marzec 14, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: dla dzieci

Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego.*

Lubimy wracać do tego, co sprawia nam radość i wiąże się z miłymi wspomnieniami. Dla wielu z nas takim elementem z dzieciństwa i nastoletnich lat jest historia o Harrym Potterze, zwłaszcza jeśli dostajemy ją teraz w pięknym, ilustrowanym wydaniu.

Trzeci rok nauki w Hogwarcie zapowiada się niesamowicie. Pojawia się dwóch nowych nauczycieli, a obrona przed czarną magią jeszcze nigdy nie była tak pasjonująca. Do tego uczniowie trzecich klas mogą już odwiedzać miasteczko Hogsmead, które jest pełne sklepów ze słodyczami i innych atrakcji. Niestety Harry chyba przyciąga kłopoty, bo w szkole pojawiają się dementorzy poszukujący niebezpiecznego zbiega - Syriusza Blacka, pragnącego dopaść młodego czarodzieja.

- To by znaczyło, że tym, czego się boisz najbardziej, jest... strach. To bardzo mądre, Harry.*

Oto mam za sobą po raz kolejny trzeci tom przygód o młodym czarodzieju, którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Jest już klasyką, znany z książek, filmów i gier. Jestem pewna, że nie ma człowieka, który chociażby nie wiedział, kim jest Harry Potter. No ale wracając do omawianej książki, jak odebrałam trzeci tom serii? Czy Harry Potter i więzień Azkabanu w ilustrowanym wydaniu zdobył moje uznanie?

Z każdym kolejnym tomem Rowling zachwyca stworzonym przez siebie światem. Rozwija go, dodaje nowe rzeczy, istoty magiczne i ludzi. Ciągnie stare wątki, dodaje nowe i bez problemu wszystko ze sobą łączy. Dba o to, by zawsze coś się działo i nie zabrakło emocji i napięcia. Trzeba też zauważyć, że wszystko, co dzieje się w poprzednich tomach i może wydawać się nawet mało znaczące, jest ważne dla całości. Nie można też zapomnieć o tym, że pod płaszczykiem fantastycznej historii autorka przemyca wiele wartości i istotnych aspektów. Same plusy!

- Możesz mi powiedzieć, Potter, co twoja głowa robiła w Hogsmeade? Twojej głowie nie wolno przebywać w Hogsmeade. Żadna część twojego ciała nie ma pozwolenia na przebywanie w Hogsmeade.*

Spotkałam się z opinią, że Harry Potter i więzień Azkabanu ma mniej ilustracji niż poprzednie części i to jest prawda, ale żadna ze stron nie pozostała pusta. Dosłownie na każdej stronie widać, że Jim Kay zostawił swój ślad, jeśli nie ilustracjami, to tłem, kleksami czy też innymi cudami. Pomimo wszystko, nadal jestem zachwycona wydaniem i jego oprawą graficzną. Twarda, biała okładka otoczona obwolutą z ilustracją, na której widać Błędnego Rycerza. I te dodatki w postaci urywku z Polowego przewodnika czarodzieja o Druzgotku czy też jakby plakat przedstawiający wilkołaka opisujący jego części ciała.

Nieustannie jestem zachwycona serią i przygodami o młodym czarodzieju. Tym, jak dorasta z każdym tomem, zmienia się razem z przyjaciółmi. Jego przygody przeżywa się, jak własne i dzięki temu lekturze towarzyszą przeróżne emocje. To niesamowite, że jedna autorka tak bardzo potrafi wpłynąć na czytelnika, że nawet po tylu latach zachwyca się historią. Harry Potter i więzień Azkabanu jest jeszcze mroczniejszy niż Komnata Tajemnic, ale nadal skierowany do młodych czytelników. Jim Kay oczarowuje swoją kreską, a Rowling zachwyca kolejnymi wydarzeniami. Już się nie mogę doczekać Czary Ognia w ilustrowanym wydaniu.

Harry Potter i więzień Azkabanu w takiej wersji jest obowiązkową pozycją dla wielbicieli chłopca z blizną. Te kolekcjonerskie wydanie pięknie wygląda na półce, jak i w naszych rękach, gdy je czytamy czy też tylko przeglądamy. Zachęcam, by nabyć dla bliskich nam pociech czy też dla nas samych, w końcu gdzieś w nas też tkwi nadal dziecko.

- Ja nie szukam żadnych kłopotów. To kłopoty zwykle znajdują mnie.*

Dział: Książki
sobota, 10 marzec 2018 12:18

Wyspa

Schludna dystopia w białych rękawiczkach...

Nie powinno rozpoczynać się recenzji od podsumowania, ale aż cisnęło mi się na białą kartkę te kilka czarnych liter. Sigríður Hagalín Björnsdóttir powieścią „Eyland” zadebiutowała na islandzkim rynku wydawniczym w 2016 roku i go podbiła, zdobywając kilka tamtejszych nagród literackich. Sigríður, jako dziennikarka radiowa, była świetnie przygotowana do napisania tejże powieści, przebywając w otoczeniu polityków islandzkich, komentując aktualne wydarzenia na świecie i w kraju miała doskonałe przygotowanie merytoryczne do stworzenia swojego głównego bohatera Hjaltego, dziennikarza, a także ukazania reakcji organów państwowych na nagły kryzys dotykający państwo.

