Rezultaty wyszukiwania dla: Udo Kier
Koniec końców. Seria Niefortunnych Zdarzeń
„Koniec końców” to ostatni tom znanej i cenionej „Serii niefortunnych zdarzeń” spod pióra Lemony’ego Snicketa (pseudonim). Już sam tytuł brzmi jak przestroga, a wstępne słowa autora nie pozostawiają złudzeń. Jeśli dotarłeś do tego momentu, lepiej się zastanów, czy na pewno chcesz wiedzieć, jak ta historia się kończy. A jednak, mimo ostrzeżeń, czytelnik brnie dalej. Bo przecież chce się dowiedzieć, co los przygotował dla rodzeństwa Baudelaire. I jak zawsze u Snicketa – nic nie jest takie, jak się wydaje, a książka porywa coraz bardziej z każdą, kolejną stroną.
Zarys fabuły
Historia zaczyna się tam, gdzie skończył się poprzedni tom. To znaczy w uszkodzonej łódce, dryfującej po bezkresnym morzu. Wioletka, Klaus i Słoneczko są w towarzystwie swojego odwiecznego prześladowcy, Hrabiego Olafa. Ich rozpaczliwa sytuacja zmienia się, gdy sztorm wyrzuca ich na brzeg wyspy zamieszkanej przez grupę kolonistów. Pozorna utopia szybko okazuje się kolejnym miejscem pełnym pułapek.
Wyspa, rządzona przez tajemniczego i despotycznego przywódcę, to mikrokosmos społecznych problemów. Z jednej strony mamy obietnicę równości i harmonii, z drugiej – subtelną manipulację, która zmusza mieszkańców do podporządkowania się, ograniczając ich wolność wyboru. Narrator celnie pokazuje, jak łatwo jednostki mogą ulec presji grupy i jak cienka granica dzieli porządek od tyranii.
Moja opinia i przemyślenia
Mimo że seria jest skierowana do młodszych czytelników, to brak w niej uproszczeń. Autor nie boi się trudnych tematów. Od utraty bliskich, przez moralne dylematy, brnie aż po niewygodne prawdy o naturze człowieka. W „Końcu końców” pojawia się także refleksja nad przeszłością rodziców Baudelaire’ów. Idea, że nawet ci, których kochamy i idealizujemy, mogą mieć swoje sekrety, nie zawsze moralne. Co więcej, Snicket nie daje prostych odpowiedzi. Zakończenie jest otwarte, pozostawiając miejsce na interpretację. Czy Baudelairowie w końcu znaleźli spokój? Czy można mówić o szczęśliwym zakończeniu, jeśli życie toczy się dalej? Na dodatek z nowymi wyzwaniami i niewiadomymi?
Czarny humor i groteska są w książkach na najwyższym poziomie. Jak przystało na całą serię, „Koniec końców” obfituje w ironiczne spostrzeżenia i przerysowane postacie. Narrator, Lemony Snicket, jak zwykle wtrąca się do historii, serwując czytelnikowi dygresje, które bawią, ale też dają do myślenia. Styl autora jest niepodrabialny – proza, która płynie, nie tracąc przy tym głębi.
Rysunki Breta Helquista, które towarzyszą tekstowi, idealnie oddają nastrój książki. Proste, a jednocześnie pełne szczegółów ilustracje dodają klimatu, podkreślając groteskę i tragizm historii.
Podsumowanie
„Koniec końców” to niezwykłe zakończenie serii, które pozostawia czytelnika z mnóstwem pytań. Nie jest to typowy finał, w którym wszystkie wątki zostają rozwiązane, a bohaterowie znajdują spokój. To raczej opowieść o akceptacji niepewności i trudnych prawd życia.
Jeśli lubicie książki, które wymagają zaangażowania, zaskakują i oferują coś więcej, „Koniec końców” to lektura obowiązkowa. Lemony Snicket po raz kolejny udowadnia, że opowieści dla dzieci mogą być równie złożone i znaczące, co literatura dla dorosłych. Polecam z całego serca – choć ostrzegam, że to nie jest historia dla tych, którzy szukają happy endu.
Powiedz mi, proszę
Powrót Kathy był nieustającym błogosławieństwem, drugą szansą - co rano Claire się budziła z uśmiechem na ustach. Trudność polegała jednak na tym, że nie odzyskała swojego dawnego życia. Dla siebie i córki musiała więc zbudować nowe.*
Na świecie dzieją się złe rzeczy, ludzie doświadczają różnych traum i każdy radzi sobie z nimi na swój sposób. Najgorsze, gdy jakaś tragedia dosięga dziecko, które - gdy ma szczęście - musi się uporać ze swoimi przeżyciami. Jak trafić do niego, gdy odebrano mu bezpieczeństwo i zaufanie w ludzi? Jak pokazać, że jeszcze może być dobrze, a z tym, co przeszedł, da się żyć normalnie?
