kwiecień 26, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: akcja

Dzień Dziecka z Radiem 357 

  • Prawie 50 osób z zespołu Radia 357 nagrało „Szkołę Latania”
  • Powstał też film odsłaniający kulisy produkcji
  • Radio przeprowadzi ze Słuchaczami licytację na stypendia dla dzieci
  • Pojawią się specjalne rozmowy z dziećmi oraz z dorosłymi o ich sekretach z dzieciństwa
  • Tego dnia radio zagra specjalną playlistę „Top Junior” z popularnymi piosenkami dla dzieci
  • Redakcja muzyczna zaprezentuje utwory, których słuchała w dzieciństwie
  • Patroni z ponad 4 tysięcy propozycji wybiorą najciekawsze dziecięce słowo
Dział: Prasa
środa, 02 czerwiec 2021 21:15

Wiedma

 
Biwa ma właśnie rozpocząć swoje nowe życie. Przybywa na wyspę, która położona jest nad jeziorem Lędo. Mieszka na niej Wiedma, której okoliczni mieszkańcy jednocześnie się boją, ale jednocześnie poważają, bo wzywają kobietę do chorych czy też proszą o odprawienie czarów. Biwa rozpoczyna naukę, aby kiedyś zająć miejsce starej Wiedmy. Poznaje tajniki magii, leczniczych ziół, a niedługo wyruszy w najważniejszą podróż swojego życia. Musi odnaleźć swojego brata, który zaginął w Noc Świętojańską.
 
Słowiańskość aż bije z tej książki. Otula czytelnika niczym lekki koc, otumania i przenosi w przeszłość. Gdy rozpoczniecie książkę i odetchniecie głęboko piersią, przeniesiecie się do przeszłości, kiedy ta granica pomiędzy chrześcijaństwem a starą wiarą była wyraźna; kiedy ludzie, po tym, jak oprawili niedzielny rytuał, nadal chodzili do lasu i czcili swoich starych opiekunów. Chrzest nie przegnał dawnych tradycji jednak wielka szkoda, że nie zostały nam dokładne źródła. Słowiańska mitologia intryguje, ale to nadal wielka niewiadoma, a ta niewiedza przyciąga. Już od pierwszych stron można dostrzec, że autorka solennie odrobiła pracę domową. Rozpoczynając lekturę, przenosimy się do przeszłości – zapominamy o zdobyczach technologicznych, postępie i poznajemy stare bóstwa czy mityczne stworzenia. Głodni wiedzy znajdą w „Wiedmie” ogrom informacji, bo książka jest pełna opisów starych wierzeń czy rytuałów.
 
Wspomniałam o słowiańskiej mitologii, a teraz przyszła pora na fabułę. Ta rozkręca się powoli i nie od razu przyciąga – z początku autorka serwuje nam niedopowiedzenia, które z czasem wyjaśnia, a wątki rozwija. „Wiedma” jest napisana ciekawie i atrakcyjnie, jednak dopiero, gdy akcja się rozkręci, nie można się od książki oderwać ani na moment. Przygoda Biwy intryguje, jest pełna niebezpieczeństw i przeszkód, które dziewczyna musi pokonać.
 
„Wiedma” to opowieść o dawnych wierzeniach, mitologii, miłości, o poszukiwaniu i rodzinie. Napisana bardzo dobrze, z niezwykłą starannością i dbałością o szczegóły, dzięki czemu lektura to prawdziwa przyjemność. Autorka potrafi malować słowem i uwieść nim czytelnika. Chociaż akcja rozkręca się powoli, to czytając, miałam wrażenie, że każde słowo znajduje się na swoim miejscu; że nie ma w książce miejsca na coś niezaplanowanego. Monika Maciewicz udowodniła, że nie niezwykłą wyobraźnię i poczytne pióro.
 
