kwiecień 25, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: fantastyka

wtorek, 18 wrzesień 2018 22:58

Diabelski Młyn

Książka, której wyczekiwałam z ogromną niecierpliwością. Aneta ze swoją Nikitą weszła na rynek bardzo szybko i bardzo niespodziewanie. Fani autorki zakochują się w każdej z postaci jakie kreuje. Tworzy ona tak wyjątkowe, charyzmatyczne, wciągające postaci, że nie sposób przejść koło nich obojętnie. Nikita była swego rodzaju epizodyczną postacią w pierwotnej serii książek o Dorze Wilk, jednak doczekała się swojej trylogii, która jeszcze bardziej przywiązuje do Anety Jadowskiej i pokazuje jak śwetną jest autorką.

Seria o Nikicie gromadzi wokół siebie rzesze fanów. Nikita to twarda babka, która może niekoniecznie wie, na czym stoi, ale usilnie próbuje sprawiać takie wrażenie. Nie daje sobie w kaszę dmuchać, walczy o siebie, swoich przyjaciół i o prawdę. Chociaż nie dopuszcza do siebie blisko prawie żadnych ludzi, kiedy to nareszcie robi, dostają w pakiecie wszystko. Swoiste all inclusive.

Diabelski Młyn to zakończenie cudownej trylogii, która w ostatnim tomie skupiać się miała na odkrywaniu prawdy przez Robina. Dlaczego skupiać się miała? Bo taki jest cel wybrania się na Bezdroża i wyruszenia w podróż naszej dwójki. Okazuje się jednak, że nie wszystko jest tak łatwe i możliwe do zaplanowania, jak mogłoby się zdawać. Po drodze spotykają się z Cygańskim Księciem i wciągnięci są w być, albo nie być tamtejszej społeczności. Żeby na Bezdrożach ponownie zapanowały ład i porządek, wymagane jest ruszenie Diabelskiego Młyna.

Wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby nie to, że Nikita niemal nie umiera i to berserk (ciii... nikt nie ma wiedzieć kim jest Nikita!!) przejmuje dowodzenie. Stają wspólnie przed swego rodzaju sądem i dostają zadanie - albo się dogadają, albo to berserk na 30 lat zasiądzie za sterami ciała Nikity, która usunięta zostanie w cień. Trudna sprawa, kiedy Twoje drugie ja Cię przeraża i traktujesz je jak wroga. Okazuje się jednak, że nie taki berserk straszny i chociaż Nikita pragnie nagle go oswoić, to nie jest to aż tak proste. Drobne oszustwo i pomoc ze strony brata okazują się nieocenione i dzięki temu możemy znacznie lepiej poznać też drugie ja Nikity.

Diabelski Młyn to kolejny, niesamowicie dynamiczny tom serii, od którego nie sposób się oderwać. Robin dalej rozczula i sprawia, że mamy ochotę go przytulić i pomóc mu odnaleźć odpowiedź na to, kim jest. Nikita dalej walczy, ale pokazuje swoją miękką, puchatą stronę, którą czytelnik jest wstanie pokochać. Próbuje okiełznać berserka, który kojarzy mi się z takim misiem przytulanką, który jednak, kiedy trzeba, potrafi rozszarpać na strzępy. Berserk dostaje imię i chociaż dalej jest drugą stroną medalu i "ja" Nikity, możemy poznać go jako osobny byt. Bardzo interesujący byt. Do tego wszystkiego Cygański Książę i jego społeczność posiadająca bardzo ciekawe historie.