Zarys fabuły
Piętnaście miesięcy temu w małym miasteczku Bethelville doszło do zaginięcia siedmioletniej Kathy, po długich poszukiwaniach policja trafia na ruderę pod lasem, w której znajdują buciki dziewczynki. Przez jakiś czas wszyscy żyli tą tragedią i wierzyli, że mała się odnajdzie. Jednak z każdym dniem się to zmieniało. Teraz tylko mama Kathy wierzy, że córeczka nadal żyje. I gdy każdy, nawet jej mąż, rusza dalej ona się nie poddaje. I w końcu nadchodzi dzień, gdy trzy godziny jazdy od miasteczka nad ranem ktoś spotyka na ulicy dziewczynkę. Bez butów, przerażoną, wychudzoną, poranioną i niewydającą z siebie żadnego dźwięku. Okazuje się, że to zaginiona Kathy, co cieszy wszystkich, liczą, że już będzie dobrze, a winny zostanie ukarany. Niestety dziewczynka nie mówi, boi się wszystkiego i nie przypomina dawnej siebie, a dotrzeć udaje się do niej tylko Robin, terapeutce dziecięcej stosującej zabawę jako formę terapii. Czy to pomoże dziewczynce i czy uda się odkryć, co się wydarzyło?
Po kryminały sięgam sporadycznie, ale gdy jakiś mnie skusi, daje mu szansę. Tak było właśnie z Powiedz mi, proszę. Przeczytałam opis i poczułam się zaintrygowana. Temat wspomnień, radzenia sobie z traumą, ciekawa forma terapii no i tajemnicze morderstwa, które łączą się z małą dziewczynką. Sami przyznajcie, że takiemu połączeniu trudno jest się oprzeć. Czy było warto poświęcić czas tej historii? Zaraz się przekonacie.
Moje wrażenia
Mike Omer jest dość znanym autorem kryminałów, ja jednak z jego twórczością zetknęłam się pierwszy raz i muszę przyznać, że było to spotkanie bardzo udane. Powiedz mi, proszę to kryminał, któremu nic nie brakuje - jest sprawa kryminalna, jest wątek śledztwa (tylko tutaj prowadzony inaczej), jest morderca, no i akcja. Mogłabym rzec, że bardzo dużo akcji, bo w książce cały czas coś się dzieje, a napięcie rośnie ze strony na stronę. Autor dba również o emocje, o ciągłość wydarzeń i budowanie zainteresowania tym, co się dzieje. Tutaj ofiarą jest dziecko i duże brawa za swego rodzaju delikatność w wątkach, gdy mowa o jego psychice, pokazywaniu, jak inaczej wszystko przeżywa i radzi sobie z traumą. Podoba mi się też forma dochodzenia do prawdy, bo tutaj policja też pracuje, ale prawda powoli wychodzi na jaw podczas zabaw w trakcie trwania terapii, co pokazuje, jak złożony jest umysł człowieka i jak różnie dba o naszą psychikę.
Słów kilka o bohaterach
Na co jeszcze warto zwrócić uwagę, to właśnie bohaterowie, a raczej ich kreacja. Bo owszem, wiadomo, że najbardziej z marszu interesuje nas skrzywdzona przez ludzi Kathy i jest ukazane rewelacyjnie, chociaż nie mamy możliwości poznania jej myśli oraz emocji, to z perspektywy obserwatora dostrzegamy, że jej przeżycia odcisnęły na niej swój ślad. Muszę jednak przyznać, że poznawanie historii z punktu widzenia Robin oraz mamy dziewczynki pozwala spojrzeć na całość trochę szerzej. Autor rewelacyjnie opisuje charakterystykę postaci, pokazuje jacy są poza sprawa i jak się zmieniają, gdy pojawia się dziewczynka i wątek mordercy. Chociażby Ronin, która sama ma toksyczna relacje z mamą, boryka się z pewnymi problemami, a jako terapeutka jest niezwykle profesjonalna oraz stanowcza. Mama Kathy też początkowo jest zagubiona, pełna obaw, niepewna kolejnych kroków, ale gdy córeczka wraca, zmienia się całkowicie. Dla dobra dziecka potrafi być stanowcza, wytrwała i nieustępliwa. To takie pokazanie, że w różnych sytuacjach przybieramy różne postawy i się ich trzymamy.