Islandia zostaje odcięta od reszty świata. W nocy przestają docierać do wyspy informacje z zewnątrz: nie działa Internet, nie działa komunikacja radiowa, satelitarna, krótkofalowa ze statkami pływającymi na Morzu Norweskim i Oceanie Atlantyckim, samoloty nie lądują, a statki, które wypłynęły, by skontaktować się z najbliższym lądem, zaginęły. Islandczycy oraz Ci, którzy mieli szczęście albo pecha pozostać na wyspie w tej niezwykłej chwili, postawieni w nowej sytuacji, muszą odnaleźć w sobie zarówno siłę i mądrość przodków, jak i okruchy człowieczeństwa, by nie dać się porwać fali szaleństwa, jakie stoi na progu każdego domu, a pchane jest czymś tak zwykłym jak Głód.

Na kartach książki poznajemy kilku bohaterów, aczkolwiek wiodącym jest Hjalti Ingolfsson, dziennikarz, którego losy śledzimy przez całą książkę. To wokół niego skoncentrowane są pozostałe postaci powieści. Maria, jego była partnerka, Hiszpanka, i jej dwójka dzieci Elias i Margaret, Leifur, brat lekarz, i jego żona Gudrun, Elin Olafsdottir, ambitna polityk, czy idealistyczna koleżanka z pracy Ulfhildur. Każda z tych postaci opowie historię kryzysu społeczeństwa w apokaliptycznej chwili, gdy kończą się zasoby żywieniowe, gdy struktury społeczne przeistaczają się z demokratycznych w dyktatorsko-faszystowskie, gdy każdy walczy o skrawek życia dla siebie i swoich najbliższych. Pani Sigríður wykorzystała każdą z tych postaci, jako medium dla jednej sprawy i tak: Maria reprezentuje problem obcokrajowców i rasizmu, Leifur ukazuje problemy medycyny w momencie kryzysu, jego niedoskonałości przemysłu farmaceutycznego, Margaret, jak nomen omen mara ze świata „Władcy Much”, ukazuje okrucieństwo i los młodzieży, Elin żelazna dama Islandii, kwintesencja emancypacji przeistacza się w przodownika totalitaryzmu, a Ulfhildur próbuje przebić się słabym głosem z prawami do wolnej prasy. Ach i zostaje Hjalti, najbardziej obmierzły bohater z jakim spotkałam się w literaturze od wielu lat, jak dotąd chyba żadnym antybohaterem tak nie gardziłam jak tym małym człowieczkiem. Mężczyzna nie posiadający kręgosłupa moralnego, przesiąknięty kompleksami względem młodszego brata, niezdecydowany, głupi, mówiący sam o sobie jak o człowieku o małym sercu, „skupionym na sobie, samolubnym dziecku”. Ten Hjalti będzie czytelnika prowadził przez meandry zapadającego się społeczeństwa, będzie sam przykładał rękę w jego pogromie.

Nie zaskakuje mnie fakt, że powieść „Wyspa” zdobyła w Islandii takie uznanie. Sigríður Hagalín Björnsdóttir napisała powieść o apokalipsie wyspy, na której żyje mniej ludzi niż w Gdańsku. Nie będąc złośliwym można założyć, że pewnie na spotkaniach autorskich z połowę czytelników swoich mogła autorka poznać, a zapewne jako dziennikarkę, wszyscy ją znali. Mając na uwadze fakt, że społeczność ta przeszła ekonomiczne tąpnięcie w 2008 roku, odbiór tej dystopii zapewne musiał być bardzo dotkliwy i budzić żywe reakcje, a mechanizmy, które zachodziły w kręgach politycznych zapewne w znacznym stopniu czytelnicy odnaleźli na łamach tej książki.

Obiektywnie patrząc nie wróżę tej powieści wielkiego sukcesu. Od samego początku jest ona zbyt sterylna, zbyt poprawna politycznie. Napisana jest jakby według podręcznika: „Jak przeprowadzić społeczeństwo przez apokalipsę w ujęciu politycznym”. Autorka przedstawiła kryzys, który dotyka malutką społeczność i przedstawia mechanizmy, które mogą owszem udać się wyłącznie na takiej specyficznej społeczności w taki uładzony, śliczny skandynawski, delikatny sposób. Jest to niewątpliwie szalenie ciekawy obraz społeczności wyspiarskiej, islandzkiej, aczkolwiek dystopii niemożliwej z założenia, naciąganej i naiwnej. A jeśli rzeczywiście tak wyglądała reakcja społeczeństwa islandzkiego na kryzys ekonomiczny, to jest mi ich bardzo żal. Brak jest w tej wizji życia, wszystko odbywa się w białych rękawiczkach, a Islandczycy idą za żelazną damą, jak owce za swą perednicą. Pytanie brzmi; czy pisarka tak słabo napisała apokaliptyczną powieść, czy napisała fenomenalny obraz społeczeństwa islandzkiego?
Sigríður dla celów analizy społecznej i ukazania tworzenia się niebezpiecznych mechanizmów totalitarnych stworzyła absurdalną sytuację, w której na świecie pozostaje wyłącznie Islandia. Nie wyjaśnia dlaczego nie ma kontaktu zresztą świata. Mechanizmy, które zaprezentowała nie są niczym nowym, ani odkrywczym. Wystarczy sięgnąć po „Atlas wysp odległych” Judith Shalansky, tam każda historia o społeczności wyspiarskiej ukazuje skażenie tych społeczności jak nie chorobami genetycznymi, to dewiacjami, deprawacją moralną lub innymi bolesnymi historiami. Mechanizm przejścia od pozornej demokracji przez socjalizm do totalitaryzmu nie jest niczym nowym dla polskiego czytelnika. Proste jak cep reprezentacje problemów poprzez postaci bohaterów też już ukazywane były od czasów Oświecenia w literaturze.

