mnie historie te mają jeszcze jeden ciekawy aspekt. Dowiadujemy się bowiem sporo o niekoniecznie znanych w Polsce tradycjach bożonarodzeniowych. O tym jakie potrawy były kiedyś tradycyjnie serwowane na wigilijną kolację czy obiad, co to jest Boxing Day, jak spędzała czas świąteczny arystokracja, jak strojono pomieszczenia, jakie prezenty były ekstrawaganckie, jakie przesądy związane były z Bożym Narodzeniem czy wreszcie co poza biesiadowaniem zajmowało ludzi w czasie spotkań bożonarodzeniowych. Poznajemy zabawy, gry, piosenki. To całkiem ciekawe zderzenie kulturowe.

Zdecydowanie zachęcam do sięgnięcia po ten zbiór opowiadań kryminalnych, choćby po to, aby przekonać się, w jakim stylu przed laty konstruowano kryminalne zagadki. Warto razem z autorami szukać rozwiązań morderstw, kradzieży i innych niewyjaśnionych sytuacji. Lektura z pewnością nie tylko wzbogaci wiedzę o kryminale retro, ale i pozwoli miło spędzić bożonarodzeniowy czas, który nie musi być zarezerwowany tylko dla powieści obyczajowych z pięknymi okładkami i pozytywnym zakończeniem.

Dział: Książki
środa, 08 styczeń 2020 17:49

Lodowy smok

O twórczości Georga R. Martina słyszał niemalże każdy, chociaż przyznam się szczerze, ja tylko słyszałam. Bo żadnej z jego słynnych książek nie przeczytałam. Jakoś nie dałam się porwać fenomenowi pisarza. Jednak, kiedy przyszło do Lodowego Smoka, postanowiłam, chociaż w maleńkim stopniu sprawdzić, nad czym owe zachwyty. Owszem, książka dedykowana młodszym czytelnikom, ale czy aby na pewno? Jak słynny autor poradził sobie w historii skierowanej do małego odbiorcy i czy okazała się ona ciekawa dla dorosłego?

Poznajemy Adarę, dziewczynkę urodzoną podczas jednej z największych zim, to wtedy właśnie jej matka nie poradziła sobie z życiem, a ona została uznana za winną śmierci. I tak się właśnie czuła. Była dzieckiem samotnym i odosobnionym, co najciekawsze, nie lubiła letnich dni, nie lubiła ciepła. Od zawsze, ciągnęło ją do zimy i zimna. Z utęsknieniem wyczekiwała zmiany pory roku, na tę która niosła ze sobą śnieg, mróz i jego. Tego najważniejszego, a raczej On zwiastował nadejście nielubianej przez większość aury.

Gdy pojawiał się lodowy smok, w Adarze następował spokój i w pewnym stopniu dopełnienie. Czuła jakby wszystko wracało na swoje miejsce. Godzinami przesiadywała w swoim odległym miejscu zabawy, gdzie budowała śnieżne zamki. I przyglądała się, jak smok przelatuje w pobliżu. Aż w reszcie go dotknęła. Nie, nigdy nie czuła strachu. Wiedziała, że nie zrobi jej krzywdy, byli sobie bliscy, mimo że nigdy nie okazali sobie tego.

Aż pewnego dnia, podczas letniej pory, na wioskę zamieszkiwaną przez dziewczynkę i jej rodzinę, nadleciały obce smoki z wrogim wojskiem. Sytuacja z dnia na dzień stawała się coraz gorsza, nikt nie potrafił poradzić z najeźdźcami. Dla Adary, która nie miała w pobliżu zaufanego smoka, nie czuła kojącego zimna, czas ten stał się okropny, chciała uciec jak najdalej, chciała, żeby znowu nastąpiła zima. Tylko w jaki sposób miała sobie sama poradzić?

Mała, ale niezwykle odważna i dojrzała dziewczynka oraz smok, znienawidzony przez mieszkańców. Zwiastujący zimno i trudne czasy, będą musieli stawić czoło ogromnemu przeciwnikowi.

Mam niebywale mieszane uczucia po zakończonej lekturze. Całość jawiła się niesamowicie przytłaczająco i tak dalece od klimatu dziecięcego. I nie, ja nie oczekiwałam lukrowanej historyjki, tylko tak jakoś w tym wszystkim zbyt wiele było fantastyki, a za mało dziecka w dziecku.

Adara, dziewczynka odosobniona, wręcz wykluczona, dziecko zimy. I to nie tylko tej pogodowej, ale i uczuciowej. Kochała samotność, wszystko, co wiązało się z chłodem. No rzecz jasna smoka. Smoka to i ja pokochałam. No, ale widać moja miłość była mocniejsza niż Adary, bo ja bym tego nie zrobiła co ona. Jednak zdradzić najważniejszego niestety nie mogę.

W każdym razie ta książka jest mocno fantastyczna, zimna jak sam tytuł wskazuje, a samo zakończenie sprawiło, że poczułam się oszukana. Naprawdę, po tak zaczętej historii i rozwinięciu jej, nie miałam pojęcia, że zostanie jakby na siłę sprowadzona do właśnie takiego happy Endu, zresztą nazwać szczęśliwym zakończeniem nie potrafię, ale może mój obraz szczęścia przez minione lata nieco się wypaczył i dlatego, tego nie zrozumiałam i nie poczułam.

Rzeczywiście styl autora mocno potrafi podziałać na wyobraźnię. I ten tytułowy smok ukazuje się nam przed oczami, jest niemalże realny i wierzymy, że gdzieś tam sobie kiedyś istniał. Co do opisów uczuć, relacji między bliski, mogłabym nazwać śmiało i szczerze, że były patologiczne. Nic to, skoro był smok, to czego się spodziewać, że małe dziecko może biegać gdzieś godzinami bez opieki i nikt nie zwróci uwagi, oczywiście czepiam się, bo Adara była zimowa, znaczy się inna, to mogła. I już.

