Rezultaty wyszukiwania dla: SPI
Żółte ślepia
Najtrudniejszą sztuką w życiu każdego człowieka jest bycie sobą. Życie w zgodzie z naturą, własnymi przekonaniami i ludźmi stanowiącymi nasze najbliższe otoczenie nie jest łatwe. Niektórym udaje się zachować siebie w czasach niesprawiedliwości i zmian. Inni muszą dokonać wyboru. Tylko czy można być gotowym na porzucenie siebie?
Medvid to człowiek leśnych kniei, jest bardzo oddany swoim poglądom, ale i przyjaciołom. Choć czuje, że nie nadaje się do życia na dworze królewskim, wspiera króla Bolesława. Niestety dla osoby, która całym sobą wierzy w tradycje słowiańskie, chrystianizacja okazuje się ciężkim czasem. Podporządkowanie się nowym zasadom nie jest łatwe.
W niewyjaśnionych okolicznościach ginie Bolesław i wszyscy dworzanie, również ukochana Medvida. Mężczyzna wyruszy w podróż w celu odszukania zaginionych. Ma przeczucia, że stoją za tym demony i złe duchy Półmroku. Jego towarzyszami w wyprawie staną się Gosława, wiedźma oraz mały domowy skrzat. Świat pełen przygód, przeszkód i nadprzyrodzonych stworzeń staje przed nimi otworem. Czy walka ze złem zakończy się zwycięstwem?
Żółte ślepia patrzą na ciebie ukryte gdzieś w mrocznej części lasu. Obserwują cię nieustannie. Czekają. Ty nie poddawaj się oczekiwaniu i sięgnij po powieść spod pióra Marcina Mortki już teraz. Daj się porwać słowiańskiemu wiatru i rozpocznij przygodę, która zapada w pamięć.
Marcin Mortka zaskoczył mnie już na początku mojej podróży. Piękny, niezwykle plastyczny język, którym tworzy swoją powieść, niemal natychmiast porywa czytelnika i nieustannie trzyma, aż do ostatniej kropki. Żółte ślepia pochłania się bardzo szybko. Tempo akcji niespiesznie wzrasta, a nagromadzenie przygód nie pozwala nawet na moment odłożyć książki na półkę.
To ogromna dawka słowiańskiego ducha, doprawiona humorem i świetną kreacją bohaterów. Niemalże natychmiast obdarzasz ich sympatią i z napięciem wyczekujesz kolejnych zwrotów akcji. Mnie ujęła Gosława. Jej gorący temperament i umiejętności rządzenia mężczyznami zapadają w pamięć. To chodzący sarkazm i worek przekleństw, które całkowicie nie pasują do jej drobnej postawy. Nie można też pominąć skrzata, mistrza narzekania w każdej sytuacji.
Nagle sympatia przepełnia cię od środka, a czytanie jest przyjemne, klimatyczne i często zaskakujące. Marcin Mortka stworzył historię pełną przygód, zwrotów akcji i niepewności. Ludzie wciąż jeszcze wierzą w dawne mary, biesy i stworzenia. Sam chrzest nie wyzwolił ich umysłów z tego, w czym się wychowywali przez pokolenia. To nadaje kolorytu całości, która skonstruowana jest jako zamknięta całość, ale czy na pewno? Niewielka furtka daje nadzieje, na powrót do świata, w którym Medvid poświęca siebie, by odnaleźć przyjaciół.
Walka, z wrogiem i ze samym sobą wykuta w kamiennych tabliczkach. Świetnie napisana opowieść łącząca w sobie historię i fantastykę w czystej postaci. Pierwotne zło i nowa wiara. Natura i życie wśród wygód. Niebezpieczeństwo i humor. Żółte ślepia to niemal idealna mieszanka lęków i pragnień. Spisana natchnionym piórem, zabiera czytelnika w podróż, która nie zawsze jest przewidywalna, ale bardzo często kradnie serce.
Bawiłam się świetnie wśród wierzeń, humoru i sarkazmu. Śmiech i zaciekawienie, radość i zniecierpliwienie. Tak, to lektura warta spędzonego z nią czasu. Szczególnie gdy mity i legendy są twoją drogą w czytelniczym świecie.