Szumne przyrównywanie islandzkiej pisarki do Orwella, Huxleya, czy Atwood, wydaje mi się działaniem mocno marketingowym i na wyrost. Nagrody, które zdobyła pani Björnsdóttir można by przyrównać, przynajmniej pod względem zasięgu, chyba do Nagrody Literackiej Gdynia. Na Goodreads oceniło ją zaledwie 183 osoby, zrecenzowało 20. Książkę czytałam, pomimo mojej powyższej krytyki, sprawnie, akcja trzymała w napięciu i z zainteresowaniem śledziłam losy kanalii Hjaltiego, choć jest to zbyt dobre określenie, kanalia wykazuje się inteligencją, której Hjaltiemu zdecydowanie brakowało.

„Wyspa” jak na apokalipsę jest zbyt poprawna politycznie, zbyt sterylna, zbyt skandynawska, jak na political fiction zbyt odtwórcza i banalna, broni się jedynie jako powieść społeczno-obyczajowa, choć i tutaj ludzie nadal są względem siebie zbyt ugrzecznieni w obliczu głodu i nadchodzącej zagłady i nieufności, ale może właśnie takie jest to społeczeństwo, poddaje się zamiast walczyć.

Dział: Książki
czwartek, 08 marzec 2018 19:18

Wikingowie. Kraina Proroka

Na spalonych słońcem ziemiach Półwyspu Iberyjskiego rozegra się decydujące starcie pomiędzy wikingami a wrogiem z Południa. Czwarty, finałowy tom sagi Radosława Lewandowskiego to opowieść o sile i uporze nordyckich wojowników. Spina on klamrą wątki i losy postaci poznanych w poprzednich tomach. Ostatnia część pasjonującego cyklu „Wikingowie” ukaże się 28 marca pod patronatem Secretum.

Dział: Patronaty

To nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej niż nasze zdolności.*

Są historie i książki, które na zawsze pozostają z nami. Jedną z nich jest właśnie opowieść o Harrym Potterze, chłopcu, który przeżył.

W czasie pierwszego roku nauki w Hogwarcie Harry przeżył przygodę i znalazł wspaniałych przyjaciół. Przynajmniej tak mu się wydaje, bo podczas pobytu na Privet Drive czuje się opuszczony - nikt z jego znajomych nie napisał do niego, chociaż krótkiego listu. Okazuje się jednak, że wszystkiemu winien jest skrzat Zgredek i Ron przybywa z braćmi, by zabrać Harry’ego do Nory. Tam chłopiec spędza resztę wakacji i szczęśliwy wraca do szkoły, nie podejrzewając nawet, co go czeka...

Razem z nim dorastałam i nie mogłam doczekać się kolejnych tomów. Teraz będąc już dorosłą kobietą, niecierpliwie czekam na ilustrowane wydania kolejnych części i mój zachwyt w najmniejszym stopniu nie maleje.

Trudno jest opisać książkę, o której słyszał już chyba każdy, ale przecież rosną nowe pokolenia, dla których spotkanie z tym czarodziejem będzie dopiero początkiem zagłębiania się w ten niesamowity, magiczny świat. I ilustrowane wydanie idealnie się nada, zwłaszcza dla wielbicieli tak pięknie wydanych pozycji.

Muszę wspomnieć o tym, że Harry Potter i Komnata Tajemnic jest historią, która zachwyca opisami, dialogami i emocjami. Rowling nie czerpie tylko ze swojej wyobraźni, ale też z przeróżnych legend, podań i mitów. Dzięki temu tworzy niesamowity świat czarodziejów łączący się z mugolskim, który zachwyca nawet najmniejszym elementem. Drugi tom jest bardziej mroczny, bohaterowie dorastają, a wydarzenia stają się niebezpieczniejsze i o wiele bardziej skomplikowane. I to było i jest jednym z wielu plusów tej serii, bo młody czytelnik ma wrażenie, że dorasta ze swoimi ulubionymi postaciami.

Oprócz tego, że Harry Potter i Komnata Tajemnic dostarcza wielu wrażeń, to poprzez charakterystykę postaci pokazuje, jak ważna jest przyjaźń, akceptacja, poczucie przynależności i bycie sobą. Wszystkie stworzone postacie są ważne dla całości i mają swoje role do odegrania. Każdy jest inny i wyjątkowy, a co ważniejsze potrafią zaskoczyć i namieszać. Równie dobrze opisała magiczne istoty i ich zachowania. Nie pozostaje nic innego, jak tylko pogratulować Rowling takiego talentu.