Warto przeczytać „Wiedmę”, bo ta historia przenosi nas do innego świata, gdzie to, co realne miesza się z magią i bóstwami; gdzie uczucia się sto razy mocniejsze, a słowa mogą zdziałać o wiele więcej.
Dział: Książki
środa, 02 czerwiec 2021 13:56

Droga szamana. Etap 4: Zamek widmo

Czy można być skazanym na granie? Jak najbardziej! Przynajmniej w uniwersum „Drogi szamana”. Jednak jak się domyślacie, tkwi w tym pewien haczyk. Czy Machan wyjdzie obronną ręką z kolejnego etapu? Sprawdźmy!

Barliona to dla jednych miejsce rozrywki, dla innych… odsiadki. Przymusowi gracze odrabiają tutaj swój wyrok, w końcu… skoro można na nich zarabiać, to czemu by nie? Nikt się jednak nie spodziewał, że jeden z nich zostanie przywódcą klanu. A czym jest klan bez zamku? Machan zamierza nadrobić ten brak i przyjmuje zlecenie od Imperatora – ma unicestwić armię Upiorów. Brzmi niczym zwykły quest, a otwiera serię przygód pełnych wyzwań i niebezpieczeństw.

Cykle mają to do siebie, że w końcu czytelnik zaczyna się zastanawiać, czy to, co się aktualnie czyta, jest lepsze, czy gorsze od poprzednich tomów. „Zamek widmo” to już czwarta część i mam wrażenie, że czuć odrobinę „zmęczenie materiałem”. Być może podeszłam do tej książki za szybko po „Tajemnicy mrocznego lasu”, ale powoli zaczęły mnie męczyć liczne zbiegi okoliczności i zwyczajny fart głównego bohatera (chociaż trzeba też przyznać, że jest to wybitnie growe).

Słabo prezentuje się też wątek miłosny. Na plus, że wreszcie coś się zaczęło dziać, jednak na minus, że wszystko było tak bardzo przewidywalne i dość… oklepane. Nic mnie w tym zakresie nie zaskoczyło, a jedynie odrobinę znudziło.

Jednak miłość, całe szczęście, nie jest w tej serii najważniejsza. Gwoździem programu jest kolejna intryga i mnożące się niczym grzyby po deszczu tajemnice. W historii sporo się dzieje, akcja jest dynamiczna i pełna zwrotów akcji. Co chwilę odkrywamy kolejną niewiadomą, ale też… nieznane oblicze starych bohaterów. Spodobało mi się, że postacie nie przestały się rozwijać i wciąż można dowiedzieć się o nich czegoś nowego (chociaż spędziło się już z nimi szmat czasu!).

Bez zmian za to pozostaje możliwość czerpania przyjemności z growej fabuły. Dla osób ceniących zabawę przy komputerze, czy konsoli, cały cykl to rarytas. Zachwycałam się już tym wcześniej, dlatego teraz wspomnę tylko, że i czwarty tom trzyma poziom, nie brak statystyk, mechanik i detali, które graczom sprawią prawdziwą frajdę.

Chociaż „Zamek widmo” spodobał mi się najmniej z całego cyklu, to nadal świetnie się przy nim bawiłam. Ciekawa, chociaż nie zawsze logiczna, przygoda, zakręcona intryga i fantastyczny świat. Jestem bardzo ciekawa, co autor wymyśli dalej!

Dział: Książki

Niedawno mieliśmy okazję zadać kilka pytań Autorowi świetnej książki, która ukazała się nakładem wydawnictwa AlterNatywne, "Dwuświat". W oczekiwaniu na kolejną część serii, zapraszamy do lektury wywiadu. 

Dział: Wywiady

Popioły Kataklizmu opadły na królestwa Azeroth. Kiedy zniszczony świat podnosi się z upadku, słynna czarodziejka Jaina Proudmoore nie ustaje w wysiłkach, by naprawiać wzajemne relacje Hordy z Przymierzem. Niestety, napięcia między obiema frakcjami grożą otwartą wojną i kolejną destabilizacją.