Na zakończenie
Powiedz mi, proszę porusza temat trudny, bo porwanie i strata dziecka należy do tych mocno emocjonalnych. Łatwo to zepsuć, a jednak Mike Omer świetnie sobie z tym radzi i wokół tego tworzy wątek kryminalny. Przez sporą część książki bardziej skupia się na tym, co się dzieje z Kathy oraz Robin, ale już wtedy wzbudza zainteresowanie i sprawia, że ze strony na stronę ono wzrasta. Treść budzi niepokój, wzbudza złość i sprawia, że czytelnik odczuwa emocje bohaterów. Strach, obojętność, zniechęcenie, a potem determinację, siłę do walki i radość i lęk. Muszę przyznać, że dawno z takim zaangażowaniem i skupieniem nie czytałam żadnego kryminału, a tutaj byłam ciekawa każdego słowa, tego, jakim plot twistem zaskoczy autor na kolejnej stronie. Omer rewelacyjnie opisuje psychikę bohaterów - tych złych, skrzywdzonego dziecka i dorosłych starających się mu pomóc.
Moim zdaniem Powiedz mi, proszę to rewelacyjny kryminał, któremu nic nie brakuje. Wciąga od pierwszych stron, fascynuje prowadzoną sprawą, zaskakuje zwrotami akcji, budzi emocje i zaskakuje. Nie tylko w trakcie czytania, ale i samym finałem. Bo do końca nie wiedziałam, kto jest sprawcą i czym się kierował. A to nieczęsto się zdarza. Polecam!
Ciężar strachu
„Ostatnie lata to wylęgarnia psycholi, prześcigających się w coraz to zmyślniejszych metodach”.
Wciągająca przygoda czytelnicza, ciekawie przedstawiona, chętnie w nią weszłam. Michał Mateusiak sprawnie operował słowem, zgrabnie prezentował kryminalną zagadkę, nie w rozbudowany, ale jednak atrakcyjny sposób kierował pomysłem na fabułę. Szkoda tylko, że scenariusz zdarzeń należał do szablonowych. Opierał się głównie na sprawdzonych technikach przyciągania uwagi odbiorcy jak przeszłość naznaczona koszmarami, tajemnica skrywana za zachowaniami kluczowej postaci, czy osobisty psychologiczny aspekt zbrodni.
W pewnym momencie dotarłam do sceny, która zbyt mocno zdradziła niewiadome elementy mające trzymać w niepewności i podsuwać nowe interpretacje dotyczące tożsamości sprawcy makabrycznego mordu. Domyśliłam się wówczas, jak może potoczyć się docieranie do prawdy, co zmniejszyło zainteresowanie książką. Czułam, że można było albo bardziej ukryć intencje, nie opisywać sceny dokładnie, nie wychodzić poza zwykły profesjonalizm zawodowy postaci, albo wcale o scenie nie wspominać, pozostawić w domyśle odbiorcy, by później zaskoczyć go faktem odbycia rozmowy. W kilku drobnych sprawach też można było mniej dopowiedzieć albo odejść od sprawdzonych wzorców, a nawet technik, jednakże przy większym doświadczeniu pisarskim autor lepiej będzie czuł proces budowania napięcia. Gdyby nie wspomniane zastrzeżenia, wystawiłabym wyższą notę wrażeń czytelniczych, gdyż mimo wszystko powieść miała moc przyciągania.
Michał Mateusiak nie oszczędzał bohaterów, stawiał przed potężnymi życiowymi wyzwaniami, potrafił zdecydować się na drastyczne cięcia losów, co jakkolwiek by to nie zabrzmiało, spodobało mi się. Sensacyjne sceny rozgrywane pod koniec powieści brzmiały przekonująco, podnosiły czytelniczą adrenalinę. Autor dobrze poradził sobie z kreacją komisarza Leonarda Gardeckiego, czterdziestolatka obdarzonego trudnym charakterem. Entuzjastycznie podeszłabym do pomysłu spotkania z nim w ramach innej książki. Miał w sobie iskrę rozpalającą wobec niego sympatię, dźwigał interesujący życiowy bagaż, potrafił zdecydowanie działać. Chociaż nie ukrywam, że mężczyznami borykającymi się z uzależnieniem od alkoholu w tym gatunku literackim się przesyciłam. Sierżant Anita Dębska nie przekonała, kobieca postać okazała się nijaka.