Zapowiedź - Zefiryna i księga uroków
Baśniowa sceneria, okraszona magią fantastyczna fabuła i dziarska księżniczka, która nie cofnie się przed niczym, by schwytać złoczyńcę!
Zefiryna od dziecka była najbardziej rozhukaną i niepokorną księżniczką w Siedmiu Księstwach – dawniej jej wybryki mogły uchodzić za urocze, obecnie, kiedy ma siedemnaście lat, zakrawają na skandal. Łazi po drzewach, smarka w palce i gwiżdże na dworską etykietę. Zaproszenie od Linnei, księżniczki z Sarbancji, sprawia jej jednak sporą przyjemność – to w końcu zawsze okazja do wyrwania się z domu i przeżycia nowej przygody.
Towarzyska wizyta szybko przeradza się w potajemne śledztwo. Zefiryna, zaintrygowana tajemniczymi wydarzeniami na sarbanckim dworze, postanawia odkryć, kto stoi za magicznymi atakami na Linneę.
Czy na księżniczkę rzucono zły urok? Jaka złowroga moc czai się na pałacowych korytarzach? Kto wkrada się do snów książęcej rodziny?
Dziewczyna jest już o krok od rozwiązania zagadki, kiedy na jej drodze staje chorobliwie ambitny dowódca gwardii pałacowej, kapitan Scharf, dla którego pojawienie się krnąbrnej księżniczki to katastrofa. Jednak czy jego zainteresowanie Zefiryną jest czysto służbowej natury?
Wartka akcja, tajemnica, przygoda, bohaterka z prawdziwego zdarzenia oraz spora dawka humoru! A wszystko to za sprawą Saszy Hady, autorki kryminałów, którą do spróbowania swoich sił w fantastyce zainspirowała praca przy największym, międzynarodowym hicie CD PROJEKT RED, grze "Wiedźmin 3: Dziki Gon".
Tytuł: Zefiryna i księga uroków
Autor: Hady Sasza
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Język wydania: polski
Język oryginału: polski
Numer wydania: I
Data premiery: 2020-04-15
Mord na zimnych wodach
Jak przyciągnąć czytelnika, aby sięgnął po naszą książkę? Właściwie są trzy proste sposoby – wyrobić sobie markę, jaką np. ma w naszym kraju Andrzej Sapkowski, odpowiednio się wypromować np. kampanią na wspieram.to, lub zaprojektować interesującą okładkę. Książka „Mord na Zimnych Wodach” debiutującej Małgorzaty Grosman zdecydowanie przyciąga wzrok. To właśnie za sprawą intrygującej okładki postanowiłem sięgnąć po jej książkę i zanurzyć się w tajemnice Bydgoszczy. Co więc wyszło z mojej przygody z prozą debiutującej autorki? Zapraszam na poniższą recenzję – sami się przekonacie.
Jest rok 1926 – na pobliskiej wysepce zwanej Zimnymi Wodami znaleziono ciało młodej kobiety. Aspirant Fąferek stara się za pomocą dostępnych w tamtych czasach metod rozwiązać tę przerażającą zagadkę. Krok po kroku policja wpada na trop seryjnego zabójcy, który niczym Kuba Rozpruwacz upatrzył sobie młode kobiety. Trwa wyścig z czasem, giną kolejne ofiary – a morderca bawi się z policją kotka i myszkę otaczając ciała ofiar żołędziami. Dlaczego ofiarami stały się jedynie kobiety i co to ma wspólnego z tym, co działo się 3 lata wcześniej w Bydgoszczy?
Z samego opisu fabuły można wywnioskować, że mamy do czynienia z kryminałem historycznym, i tak rzeczywiście jest. Autorka realistycznie stara się oddać rzeczywistość, w której dzieje się książka, zresztą sam Andrzej Fąferek jest postacią historyczną. W książce znajdziemy adresy zaczerpnięte z „Adresów Miasta Bydgoszczy”, nieco gwary, o której pamiętają tylko najstarsi obywatele- to wszystko daje fajnego smaczku tej opowieści. Te opisy oraz staranność o zachowanie realiów to największa zaleta tej książki. Fabuła powieści jak dla mnie jest trochę niedopracowana, taka rozwleczona. Niby coś się tu dzieje, a trzeba przyznać, że temat chwytliwy, ale jakoś tak za wolno, nie ma tu tej dynamiki. Autorka bardziej skupiła się na dopracowywaniu realiów niż na samym klimacie kryminału- co ją trochę zgubiło. Jako historyk czytałem książkę z nieskrywanym zaciekawieniem, ale po drodze zdarzało mi się zapominać, że tutaj przecież chodzi o poważne śledztwo.
