Rezultaty wyszukiwania dla: 2013
Spotkanie autorskie z Katarzyną Bereniką Miszczuk
Wydawnictwo W.A.B. i BookBook Księgarnia Hoża zapraszają na październikowe spotkanie autorskie z Katarzyną Berenika Miszczuk.
Czas: 5 października w godzinach 18:00 - 19:00
Miejsce:BookBook Księgarnia Hoża, ul. Hoża 29/31, Warszawa
Wydawnictwo W.A.B. zaprasza na spotkanie z pisarką Katarzyną Bereniką Miszczuk, która opowie o swojej najnowszej książce "Obsesja".
Spotkanie poprowadzi Justyna Dżbig-Kluge, dziennikarka Radia ZET.
Michał Gołkowski na Festiwalu Fantastyki Twierdza
Michał Gołkowski zaszczyci swoja osobą Festiwal Fantastyki Twierdza w Giżycku.
Michał Gołkowski – Zodiakalnie, patologiczny Wodnik z roku Stanu Wojennego. Wbrew pozorom samotnik, mizantrop i introwertyk. Z wykształcenia lingwista, z zamiłowania historyk wojskowości, na co dzień tłumacz kabinowy angielsko-polsko-rosyjski, rusofil i rusofob w jednym.
Siri Pettersen na Polconie
Siri Pettersen autorka kruczych Pierścieni będzie gosciem Polconu.
Siri Pettersen – urodzona w 1971 r. norweska pisarka, projektantka stron internetowych i ilustratorka. W 2002 roku jej komiks "Anti-klimaks" wygrał konkurs organizowany przez wydawnictwo Bladkompaniet.
Historia naturalna smoków. Pamiętnik Lady Trent.
Jeżeli mieliście kiedyś okazję czytać Wolfa Kielicha książkę pt. „Podróżniczki. W gorsecie i krynolinie przez dzikie ostępy” i ta lektura Wam się podobała, to Marie Brennan proponuje czytelnikowi podobną, choć sfabularyzowaną biografię z domieszką fantasy.
Marie Brennan to nom de plum amerykańskiej pisarki Bryn Neuenschwander, której pierwsza na polskim rynku książka niedawno ukazała się nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka. „Historia naturalna smoków. Pamiętnik Lady Trent” to powieść oryginalnie wydana w 2013 roku. Była ona nominowana do Goodreads Choice Award 2013 w kategorii fantasy i do World Fantasy Award 2014 w kategorii najlepsza powieść, ale zdobyła jedynie nagrodę Chesley Award za najlepszą ilustrację do książki w twardej oprawie, autorstwa Todda Lockwooda. Trzeba przyznać, że okładka jest wyśmienita i bardzo się cieszę, że Wydawnictwo Zysk i S-ka ją zachowało, to w pierwszej kolejności właśnie ona przyciągnęła moją uwagę.
