kwiecień 25, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: fantasy

środa, 04 kwiecień 2018 11:20

Nagroda Hugo - nominacje

Zostały ogłoszone Nominacje do Nagrody Hugo 2018.
Wręczenie nastąpi podczas Worldcon 76 w San José w Kalifornii, 19 sierpnia 2018 roku.

Nagroda Hugo to amerykańska nagroda literacka przyznawana co roku przez uczestników Worldconu (World Science Fiction Convention) za utwory z gatunku science-fiction i fantasy. Jej nazwa pochodzi od imienia Hugo Gernsbacka, fundatora nagrody i założyciela magazynu SF „Amazing Stories”.

Dział: Literatura
środa, 04 kwiecień 2018 07:03

Cień Rycerza

Po lekturze tomu pierwszego zostało mi w głowie skojarzenie Wielkich Płaszczy z dumasowskimi muszkieterami. Pamiętam, że nawet mi się historia podobała, choć prowadzenie narracji z dwóch płaszczyzn czasowych było trochę dezorientujące. To dlatego po zakończeniu lektury, będąc nią trochę zmęczona, nawet się nie zastanowiłam, czy istnieje w ogóle jakaś kontynuacja. Dlatego do drugiej części cyklu, a wtedy już wiedziałam, że w zamierzeniu jest to tetralogia, podchodziłam dość nieufnie.

Dla przypomnienia. Król Paelis, przywódca i mentor naszych bohaterów, nie żyje, a jego sztandarowy oddział rycerzy i sędziów w jednym poszedł w rozsypkę. Tristia, kraj w którym toczy się akcja tej historii stoi na skraju wojny domowej. Książęta i hrabiowie myślą tylko o własnych interesach, a lud cierpi pod jarzmem ich podatków. Gorzej już być nie może? A jednak.

Falcio, Kest i Brasti, kiedyś dumni trybuni, obecnie są na usługach człowieka, który jest martwy. Nie dość, że nie płacił im za życia, to teraz jeszcze padł ofiarą skrytobójcy, a oczywistym jest, że wina ma się znaleźć po stronie sławetnej trójki. Zupełnie przypadkiem bohaterowie wpadną na trop intrygi, której początek tkwi w ich własnej przeszłości, kiedy to zaczynali służbę u króla Paelisa. Ten ostatni co prawda także już od dawna nie żyje, ale był dość dalekowzroczny i nawet zza grobu wyznaczył swoim ludziom misję odnalezienia i obrony dziedziczki swojego tronu. Na tym, bardzo krótko mówiąc, skupia się fabuła części pierwszej. Gdy teraz o tym myślę, to pamiętam całkiem sporo, jednak blisko rok temu książka nie zrobiła na mnie wrażenia i patrząc na to z perspektywy przeczytanej części drugiej, nie umiem powiedzieć dlaczego tak było.

Obecnie jestem po lekturze Cienia rycerza i moje wrażenia są o wiele lepsze. Odnoszę wrażenie, że albo historia kryła w sobie więcej potencjału niż początkowo myślałam, albo może sam autor, podpisawszy umowę na tetralogię, pisał ją z zupełnie innym nastawieniem. Być może zadziałało i jedno i drugie.

Falcia, Kesta i Brastiego spotykamy właściwie w tym samym miejscu, w którym ich zostawiliśmy.

Tristia nadal stoi na skraju wojny i rozpadu, zagrożenie to jest nawet bardziej realne niż wcześniej. Uzurpatorka Trin gromadzi swoich popleczników i jest zdecydowana objąć władzę w kraju, nawet jeśli będzie sobie musiała drogę do tronu utorować trupami książąt i ich rodzin. Zadaniem Falcia i jego druhów będzie ochrona Aline, młodej dziedziczki Paelisa, jednak ponownie wszystko jest tak bardzo trudne, ponieważ każda ze stron ma własną wizję przyszłego kształtu kraju. Jakby tego było mało Falcia zżera trucizna, która co rano paraliżuje jego członki i nie pozwala nawet drgnąć. Jeden z przyjaciół Falcia jest trawiony świętą gorączką, a wszędzie czyhają skrytobójcy.