Mogę wręcz podejrzewać, że, dla osób mało zainteresowanych historią ta książka po prostu będzie się niezmiernie dłużyć. Powolne opisy miasta, sklepów i uliczek mogą fana rasowego kryminału doprowadzić do szewskiej pasji. Zdecydowanie rozczarowało mnie też zakończenie, które nagle urwało cały wątek i nie wyjaśniło nam wszystkiego do końca.
Czy warto więc sięgać po ten tytuł? Ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć, biorąc pod uwagę, że to dopiero debiut, to całkiem udana pozycja. Fani przedwojennej polski poczują się tu jak ryby w wodzie. Jednak jak na kryminał historyczny za dużo tu historii za mało kryminału. Gdyby autorka położyła nacisk na sam wątek śledztwa i głównego antagonisty – mogłaby być to naprawdę rewelacyjna pozycja- a tak to po prostu miły średniak do kawy.
Kocham się bać - słów kilka o literaturze grozy
Literaturze grozy przypięto łatkę niewymagającej, trywialnej, czasem wręcz prymitywnej, co jest krzywdzące zarówno wobec tworzących ją pisarzy, jak i sięgających po nią czytelników. W końcu horror horrorowi nierówny, a obok nieskomplikowanych historii, których siłą napędową jest ilość tryskającej krwi, mamy całą gamę powieści, które naprawdę potrafią wbić w fotel i pozostać w pamięci na długie lata.
Zapowiedź: Rotmistrz Polonia
Wydawnictwo 23 prezentuje nowy album! Rotmistrz Polonia to komiks pełen tajemnic, niezwykłych zwrotów akcji i teorii, które tylko pozornie są spiskowe. Łukasz Kowalczuk i Łukasz Godlewski rzucają nowe światło na wszystko, co wiemy o czasach II RP. Premiera już 7 marca podczas Rumia Comic Conu!
Planeta
"Jeśli na niedającym się do zamieszkania świecie znajdowało się rdzenne życie przeszkadzające w wydobyciu surowców, mogliśmy je po prostu zniszczyć..."
Ostatnio penetrowałam głównie thrillery, w najróżniejszych odmianach, ale zatęskniłam już za powieściami kryminalnymi i science fiction. "Planeta" jest umiejętnie wyważoną mieszanką obu tych gatunków. Ciekawie przemyślano wątek przeniesienia się w daleką przyszłość, aż do roku trzy tysiące dziewięćset czterdziestego trzeciego. Zwrócono uwagę nie tylko na nieograniczone możliwości podróżowania człowieka w kosmosie, zdobywania nowych terytoriów, kolonizowania planet, cybernetycznych mutacji, ale też na społeczne uwarunkowania funkcjonowania, polityczne zależności i militarne moce. Ten futurystyczny świat nie odbiega aż tak bardzo od współczesnych przewidywań, nie stworzono na siłę nowej wizji, a zatem powstaje wrażenie łagodnej familiarności, a ja dobrze czułam się w tym kolorycie, pasującym do ogólnej konwencji fabuły.
Jeśli chodzi o zagadkę detektywistyczną, także miała urok i moc przyciągania, choć nie należała do mocno skomplikowanych, czy trudnych do przewidzenia. Powiedziałabym nawet, że w miarę wchodzenia w powieść stawała się coraz bardziej zwracać ku sensacji, spektakularnych akcji, atrakcyjnych tropów, choć prowadzących donikąd, to przykuwających uwagę. Do końca nie wiemy, jak potoczą się sprawy, kto wyjdzie zwycięsko ze spisku, sytuacji nasyconej zdradliwymi minami, fałszywymi sprzymierzeńcami i grząskimi teoriami. Medyczne eksperymenty, obce cywilizacje, różne ideologie, i jeden wyzwoliciel prawdy, choć otoczony doradcami, to i tak działający właściwie w pojedynkę. Pułkownik Carl Butler, zasłużony dla kraju żołnierz, w trybie pilnym zostaje wezwany z emerytury i przypisany do niebezpiecznego zadania poszukiwania syna wysokiego rangą radcy. Okazuje się, że śledztwo szybko może przerodzić się w działalność bojową, a Kappianie mają plany na oswobodzenie się z rąk ludzkiego najeźdźcy. I jeszcze gdzieś w tle intuicyjne przekonanie, że nie wszystkie karty zostały wyłożone na stół. Przyjemnie spędziłam czas z książką, może nie wciągnęłam się maksymalnie, kilka drobnych elementów uwierało, jednak ogólne wrażenie pozytywne, główna postać przekonuje, środowisko frapuje, zaś misja przybiera różne barwy. Z zainteresowaniem sięgnę po drugi tom serii.