Dział: Patronaty
czwartek, 27 maj 2021 17:52

Zawód wiedźma

O wiedźmach można powiedzieć wiele. Znają się na czarach, ziołach, fazach księżyca, lubią zwierzęta (w różnych stanach skupienia) i często mają bardzo trudny charakter w kontaktach społecznych. Co tu dużo mówić, są po prostu WREDNYMI BABAMI. Dlatego tak dobrze się o nich czyta.

O twórczości Olgi Gromyko słyszałam wiele dobrego. Zawsze, kiedy szukałam jakiejś niezobowiązującej historii osadzonej w świecie fantasy pełnej akcji i humoru, jej nazwisko gdzieś się pojawiało. Teraz z całą stanowczością i pewnością mogę stwierdzić, że odkładanie książek tej białoruskiej pisarki na później było poważnym ciosem w moje zamiłowanie do dobrej fantastyki.

Wolha Redna (W. Redna) jest wiedźmą uczącą się w Wyższej Szkole Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa. Jest niesamowicie inteligentna i uzdolniona magicznie. Jej gorący temperament, cięty język i rude włosy sprawiają, że wszędzie gdzie się pojawi, dzieci zaczynają głośniej płakać, koty i psy chowają się w najciemniejsze miejsca, a ptaki milkną. Każdy czuje respekt przed tą początkującą wiedźmą. Pewnie dlatego, że to W. Redna. A tak na poważnie. Wolha jest dobrze zapowiadającą się adeptką magii. Trochę zbyt pewna siebie często pakuje się w nieliche kłopoty.

W pierwszym tomie rozpoczynającym cykl Kronik Belorskich możemy przekonać się, że wygląd głównej bohaterki (rude włosy) idzie w parze z jej charakterem. Olga Gromyko w mistrzowski sposób prowadzi fabułę. Na początku główna bohaterka jeszcze jako adeptka zostaje wysłana na bardzo trudną misję do Dogewia, krainy zamieszkanej przez wampiry. Sprawa, którą ma rozwikłać główna bohaterka, pochłonęła już 13 ofiar. Dlaczego więc mistrz wybrał uczennicę do rozwiązania tej tajemnicy? Może kryje się za tym coś więcej niż…

Specjalnie zdradzam Wam tylko zarys fabuły w wielki skrócie. Z cyklem Kronik Belorskich jest tak, że kiedy zaczynie się go czytać, nie można skończyć. To już nie jest „jeszcze jeden rozdział i idę spać” to przechodzi w „jeszcze jeden tom”. Na szczęście jest ich aż sześć. Nie dziwi też fakt, że Papierowy Księżyc zdecydował się na wznowienie tej serii.

Myślałam, że nic nie dorówna twórczości sir Terryego Pratchetta. Jednak Olga Gromyko ze swoją W. Redną sprostała temu wyzwaniu. Akcja toczy się na bardzo szybkich obrotach i kiedy emocje sięgają zenitu, główna bohaterka rzuca takim tekstem, że cała powaga sytuacji rozsypuje się w drobny mak, chociaż zagrożenie wcale nie mija. Dzięki temu śledzimy losy rudowłosej wiedźmy, po prostu przewracając kolejne strony. Nie ma tu miejsca na dłużyzny. Dodatkowo autorka na każdym kroku zaskakuje nas kreacją świata. Niby są w nim utarte schematy - wiedźmy, wampiry, smoki, a z drugiej przedstawia to wszystko w tak pokrętny i zabawny sposób, że powstaje coś zupełnie nowego i niespodziewanego.
To, co dzieje się w pierwszym tomie przygód Wolhy Rednej to po prostu magia. Tym razem internet mnie nie oszukał, a nawet powiedział prawdę. Jeśli macie ochotę na solidną dawkę porządnej fantastyki, okraszonej jak pierogi skwarkami, dużą dawką humoru oraz wrednych bohaterów, to zdecydowanie musicie sięgnąć po ten tytuł i to jak najszybciej!