Ale, ale! W tym wydaniu najważniejsze są chyba ilustracje Jima Kay’a, którego podziwiam za jego talent ilustratorski. Pierwszy tom mnie oczarował pod tym względem, a Komnata Tajemnic ten stan utrzymuje. Już pierwsze spojrzenie na wydanie robi wrażenie twardą okładką i szatą graficzną, a po otworzeniu nie wiadomo na co pierw patrzeć. Tekst czy rewelacyjne ilustracje? Niemal na każdej stronie są grafiki - od dużych dwustronnicowych po małe kropki czy kleksy. Pełne barw i szczegółów, idealnie uzupełniające treść i pozwalające spojrzeć na opowieść z zupełnie innej perspektywy, tak różnej od filmowej.

Harry Potter i Komnata Tajemnic rozkochał mnie w sobie za pierwszym razem i trwa to po dziś dzień. Teraz, dzięki ilustracjom, chyba jeszcze bardziej. Jim Kay rewelacyjnie sobie radzi ze swoim zadaniem, a Rowling nieustająco zachwyca przygodami i wartościami, które umieszcza w treści.

Dział: Książki
wtorek, 27 luty 2018 13:16

Pułapka czasu

W ostatni dzień lutego ukaże się ksiązka Madleine L’Enge "Pułapka czasu" nakładem Wydawnictwa Mag.

W roku 1962 Madeleine L'Engle zadebiutowała powieścią "Pułapka czasu", która w roku 1963 została nagrodzona Newbery Medal. Łącząca naukę i fantastykę, ciemność i światło, strach i przyjaźń historia stała się klasyką literatury dziecięcej i jest uwielbiana na całym świecie. A teraz trafia na srebrny ekran! Ekranizacja w gwiazdorskiej obsadzie, w której znaleźli się: Oprah Winfrey, Reese Witherspoon, Mindy Kaling, Chris Pine i nowicjuszka Storm Reid, ożywi świat "Pułapki" dla nowego pokolenia fanów.

Dział: Książki
poniedziałek, 26 luty 2018 14:14

Porwanie

Kathryn Lasky stworzyła pouczającą powieść o walce dobra ze złem. Bazą dla stworzonej przez nią historii stały się sowy - niezwykle inteligentne i ciche zwierzęta, na temat których, przy okazji lektury, poznamy kilka intrygujących faktów.

“Porwanie” to opowieść o malutkim Sorenie - płomykówce wypchniętej z gniazda, która nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności trafia do Akademii Osieroconych Sów imienia św. Ajgoliusza. Jest to paskudne miejsce, które skrywa wiele mrocznych tajemnic. Odkryć je może jedynie Soren...

Pierwszy tom serii “Strażnicy Ga’hoole” to klasyczna opowieść o odwadze i potędze przyjaźni. Pod postacią sówek skryte są ludzkie przywary, wartości, a także zasady etyczne, którymi winniśmy się kierować. To uniwersalna historia kierowana zarówno do młodziutkich czytelników, jak i tych nieco bardziej dojrzałych. Dorośli choć na chwilę powrócić będą mogli do lat beztroskiego dzieciństwa, gdy wszystko było łatwe, a świat nie znał ograniczeń.

Na uwagę zasługują ciekawie wykreowane postaci. Znaleźć tu można zupełnie odmienne charaktery, wśród których każdy czytelnik znajdzie postać, z którą będzie mógł się utożsamić, którą pokocha. Soren to niedoświadczona sówka, która każdego dnia musi radzić sobie z wieloma trudnościami. To w nim dostrzec można samego siebie i właśnie dzięki temu powieść przekaże nam wiele cennych rad i wartości.

Jedyną wadą “Porwania” jest niewielka ilość emocji, które odczuwa czytelnik w trakcie lektury. Zrzucić można to jednak na karb tego, że jest to dopiero wstęp do naprawdę długiego cyklu. Autorka postawiła na zaznajomienie moli książkowych z rasami i poszczególnymi królestwami sów. Dlatego też pomimo możliwych trudności z wniknięciem do tej historii, warto dać jej drugą szansę.

Autorka pisze lekko, stawia na zrozumiałe nawet dla najmłodszych słownictwo, nie popadając przy tym w skrajność. “Porwanie” jest powieścią na jeden lub dwa wieczory. Czyta się ją bardzo szybko i płynnie.

Nie można nie wspomnieć o przepięknym wydaniu książki. Wydawnictwo raczy czytelników niebanalnymi zdobieniami, które znaleźć można na każdej stronie, niesamowitymi oznaczeniami rozdziałów, a także działającą na wyobraźnię mapką, dzięki której cała historia nabiera wiarygodności.

“Porwanie” to powieść pozbawiona mrożących krew w żyłach zwrotów akcji. Naszpikowana jest jednak wspaniałymi morałami i zwykłymi prawdami. Traktuje o nieustannej walce dobra ze złem, przewadze miłości nad nienawiścią, ale także o tym, że życie przepełnione jest bólem i śmiercią. Jednak każde cierpienie zostanie nam wynagrodzone.