Nie sądziłam, że to napiszę i że tak będzie, ale Diabelski Młyn jest idealnym zwieńczeniem trylogii. Daje nam wszystko, co najlepsze. Dynamiczna akcja, ciekawe postaci, nieprzewidywalne wydarzenia i odrobinę przewidywalne zakończenie. Poprzedzone jest jednak tyloma wątkami, że szacun dla Anety Jadowskiej, że ogarnęła całość w tak wciągającą i ciekawą lekturę. Kawał naprawdę dobrej roboty, który oceniam na mocne 5/6. No i czekam na więcej książek z uniwersum stworzonego przez Anetę Jadowską, bo wiem, że to nie wszystko na co ją stać i jeszcze pokaże swoje zdolności w wykreowanym przez siebie świecie! Fantastyka, a właściwie urban fantasy na naprawdę światowym poziomie. Chapeau bas.

Dział: Książki
sobota, 15 wrzesień 2018 15:35

Immersja

“Immersja” Erica Pol zapowiadała się nieźle. Ponad 500 stron opowieści o przyszłości, w której technika ułatwia życie w stopniu rozleniwiającym i wizja świata gier, gdzie ci na wskroś rozpieszczeni ludzie trafiają w świat kultury minojskiej i mierzą się ze światem starożytnym. Prawda, że marzenie dla wielbicieli fantastyki. Z nadzieją na solidny kawał literatury, nie mogłam doczekać się mojego egzemplarza. I właśnie to oczekiwanie spotęgowało moje rozczarowanie całością.

Książka jest po prostu nudna. Opowieść, która zapowiadała się na historię doskonałą, brutalnie mówiąc - zieje nudą. Nadmiar opisów postaci, krajobrazów, bez absolutnie większego uzasadnienia dla całości, starożytna feministka - wojowniczka, para lesbijek i rozterki kogo bohater kocha bardziej - zupełnie żywą partnerkę, czy też wirtualnego awatara innej kobiety, sprawiło, że już po stu stronach lektury miałam ochotę odłożyć książkę na półkę i obserwować, czy za lat parę sięgną po nią moje córki i czy doczytają. Gdy w okolicach strony dwusetnej akcja zaczęła się rozkręcać, nie było już szansy na uratowanie wrażenia. Nie porwały ani czasy antyczne, w których toczy się gra, ani intrygi czasów współczesnych bohaterom. Z poczucia obowiązku dobrnęłam do końca. Z pełną świadomością, że po część drugą nie sięgnę.

Szkoda. Być może to po prostu książka adresowana do młodszych czytelników. A może po prostu autor starał się za bardzo. Bo naprawdę nie można zarzucić autorowi braków w warsztacie. Piękna polszczyzna, dbałość o dobór słów, szacunek do słowa pisanego i czytelnika. Tyle tylko, że często tak już bywa, że mniej znaczy więcej. Wystarczyło podkręcić tempo, ukrócić opisy i ... byłoby naprawdę nieźle.

Dział: Książki
wtorek, 11 wrzesień 2018 13:04

Płomień i krzyż. T. 2

Premiera 17 października - Fabryka Słów.

O KSIĄŻCE:

Inkwizytor Arnold Lowefell staje się coraz potężniejszym członkiem Wewnętrznego Kręgu Inkwizytorium.
Cały czas usiłuje nie tylko odzyskać pamięć o swojej tajemniczej
i mrocznej przeszłości, ale i zmierzyć się z sekretami
i wielopiętrowymi intrygami dręczącymi Święte Officjum.

Dział: Patronaty
środa, 05 wrzesień 2018 22:14

Larista

Czy można w życiu marzyć o wielkiej miłości, która pojawia się znikąd? Jak w takiej sytuacji radzić sobie z tak wielkimi pokładami zła i braku empatii? Czasem życie ma więcej odcieni, niż nam się wydaje, miłość może stać się najważniejsza, a empatia nie zawsze się pojawia, co nie stanowi o tym, że jej brak jest czymś złym.

Bóg stworzył dziesięć przykazań, żeby ułatwić ludziom życie, a nie ich gnębić. Cała reszta praw to wymysł ludzi. Bóg przykazał "Nie cudzołóż". Nie wspominał nic o współżyciu przed ślubem lub kochaniu się tylko z jedną osobą w życiu. To ludzie dopowiedzieli sobie te prawdy. Nie cudzołóż, czyli nie zdradzaj swojej żony, partnerki, męża, przyjaciela, człowieka, z którym jesteś. Nie krzywdź go, sypiając z innymi. Bądź wierny, skoro zdecydowaliście się być razem.