Świat wykreowany na potrzeby powieści jest barwny i okrutny; zadawanie tortur jest tutaj sztuką, w której wielu doszło do mistrzostwa. Wielkie Płaszcze uosabiają zapomniane ideały, do których niełatwo teraz wrócić. Raz zszargana reputacja, sama się nie naprawi. Święci, do których bohaterowie ciągle się odwołują, są jak najbardziej realni i zwyczajnie ukazują się śmiertelnikom, by z nimi porozmawiać. Pod powierzchnią tego wszystkiego czai się magia, której natury jeszcze do końca nie rozumiemy, mam nadzieję, że autor poświęci jej więcej miejsca w kolejnych tomach. Książęta są bezduszni i zepsuci, a lud uciskany i traktowany jak zwierzyna. Historię zapamiętują i opowiadają ludziom wędrowni muzycy zwani tu bardatti, którzy także mają w sobie coś magicznego. No i są jeszcze dashini, tajni zabójcy, zwinnością przypominający ninja a sposobem zabijania Hitmana.

W tomie drugim dowiadujemy się więcej na temat tego, kim byli członkowie Wielkich Płaszczy, jakim szacunkiem i uznaniem się cieszyli, że ich zadaniem było rozsądzać spory i ogłaszać wyroki, a ich wierność ideom króla Pelisa była tak głęboka, że poświęciliby własne życie.

Powiększa się też drużyna Falcia i to o dwie kobiety. Pierwszą jest Valiana, nieksiężniczka, była, niedoszła dziedziczka tronu, obecnie zdeterminowana Wielki Płaszcz, a drugą narwana i okrutna Darriana, która nie odkryła wszystkich swoich kart.

Podobnie jak w części pierwszej sojusznicy okazują się zdrajcami, a pozorni wrogowie mogą się okazać przydatni. Każdy ma swój cel, do którego zacięcie dąży i jeśli poleje się przy tym krew lub polecą głowy, trudno.

Czy Falcio faktycznie ma przed sobą tylko 7 dni życia? Wiele od tego zależy, bo to on, Pierwszy Kantor i Królewski Trybun, wytycza drogi innym. To on planuje, nie poddaje się i jest tak nieznośnie i uciążliwie honorowy i prawy.

Cień Rycerza to bardzo dobra powieść, dużo lepsza od swojej poprzedniczki, negująca regułę części drugich, w których zazwyczaj niewiele się dzieje. Tutaj dzieje się naprawdę dużo i nie można się nudzić. Jeśli kogoś, tak jak mnie, nieco zniechęciła część pierwsza, to zachęcam, by jednak dał szansę części drugiej. Historia Wielkich Płaszczy nabrała rozpędu i jest bardzo,bardzo ciekawa. Polecam. Kawałek dobrej literatury spod znaku płaszcza i szpady okraszony realiami naszego średniowiecza z magicznym posmakiem.

Dział: Książki
poniedziałek, 02 kwiecień 2018 20:00

Sztylet ślubny

„Sztylet ślubny” to tom drugi Trylogii Sztyletu Rodowego Aleksandry Rudej, ukraińskiej pisarki, którą polski czytelnik miał już wcześniej okazję poznać dzięki cyklowi o przygodach Olgi i Ottona.

„Sztylet ślubny” to bezpośrednia kontynuacja przygód Mili Kotowienko i drużyny Głosów Królewskich. Akcja rozpoczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym zakończył się tom pierwszy. Po nocnym starciu z watahą wilkołaków poobijana, kontuzjowana załoga Jaromira Wilka, błądzi po leśnych ostępach na terytorium uldona, nie wiedząc, w którą stronę się udać, aby wrócić do dominium Bicza. W drodze powrotnej do cywilizacji, która okaże się wyjątkowo długa, wyboista i usłana trupami, towarzysze w końcu odkryją kim naprawdę jest Miłka. Wszystko niestety to zmieni, a tarcia pomiędzy poszczególnymi członkami drużyny nabiorą rumieńców, z czego jak zawsze najbardziej będzie zadowolony elfi uzdrowiciel Daezael, który z niesłabnącą dozą sarkazmu i uszczypliwości, będzie dolewał oliwy do ognia. Na trakcie dzielne Głosy Królewskie spotkają młodego uldona, który zaprosi ich w gościnę, martwiaki, wielu kandydatów do ręki Jasnoty Hak, którzy z przyjemnością większą, bądź mniejszą, chętnie zaopiekują się dominium jej tatuśka, a na drodze znów pojawią się wilkołaki, a nawet kilku zwykłych.... drwali.