Powieść zaczęła się od mocnego uderzenia, makabrycznego mordu dokonanym na błyskotliwym i fenomenalnie zapowiadającym się prawniku, odnoszącym już znaczące sukcesy zawodowe. Potężnie zmasakrowane zwłoki mężczyzny odkrył w centrum miasta przypadkowy rowerzysta. Okazało się, że sprawca bardzo dobrze wszystko zaplanował, a pozostawiona przez niego kartka z zaszyfrowaną wiadomością sugerowała, że sprawy mogły przybrać seryjny obrót. Czy udało się komisarzowi Gardeckiemu rozszyfrować motyw działania i zapobiec dalszej aktywności człowieka cechującego się wyjątkową bezwzględnością i okrucieństwem? W moim odczuciu warto zwrócić uwagę na kryminał, uwzględnić w planach czytelniczych, nie należał do oryginalnych, ale z dużą dynamiką i energią prezentował przebieg akcji. Wkomponuje się w jesienny wieczór czytelniczy.
Klątwa Czarnoboga
Znacie serię „Baśniobór”? A może lubicie książki z serii „Kroniki Archeo”? Jeżeli tak, możecie sobie wyobrazić czym jest „Klątwa Czarnoboga”, debiutancka powieść fantasy Adama Wyrzykowskiego, która czerpie pełnymi garściami z bogatej i fascynującej mitologii słowiańskiej. Autor zabiera nas w niezwykłą podróż przez świat pełen tajemniczych istot, pradawnych bóstw i magicznych miejsc, w którym rzeczywistość miesza się z legendami, a magia jest na wyciągnięcie ręki.
Zarys fabuły
Historia zaczyna się w momencie, gdy robotnicy podczas budowy mostu na rzece odkrywają drewniany posąg przedstawiający prastare bóstwo. Wkrótce w spokojnym miasteczku zaczynają dziać się dziwne, niewytłumaczalne rzeczy, które burzą dotychczasowy spokój mieszkańców. Trzynastoletni Makary i jego przyjaciele zostają wciągnięci w wir wydarzeń związanych z tajemniczym totemem, który wprowadza chaos i przerażenie. Gdy znika dziewczynka o imieniu Berenika, młodzi bohaterowie muszą odkryć, co się stało, jednocześnie stawiając czoła złowrogim siłom Czarnoboga.
Moja opinia i przemyślenia
Moim zdaniem jednym z najciekawszych elementów powieści jest umiejętne wykorzystanie motywów mitologii słowiańskiej. Adam Wyrzykowski z dużą starannością przedstawia różnorodne istoty nadprzyrodzone. W książce pojawiają się demony, duchy, skrzaty czy nimfy, które odgrywają kluczowe role w fabule. Na końcu książki znajduje się krótki bestiariusz, który pomaga czytelnikowi lepiej zrozumieć te postacie i ich miejsce w mitologicznym świecie.
Makary to sympatyczny i odważny chłopiec, który mimo trudnej sytuacji rodzinnej stara się odnaleźć w nowym środowisku. Relacja z samotnie wychowującym go ojcem jest przedstawiona w przekonujący sposób, a przyjaciele Makarego, każdy z własnymi problemami, wnoszą do fabuły dodatkowe wątki, poruszające ważne tematy, takie jak przemoc szkolna, brak akceptacji wśród rówieśników i trudności w relacjach rodzinnych. Realistyczne przedstawienie tych problemów sprawia, że łatwo można się utożsamić z bohaterami i ich zmaganiami. Dzięki nim powieść staje się nie tylko ciekawą przygodą, a ma w sobie nieco więcej głębi.
Autor pisze w lekki i przystępny sposób, dzięki czemu książkę czyta się z przyjemnością. Dynamiczna akcja nie pozwala nawet na chwilę nudy, a złożona fabuła wciąga od pierwszych stron. Język, jakim posługuje się Autor, jest pełen humoru i ironii, co nadaje dialogom naturalności i autentyczności.
Uważam, że „Klątwa Czarnoboga” to interesujący i dobrze napisany debiut fantasy, który zasługuje na uwagę szerokiego grona odbiorców. Autor skłania do refleksji nad ważnymi kwestiami społecznymi, a nawet ekologicznymi. Historia łączy w sobie elementy przygody, magii i mitologii, tworząc niezwykle wciągającą opowieść o przyjaźni, odwadze i walce ze złem.
Podsumowanie
Moim zdaniem „Klątwa Czarnoboga” to powieść, która ma potencjał, aby stać się początkiem nowej, interesującej serii fantasy. Autor umiejętnie balansuje między różnymi gatunkami, tworząc historię, która wciąga, bawi i skłania do myślenia. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom cyklu „Bliskie spotkania czarciego stopnia” i serdecznie polecam serię wszystkim miłośnikom literatury z nutami mitologii słowiańskiej. To książka skierowana do młodszych czytelników, ale myślę, że nadaje się dla każdego.