„Historia naturalna smoków” to pamiętnik, dlatego też historię życia Izabeli, lady Trent, poznajemy z pewnego dystansu czasowego, relacjonuje ona zdarzenia ze swojej młodości, będąc już znaną i poważaną damą nauki, znawczynią smoków. Narracja w związku z podjętą konwencją jest dwupłaszczyznowa, autorka pamiętnika opowiada nie tylko o tym, jak zdarzenia przebiegały, ale również ujawnia wielokrotnie swoje stanowisko, przemyślenia wobec nich w chwili pisania. Izabelę poznajemy jako siedmiolatkę, autorka pamiętnika cofa się tak daleko wstecz, aby pokazać, że od najmłodszych lat miała zacięcie naukowe, że zawsze dążyła do poznania istoty rzeczy. W miarę dorastania jednak zostaje zmuszona do dostosowania się do wymagań społecznych, a te rzadko są przychylne względem kobiet afiszujących się z zainteresowaniami nie przeznaczonymi dla młodych dam. Marie Brennan stworzyła nowy świat, w którym mogła ustalać granice i zasady społeczne, choć niewątpliwie wzorowała się na wiktoriańskiej Anglii. Miłośnicy powieści wiktoriańskich odnajdą w „Historii naturalnej smoków” o wiele więcej przyjemności, niż czytelnicy fantasy. Większą część książki zajmują kwestie relacji rodzinnych i społecznych, miejsca kobiet w społeczeństwie i ich zależności od mężczyzn, a także kwestie związane z zajmowaniem określonych pozycji społecznych. Nie jest to jednak powieść, która rozpatruje na poważnie te kwestie, nie przysłaniają one najważniejszego wątku, a mianowicie dochodzenia Izabeli do pozycji, którą w końcu osiągnęła. Towarzyszymy więc bohaterce w drodze do dorosłości, jej pierwszym krokom na salonach, zamążpójściu i wyprawie do dalekiej Wystrany. Marie Brennan stworzyła tak naprawdę świat analogiczny do Europy czasu kolonializmu z elementem fantasy, którym są właśnie smoki. Stworzenia te w świecie Izabeli nadal nie zostały dokładnie zbadane, a właśnie tajemniczość ich zachowania, pociąga młodą badaczkę najbardziej. Wraz z mężem, bogatym sponsorem i towarzyszami wyprawy naukowej, udaje się w podróż do Wystrany, podczas której ma być sekretarzem, który równocześnie będzie rejestrował graficznie przebieg badań. Jak sama Marie Brennan w wywiadzie (1) wspomina, czerpała garściami z antropologii i nauki o kulturze, by wzbogacić swój świat. Dlatego na przykład odległa Wystrana przypomina w swej surowości i obyczajowości Rumunię. Przygody Lady Trent, jej męża Jacoba, lorda Hilforda i pana Wilkera przebiegają nie do końca tak, jakby chcieli, a do spraw nauki, wpleciona zostaje lokalna polityka.
Powieść Marie Brennan czyta się z zainteresowaniem i zaciekawieniem. Zaletami książki jest udany mariaż pomiędzy powieścią wiktoriańską i fantasy oraz fakt, że smoki stanowią przedmiot badań naukowych, jak każdy inny gatunek zwierząt. Niewątpliwym walorem opowieści jest bogato wykreowany świat, różnorodność społeczeństw oraz atmosfera XIX wiecznej epoki kolonialnej. Wadami są powolne tempo akcji, które przyśpiesza dopiero na pięćdziesiąt stron przed końcem, a także słabo zarysowana postać głównej bohaterki. Książka najbardziej rozczarowała mnie Izabelą, która jest bez życia, oraz tym, jak dochodzi do wszystkiego. Tak naprawdę Marie Brennan nie poszła o krok dalej przedstawiając pozycję kobiety w społeczeństwie, tak jak to zrobiła N. K. Jemisin w „Piątej porze roku”, i ułatwiła wszystko głównej bohaterce, która na srebrnej tacy dostała cudownego męża pantoflarza oraz bez przeszkód zdobyła patronat lorda Hilforda. Powieść przed fabularną klęską ratuje zakończenie, które daje nadzieję, że jednak może uda się coś z tego cyklu wykrzesać. Lektura ciekawa i przyjemna, ale zdecydowanie autorka mogła do tematu podejść bardziej ambitnie.
Fragmenty: "Dwór mgieł i furii"
Już w środę, 11 stycznia, w salonach Empik rusza sprzedaż najnowszej książki kultowej pisarki Sarah J. Maas, "Dwór mgieł i furii".
Jest to kontynuacja fantastycznie przyjętego "Dworu cierni i róż", inspirowanego baśnią o "Pięknej i Bestii".
Poznaj fragmenty powieści!
Wywiad z Marko Kloosem
Przeprowadzenie wywiadu z Marko Kloosem umożliwiło Wydawnictwo Fabryka Słów, za co serdecznie dziękujemy. Przygotowanie i tłumaczenie wywiadu Agnieszka 'actagaudi' Pyra.