Dział: Książki
niedziela, 25 luty 2018 10:09

Wieża

Droga Ty, Twoje ciało należało kiedyś do mnie.
Ciało, w którym się znalazłaś, może zapewnić ci bogactwo, władze i wiedzę, o których normalnym ludziom się nie śniło.
Możesz dowiedzieć się, dlaczego zostałaś zdradzona.
Życzę ci wszystkiego, co najlepsze. Cokolwiek postanowisz bądź ostrożna...

Czy trzęsąc się na deszczu w parku, stojąc pośrodku porozrzucanych, nieprzytomnych ciał, nie pamiętając swego imienia, można oprzeć się tak kusicielskim obietnicom, jak bogactwo, władza i wiedza? Gdy nie wiadomo, czego się spodziewać po swoim „nowym” życiu, należy zrobić wszystko, aby utrzymać się na powierzchni i działać według instrukcji, którą pozostawiła poprzednia właścicielka ciała – Myfanwy Thomas. Jedyna nadzieja w fioletowym segregatorze, obfitym koncie bankowym i strachu, który dzięki władzy wzbudza Myfanwy w swoich współpracownikach w tajnej brytyjskiej agencji Checkquy. A i moce, wspomniałam o mocach, dzięki którym specjalistka od zarządzania tajnymi operacjami i finansami, może obezwładnić każdego, przejmując kontrolę nad jego systemem nerwowym.

Myfanwy Thomas, traci pamięć, więcej, traci tożsamość, a więc całe swoje dotychczasowe życie. W przeciwieństwie do bohaterek wielu melodramatycznych powieści dla kobiet, została o tym uprzedzona, dlatego dla następczyni swego ciała przygotowuje plan awaryjny: koperty, które mają pomóc w pierwszych dniach po amnezji, fioletowy segregator z najważniejszymi informacjami oraz bezpieczne lokum. Potem wszystko zależy od tej drugiej.

Obie, choć w jednym ciele i nie jednocześnie, Myfanwy mieszkają w Londynie, pracują w tajnej agencji Checkquy, która strzeże Królestwo Brytyjskie przed odmiennymi istotami i niewyjaśnionymi zjawiskami. Przed „nową” Mayfanwy stoi wielkie wyzwanie po pierwsze nie dać się zdemaskować, po drugie nie zginąć, po trzecie nie dać się zdemaskować (hmm, to już było), po czwarte odkryć kto stoi za utratą tożsamości, po piąte prowadzić tajną agencję, co nie jest proste, biorąc pod uwagę fakt, że współpracuje się z piekielnie niebezpieczną Figurą posiadającą cztery ciała, a jeden umysł, po szóste nie dać się zabić (hmm, to już było), po siódme zapobiec inwazji Hodowców i jeszcze raz nie dać się zabić i ponownie nie dać sobie odebrać pamięci (to coś nowego). Dodajmy, że wszystko jest zaskakujące tytuł Biskupa nosi kilkusetletni wampir, Przechowalnia Więźniów mieści się na plebani, a Miffy w domu trzyma Wolfganga i jest to... króliś.

Trzeba przyznać, że Wydawnictwo Papierowy Księżyc ma rękę do książek, które kocha się czytać. „Wieża” to, o dziwo, debiut literacki Australijczyka, Daniela O’Malleya, który zasłużył sobie tym tytułem na Aurealis Award w kategorii najlepsza książka science-fiction roku 2012. Napisałam, o dziwo, ponieważ powieść napisana została całkiem przyzwoicie i w sposób przemyślany, jest naprawdę niewiele elementów, do których można by mieć zastrzeżenia. Owszem sam początek jest troszkę toporny i trudno było mi przez niego przebrnąć, co raczej wynikało z moich uprzedzeń i lęku przed tym, co mnie czeka, ale który idealnie oddawał nastrój osoby zagubionej po utracie osobowości. Odrobinę naiwnie przedstawione jest również stanowisko Wieży, koordynatorki wszystkich działań agentów na Wielką Brytanię, taka nadprzyrodzona M z Jamesa Bonda, ale całokształt powieści wypada nadzwyczaj pozytywnie. Fabuła wciąga, postać pierwszoplanowej Miffy przestaje być z czasem tak niedorzecznie infantylna, wielobarwne postacie drugoplanowe intrygują, a wartka akcja, nie pozwala oderwać się od lektury. Autor skupił całą fabułę wokół głównej bohaterki i spisku, dlatego zabrakło mi troszkę szerszego tła, wytłumaczenia dlaczego jedne niewytłumaczalne zjawiska są likwidowane, a inne nie, dlaczego z syrenami zatoki można się porozumieć i na jakich zasadach, albo dlaczego dzieci z nadprzyrodzonymi zdolnościami zwalczają innych z nadprzyrodzonymi zdolnościami?

„Wieża” Daniela O’Malleya zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie i z czystym sercem polecam to każdemu i w każdym wieku. Jest to przede wszystkim świetna lektura, która dostarcza pełną gamę wrażeń. Poza tym, kto nie lubi silnych bohaterek, powieści pełnej akcji i humoru, w tle z wampirami, agentami rodem z MARVELA skrzyżowanymi z Ghostbusters i Facetami w Czerni? Mam nadzieję na szybkie tłumaczenie tomu drugiego „Stiletto”, jestem bardzo ciekawa, jak będzie rozwijała się dalsza kariera Wieży Thomas w strukturach Checkquy.