Tom drugi Trylogii Sztyletu Rodowego nie odstaje poziomem od tomu pierwszego, a ilością humoru, nawet go przebija. Wielkim błędem było sięgnięcie po te dwa tomy tuż przed Świętami Wielkanocnymi. Ujmijmy to tak – świątecznych porządków w tym roku nie było, ledwie udało się przygotować obowiązkową paschę i sernik. Podkrążone oczy są świadectwem na to, jak wyczerpująco radosną czynnością może być czytanie.

W tomie drugim zdecydowanie czytelnik spotka się z większą ilością akcji, magii i zaskakujących sytuacji. Na drodze Mili zaczną pojawiać się co rusz nowi kandydaci do ręki Jasnoty Hak. Sama Mila niestety, w tym tomie, została trochę spacyfikowana. Troszkę mam żal do pisarki, że z samodzielnej, charakternej i zadziornej bohaterki, która tyle potrafiła osiągnąć, doświadczyć i przetrwać, nagle robi typową heroinę, która po prostu pragnie księcia, może nie do końca na białym koniu, ale jednak jakoś koniecznie go potrzebuje. Drużyna pod wpływem matrymonialnych perturbacji Jaromira Wilka powoli się rozpada, choć co niektórym bardziej lub mniej, wychodzi to na dobre. Jak humoru nie ubyło, a wręcz przybyło, tak niestety rozwiązania fabularne bywają lekko irytujące, gdy każdorazowo wyjściem z sytuacji okazuje się sięganie po magiczne zdolności Jasnoty. Powieść nadal jednak pomimo wszystkiego czyta się fantastycznie. Poziom przyjemności czerpanych z dialogów i humoru sytuacyjnego, pozwala naładować baterie na bardzo długi czas.

Refleksja końcowa; mam ochotę zamordować pisarkę, że zakończyła tom drugi w takim momencie. Zapewne Wydawnictwo Papierowy Księżyc nie pomoże w cierpieniach czytelników i dołoży wszelakich starań, by je wzmóc, każąc im ponownie czekać bardzo długo na kolejny tom. A może się mylę?

Dział: Książki
poniedziałek, 02 kwiecień 2018 13:09

Sztylet rodowy

„Sztylet rodowy” czekał na półce dwa lata i pierwszy raz cieszę się z własnej opieszałości czytelniczej, bo dorównała ona opieszałości wydawniczej Wydawnictwa Papierowy Księżyc. Dzięki tej synchronizacji, miałam niewypowiedzianą przyjemność przeczytania, dwóch tomów Trylogii Sztyletu Rodowego Aleksandry Rudej za jednym zamachem. Tę ukraińską pisarkę poznałam już jakiś czas temu za sprawą cyklu przygód Olgi i Ottona, które zaczęła, i niestety nie skończyła wydawać, Fabryka Słów. Sięgając po „Sztylet rodowy” doskonale zdawałam sobie sprawę, że czeka mnie wciągająca lektura, która zmusi mnie do nieprzespanych nocy, nagłych wybuchów śmiechu, zarzucenia wszelkich innych czynności domowych, w zamian ofiarowując mi ogromną dawkę dopaminy, dobrego samopoczucia i... bolesnych skurczy twarzy od nieustannego uśmiechania się.

