Rezultaty wyszukiwania dla: Harrison Gilbertson
Oblicze mroku
Często patrząc w lustro nie możemy znieść tego, co widzimy. Nie zawsze za sprawą naszego wyglądu, lecz rzeczy, które zrobiliśmy. W końcu mówi się, że "nie możemy patrzeć na siebie w lustrze". Zwierciadło odbija tylko nasze oblicze, wykrzywione złością, poczuciem winy, smutkiem. Ten -bądź co bądź- element wystroju domu wielokrotnie słyszał nasze wyrzuty względem siebie, słowa pocieszenia. Jest jak "martwy przyjaciel", przed którym stajemy każdego dnia, z lepszym lub gorszym nastawieniem. Widzi nas. Słucha. I na szczęście nie odpowiada. Chyba...
Maria jest nieśmiałą licealistką, która w żaden sposób nie może nawiązać relacji z rówieśnikami. Jej jedyną przyjaciółką jest jednocześnie jej sąsiadka, Lily, szkolna gwiazda- o ile tę relację można określić jako przyjaźń. Nękana przez kolegów, wyśmiewana przez koleżanki i zupełnie niezrozumiana przez rodziców, Maria z dnia na dzień coraz bardziej zamyka się w sobie, a jedynym powiernikiem jej łez staje się lustro. I w końcu postanawia odpowiedzieć. Dziewczyna z drugiej strony tafli przedstawia się jako Airam; wie o Marii wszystko, bowiem towarzyszy jej wszędzie tam, gdzie może dotrzeć odbicie. Jest odważna, pełna złości i chętna na zemszczenie się na prześladowcach w imieniu głównej bohaterki. Maria musi tylko zgodzić się na zamianę miejscami, która ma potrwać tylko do chwili, w której Airam odniesie zwycięstwo nad jej wrogami, oczyszczając tym samym drogę dla nieśmiałej nastolatki. Później każda z nich ma wrócić na swoje miejsce. A jednak czy istota, która przez tak wiele lat tkwiła za szklaną taflą będzie chciała ponownie wrócić do swojego więzienia... ?
Kilka miesięcy temu na Instagramie wyświetlił mi się krótki filmik, fragment jakiegoś filmu, który już wtedy mnie zainteresował. Otóż w owej cząstce dwie przyjaciółki umówiły się na naukę jazdy na łyżwach. Jedna z nich od razu wyglądała dla mnie podejrzanie- miała coś tak mrocznego w oczach... zainteresował mnie ów ułamek treści. Jak się okazało później, był to właśnie fragment filmu Oblicze mroku. Nie muszę chyba wspominać, że byłam ogromnie zaciekawiona, jak reżyser przedstawi swój pomysł. Ostatecznie w kinematografii już pojawiały się filmy z motywem lustra i tkwiącego za nim zła. Czy obecnie przedstawiono nam jakąś inną wizję?
Od pierwszych minut czuć w tej produkcji mrok; widza otacza zimowa aura, a sceny kręcone są w dość zimnej, przyciemnionej kolorystyce. Bohaterowie nie żartują między sobą, a na pierwszy plan wysuwa się to, jak Maria jest traktowana przez otoczenie. Wyobraźcie sobie, że Wasi rodzice nie akceptują Was takimi, jakimi jesteście, starając się nawet namówić Was do chirurgicznej poprawy urody (!). Ten fragment naprawdę mną wstrząsnął, zaś naszą główną bohaterkę ostatecznie przekonał do zamiany miejsc z Airmą. Od początku miałam podejrzenie kim tak naprawdę jest dziewczyna z lustra i czego chce od nieświadomej tajemnic skrytych skrzętnie przez rodziców Marii. Oblicze mroku nie należy może do oryginalnych produkcji, bo tak naprawdę nic nowego tam nie zobaczycie, ale mimo to niesamowicie wciąga. Airam jest zła do szpiku kości; prawie tak, jakby całe poczucie niesprawiedliwości oraz inne negatywne emocje Marii trafiały prosto do niej, dając jej siłę. Choć istota zza lustra twierdzi, że zrobi wszystko wyłącznie w dobrym interesie głównej bohaterki, to jak widz się spodziewa- wcale tak nie jest.