Dział: Książki
środa, 19 maj 2021 15:29

Outpost

Powieść „Metro 2033” pokochałam całym sercem, choć sięgnęłam po nią wtedy, kiedy już ten wielki „boom” związany z tytułem się skończył. Następnie miałam mniej lub bardziej udane kontakty z twórczością jej autora. On sam odchodził od tematyki postapokaliptycznej, która przyniosła mu sławę, po to, by co jakiś czas do niej wracać. Takim powrotem jest jego najnowsza powieść „Outpost”, która niestety przynosi dość sporo rozczarowań, choć niewątpliwie całość historii zawiera charakterystyczne dla pisarstwa Glukhovskiego elementy, więc być może jego najwierniejsi fani będą zadowoleni.

Jarosław, mała mieścina oddalona od Moskwy o całe 250 kilometrów – czyli odległość dość zawrotną, gdy wziąć pod uwagę świat, w jakim przyszło żyć jego mieszkańcom. Powoli kończą się zapasy, a dostaw z moskiewskiej centrali brak. Społeczność placówki w Jarosławiu zaczyna się niepokoić, jej dowódca Pałkan również. Dodatkowo całą sytuację komplikuje fakt pojawienia się dziwnego przybysza, który jakimś cudem pokonał spowity toksyczną mgłą most łączący dwa brzegi Wołgi. Most, za którym nic już nie ma, jedynie uśpione snem wiecznym miasta, dla których nie ma już ratunku… ale czy to na pewno prawda? Czy na drugim brzegu rzeki nie ma już nic? Nic do uratowania albo nic czego nie trzeba się.. bać?

„Outpost” to przede wszystkim powieść, która dla wielu może być po prostu niezrozumiała. Wiele w niej niedopowiedzeń, odwołań do wierszy, fabuła toczy się wokół dawnego konfliktu, o którym czytelnikom niewiele wiadomo… Nie ukrywam, że trudno mi było początkowo zrozumieć sens tego, co czytam. Akcja też nie należy do wartkich. W zasadzie ponad połowa książki to wydarzenia rozgrywające się na terenie jednej placówki, mnogość bohaterów powinna uatrakcyjnić fabułę, a jednak tu pojawia się właśnie to, co charakterystyczne dla Glukhovskiego, czyli bohaterowie, których albo się lubi, albo nie, nie ma nic pomiędzy. Ja ich nie polubiłam, więc tym trudniej było mi brnąć przez kolejne rozdziały. Faktyczna akcja, która notabene trzyma w napięciu, mieści się na ostatnich 100 stronach, a następnie nadchodzi finał, który jednak wybrzmiewa bardziej, jak urwany hejnał, aniżeli konkretne zakończenie utworu.

Mało kto potrafi kreować tak przygnębiający i mroczny klimat, jak właśnie Dmitry Glukhovsky, jednak w przypadku „Outpostu” problemem jest właśnie to, że cała powieść jest po prostu bardzo przytłaczająca. Fabuła jest trudna w odbiorze; bohaterowie choć prości, to jednak niezrozumiali, akcja rozwija się bardzo powoli, a finał przynosi zbyt mało odpowiedzi, by uznać go za satysfakcjonujący, a przede wszystkim klarowny. W moim odczuciu „Outpost” stanowi regres w twórczości autora takich dzieł jak „Metro 2033” i „Metro 2035” oraz „FUTU.RE”. Zdaje się tworem niedopracowanym. Pomysłem, który nie zdążył się poprawnie rozwinąć. Konspektem stworzonym pobieżnie i bez większego polotu. Wydaje mi się, że spodoba się albo tym, którzy twórczości autora nie znają, albo tym, którzy darzą Glukhovskiego miłością bezwarunkową i zachwyca ich wszystko, co wyjdzie spod jego pióra.