W królestwie zapanował pokój, zakończyły się wieloletnie walki z pomroką, nastał więc czas, aby król powrócił do porządkowania swego państwa i rządzenia dominiami. Jak wiadomo najważniejsze jest, by być dobrze poinformowanym, kto ma dostęp do informacji, ten ma władzę. A że nie wynaleziono jeszcze w królestwie magicznego internetu, zwrócono się do klasycznego sposobu pozyskiwania informacji, czyli do utworzenia sieci specjalnych posłańców – Służbę Głosów Królewskich. Ci, którzy po zakończeniu wojny, musieli przeorganizować swoje plany życiowe, a także Ci, którzy po prostu musieli się z czegoś utrzymać, zgłosili się do tej jakże zaszczytnej pracy. Tak też poznajemy bohaterów tej wielkiej draki, jaką okaże się podróż do przygranicznych ziem monarchy. Drużyna pod przewodnictwem szlachetnie urodzonego Jaromira Wilka wyrusza w drogę. A cała podróż jest tym bardziej interesująca, że cała drużyna przedstawia pełną gamę wszelakich ras, charakterów i osóbek z prywatnymi i nader ciekawymi tajemnicami. Poznajemy, więc: Milę Kotowienko, córkę kupca, maga po kursie podstawowym, Daezaela Tachlaelbrara, elfa uzdrowiciela, Tisę Wilkowienko, wojowniczkę ochroniarza wyżej wymienionego Jarka Wilka, Percivala von Klotza, krasnoluda rzemieślnika z nadopiekuńczą mamuśką i Dranisza Rycha, kochliwego trolla. Podróż zapewne nie byłaby interesująca, gdyby nie wilkołaki, uldony, truciciele, nadopiekuńcze mamuśki, zakochane kobiety, uszczypliwy elf i ciągle pochmurny i nader wyniosły kapitan. Oj będzie się działo.

Cóż mogłabym napisać o powieści, która powoduje, że człowieka bolą policzki od ciągłego uśmiechania się podczas czytania. Jeśli jeszcze nigdy (nie wiem, jak się tacy czytelnicy mogli uchować) nie czytaliście książek fantasy pisarek zza naszej wschodniej granicy, to jedyne, co mam do powiedzenia – TO WIELKI BŁĄD. Pomimo że zazwyczaj są to powieści dedykowane żeńskiej części odbiorców, to „Sztylet rodowy” spokojnie mogę polecić wszystkim. Aleksandra Ruda oparła fabułę na schematycznym motywie, który przewija się wielokrotnie przez literaturę fantasy: oto drużna złożona z bohaterów różnych ras musi wykonać zadanie, a w drodze do celu przeżywa przygody, cementując swoją przyjaźń. Niby wszystko już było, więc dlaczego TA powieść różni się od tylu jej podobnych? Odpowiedzią jest – niesamowite poczucie humoru pisarki, która na każdej stronie wlewa go kubłami w swoje postaci i dialogi. Najwspanialszy elf uzdrowiciel z deprechą, wersja emo, którego największą pasją jest podglądanie ludzkich dramatów i tragedii, a także ich niejednokrotne podsycanie, troll Dranisz, wielkolud robiący maślane oczy do Miłki, Tisa, platonicznie zakochana służąca w kapitanie Wilku i Persik, rozpieszczony krasnolud do kopania, za którym ciągnie się nadopiekuńcza mamuśka, która bardziej nadawałaby się do roboty niż jej rozmemłana latorośl. A na końcu podróży czeka naszą zgraję początkowych niedorajdów niespodzianka – król zdecydowanie nie wie, co się dzieje na jego ziemiach.

Mogłabym pisać i pisać peany radości na cześć „Sztyletu rodowego”, zamiast tego po prostu napiszę, że zaraz po przeczytaniu pierwszego tomu, sięgnęłam po drugi.

Dział: Książki
wtorek, 27 marzec 2018 12:51

Głosząca kres

Wraz z Wydawnictwem Uroboros w maju zapraszamy do lektury trzeciego tomu Wojen lotosowych.

Oto nadszedł kres świata, który znali. Wraz ze śmiercią Aishy przestała istnieć dynastia Kazumitsu. Zdziesiątkowana rebelia Kagé – niegdyś zaciśnięta pięść, teraz ledwie kilka wyłamanych palców – targana jest wewnętrznymi konfliktami. Jej przywódca, Daichi, siedzi w więzieniu zdany na łaskę Gildii Lotosu.
Gildia, od lat zatruwająca kraj, chce sięgnąć po władzę absolutną na siedmiu wyspach Shimy, posługując się nowym szogunem – Hiro – jak marionetką. Z armiami klanów Tygrysa i Feniksa oraz Miażdżycielem – najpotężniejszą bronią, jaką kiedykolwiek stworzono - wydaje się niepokonana. Czy ktokolwiek rzuci wyzwanie takiej sile?

Dział: Patronaty
wtorek, 27 marzec 2018 11:07

Kroniki Drugiego Kręgu. Drugi krąg

Pamiętacie Kamyka, który posiadał niesamowitą zdolność tkania iluzji? Jego przygody podbiły serca rzeszy fanów, zarówno tych mniejszych jak i bardziej dorosłych. Zapraszam zatem na drugi tom jego przygód - Drugi Krąg.