Dużą rolę w całej historii odgrywa także głowa rodziny, Dan, czyli ojciec dziewczyny. Na co dzień zajmuje się poprawianiem urody, a tak w pracy, jak i w życiu- jest perfekcyjny aż do przesady. Wspominałam już, że chciał poprawić urodę własnej córki? No właśnie. Nie ma w nim cieplejszych uczuć, a jego żona codziennie musi wyglądać jak z żurnala. Co oczywiście nie wpływa na jego większe zainteresowanie nią. To on w ich trzyosobowej rodzinie dyktuje warunki, matka nie ma nic do gadania. To on sprawia, że Maria czuje się jeszcze bardziej nieatrakcyjna, niezrozumiana. To on wiele lat temu podjął decyzję, która -jak się okazuje w trakcie filmu- rzutuje na obecne wydarzenia. Esteta, który uwielbieniem piękna terroryzuje rodzinę.
Oblicze mroku to bardzo ciekawy film dla osób, które lubią thriller psychologiczny z wątkami horroru. Nie będziecie się nudzić podczas seansu, obiecuję.
Upadli
Po latach powieść „Upadli” spod pióra Lauren Kate doczekała się swojej ekranizacji w reżyserii Scotta Hicksa. Czy jednak film zadowolił fanów i przede wszystkim, czy jest wart naszej uwagi?
Nastoletnia Luce (Addison Timlin) jest uważana za chorą psychicznie. Kiedy cudem udaje jej się uciec z pożaru, w którym ginie jej chłopak, dziewczyna trafia do szkoły z internatem przeznaczonej dla trudnej młodzieży. Tam spotyka milczącego Daniela (Jeremy Irvine) i ma wrażenie, jakby znała go od zawsze. Poznaje również Cama (Harrison Gilbertson), chłopaka, który sprawia kłopoty i wyraźnie jest nią zainteresowany. Tylko czy Luce może pozwolić sobie na zabawę i beztroską, młodzieńczą miłość, gdy wciąż otaczają ją cienie?
Ogromnie ucieszyłam się widząc tytuł „Upadli” w zapowiedziach Monolith Studio. Do oglądana zabrałam się z wielkim entuzjazmem, który jednak szybko przerodził się w zawód i lekkie rozgoryczenie. Po tylu świetnych ekranizacjach, które oglądałam w ostatnich latach, Lauren Kate dostały się okruchy. Nawet „Ciepłe ciała” i „Akademię Wampirów”, których filmowe wersje potraktowane zostały w nieco komediowy sposób, oglądałam z prawdziwą przyjemnością. Miały w sobie to coś, czego w „Upadłych” zupełnie nie ma.
Niestety scenariusz został napisany w dużym skrócie. Wszystko dzieje się zbyt szybko zostało pominiętych wiele wydarzeń i istotnych szczegółów. Właściwie to nawet nie jestem pewna, w jaki sposób bohaterka na filmie doszła do swoich różnych wniosków. Nie było też zbyt wyraźnie widać łączącego główne postacie uczucia, zwłaszcza ten „trójkąt miłosny” zszedł na dalszy plan, a jest on dość istotną częścią historii.
Film ma jednak również swoje plusy. Pierwszym z nich jest zdolny, młody aktor, który zagrał Daniela (Jeremy Irvine). Zrobił to bardzo dobrze i na ekranie wyraźnie widać jak się męczy ze swoimi uczuciami i trudnym, niemożliwym wręcz wyborem. Drugim jest naprawdę piękna sceneria. Stary pałacyk, klimaty rodem z angielskiej wsi, cudowna biblioteka i wyróżniająca się na tle starego budynku, pełna życia młodzież. Jest na co popatrzeć. Odrobinę rozbawiły mnie, ale również przypadły mi do gustu nietypowe skrzydła, które otrzymali tytułowi Upadli. Z pewnością nie można odmówić im oryginalności.
Podsumowując - „Upadli” to kolejna produkcja, którą oglądało się sympatycznie, ale bez której mogłabym się obejść. Myślę, że fani twórczości Lauren Kate z przyjemnością obejrzą ekranizację, chociaż by po to, żeby porównać czy właśnie tak sobie to wszystko wyobrażali. Dla przeciętnego odbiorcy jednak film może być nieco niezrozumiały, a produkcja po prostu sztampowa. Warto jednak dać temu tytułowi szansę, zwłaszcza gdy jest się miłośnikiem tego typu kina.