Fragment: „Dziedziczka jeziora” Marii Dahvana Headley
Dzisiaj premiera książki „Dziedziczka jeziora” autorstwa Marii Dahvana Headley. Z tej okazji zapraszamy do przeczytania fragmentu książki.
Stażystka
Kiedy miałam rozpocząć czytanie Stażystki, okazało się, że nagle wszędzie zaczęła się pojawiać. Ostatnio jestem poza wszelki stronami poświęconymi książkom, jedynym źródłem informacji stał się Instagram. Z ciekawości zajrzałam na inne strony i tak, ta książka jest na tak zwanej fali. Czy zasłużenie? O moim zdaniu dowiecie się już za chwilkę. Dopiszę tylko jeszcze, że cieszy się mój słaby dostęp do nowinek, inaczej miałabym dosyć tego tytułu, zanim wyrobiłabym własne zdanie. A tak, usiadłam i po prostu przeczytałam.
Jedna ze znanych i prężnie prosperujących firm w Oławie poszukuje stażystki. Na takie ogłoszenie trafia Klaudia, nasza główna bohaterka. Właśnie skończyła studia, niebawem będzie musiała opuścić akademik i rozpocząć życie, samodzielnie. Bo rodziny nie ma. Koleżanka z roku proponuje wspólny interes, ale do tego potrzeba nakładu finansowego, a tego nasza dziewczyna nie ma. To też, oferta, która pojawia się niczym manna z nieba, wydaje się czymś nierealnym.
Ewa zna na pamięć etap rozmów pracy, które przeprowadzi jej mąż Marek. Zdaje sobie sprawę, że przyglądanie się temu, niczego nie wniesie nowego do jej życia. Bo dla męża owszem. Zyska nową stażystkę. Na pewno będzie nią blondynka i na pewno będzie musiała ująć szefa inteligencją i czymś jeszcze. Co zdecyduje czy umowa o staż na okres sześciu miesięcy zostanie podpisana. Od tej osoby, zależy czy równowaga w małżeństwie Skalskich zostanie zachowana i wszystko nareszcie się ułoży.
Między czasie w Oławie dochodzi do odnalezienia ciała młodej dziewczyny. Jak się później okazuje, pracowała w firmie Skalskich, z dnia na dzień przestała przychodzić do pracy, nikt nie wiedział, co się stało i dlaczego. Poprzedniczka dziewczyny zginęła w wypadku samochodowych, obie zajmowało to samo stanowisko, obie były blondynkami. Czy te dwie sprawy mają powiązanie? A nowa pracownica powinna odczuwać strach?
Fabuła książki toczy się specyficznym rytmem. Nie ma nagłych zwrotów, które pędzą, a czytelnik nie nadąża w zastanowieniu, kiedy jego maleńka hipoteza nagle zostaje obalona. Tutaj autorka po prostu prowadzi sobie grę, niespiesznie, ukazując skrawek po skrawku fragmenty układanki. Jako że przyglądamy się wydarzeniom z perspektywy obu pań, Klaudii i Ewy, może mieć jako taki wgląd na to, co dzieje się zewnątrz i w małżeństwie Skalskich, a to wywiera przeróżne wrażenia. Moim pierwszym było, że są oboje porąbani. Naprawę, inaczej nie jestem w stanie ich określić. Nie mogę za wiele napisać, ponieważ w tym wypadku, o słowo za dużo i po zabawie, a tego potencjalnemu czytelnikowi odebrać nie mam prawa.