Mówca Słony jest dobrym magiem i niezłym naukowcem, za to problemy rodzinne przerastają go, delikatnie mówiąc. Jeszcze przed momentem miał tylko jedno dziecko, teraz jest ich jakoś więcej, na dodatek to najstarsze dorasta i Tato, ty nic nie rozumiesz! A kiedy półdzika panna ze Smoczego Archipelagu zetknie się z charakternym przybyszem z kontynentu, nad głowę biednego ojca nadpływają czarne chmury. Para dorastających nastolatków pod jednym dachem? Brrr A jeśli nastolatków jest więcej? Na przykład dwudziestu siedmiu? Wtedy należy współczuć spokojnym, kochającym rutynę magom z Zamku Dłoni, gdzie ów straszliwy gang, znany pod nazwą Drugiego Kręgu, terroryzuje okolicę, wymuszając haracze w postaci kandyzowanych fig. O każdej porze dnia możesz podczas spaceru w ogrodzie dostać w głowę piłką lub poślizgnąć się na kulkach do gry.

Książka jest dla mnie absolutnym hitem, w dobie powieści dla młodzieży, ociekającymi szkolnymi romansami, wampirami i różowymi księżniczkami, jest niezwykle dojrzała, niosąca za sobą mnóstwo pozytywnych emocji i ucząca przyjaźni, szlachetności i mnóstwa innych rzeczy. Kamyk i Jagoda dojrzali. W porównaniu z tomem pierwszym, nasi bohaterowie muszą zmierzyć się z nowymi problemami, czy takimi całkiem naziemnymi, wynikającymi z dnia powszedniego, czy też tymi magicznymi, jak niebezpieczny gang Drugiego Kręgu. Ich relację także wchodzą na wyższy poziom, bo będzie nie lada wyzwaniem dla obojga. W dodatku zawsze z boku będzie czaił się niedojrzały smok, który nie do końca umie określić, czego chce.

Powieść Białołęckiej to doskonała pozycja dla młodzieży. Jednakże trzeba też zaznaczyć, że jej dojrzałość wcale nie wyklucza z kręgu zainteresowania dorosłych czytelników! Jest to niesamowita, magiczna opowieść, którą mogę polecić każdemu, szczególnie rodzicom, którzy szukają literackiej rozrywki dla swoich pociech.

Dział: Książki
poniedziałek, 26 marzec 2018 14:47

Naznaczeni Błękitem

Nowe pokolenie młodych czytelników ma okazję poznać cykl „Kroniki Drugiego Kręgu” Ewy Białołęckiej, pierwszej damy polskiej fantasy dla młodzieży.

Głuchoniemy Kamyk ‒ pseudonim Smoczy Jeździec, Nocny Śpiewak porośnięty długą sierścią, Jagoda albinoska ‒ każdy boryka się z własną niedoskonałością, ucieka przeznaczeniu i szuka indywidualnej drogi. Bohaterowie są obdarzeni magicznym talentem, jednak muszą za swoje uzdolnienia zapłacić kalectwem. To książka o dorastaniu, przyjaźni i szukaniu drogi w świecie.

Dział: Zakończone
piątek, 23 marzec 2018 11:49

World of Warcraft: Fale ciemności

Jeśli chodzi o gry komputerowe, to jednak zawsze pozostawałam wierną fanką sagi Heroes of Might and Magic, choć nie powiem, żeby World of Warcraft był mi obcy. Ale wiecie jak to jest z sentymentami... Niestety, z tego co wiem, nikt nigdy nie napisał książek o mojej ukochanej grze, w którą gram od dzieciaka, nawet teraz. Co innego o Diablo czy właśnie WoWie... W związku z tym, że trzeba sobie jakoś radzić w życiu, a jednak klimat tych gier bywa podobny, to skusiłam się na lekturę powieści Fale ciemności. I muszę przyznać, że to całkiem niezła pozycja.