W ramach podsumowania napiszę, że ta książka nie jest zła, nie jest niegodna przeczytania. I pewnie swoimi słowami fani pisarza, poczują się urażeni, a ja zasiądę w loży heretyków. No niestety, nie poczułam tego czegoś. Nie dopiszę Georga R. Martina do grona moich najlepszych autów. Niech sobie pisze, ja podziękuję. Książeczka raczej dla dzieci w przedziale 10-12+ ale to tylko moja subiektywna ocena.

Dział: Książki
środa, 08 styczeń 2020 10:51

Milczenie - zapowiedź

Kiedy każdy wydany odgłos może oznaczać śmierć…

Ogromny system jaskiń, odcięty od świata przez miliony lat, był siedliskiem przerażających ślepych stworzeń żyjących w absolutnej ciemności. Kiedy jaskinie zostają odkryte, bestie wydostają się na zewnątrz i błyskawicznie rozprzestrzeniają się po całej Europie, polując na wszystko, co wydaje jakiś dźwięk.

Ally straciła słuch w wypadku i dobrze wie, jak żyć w absolutnej ciszy. Teraz jest dla swojej rodziny jedyną szansą na przeżycie. Muszą opuścić dom i znaleźć odosobnione miejsce, by przeczekać katastrofę, która budzi demony również wśród ludzi…

21 STYCZNIA 2020
Zys i S-ka

Dział: Książki
środa, 08 styczeń 2020 11:31

Ostatni

W 2020 rok weszłam z przytupem, ponieważ rozpoczęłam go od „Ostatniego”. Powieść Hanny Jameson to niesamowity thriller w klimacie postapo, który fascynuje, przeraża i… zmusza do refleksji. Autorka stworzyła po prostu ciekawą wizję końca świata oraz fenomenalnie zobrazowała nieludzką-ludzką naturę w krytycznych chwilach…

W powieści zatraciłam się od pierwszych stron. Styl pisarki jest zachwycający, a emocje miotające bohaterami wydawały mi się przedziwnie realne. Nie mam pojęcia, jak ja bym zachowała się w takiej sytuacji, ale – jak przypuszczam – wpadłabym w paranoję, podobnie jak Jon, główny bohater „Ostatniego”. Zresztą, ciężko mu się dziwić – jest jednym z dwudziestu ocalałych, a wkrótce dowiaduje się, że wśród jego towarzyszy niedoli jest zabójca i to dopiero zalążek nieszczęść. Samobójstwa, paranormalne zjawiska, zaginięcia, akty kanibalizmu – straszliwych wydarzeń tutaj nie brakuje. Przerażający obraz tego do czego człowiek może być zdolny w skrajnej rozpaczy i zagubieniu…

„Ostatni” dopracowany jest nie tylko pod względem psychologicznym. Jak nie trudno się domyślić, kreacja bohaterów tutaj również jest na naprawdę wysokim poziomie, ale na większą uwagę zasługuje tutaj mistrzowskie budowanie napięcia. Hanna Jamenson po mistrzowsku wprowadza nagłe zwroty akcji, karmi nas tajemnicami oraz silnymi emocjami, a także wprowadza w treść nutkę… humoru. Miejscami jest on dość specyficzny, jednakże idealnie wpasowuje się w nietypową walkę o przetrwanie. Nie zabrakło tutaj miejsca również dla wątku kryminalnego (próba odnalezienia mordercy), choć – jak się pewnie domyślacie – groza wiedzie tutaj główny prym. Można tu nawet wyczuć drobne nawiązania do „Lśnienia” Stephena Kinga, co było dla mnie dodatkowym smaczkiem i zaowocowało jeszcze większą przyjemnością czytania.

Hanna Jameson nabałaganiła mi swoją powieścią w głowie. „Ostatni” to mroczny pamiętnik, który zdaje się kryć w sobie to, co w człowieku najgorsze, choć znalazło się w nim i kilka pozytywnych akcentów. Jeśli chodzi o wady książki, to można się tutaj przyczepić jedynie do literówek w tekście (o zgrozo) oraz mało spektakularnego zakończenia, jednakże radioaktywne tło, dramatyzm wylewający się ze stron i bardzo dobry warsztat pisarski autorki wynagradza to wszystko z nawiązką. Mam nadzieję, że wydawnictwo Czarna Owca pokusi się i o wydanie innych tworów popełnionych przez autorkę, bowiem kapitalnie połączyła thriller psychologiczny z klimatem postapo i – co tu dużo mówić – czytelniczo zadurzyłam się w niej od pierwszej książki. Polecam z całego serca, lektura idealna dla miłośników mocnych wrażeń!

Dział: Książki

Jest 995 rok. Medvid to potężny, barczysty wojownik, który od zawsze wiernie towarzyszy księciu Bolkowi, próbującemu zjednoczyć kraj pod swoim panowaniem. Medvid doradza księciu, jak okiełznać słowiańskie moce magiczne – jak postępować z żercami, gdzie szukać wilkołaków i wodników, czym przekupić miejscowe wiedźmy i rusałki, jak przepędzić licha, leszych i latawice. Jednak na książęcym dworze coraz więcej do powiedzenia mają niemieccy księża misjonarze. Los Medvida też jest niełatwy, łączy go bowiem tajemna miłość z żoną księcia, węgierską księżniczką Hajną.

Dział: Patronaty