Witam serdecznie i w imieniu Secretum.pl chciałbym podziękować za udzielenie wywiadu.
Marko, we wrześniu pojawił się w Fabryce Słów pierwszy tom twojej serii Frontlines. Jesteś dla polskiego czytelnika nowym pisarzem. Czy mógłbyś powiedzieć nam kilka słów o sobie?
Urodziłem się i wychowywałem w Niemczech, a do Stanów Zjednoczonych przeniosłem się w 1996 roku. Podejmowałem się wielu bardzo różnych zawodów, ale zorientowałem się, że tak naprawdę dobry jestem tylko w pisaniu. Praktyka pisarska oraz składanie rękopisów u wydawców zabrały mi kilka lat, ale w końcu udało się sprzedać dwa pierwsze tomy serii Frontlines w 2013 roku i od tamtej pory jestem pisarzem na pełen etat.
Dziecko Odyna
Jako zagorzały czytelnik, miałam do czynienia z ogromną ilością książek, lepszych lub gorszych. Nie pamiętam jednak, kiedy jakaś książka wzbudziła we mnie tak skrajne emocje jak „Dziecko Odyna”.
Siri Pettersen na co dzień zajmuje się tworzeniem ilustracji, pisaniem komiksów i stron internetowych. W 2002 roku jej komiks Anti-klimaks wygrał konkurs organizowany przez norweskie wydawnictwo Bladkompaniet. „Dziecko Odyna” to wydana w 2013 roku debiutancka książka tej pisarki, która bardzo szybko zyskała grono fanów, a także zdobyła kilka nagród w jej rodzimym kraju. Niestety, już po kilkunastu stronach książki widać, że to jej pierwsze tego typu dzieło.
Świat stworzony przez Panią Pettersen zwany jest Ym. Zamieszkują go Ætlingowie – ludzie posiadający ogony i wrażliwi na siły życiowe płynące z ziemi - Evnę. Ym jest rządzone przez Radę, służącą Widzącemu przyjmującemu postać kruka i składającą się z 12 członków największych i najsilniejszych rodów.
Hirka – główna bohaterka historii - to kilkunastoletnia dziewczyna, która jako dziecko została zaatakowana przez wilki, tracąc w tym starciu ogon. Tam gdzie mieszka, w Elveroi, nikt nie traktuje jej z tego powodu jako odmieńca. Do czasu, gdy nadchodzi czas Rytuału, kiedy to 15-letnie dzieci z całego Ym mają stanąć przed Radą i otrzymać jej błogosławieństwo. Warunek jednak jest jeden – każde z nich podczas uroczystości musi na oczach Rady i samego Widzącego zaczerpnąć Evny. Nagle Hirka odkrywa, że brak ogona to jej najmniejszy problem. Hirka jest ślepa na ziemię, nie potrafi czerpać Evny. Tylko Ślepi, największe zagrożenie Ym, nie potrafią tego robić. Gdy ojciec wyjawia prawdę dotyczącą jej pochodzenia, świat Hirki wywraca się do góry nogami. Okazuje się, że nie może stanąć przed Radą, a jedyne co ją ratuje to ucieczka. Ucieczka, która prowadzi do zachwiania fundamentami istniejącego świata i pozycji Rady w nim. A nawet samego Widzącego.
Przyznaję, bardzo chciałam przeczytać tę książkę. Jej bardzo dobre recenzje oraz to, że miała w sobie łączyć fantastykę z mitologią nordycką, zadziałały na mnie jak magnes. No właśnie, miała. Bez wątpliwości jest to fantastyka, niestety mitologii się tam nie doszukałam. Chyba, że użycie imienia Odyna jest według Pani Pettersen wystarczające. Można tutaj na siłę dorzucić jeszcze Kruczy Dwór – wygląd i temperament jego mieszkańców mogą się co wnikliwszym czytelnikom kojarzyć z wikingami, ale to by było na tyle. Nie twierdzę, że to w jakikolwiek sposób sprawia, że książka jest gorsza, niemniej jest to wprowadzanie czytelnika w błąd. Co innego jednak sprawiło, że mam do tej mieszane uczucia.