Dział: Książki
wtorek, 18 maj 2021 09:48

Spells Trouble. Wiedźmi czar

 
„Spells Trouble. Wiedźmi czar” to książka, która rozpoczyna nową serię autorstwa PC I Kristin Cast, zatytułowaną Siostry z Salem. Pisarki znane są z innego, bestsellerowego cyklu Dom Nocy, który ja sama czytałam jeszcze w gimnazjum. Teraz gdy wampiry i wilkołaki zeszły ze świecznika, a młodzi czytelnicy coraz częściej sięgają po książki, gdzie pojawia się magia, autorki zdecydowały się wziąć znany motyw, wiedźm z Salem i podać go w bardzo ciekawej formie.
 
Gdy Salem ogarnęła gorączka polowania na czarownice, Sarah Goode, wraz ze swoją córką, została wtrącona do więzienia. Tylko ona, ze wszystkich nieszczęśnic umiała czarować. Udało jej się uciec i na brzegu jeziora założyła osadę, którą mieszkańcy na jej cześć nazwali Goodevill. Jednak miasteczko ma tajemnice – w miejscu, którym się znajduje, łączą się energetyczne linie, które są bramą do naszego świata. Sara, używając swojej mocy, pozamykała portale, a na ich miejscu zasadziła drzewa. Ona, jej córka, a także ich potomkinie muszą chronić Goodeville i co roku odnawiać pieczęcie.
 
Ten dzień miał być dla sióstr, Mercy i Hunter Goode, niezwykły. Bliźniaczki miały skończyć 16 lat, a po imprezie ze znajomymi, odprawić rytuał, do którego ich matka przygotowywała je całe życie. Jednak coś poszło nie tak, w wyniku czego opiekunka dziewczyn ginie. Gdy nad Goodevill nadciąga ogromne niebezpieczeństwo, Mercy i Hunter muszą nauczyć się nowych rzeczy, a także zdradzić swoje magiczne zdolności swoim przyjaciołom i z ich pomocą stoczyć walkę.
 
Jestem zaskoczona, jak dobrze mi się tę książkę czytało. Bohaterki wykreowane przez autorki mają po 16 lat i problemy adekwatne do tego wieku – zakochują się albo szukają miłości, mają przyjaciół, szkołę i dom… Jednak Mercy i Hunter dodatkowo posiadają magiczne moce, a ich świat legł w gruzach podczas tej jednej nocy. Uważam, że młode czytelniczki na pewno zapałają sympatią do bliźniaczek, a i starsi, którzy sięgną po „Wiedźmi czar” z sentymentu do poprzedniej serii autorek, nie poczują się rozczarowani. PC i Kristin Cast stworzyły postacie ciekawe, wielowymiarowe, charakterne i tak bardzo od siebie różne. To wszystko zostało w bardzo dobry sposób zaakcentowane, a co najważniejsze, pomimo tego, że siostry dzieli wiele, mogłyby za sobą wskoczyć w ogień.
 
„Wiedźmi czar” wciąga od pierwszej strony – gdy rozpoczniecie lekturę, lepiej uważajcie, bo autorki potrafią omotać czytelnika. Każda kolejna strona jeszcze bardziej rozbudzała moją ciekawość, wątki powoli się mieszały, a finałowe wydarzenia czytałam z wypiekami na twarzy. Nie ma w tej historii miejsca na wzięcie oddechu – nawet gdy akcja zwalnia, bo wymaga tego sytuacja, to napięcie, które rośnie ze strony na stronę, uniemożliwia chwilową przerwę. Nie zaliczam się do grupy docelowej odbiorców powieści, ale bawiłam się przy niej świetnie. Motyw wiedźm został dobrze wykorzystany, a magia i niezwykłość sióstr idealnie współgrała z ich zwyczajnym, codziennym życiem.
 
Najnowsza książka duetu PC i Kristin Cast to historia wciągająca, dobrze napisana i dająca nadzieję na kontynuację, której nie mogę się doczekać!