Pięć Krain. Ze wszystkich sił. Tom 1
„Gra o Tron” w zwierzęcym wydaniu. Jak sądzicie, czy to może się udać? Niedawno, nakładem wydawnictwa Egmont, ukazał się pierwszy tom sagi fantasy porównywanej pod względem rozmachu i dramaturgii wydarzeń ze słynną „Grą o tron”!
Zarys fabuły
Akcja rozgrywa się w świecie Pięciu Krain, który stoi na krawędzi chaosu. Główny wątek skupia się na umierającym królu Cyrusie, który wyznacza na swojego następcę bratanka Hirusa, znanego ze swojej okrutnej i bezwzględnej natury. Jego rządy zapowiadają wojnę i rozpad królestwa. Starsza z królewskich córek, Mileria, nie może dopuścić do przejęcia władzy przez Hirusa i postanawia za wszelką cenę powstrzymać objęcie przez niego tronu. Tymczasem młody chłopak, pragnący zdobyć szacunek ojca, wstępuje do gwardii królewskiej. Na krańcach królestwa działa tajemniczy najemnik, który nieświadomie wpływa na przyszłość Pięciu Krain. Losy tych bohaterów splatają się w sieć pełną intryg, zdrad i walki o władzę. Świat Pięciu Krain jest brutalny i bezwzględny, a przetrwanie w nim wymaga podejmowania trudnych decyzji z dalekosiężnymi konsekwencjami.
Moja opinia i przemyślenia
Moim zdaniem komiks miał jedną zasadniczą wadę. Naprawdę trudno było mi się przywiązać do któregokolwiek bohatera. Nie było w nim żadnej pozytywnej, zapadającej w pamięć postaci, a uważam, że są one równie ważne, co i sama fabuła, która przez swoją złożoność i mnogość intryg akurat jak najbardziej zasługuje na uwagę. Scenarzyści (troje twórców kryjących się pod pseudonimem Lewelyn) oraz rysownik Jérôme Lereculey stworzyli niezwykłe uniwersum, w którym nie brakuje przemocy i mocnych treści, skierowanych raczej do dojrzałych czytelników.
Pierwszy tom komiksu prezentuje świat i bohaterów w sposób skrótowy, wprowadzając wiele wątków i postaci, co może prowadzić do chwilowego zagubienia fabularnego. Jednak bogactwo serii i złożoność przedstawionych historii zapowiadają naprawdę ciekawy dalszy ciąg. „Pięć Krain. Ze wszystkich sił” to brawurowa opowieść pełna spisków, sojuszy, intryg i walki o władzę, która, jestem pewna, zainteresuje fanów epickich sag fantasy. Mroczne rysunki również robią swoje, nadając komiksowi niepowtarzalny klimat.
Podsumowanie
„Pięć Krain. Ze wszystkich sił” jest pierwszym tomem epickiej sagi fantasy, która wciąga czytelników w świat intryg, zdrad i brutalnej walki o władzę. Dzięki bogatej i złożonej fabule oraz świetnym rysunkom, komiks uważam za doskonały początek obiecującej serii. Chętnie dam szansę kolejnym tomom.
Wybacz
„Wybacz” Kamili Cudnik to drugi tom serii „Zgadnij, kim jestem”, który po raz kolejny przenosi nas do Torunia i wprowadza w mroczny świat kryminalnych zagadek. W tej części autorka kontynuuje opowieść o komisarzu Robercie Bukowskim, biorąc na warsztat sprawę podwójnego morderstwa dwojga nastolatków. „Wybacz" jest jednak nie tylko kryminałem. To także głęboka analiza ludzkich zachowań, wpływu przeszłości na teraźniejszość i trudności w akceptacji samego siebie.
O czym jest książka?
Akcja „Wybacz” rozgrywa się w Toruniu, gdzie policja staje przed trudnym zadaniem rozwikłania zagadki podwójnego morderstwa. Ofiarami jest dwoje nastolatków, których życie zostało brutalnie przerwane na terenie nieczynnego dworca kolejowego. Komisarz Robert Bukowski, doświadczony policjant z toruńskiego wydziału kryminalnego, staje na czele śledztwa. Postać Bukowskiego, choć twarda i zdeterminowana w pracy, odsłania przed czytelnikiem także swoją bardziej wrażliwą stronę, zwłaszcza gdy rozważa możliwość, że podobny los mógłby spotkać jego własną córkę.