Narracja. Najsłabszy punkt tej książki, istna jej bolączka. Przykro mi to stwierdzić, ale Pani Siri Pettersen nie umie pisać narracji. Chciałoby się powiedzieć, że nie umie pisać książek, ale mogłoby to być zbyt krzywdzące. Już po pierwszych kilkunastu stronach miałam ochotę odłożyć ją i nigdy więcej do niej nie wracać. Toporne i niezrozumiałe opisy, kompletnie nietrafione porównania, niepotrzebne, czasem przydługie wyjaśnienia i dublowanie zdań. Składnia i stylistyka również pozostawiały wiele do życzenia. Momentami było to tak źle, że łapałam się za głowę krzycząc „po co? dlaczego?”. Były i takie chwile, gdy musiałam kilka zdań czy nawet cały akapit przeczytać wiele razy, żeby w ogóle zrozumieć, co autorka chciała przekazać. Odniosłam wrażenie, że pisarka chciała na siłę pokazać swój wątpliwy kunszt pisarski, chciała nam na siłę wszystko wyjaśnić i opisać, nie zostawiając czytelnikowi pola do użycia własnej wyobraźni. I niestety, robiła to w bardzo przytłaczający sposób. Z czasem jest chyba z tym lepiej, narracja jakby nabrała lekkości i polotu. Chyba, że to dzięki fabule przestałam zwracać już na to uwagę (choć momentami było ciężko).
No właśnie, fabuła! Tutaj Pani Pettersen zdała egzamin na szóstkę. Początki fabuły błyskawicznie skojarzyły mi się z kultowym już „Eragonem”, później jednak autorka pokazała, że miała swój pomysł na książkę. To, co przedstawia Pani Pettersen jest świeże i bardzo ciekawe. Zupełnie inne spojrzenie na magię, na wiarę, na rolę głównego bohatera. Hirka nie jest sztampowym przykładem „od zera do bohatera”, momentami wręcz przeczy temu wizerunkowi. Akcja toczy się wartko, jest skomplikowana i nieprzewidywalna. Wciąga, bardzo. Tak jak na początku narracja przeszkadzała mi do tego stopnia, że nie zwracałam uwagi na to co się w książce dzieje, tak później narracja zeszła na drugi plan. Akcja była do tego stopnia ciekawa i wciągająca, że obowiązki krzyczały do mnie „odłóż książkę!”, a ja słuchałam cichego głosu gdzieś z tyłu głowy, mówiącego „czytaj”.
Przyznaję, że ogromnie wciągająca i oryginalna fabuła jest tym, co ratuje „Dziecko Odyna”. Mimo początkowego zniesmaczenia słabą narracją, książka bardzo mi się podobała. Siadając do drugiej części serii „Krucze pierścienie” mam ogromną nadzieję, że Pani Siri Pettersen nie straciła zapału ani pomysłu na historię. I że wzięła kilka lekcji pisania książek.
"Zgnilizna" Siri Pettersen pod patronatem
W księgarniach dostępny już jest drugi tom cyklu "Krucze pierścienie" - oryginalnej sagi fantasy osadzonej na staronordyckim gruncie. "Zgnilizna" Siri Pettersen to kontynuacja wychwalanego przez krytyków i czytelników "Dziecka Odyna", powieści, której stronice zapełniają zachłanność, lęk przed śmiercią i zemsta. Książka ukazała się pod patronatem Secretum.