Nie jestem jednak pewna, w jaki sposób prezentują się powiązania pomiędzy powieściami z tego cyklu. Teoretycznie nie miałam problemu z odnalezieniem się w zaprezentowanej tutaj fabule, ale cały czas towarzyszyło mi wrażenie, że czegoś mi brakuje. Właściwie została rzucona, a w sumie sama się rzuciłam, na dosyć głęboką wodę. Aaron Rosenberg nie skupia się na tym, żeby zaprezentować początki tego świata czy panującą w nim hierarchię. Zaczynamy konkretnie, konkretnie brniemy do przodu i w ten sam sposób kończymy. To jak typowa rozgrywka w grze strategicznej, przynajmniej w taki sposób to odebrałam – nie musiałam znać przeszłości, aby odpowiednio rozegrać rundę, choć zdecydowanie przyjemniej by się grało, gdyby się miało pewną wiedzę zdobytą wcześniej.

Pojawia się tutaj dużo różnych istot, a prym zdecydowanie wiodą orkowie. Przerażającą Hordą dowodzi Orgrim Zgładziciel. Co ciekawe, rasa ta jest tutaj przedstawiona jako dosyć rozwinięta – przynajmniej w porównaniu do tego, z czym zazwyczaj miałam do czynienia. Momentami dało się nawet zapomnieć o tym, że to tylko orkowie. Zazwyczaj kojarzą się one z totalnie bezmózgimi istotami, które wygrać mogą tylko dzięki ilości, bo ich umiejętności w walce nie są porywające. Tutaj wydaje mi się jest nieco inaczej, choć może to tylko takie pierwsze złudzenie. Ich głównym przeciwnikiem są przede wszystkim ludzie, ale jak to zazwyczaj bywa, orkowie nie znoszą też innych ras. Zwłaszcza elfów. Rozpoczyna się wielka wojna, do której dołączają również krasnoludy i trolle. Mieszanka wybuchowa. Nie brakuje tutaj też smoków, które zawsze szanowałam i uwielbiałam. Tutaj było mi ich żal, ale nie zdradzę, z jakiego powodu.

Aaron Rosenberg posiada niesamowitą lekkość pióra, dzięki czemu Fale ciemności czyta się z ogromną przyjemnością. Zdecydowanie pomogło to nieco w zatarciu tego towarzyszącego mi wrażenia, że czegoś mi brakuje. Mogłabym rzecz, że ta książka to taka lekka fantastyka, która nie znuży czytelnika, ale zapewni mu dobrą rozrywkę. Zwłaszcza tym, którzy lubują się w tego typu klimatach, są fanami gier komputerowych, a przede wszystkim właśnie WoWa. W moim odczuciu naprawdę dobrze zaprezentowano główne rasy, a autor w odpowiedni sposób opisał rozgrywający się między nimi konflikt. I choć z pewnością łatwiej by mi było odnaleźć się w tej powieści, gdybym bardziej znała grę czy też inne książki z serii, to nie mogę powiedzieć, że czułam się całkowicie zdezorientowana. Było w porządku.

Nie jestem wielką znawczynią WoWa i obawiam się, że na chwilę obecną nie ma w moim życiu tyle czasu, żeby uległo to zmianie, choć nieco żałuję. Czuję, że to lubiane przeze mnie klimaty, dlatego chętnie bliżej zapoznałabym się z tym całym uniwersum, nie tylko z powieściami, ale również z grami. Fale ciemności to książka dobra, którą czyta się z przyjemnością. Być może nie jest to ten typ literatury, w którym usilnie musimy się zżyć z konkretnym bohaterem, a historia zostanie z nami na zawsze, ale fani fantastyki zdecydowanie mogą dać jej szansę.

Dział: Książki
środa, 21 marzec 2018 12:05

Relacja z Targów Fantastyki w Warszawie

Sezon targów i konwentów można uznać oficjalnie za otwarty. W weekendy 17-18 marca w Warszawie odbyła się trzecia już edycja Targów Fantastyki. Byliśmy tam i my, oglądając oferty wystawców, podglądając graczy w games roomie oraz oczywiście uczestnicząc w spotkaniach z pisarzami. Oto jak prezentowała się sobota.