Dział: Książki
czwartek, 22 luty 2018 12:31

Tajemnica nawiedzonego lasu

Każdy nastolatek lubi wyrwać się z domu, szczególnie w lecie. Wtedy kuszą wszelakie jeziora, mogące ochłodzić rozgrzane upałem ciała, kolonie, gdzie młodzież może poznać wielu nowych kolegów oraz przeżyć masę przygód. Jednak Nina Pankowicz od pamiętnych wakacji w Markotach jest innego zdania... To wówczas dowiedziała się, że Anioły tak naprawdę nie są wysłannikami Boga, lecz istotami poszukującymi Wybrańca- kogoś, kto ma ocalić ich przed Bestią. Teraz, dwa miesiące po mrocznych wydarzeniach, dziewczyna wierzy, że ONI zgubili jej trop, a mury domostwa są w stanie ochronić ją przed największym złem. W końcu po zmarłym Wybrańcu -jak kilku jej towarzyszy- otrzymała cząstkę mocy... Jest jednak w ogromnym błędzie. Wraz z innymi nastolatkami, pośród których odnalazła dawnych kompanów z Markotów, trafia do zamkniętego budynku- Totenwald. Otoczone przez las mury mają uniemożliwić młodzieży ucieczkę, a tym samym ułatwić badania nad nimi. Nikt nie wie, co ich czeka...

Co jako pierwsze decyduje o tym, że skłaniamy się ku jakiejś książce? Możemy tu wymieniać m.in. opinie blogerów, dobrą promocję, ulubiony gatunek. Dla mnie "miłość" do jakiejś lektury rozpoczyna się od okładki, a jeżeli treść jest równie dobra, to pozostaję w owym "stanie zakochania". Tym razem było podobnie; z drugiej strony intrygowało mnie to, jak pani Kańtoch poradziła sobie z umiejscowieniem -bądź co bądź- postaci młodszych ode mnie w mrocznej rzeczywistości. A o tym, że poradziła sobie znakomicie, świadczy wysoka ocena. 

Pierwszego tomu nie czytałam, i jak to w takich sytuacjach bywa, lekko się obawiałam, że nie nadążę za wydarzeniami. Że tom poprzedzający zawierał jakies informacje, niezbędne do zrozumienia następcy. Tak się jednak nie stało; autorka nawiązuje do poprzednich wydarzeń, wprowadza w nie czytelnika, nie marnując czasu na streszczanie całości części pierwszej. I tyle było mi trzeba.

Akcja bardzo wciąga, niemal nie można się od lektury oderwać. Problemem także nie okazał się wiek bohaterów- jak wspominałam, są to nastolatkowie, a Nina ma zaledwie trzynaście lat. Nie miałam jednak poczucia, że tak ważna misja spoczywa w rękach dzieci, a wręcz przeciwnie. Bohaterowie wykazywali się bowiem odwagą oraz sprytem, których niejeden dorosły mógłby im pozazdrościć. Czytelnik skupia się znacznie bardziej nad tajemniczym lasem otaczającym Totenwald, kryjącym mroczną tajemnicę- wymarłą wieś oraz przepołowiony kościół. Jeden z opiekunów o kryptonimie Lis szczególnie interesuje się tamtym miejscem. A że nina posiada dar bystrości, postanawia podrzucać jej kolejne wskazówki do rozwiązania dawnego sekretu- czy naprawdę jego rodzinę wymordował starszy brat? W odnalezieniu odpowiedzi na coraz więcej pytań pomagają głównej bohaterce dawni przyjaciele, poznani w Markotach- odważna Tamara, chojrak Hubert oraz Jacek, który po zmarłym Wybrańcu otrzymał dar zręczności. 

W środku można znaleźć kilka ilustracji, co dodaje lekturze smaku. Historia sama w sobie jest ciekawa, nietuzinkowa i gdyby takowy gatunkowy odłam istniał, określiłabym ją jako powieść grozy dla młodzieży. I co najważniejsze- każdy czytelnik, niezależnie od wieku, spędzi z ową książką fantastyczny czas. Teraz moim obowiązkiem staje się odszukanie tomu pierwszego, a także oczekiwanie na pojawienie się kolejnych. 

Tajemnicę nawiedzonego lasu polecam przede wszystkim tym, którzy lubią to delikatne poczucie grozy, bez rozlewu krwi. Ta lektura bardziej zmusza naszą wyobraźnię do działania, niż niejeden światowej sławy horror.

Dział: Książki
środa, 21 luty 2018 13:24

Jak to wtedy było?

Współczesny rynek gier planszowych ma się dobrze, ale ciężko znaleźć pozycję, która zachęci jednocześnie do zabawy kilka pokoleń. Naszych dziadków i babcie rzadko interesuje taka forma rozrywki z różnych powodów – m.in. wiele gier posiada skomplikowane zasady lub poruszają mało interesującą dla staruszków tematykę. Działa to też w drugą stronę – gry, które podobają się dziadkom, o ile mogą wciągnąć jeszcze dorosłych, tak dla najmłodszych wydają się nudne, nieciekawe, wręcz okropne. Ciężko dogodzić każdemu, ale ostatnio natrafiłam na grę, do której zasiedliśmy całą rodzinę i... każdemu się spodobała.