Uniwersum Metro 2033: Za Horyzont
Zapoczątkowany przez D. Glukhovsky'ego projekt "Uniwersum Metro 2033" to prawdziwa żyła złota, zarówno dla autorów, jak i czytelników. Do marca 2013 roku w ramach tego projektu powstały już trzydzieści cztery powieści, a na tym przecież się nie skończy. Wątek świata po katastrofie, degeneracja człowieka podczas nuklearnej zimy, zejście ludzi do tuneli metra, by organizować się tam na nowo, powstawanie nowych społeczności, które ze sobą walczą lub współpracują, mutacje, przeróżne potwory, dzielni i twardzi stalkerzy, a przede wszystkim kołacząca się gdzieś tam w ukryciu nadzieja, że kiedyś świat znowu będzie taki jak przed wybuchem. Wszystko to przecież kopalnia motywów i pomysłów. Chętnych, by przystąpić do projektu nie brakuje; na liście nazwisk dopatrzyłam się nawet jednego Anglika. Robi się zatem coraz ciekawiej, bo wiadomo, że co autor, to i nowe spojrzenie. Wiadomo także, że wśród tylu książek zdarzą się te lepsze i te gorsze, ale jak na razie wydawnictwo Insignis serwuje polskim czytelnikom same godne uwagi i zapadające w pamięć na długo.
Powieść zatytułowana "Za horyzont" to zwieńczenie trylogii, na którą składają się także książki "Do światła" i "W mrok". W posłowiu autorskim powieści "W mrok", A. Diakow zarzekał się, że poprzestanie na dylogii. Wygląda na to, że jednak więcej w tym twierdzeniu było pisarskiej kokieterii, niż faktycznych zamiarów, bo oto mamy przed sobą powieść "Za horyzont", która teoretycznie powstać nie miała. Jak czytamy w notce biograficznej Diakowa umieszczonej na stronie wydawnictwa Insignis, podstawowym motywem jego udziału w projekcie "Uniwersum Metro 2033" było "zdobycie nowych doświadczeń pisarskich i możliwość wniesienia do projektu własnej wizji świata stworzonego przez Dmitrija Glukhovsky'ego". Jak widać, wizja ta pochłonęła Diakowa na tyle, by stworzył nie jedną, a trzy książki z tego uniwersum.
Powieść "Za horyzont" opowiada o dalszych losach stalkera Tarana i jego przybranego syna Gleba oraz ich przyjaciół. Po dramatycznych wydarzeniach, jakie były udziałem naszych bohaterów w drodze do Kronsztadu, (w poszukiwaniu tajemniczego światła) oraz odkrywaniu strasznej tajemnicy Czarnego Sanitariusza (w części drugiej), przyjdzie czas na to, by wyjść z tuneli i odbyć podróż wysokiego ryzyka, bez powrotu, podróż, która może zmienić życie wszystkich ocalałych. W ramach przeciwdziałania inwazji Wegan, którzy próbują podporządkować sobie ostatnie niezależne stacje, Taran trafia na ślad tajemniczego projektu o kryptonimie Alfejos. Projekt ten, już niemal legendarny, daje nadzieję na to, że ziemię można oczyścić ze śmiercionośnej radiacji, dzięki czemu ludzie będą mogli wyjść z tuneli metra. Dlatego Taran jest gotów rzucić wszystko, spalić za sobą mosty, zerwać stare zobowiązania, zabrać wiernych kompanów i na pokładzie pancernej machiny, zwanej pieszczotliwie "Maleństwem" ruszyć do odległego Władywostoku, by gonić za... no właśnie czym? Mrzonką? Realną szansą na odnowienie ludzkości?
Trzeba przyznać, że podróż bohaterów, którzy stanowią istną mieszankę wybuchową charakterów, zaczyna się naprawdę ciekawie. Więzy, które połączyły Indianina, Bezbożnika, Migałycza, Giennadija, Gleba, Aurorę oraz Tarana, stworzyły z nich coś na kształt dziwacznej rodziny, która w trudnych momentach potrafi się wspierać i współpracować. Na pokładzie dzielnego i monstrualnego Maleństwa, grupa wydaje się nie do pokonania i nie straszne jej ani Niesporczaki, ani Nafciarze, ani Stepowe Psy. Z każdej opresji, nie licząc drobnych strat, bohaterowie wychodzą cało. Z jednej strony jest to przyjemne, bo już zdążyłam się do bohaterów przyzwyczaić, ale z drugiej, czasami było to aż za mało wiarygodne, zważywszy na fakt, ile przeciwności i nieprzyjaznych istot spotykali po drodze.