W trakcie dochodzenia, Bukowski i jego zespół odkrywają, że za pozornie prostym motywem zbrodni kryją się znacznie głębsze, mroczne tajemnice. Śledztwo staje się coraz bardziej skomplikowane, a liczba podejrzanych rośnie. Tymczasem życie osobiste Bukowskiego zaczyna się zacierać z zawodowym, co wprowadza dodatkowe napięcie i wyzwania.
Moja opinia i przemyślenia
Kamila Cudnik w tytule „Wybacz” udowadnia, że jest mistrzynią słowa i budowania napięcia. Jej talent do kreowania wielowymiarowych postaci, które są równocześnie silne i podatne na błędy, czyni tę powieść wyjątkowo autentyczną. Przejmująca narracja, prowadzona z dwóch perspektyw – policjanta i jego żony – daje unikatowy wgląd zarówno w przebieg śledztwa, jak i również w jego wpływ na życie osobiste śledczych.
Autorka zręcznie lawiruje między wątkami kryminalnymi a obyczajowymi, tworząc spójną i wciągającą historię. „Wybacz” to wciągający kryminał, ale także jako opowieść o ludzkich relacjach, bólu, żalu i – co najważniejsze – wybaczeniu. Jest to książka, która zmusza do refleksji, a zarazem dostarcza solidnej dawki emocji. Kamila Cudnik skutecznie buduje napięcie, kierując czytelnika przez meandry ludzkich uczuć, traum i tajemnic, które ujawniają się w najmniej oczekiwanych momentach.
Co ważne, „Wybacz” można czytać niezależnie od pierwszej części, choć znajomość "Zgadnij, kim jestem” z pewnością wzbogaci doświadczenie czytelnicze. Pisarka udowadnia, że polska scena kryminalna ma się dobrze, a jej powieści zasługują na miano literackich perełek w tym gatunku.
Podsumowanie
„Wybacz” spod pióra Kamili Cudnik to kryminał, który z pewnością zadowoli fanów gatunku, ale również tych czytelników, którzy szukają czegoś więcej niż tylko rozwiązania zagadki kryminalnej. Autorka z wirtuozerią łączy elementy kryminalne z historią obyczajową, tworząc powieść, która długo pozostaje w pamięci. To doskonały wybór dla wszystkich, którzy cenią sobie dobrze napisane, emocjonujące i pełne napięcia książki. Kamila Cudnik po raz kolejny pokazuje, że ma talent do tworzenia intrygujących fabuł i zdolność do poruszania ważnych, uniwersalnych tematów. Książkę serdecznie polecam, zdecydowanie warto ją poznać!
Małżeństwo ze snu
Książka „Małżeństwo ze snu” autorstwa Julii Quinn przenosi nas do czasów, kiedy miłość, lojalność i honor decydowały o ludzkich losach. W swojej powieści, autorka, znana przede wszystkim z cyklu o rodzinie Bridgerton, tym razem skupia się na przygodach rodziny Rokesby, a osią fabuły staje się niezwykła historia Cecilii Harcourt, kobiety, która w imię miłości i troski o bliskich, jest gotowa zaryzykować wszystko.
O czym jest książka?
„Małżeństwo ze snu” opowiada historię Cecilii Harcourt, która staje przed życiową próbą, gdy dowiaduje się, że jej brat został ranny na froncie wojennym. Osierocona i postawiona przed perspektywą małżeństwa z niesympatycznym krewnym lub życia pod dachem apodyktycznej ciotki, decyduje się na desperacki krok. Wyrusza przez Atlantyk, aby odnaleźć brata i zapewnić mu opiekę. Zamiast niego, w wojskowym szpitalu znajduje jego najlepszego przyjaciela, Edwarda Rokesby’ego, który jest nieprzytomny i którego życie wisi na włosku. Cecilia, kierując się sercem i bezgraniczną determinacją, decyduje się na kłamstwo, które ma umożliwić jej pozostanie przy łóżku Edwarda – podaje się za jego żonę.
Opinia własna
„Małżeństwo ze snu” to opowieść wypełniona emocjami, która zmusza do refleksji nad granicami, jakie jesteśmy gotowi przekroczyć dla osób, na których nam zależy. Julia Quinn stworzyła postacie pełne głębi, z którymi łatwo się utożsamiać. Cecilia Harcourt, z jednej strony odważna i zdeterminowana, z drugiej niezmiernie ludzka w swoich dylematach moralnych, staje się symbolem kobiecej siły. Jej historia z Edwardem Rokesby’m rozwija się w sposób naturalny i pełen napięć, pokazując, że miłość może narodzić się w najmniej spodziewanych okolicznościach.