Z kolei Klaudia, och ta Klaudia. Gdyby nie świadomość czym zajmowała się podczas studiów, mogłabym ją uznać za typowo młodą i niedoświadczoną dziewczynkę. Tylko w jej przypadku jest to wręcz niemożliwe. To co, robiła, było przemyślane i świadome. Nikt jej nie zmuszał i nie namawiał. Dlatego nie potrafiłam zobaczyć w niej ewentualną ofiarę. Być może jestem okrutna, cóż poradzić.
W każdym razie nasza bohaterka, rozpoczyna pracę, a wraz z nią, dziwną relację ze swoim pracodawcą.
I właśnie w tej relacji, mogę powiedzieć, że autorka, troszkę nie przemyślała. Bo jeśli chciała stworzyć sylwetkę nieświadomej, niewinnej i głupiej ofiary, to trzeba było przemyśleć jej przeszłość i wykreować nieco inaczej. Inaczej, jej zachowanie było widziane jako bezmyślne i chwilami kretyńskie. Nie mogę tego ująć innymi słowami.
Nie umiałam polubić Klaudii, był to typ dziewczyny, której nigdy nie lubiłam i zawsze unikałam takiego towarzystwa. Z kolei Ewa, postać bardziej złożona. Tak naprawdę dopiero pod sam koniec, dowiadujemy się, co dzieje się w ich związku i dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej. Co nie oznacza, że możemy zrozumieć. Mnie było trudno.
Ogromnym plusem książki jest szybkie czytanie. Autorka ma lekkie pióro, dzięki czemu ma się wrażenie, że kartki same się przewracają. Ciekawość towarzyszy niemalże do końca, chociaż ja dosyć szybko domyśliłam się, kto stoi za śmiercią obu dziewczyn. Mimo to uważam, że ciekawie wyszło, bo bardzo długo podejrzewa się dosłownie każdego.
Co mnie zawiodło? Może infantylność Klaudii, naprawdę jej reakcje i zachowania były zbyt mocno spłycone. O ile na samym początku czytania można było przymknąć oko, to później po prostu drażniło.
Z kolei wyjaśnienie problemu, jaki krył się za murami domu Skalskich, nie było dla mnie wystarczające. Odniosłam wrażenie, że autorka po prostu chciała już skończyć i tak też zrobiła. Ogólnie zakończenie było słabe i zaniżyło całą moją ocenę książki. A szkoda, bo rokowała dosyć dobrze. A tak, jest średnio. Emocji Bóg wie, jakich nie było. Można przeczytać. Chociaż słaby kryminałek z tego, bo thriller żaden.
Oczywiście w żadnym razie nie odradzam. Śmiało, można przeczytać, jednak jeśli ktoś lubi o wiele bardziej mroczną i skomplikowaną fabułę. Oczekuje mrożących krew w żyłach wrażeń, powinien sobie odpuścić. Nie miałam ciarek i odczucia tych konkretnych emocji, byłam ciekawa, kto jest kim, po co i dlaczego. I właśnie dlatego czyta się tę książkę.
Wywiad z Marcinem Mortką
Dzień dobry, nazywam się Katarzyna Abramova i w imieniu swoim oraz czytelników portalu Secretum.pl serdecznie dziękuję za poświęcony mi czas.
Fragment: Rebeki F. Kuang „Wojna makowa”
Nie jest to zwykła, odrealniona powieść fantasy. Kuang porusza w niej istotne problemy z historii Chin - swojego rodzinnego kraju. Nawiązuje do wydarzeń w Nankinie z 1937 r., nazwanych "zapomnianym holokaustem", do japońskiej okupacji Korei, czy do eksperymentów japońskiej jednostki 731. Przedstawia społeczeństwo patriarchalne i na jego tle główną bohaterkę Rin inspirowaną postacią Mao Zedonga. Autorkę interesują mechanizmy przemiany kobiety w świecie rządzonym przez mężczyzn. Zadaje pytanie o to, jak można zmienić hierarchę, bez narzucania kolejnych niesprawiedliwych rozwiązań. Zaskakuje nieoczywistymi wyborami głównej postaci. Wyborami, które we współczesnym nam świecie niejednokrotnie są kobietom odbierane. Rin staje się alegorią walki kobiet o osobistą wolność i niezależność. Niezłomna, zdesperowana, przepełniona buntem pali świat zbudowany na niesprawiedliwych fundamentach.