Całość czyta się naprawdę dobrze, nie mogłam jednak pozbyć się wrażenia, że pewne wątki autor porzucił, by już do nich nie wrócić. Wprowadzona do historii w tomie drugim Aurora, tak dobrze rokowała, tym czasem w tomie trzecim autor w ogóle nie pozwolił się jej wykazać, a jej wszelkie działania ograniczył do popłakiwań w kącie i łapania Gleba za rękę. W tym temacie bardzo się rozczarowałam.
Sam Taran, ten twardy i zdecydowany stalker, w części trzeciej, jakby stracił werwę i polot. Zrobił się bardzo zachowawczy, zaś dojrzewający i na każdym kroku podejrzliwy Gleb, nieustannie go krytykuje, na co Taran reaguje... milczeniem. Gdy się ma na uwadze całą historię dość skomplikowanej relacji Tarana i Gleba, tę dziwną obecną zmianę, trochę trudno zrozumieć.
Bardzo trudno jest mi też wypowiedzieć się jednoznacznie na temat zakończenia tej historii i odniosłam wrażenie, że Diakow też miał niełatwo. Być może ta dwuznaczność zawarta w finale powieści obrazuje rozdarcie autora pomiędzy jego własną pisarską wizją, a oczekiwaniami czytelników, którzy często lubią mieć wszystko podane na tacy, wyjaśnione i rozwiązane co do słowa. Mówiąc jednym słowem, takie zakończenie, jakie serwuje czytelnikowi A. Diakow jest jak dla mnie zbyt proste, żeby nie rzec trywialne. Nie chcę tu za dużo zdradzać, żeby nikomu nie robić "spojlerów", ale trochę to zakończenie przesłodzono, ułatwiono, wygładzono. Gdzie się podziała ta twarda rzeczywistość, przez którą czytelnik się z bohaterami przedzierał? Twarda rzeczywistość zasługuje na twarde zakończenie. To w moim odczuciu takie nie było.
Zdaję sobie sprawę, że temat świata po katastrofie, kiedy tyle stracono bezpowrotnie, nie jest łatwym, a co za tym idzie, trudno wymyślić, coś, co zadowalałoby wszystkich czytelników. Dlatego nie skreślam powieści "Za horyzont". W sumie ma ona niemal tyle zalet, co i wad, choć, co jednemu (tak jak mnie) się nie spodoba, komuś innemu już przecież może. Dlatego te walory lub ich brak, najlepiej odkryć samodzielnie. Ze swojej strony polecam lekturę powieści "Za horyzont", gdyż sama przynależność powieści do projektu "Uniwersum Metro 2033" jest najlepszą rekomendacją, a na ewentualne niedociągnięcia fabularne można zwyczajnie przymknąć oko. Dlatego mimo wszystko polecam i zachęcam do lektury.
Światowy Fenomen, Internetowa Sensacja "Summoner: Zaklinacz"
Wydawnictwo Jaguar prezentuje sagę Summoner: Zaklinacz, Wyprawa drugi tomtrylogii fantasy, która podbiła serca miłośników gatunku i w zawrotnym tempie zdobyła popularność na platformie wattpad.com
100 000 czytelników w miesiąc,
1 000 000 czytelników po kwartale,
3 000 000 czytelników w pół roku,
a teraz już prawie 7 MILIONÓW!!!
Poznajcie Fletchera, chłopaka z darem przywoływania demonów. Tylko on może uratować Imperium Hominum przed klęską w walce z bezlitosnymi orkami. Przeżyjcie niezwykłą przygodę i odkryjcie jedną z najbardziej wciągających trylogii fantasty ostatnich lat.
Taki fenomen zdarza się raz na dekadę!