Niezwykłe tło historyczne – Stany Zjednoczone w czasie wojny o niepodległość – dodaje powieści spod pióra Julie Quinn dodatkowego wymiaru, odchodząc od typowych dla romansów historycznych scenerii angielskich salonów. Przeniesienie akcji do młodego amerykańskiego miasta wojennego czasu pozwala na bardziej dynamiczne i oryginalne ujęcie tematu miłości i poświęcenia.
Muszę jednak przyznać, że książka nie dorównuje najlepszym powieściom z sagi rodu Bridgertonów. Mimo że przyjemnie napisana, to jednak nie porywa. Wątku romantycznego także nie śledzi się z zapartym tchem. To po prostu kolejna lekka, przyjemna lektura, którą dobrze jest przeczytać, ale raczej już się do niej nie wraca.
Podsumowanie
„Małżeństwo ze snu” Julii Quinn to historyczny z niecodziennym tłem. To opowieść o sile woli, miłości i poświęceniu. Dobrze napisana, wciągająca historia, która utrzymuje zainteresowanie czytelnika. Julia Quinn ponownie udowadnia, że potrafi nie tylko bawić, ale i wzruszać, oferując nam historię, która długo pozostaje w pamięci. „Małżeństwo ze snu” to lektura, którą z czystym sumieniem można polecić każdemu, kto pragnie chwili niezobowiązującej rozrywki.
Zapowiedź: Modlitwa za nieśmiałe korony drzew
Po „Psalmie dla zbudowanych w dziczy” (Nagroda Hugo) Becky Chambers powraca z piękną opowieścią o nadziei i akceptacji w drugim tomie bestsellerowej serii „Mnich i robot” (Nagroda Locusa).
Brat i siostra na zawsze! Diabełki. Tom 4
Przyznam, że jestem ogromną fanką francuskich komiksów dla młodszych czytelników. Dzieła artystów z ojczyzny Asteriksa mają w sobie to „coś” — element, którego obecnie bardzo mi brakuje w historiach skierowanych do dzieci. Dlatego za każdym razem z ogromną przyjemnością zabieram się za lekturę „Diabełków” autorstwa Oliviera Dutto.
Czwarty album zbiorczy składa się z trzech tomów oryginalnych: „Jak ujarzmić brata”, „Urwanie głowy z tym bratem!” oraz „Brat i siostra na zawsze!”.
O czym jest komiks?
„Brat i siostra na zawsze! Diabełki. Tom 4” to kontynuacja przygód dwójki niezwykle energicznego rodzeństwa — Niny i Tomka, którzy mimo ciągłych psot i figli, w głębi serca nie wyobrażają sobie życia bez siebie. Olivier Dutto, francuski scenarzysta i rysownik, ponownie zabiera czytelników w pełen humoru świat, w którym bratersko-siostrzana rywalizacja przeplata się z głębokim uczuciem.
Komiks składający się z trzech oryginalnych tomów: „Jak ujarzmić brata”, „Urwanie głowy z tym bratem!” oraz „Brat i siostra na zawsze!” kontynuuje tradycję serii, prezentując kolejne perypetie rodzeństwa, które nie przestaje zaskakiwać swoimi pomysłami na spędzanie wspólnego czasu. Czytelnicy ponownie mogą liczyć na zabawne sytuacje, ale i odrobinę refleksji. W tomie czwartym autor ukazuje różnorodne aspekty relacji rodzeństwa — od zazdrości i rywalizacji po niezachwianą solidarność w obliczu wspólnych wyzwań. Znajdziemy tu zarówno sceny pełne humoru i dziecięcej fantazji, jak i momenty wzruszające, pokazujące, że mimo wszystkich różnic i sprzeczek, Nina i Tomek są dla siebie najważniejszym wsparciem.
Moja opinia i przemyślenia
Ilustracje w komiksie są żywe, dynamiczne i pełne kolorów, co dodatkowo uatrakcyjnia lekturę. Styl graficzny idealnie oddaje chaotyczny, pełen przygód świat dwójki głównych bohaterów, jednocześnie zachowując przejrzystość i przystępność dla młodego odbiorcy. Charakterystyczne, wyraziste postacie oraz tło pełne drobnych szczegółów sprawiają, że każda strona komiksu to prawdziwa uczta dla oka.
Jednym z największych atutów „Diabełków” jest umiejętność twórcy do poruszania ważnych tematów w sposób dostosowany do młodego czytelnika. Autor pokazuje, że współpraca i wzajemne zrozumienie są kluczem do rozwiązania każdego problemu, a rodzinne więzi potrafią przetrwać nawet największe kłótnie i nieporozumienia.