 

Dział: Książki
poniedziałek, 17 maj 2021 20:34

Niewinny

Harlan Coben jest mistrzem thrillerów psychologicznych – książki, jego autorstwa wiele miesięcy znajdowały się na szczytach list bestsellerów, a wznowienia nie tracą na popularności. „Niewinny” to historia, która została wydana ponownie po latach, za sprawą serialu, za którego produkcję odpowiada Netflix.
 
Max Hunter ma za sobą nieciekawą przeszłość – za nieumyślne spowodowanie śmierci trafił na kilka lat do więzienia. Tego, co wydarzyło się tamtego wieczoru, nie może sobie wybaczyć. Teraz gdy wydaje się, że jego życie względnie się unormowało – jego żona Olivia spodziewa się dziecka, planują zakupić nowy dom – ktoś postanawia wszystko zrujnować. Na telefon mężczyzny przychodzi filmik, na którym widzi swoją żonę z kimś obcym. Co ma z tym wspólnego sprawa zamordowanej siostry zakonnej?
 
Chociaż twórczość Cobena ma rzeszę fanów, a jego nazwisko to już marka, moje spotkania z jego prozą nie były pozytywne. Nie znalazłam w jego książkach tego dreszczyku, budowania napięcia, a akcja nie przyśpieszyła bicia mojego serca. Jak więc wypadło moje spotkanie z „Niewinnym”? Czy historia byłego więźnia, który zostaje zamieszany w sprawę zabójstwa zakonnicy, może być niezwykle frapująca?
 
Jak najbardziej tak. „Niewinny” okazał się thrillerem, który od pierwszej, do ostatniej strony trzyma w napięciu. Niezmiernie spodobało mi się to, że autor na początku prezentuje nam chaos – kilka perspektyw, sprawa zamordowania zakonnicy i córka, która szuka matki, wydają się nie mieć nic wspólnego z głównym bohaterem. Jednak pojawiają się pewne podejrzenia, które z każdą stroną nabierają mocy. W pewnym momencie nie wiedziałam, kto jest tym dobrym, a kto złym. Okazuje się, że bohaterowie mają sekrety i to takie, które mogą wpłynąć na całą ich przyszłość. Kto i jakie?
 
W czasie lektury w głowie kłębiło mi się tysiąc myśli, pytania mnożyły się, a odpowiedź zdawała się umykać. Im bliżej zakończenia, a na scenie tego dramatu pojawiło się więcej aktorów, tym większy miałam mętlik. Zaznaczyć muszę, że chociaż Coben wprowadza w swojej książce chaos, jakby rozsypał elementy układanki, wymieszał je i tak zostawił, to wszystko jest kontrolowane. Nic nie wymknęło się spod woli autora; wszystkie wydarzenia, każde słowo wypowiedziane przez bohatera, zdają się znajdować na swoim miejscu.
 
Już od pierwszych stron autor narzucił dość wysokie tempo akcji, które z każdą kolejną stroną, nawet na sekundę nie zwolniło. Wszystkie wydarzenia, sekrety i tajemnice, które powoli wychodzą na jaw, tylko dodawały jeszcze większej prędkości wydarzeniom; kilkakrotnie przerywałam lekturę, aby ochłonąć, bo natłok emocji i wydarzeń, nie pozwalał mi skupić się na tym, co dzieje się aktualnie. Nie jest to minus, bo śledząc losy bohatera, starałam się wymyślić jakieś sensowne zakończenie, a nie obserwować bieżące wydarzenia.
 
„Niewinny” to naprawdę dobry thriller, a każdy jego element jest znakomicie zaplanowany i wykreowany. Lektura takiej książki to istna, czytelnicza przyjemność.

 

Dział: Książki
poniedziałek, 17 maj 2021 11:41

Królowa Żaru

„Królowa Żaru” to trzeci, a zarazem ostatni tom, zamykający trylogię autorstwa Laury Sebastian. Czy historia Theodosii zakończy się szczęśliwie? Czy prawowita królowa zasiądzie na tronie? Czy może wszystko, nad czym dziewczyna pracuje, legnie w gruzach, a ona zginie? Tysiące pytań, a odpowiedź na nie została zawarta na tych kilkuset stronach.
 