„Jak to wtedy było?” jest grą planszową, która polega na opowiadaniu wspomnień, kojarzących się z wylosowanymi kartami, a jest ich... mnóstwo! Są one również niezwykle różnorodne: niektóre są zdjęciami, inne ilustracjami, poruszają wiele tematyk – od przedmiotów retro, po osoby i zwierzęta, aż do miejsc i wydarzeń. W pudełku znajdują się także karty pytań, na które odpowiadając zdobywamy punkt i poruszamy się na wielkiej planszy do przodu. Pytania dotyczą oczywiście opowiedzianych przez uczestników wspomnień i skonstruowane są tak, aby dzieci je rozumiały (np. „Która historia była „najstarsza”, czyli wydarzyła się najwięcej lat temu?”). Do dyspozycji mamy aż dwanaście (!) pionków, a więc zasiąść do gry może naprawdę duża rodzina. Zasady są równie proste jak pytania na kartach, zarówno starsza osoba, jak i maluch szybko łapią reguły. W razie wątpliwości – w instrukcji znajdują się dodatkowe wskazówki i zasady oraz propozycje rozwiązania niejasnych sytuacji, które mogą wydarzyć się w trakcie zabawy. Głównym założeniem gry są dwa etapy: pierwszy to opowiadanie historii przez graczy, a drugi – odpowiadanie na pytania i przesuwanie pionka na planszy. Banalne, prawda?

Przyznam szczerze, że z początku nie byłam jakoś mocno przekonana do tej gry, choć lubię rozgrywki polegające na opowiadaniu historii. Bałam się też, że rodzina niespecjalnie będzie chciała ze mną zagrać. A jednak udało mi się zebrać siedmioosobową grupę, w tym dwoje dzieci i babcię, i... naprawdę świetnie się bawiliśmy. Babcia zakochała się w starych zdjęciach na kartach, w trakcie gry opowiedziała nam naprawdę mnóstwo wspaniałych historii, głównie o swoich młodzieńczych latach, których wcześniej nie słyszeliśmy. Bardzo nas tym zaskoczyła i nawet rozrabiaki wsłuchiwały się w jej wspomnienia jak zaczarowane. Szczerze powiedziawszy – złamaliśmy przy grze zasady i głównie babcia opowiadała, zachęcana przez nas. Maluchy sprytnie jej podrzucały swoje karty, choć i same opowiedziały kilka zabawnych historii, czasem nieco naciąganych, ale przymknęliśmy na to oko, bo pomysły miały nie z tej ziemi. W zasadzie nikomu jakoś nie zależało na wygranej, więc w końcu odłożyliśmy planszę, bo uznaliśmy, że babcia i tak wygrała wszystko. I wiecie co? Dawno nie spędziliśmy czasu w tak rodzinnej atmosferze, bez telefonów i całej technologii, po prostu... razem. Ta gra rzeczywiście łączy pokolenia.

„Jak to wtedy było?” to niepozorna gra planszowa, która nie tylko sprawia dużo frajdy, ale i pozwala poznać lepiej najbliższych, spędzić z nimi czas. Przeznaczona jest dla osób w wieku od 6-120 lat, jednak z nami grała czterolatka i – z pomocą mamy – całkiem nieźle sobie poradziła. Jesteśmy z rodziną zakochani w tej pozycji i już nie mogę się doczekać, kiedy po raz kolejny do niej zasiądziemy. Polecam z całego serca, wspaniały pomysł na prezent i urozmaicenie rodzinnych spotkań. Jestem pewna, że wasi dziadkowie zachwycą się zarówno oprawą graficzną, jak i całą tą grą. I nie tylko dziadkowie! Powtórzę po raz kolejny – ta gra zrzesza pokolenia!

Dział: Gry bez prądu
niedziela, 18 luty 2018 16:09

American Assassin

To miała być najszczęśliwsza chwila w życiu. Tak bardzo nie mógł się jej doczekać. Od wielu miesięcy planował ten dzień. Wiedział, że będzie wyjątkowy. Staranne przygotowania, odpowiednia chwila i kobieta, która skradła jego serce. Pragnął tylko jej stojącej z nim ramię w ramię. Kochał ją całym sercem. Tylko ona potrafiła ukoić jego skołatane serce. Była jego ostoją, bezpieczną przystanią w czasie najgorszego huraganu. Nikt inny nie znał go tak dobrze. Pragnął spędzić z nią resztę życia. Wiedział, że nadszedł odpowiedni czas. Błogie wakacje w popularnym kurorcie, upojne noce, których nie sposób zapomnieć oraz decyzja, która miała zmienić całe jego życie. Chciał ją zaskoczyć. Oświadczył się na pięknej plaży w otoczeniu szeptów morza. Pragnął, aby odpowiedziała: ,,tak". Była w tamtym momencie taka szczęśliwa. On był jedynym mężczyzną, którego pragnęła. Ten dzień miał być najpiękniejszym w ich życiu. Było pięknie, ale później stało się to...