Podsumowanie
Moim zdaniem „Brat i siostra na zawsze! Diabełki. Tom 4” to doskonała propozycja dla młodych czytelników szukających humorystycznej i ciepłej opowieści o rodzeństwie. Olivier Dutto po raz kolejny udowadnia, że potrafi tworzyć komiksy, które bawią, uczą i wzruszają. Seria „Diabełki” bez wątpienia zasługuje na miano jednej z najpopularniejszych i najbardziej cenionych francuskich serii humorystycznych dla dzieci, a tom czwarty to kontynuacja na wysokim poziomie, która nie zawiedzie fanów serii. Polecam!
Doskonała para
„Czasem musimy spojrzeć na nasze życie pod innym kątem, żeby rozpoznać dysfunkcje i zniszczenia, które powodują pewne relacje”.
Powieść spodobała mi się, zwłaszcza od strony konstrukcji fabuły, wciągającej, intrygującej, często zaskakującej. Odpowiadała mi dwutorowa narracja, spojrzenie z różnych ujęć na wydarzenia, zarówno z zewnątrz ciągu tajemnic, jak i wewnątrz piętrzących się problemów. Charakterystyka postaci nie należała do pogłębionych, ale na potrzeby zwykłego thrillera w zupełności wystarczała. Ciekawe połączenie różnych osobowości, a pomiędzy echa dawnej tragicznej przeszłości i dynamicznie zmieniającej się teraźniejszości. Autorzy zgrabnie posuwali akcję, kiedy było potrzebne, wzmacniali wątpliwości, szybko zerkali na echo incydentu sprzed dwudziestu lat.
Znakomicie bawiłam się w snucie domysłów, wydawało mi się, że już wiem, co tak naprawdę miało miejsce, kto był po stronie dobrych, a kto przynależał do zła, a jednak szybko orientowałam się, że zostałam sprowadzona na manowce. Szkoda tylko, że konsekwencji budowania napięcia właśnie w ten sposób zabrakło do finałowej odsłony. W pewnym momencie powstała pusta przestrzeń w prowadzeniu intrygi, za szybko dochodziło do ujawnienia najważniejszej karty, tak jakby miało być coś jeszcze, ale okoliczności zmusiły do szybszego zakończenia powieści. Mimo wszystko książka fantastycznie relaksowała, na chwilę ukazywała światło prawdy, a za chwilę gasiła wszelkie podpowiedzi ku niej prowadzące. Gra pozorów prowadzona z wielu stron, uczestnicy zapętleni w swoich i cudzych sekretach, a stawka z każdą chwilą podwajała się, a nawet potrajała, i prowadziła w niebezpiecznym sensacyjnym kierunku. Thriller z wyższej półki, chociaż nie brakowało drobnych potknięć i niekonsekwencji, przykładowo w sferze potężnych mocy firmy farmaceutycznej w zdobywaniu wszelkich informacji, ale nie w docieraniu do zwykłych bilingów telefonicznych.
Avery Chamber straciła licencję psychoterapeutki, teraz pracowała z ludźmi jako konsultantka. Porzuciła tradycyjną terapię na rzecz nowej metody opierającej się na dziesięciu krokach. Kiedy po pomoc zgłosili się zamożni czterdziestolatkowie z problemami małżeńskimi, przeprowadzała ich przez kolejne etapy, tak aby mogli zmierzyć się z rzeczywistością w związku. Avery nie tylko wysłuchiwała klientów, ale również sama docierała do szczegółowych informacji z ich życia, gdyż wiedziała, jak perfekcyjnie ludzie potrafią maskować się przed innymi, nawet najbliższymi, co więcej, przed samym sobą. W miarę wgryzania się w życie Marissy, właścicielki butiku, i Matthew, waszyngtońskiego prawnika, okazywało się, że sprawa nie wiązała się tylko z tą dwójką, kilka trzecich osób aktywnie kształtowało przestrzeń życiową klientów.
Frapująco było dociekać, jaką naprawdę odgrywali rolę, kogo należało zaliczyć do przyjaciół, a kto okazał się wrogiem. Wciągnęłam się, poczułam dreszcze emocji, chętnie poddałam intensyfikującemu się napięciu, odkrywaniu nakładających się kłamstw. Pod koniec poczułam się lekko oszukana zbyt łatwymi wyjaśnieniami, lecz trzeba przyznać, że zgrabnie łączącymi wątki i relacje między bohaterami.