Cuda widzę, czyli stoisk szał

Tegoroczna edycja targów, podobnie jak poprzednia, odbyła się w Domu Towarowy Bracia Jabłkowscy. Przybyło ponad 100 wystawców, zajmujących całe pierwsze i znaczną część drugiego piętra. Można było zaopatrzyć się w koszulki z nadrukami, torby, skórzane akcesoria i biżuterię. Dopieszczeni mogli poczuć się także fani klimatów gotyckich i steampunku, nie zabrakło bowiem gorsetów, sukni i ręcznie szytych dodatków. Uwagę przykuwało duże stoisko z figurkami Funko POP oraz gadżety dla fanów mangi i kotów.

Ciekawą inicjatywą były stoiska wikińskie i japońskie. Na pierwszym za kilka złotych można było wylosować własną runę, a na drugim dostać wykaligrafowany dowolny tekst. Niesamowite wrażenie robiły także stare mapy i... ptasie czaszki!

Spotkania z autorami

Mimo że Targi Fantastyki to stosunkowo młoda impreza, pojawili się na niej czołowi pisarze polskiej fantastyki. W sobotę odbyło się spotkanie twórców i redakcji magazynu „Felix” oraz dyżury autografowe Mai Lidii Kossakowskiej, Jarosława Grzędowicza, Jacka Komudy i Sławomira Nieściura.

Głównym punktem dnia było spotkanie z Maciejem Parowskim, Bogusławem Polchem i Jackiem Rodkiem, czyli twórcami komiksu Funky Koval (i nie tylko, rzecz jasna). Pierwszy odcinek o przygodach kultowego bohatera ukazał się 36 lat temu, można więc stwierdzić, że obchodzi właśnie podwójną osiemnastkę. Między innymi z tego względu spotkanie zostało zwieńczone tortem. Nie zabrakło także wystawy pojazdów, których autorem jest Tomasz „Cieniu” Kowalski.

Podczas ponad godzinnego spotkania autorzy opowiadali nie tylko o samym komiksie, jego genezie i ciekawostkach z nim związanych, ale także poruszyli wiele tematów pobocznych. Pojawiła się kwestia wejścia Kovala na rynek amerykański, a nawet jego ekranizacji (chociaż warunki wstępne zaproponowane przez Amerykanów okazały się dalekie od ideału). Fani Wiedźmina z pewnością z przyjemnością wysłuchali historii o tym, jak powstawał komiks na podstawie powieści i jak układała się współpraca Parowskiego i Polcha z Andrzejem Sapkowskim. Na koniec Panowie opowiedzieli o ostatnich filmach fantasy i sci-fi, które im się podobały i o tych, które w ogóle nie przypadły im do gustu.

Z kolei w niedzielę odbyła się oficjalna premiera najnowszej powieści Michała Gołkowskiego Spiżowy gniew (ponownie można było załapać się na torcik). Pojawiły się także autorki: Aneta Jadowska, Martyna Raduchowska i Aleksandra Janusz.

Nie tylko zakupy, nie tylko książki

Na zmęczonych i wygłodniałych na parterze czekała strefa gastro z jedzeniem i kawą. Tu mała uwaga – przydałyby się w niej miejsca siedzące. Zorganizowano tu także wystawę malarstwa Małgorzaty Bańkowskiej. Z kolei na samej górze, przy stoiskach wystawców z grami, przygotowano stoły do gry. Dla dzieci stworzono strefę zabaw Kids Zone, a chętni mogli także uczestniczyć w warsztatach origami.

Podsumowanie

Targi Fantastyki uważam za bardzo udane. Z jednej strony pojawiło się wielu interesujących wystawców, z drugiej panowała świetna atmosfera i nie brakowało różnorodnych tematycznych atrakcji. Oby tak dalej!

Dział: Konwenty
wtorek, 20 marzec 2018 21:42

Kiedy Bóg zasypia

Król Mieszko II został zamordowany.
Kraj pozbawiony władcy popada w ruinę. Możni walczą między sobą o wpływy, u granic stoi wroga armia.
Kapłani starej wiary robią wszystko, by wyplenić z ludzkich serc niemieckiego boga jedynego.
Nastały mroczne, złe czasy. Człowiek staje przeciwko człowiekowi, ramię w ramię ze strzygą i upiorem.
Nie ma już „dobra” i „zła”- są tylko różne drogi do zaspokojenia ambicji, żądzy władzy i namiętności.
Nadchodzi czas krwi, przerażenia i dzikiego okrucieństwa.
Kiedy bóg zasypia, budzą się demony.

Dział: Patronaty