,,American Assassin" to niezwykle intrygujący film ukazujący życie jednej z najbardziej znanych postaci książkowych bestsellerowego Vince'a Flynna - autora, który stworzył postać pełną sprzeczności i ukazał jej przemianę zaistniałą pod wpływem druzgoczącego zdarzenia - ataku terrorystycznego, w którym zginęła narzeczona głównego bohatera - Mitcha Rappa. Historia jednego z najbardziej znanych amerykańskich zabójców walczących z terroryzmem w reżyserii Michaela Cuesta okazała się strzałem w dziesiątkę.

Mitch myślał, że dzień, w którym poprosi o rękę swoją ukochaną, będzie najszczęśliwszym w jego życiu. Rajska plaża miała stać się krajobrazem najważniejszego wydarzenia. Wszystko miało iść po ich myśli, ale kiedy mężczyzna otrzymuje twierdzącą odpowiedź, następuje atak terrorystyczny, w którym ginie jego ukochana. Mitch zamyka się w sobie. Jego jedynym celem jest znalezienie winnych i wymierzenie sprawiedliwości.

Ciężkie treningi, dostanie się w szranki wroga oraz zaproszenie na spotkanie z jednym z przywódców bestialskiej organizacji mają przybliżyć zranionemu mężczyźnie cel. Kiedy Mitch szykuje się do walki, do strzeżonego w tajemnicy miejsca dostaje się jednostka CIA.

Tajni agenci są pod wrażeniem umiejętności i sprytu mężczyzny, dlatego proponują mu trening mający nauczyć go najlepszych technik walki i zapewnić większe bezpieczeństwo.

Mitch trafia do domu jednego z najlepszych agentów walczących z terroryzmem - legendarnego Stana Hurleya mającego przygotować go do walki na śmierć i życie.

Pierwszym zadaniem mężczyzny jest znalezienie 15 kilogramów plutonu, który został skradziony. Mitch musi zmierzyć się z własnymi lękami, aby w końcu wymierzyć sprawiedliwość ludziom, którzy pod wpływem swych przywódców wykorzystujących wiarę w okrutny sposób, pragną zniszczyć niewiernych. Czy Mitchowi uda się odnaleźć ludzi stojących za zabójstwem narzeczonej oraz tych, którzy są w posiadaniu plutonu?

,,American Assassin" to świetnie wykreowany film, który wciąga widza głębiej w fotel i nie pozwala mu, choć na chwilę nudy. Pełna dynamizmu historia ukazująca losy jednego z najbardziej rozpoznawalnych amerykańskich zabójców walczącego przeciw terroryzmowi. Trzymający w napięciu, pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji, niezwykle realistyczny film opowiadający o przemianę zwyczajnego mężczyzny pragnącego tylko zaznać szczęścia u boku ukochanej, który pod wpływem druzgocących serce wydarzeń, przemienia się w sprytnego, niesamowicie zdeterminowanego zabójcę pragnącego zemsty i sprawiedliwości.

Mitch Rapp musi w końcu pogodzić się ze swoją stratą, aby dorwać osoby zagrażające niewinnym ludziom. Jego brutalna, bolesna walka z przywódcami ataków terrorystycznych ma pomóc mu zapomnieć o własnej stracie, ale nie jest to możliwe, ponieważ mężczyzna, aby wygrać musi zmierzyć się z przeszłością i zaakceptować stratę, aby uratować życie innych ludzi i powstrzymać szaleńczych wyznawców islamu.

Michael Cuesta postanowił ukazać energiczną przemianę głównego bohatera i zagwarantować widzom niezapomnianą rozrywkę. Dylan O'Brien spisał się fenomenalnie, oddając emocje targające Mitchem. Znany głównie z roli Stilesa - jednej z najważniejszych postaci serialu ,,Teen Wolf" oraz Thomasa - bohatera niezwykle intrygującego ,,Więźnia labiryntu", pokazał, że może bez problemu zagrać również poważniejsze role. Młody aktor, wcielając się w postać amerykańskiego zabójcy, zagrał całym sobą jego historię. Ponadto, osadzenie w roli mentora głównego bohatera, niezastąpionego Michael Keaton znanego z kilku zapadających w pamięci filmów m. in. ,,Batman" oraz ,,Spotlight". Kontrast między tymi dwoma postaciami, ich postrzeganie świata oraz emocje, które nimi targają, stanowią dla widza niezwykle intrygującą mieszankę.

,,American Assassin" zabierze was w niezwykle tajemniczą podróż, w której będziecie mieli okazję poznać działania kontrwywiadów walczących z jednostkami terrorystycznymi na całym świecie. Intensywność przemiany głównego bohatera zmusi was do lepszego przyjrzenia się jego postaci i zrozumienia kierujących nim działań. Pałający chęcią zemsty, kierujący się sercem mężczyzna będzie zmuszony nauczyć się panować nad emocjami pod okiem zgryźliwego, skrytego w sobie Hurleya. Odpowiednio dobrana obsada, ukazanie technik agentów specjalnych, zapoznanie się z profilem psychologicznym postaci, a przede wszystkim intrygująca, bolesna historia zapewnią wam niezapomniane wrażenia. Polecam!

Dział: Filmy