Po latach niewoli, kiedy Theodosia musiała w milczeniu znosić cierpienie swoich poddanych, może zaznać wolności. Jednak walka nie została zakończona, bo przed bohaterką i jej przyjaciółmi stoi wielkie wyzwanie – muszą obalić rządy Kasiera i Kaiseriny. Czy im się to uda?
 
Przed lekturą „Królowej Żaru” towarzyszył mi lęk. Dwa poprzednie tomy przeczytałam w przeciągu kilku wieczorów, z wypiekami na twarzy poznając historie bohaterki. Chciałam, aby trzecia część była epicka. Żeby emocje podczas lektury uderzyły mnie niczym fala tsunami; aby finałowa bitwa okazała się fenomenalna i pełna walk. Pisałam to już, ale trylogia Laury Sebastion to naprawdę dobra fantastyka, która zadowoli nie tylko młodzież, ale i starszych czytelników.
 

AKCJA, AKCJA I JESZCZE RAZ… AKCJA!

 
Na pierwszy plan w tej części wysuwa się walka o odzyskanie władzy. Wszystkie pozostałe wątki nie są już tak istotne, włącznie z romansem, który autorka pielęgnowała w poprzednich tomach trylogii. Nie przeszkadzało mi to, bo przerzucenie całej uwagi na walki, zdrady, kombinowanie, sojusze było naprawdę dobre. Każda kolejna strona jest wielkim zaskoczeniem, bo Laura Sebastian wielokrotnie wodzi czytelnika za nos, prowadząc wydarzenia w zupełnie innym kierunku niż te, których się spodziewaliśmy. Nie ma tutaj idealizowania wojny – autorka zaznacza, że walka przynosi ofiary, po obu stronach barykady, a wszyscy oni ciążą na sumieniu przywódców.
 
Akcja nie jest równomierna – raz gna do przodu, tak, że zapiera dech w piersiach, aby zwolnić. Jednak nawet gdy nic się nie dzieje, nie możemy wyzbyć się tego przedziwnego uczucia, że coś się dzieje. Atmosfera jest ciężka, trudna; między bohaterami dochodzi do spięć i nieporozumień. Nie wszyscy chcą zgodzić się na wszystko, a Theodosia przez niektórych przywódców nie jest brana na poważnie.
 

GDY BOHATERKA DORASTA

 
Laura Sebastian stworzyła bohaterkę wielobarwną, która dojrzewa i zmienia się przez wszystkie części. Księżniczka dźwiga na swoich barkach brzemię wojny, cierpienie swoich poddanych uwiezionych w kopalniach. Nie wszyscy biorą ją na poważnie – jest młoda i niedoświadczona, a moc, którą posiada, nie jest przez nią opanowana. Przywódcy innych krain, którzy zdecydowali się przyłączyć do Theodosii, nie chcą akceptować jej decyzji. Prawowita królowa jest postacią nad wiek dojrzałą i odpowiedzialną. Nie popełnia decyzji pochopnie, ale nie jest szczęśliwa. Boi się tego, co może się wydarzyć, ale pomimo tego brnie do przodu i stara się wyzwolić swój lud z niewoli.

 

PODSUMOWANIE

 
„Królowa Żaru” to bardzo dobre zakończenie trylogii; to książka pełna napięcia, emocji, trudnych decyzji i miłości, bo chociaż ten wątek zszedł na dalszy plan, to Laura Sebastian o nim nie zapomniała. Chociaż sprawy nie potoczyły się tak, jak oczekiwałam, to miło mi się o miłości między bohaterami czytało.
 
Cała trylogia zasługuje na uwagę. To dobra lektura, która zapewni wam ogrom pozytywnych emocji.

 

Dział: Książki