Larysa to osiemnastolatka, która niedługo stanie przed wyborem drogi życiowej. Wciąż waha się, czy nie iść w ślady ojca i swojej dorosłości nie związać z liczbami. Takiemu rozwiązaniu przeciwstawia się cała jej romantyczna dusza, która pragnie spełniać się w murach Akademii Sztuk Pięknych. Te rozważania zaburza jednak pojawienie się na jej drodze Gabriela, którego dziewczyna początkowo nie wspomina miło. Z każdym kolejnym spotkaniem Lara utwierdza się w swoich odczuciach co do chłopaka. Nie ma świadomości, że jego pojawienie się w jej życiu wiele zmieni, a ona sama stanie się świadkiem odwiecznej walki dobra ze złem. Kto wygra i po czyjej stronie stoi jej wybranek? Kim jest tajemniczy Daniel? Jaką tajemnicę skrywa skrzętnie Gabriel, twierdząc, że zabiłaby uczucia Larysy względem jego osoby?

Znam i uwielbiam twórczość Melissy Darwood. Jej styl i umiejętność poprowadzenia historii w naturalny sposób zapada w pamięć, a czytelnik chce wciąż więcej. Laristę posiadam w pierwszym wydaniu i już wtedy skradła moje serce. Czy wznowienie również znalazło w nim miejsce?

- Powstrzymaj mnie. - Jego oczy wprost płonęły z pożądania.
- Nie - szepnęłam i dotknęłam palcami jego rozpalonych ust.
Wtedy Gabriel dał krok w przód i przyparł mnie do ściany swoim atletycznym ciałem. Poczułam na plecach zimny mur, a na piersi gorący tors. Silne ręce wsparły się przy mojej twarzy, a rozszerzone źrenice zajrzały mi głęboko w oczy.

To świetne, że ta powieść na nowo mogła wkroczyć w czytelniczy świat, w którym nie ma ram wiekowych. Ta książka idealnie trafia bowiem w gust wielu grup wiekowych. Sama autorka ma niesamowitą lekkość w przekazywaniu rzeczy ważnych, pozostawianiu czytelnika w stanie zamyślenia. Melissa Darwood ma dar, który zdarza się rzadko, ma świadomość własnych pomysłów i umiejętność opisywania emocji. Potrafi opleść czytelnika niczym leśna mgła o poranku i sprawić, że nie spoczniecie, aż nie poznacie całego biegu tej historii.

To ty zdecydujesz, kiedy będziesz gotowa. Tylko na litość boską. nie każ mi czekać kolejnych trzystu lat, bo pewnego dnia zedrę z ciebie ubranie i posiądę cię bez pytania.

A jest co poznawać. Chociaż w tym gatunku nie jest łatwo o coś świeżego, innego to powieściopisarka z małego polskiego miasteczka potrafi i z szablonowości zrobić użytek. Takim o to sposobem dostajemy opowieść o dziewczynie, która pragnęła miłości, a los chciał, by wraz z nią odkryła to, co niewidoczne dla każdego. Wątek uczucia nie przytłacza słodyczą ani nadmierną ckliwością. Jest świetnym elementem dobrze zgranej całości, która rozpoczyna coś o wiele większego.

Dobrze wykreowani bohaterowie, których od pierwszych chwil obdarzamy sympatią i zaczynamy żyć ich historią, autorka łączy z niesamowitymi elementami fantastycznymi. Całość współgra idealnie. Nie ma przesycenia pojedynczymi wątkami, a całość wypada świeżo i przyciąga czytelnika na długo. Poznajemy ich historię z dwóch perspektyw, co daje nam poczucie głębszego poznawania poszczególnych postaci, jak i samej opowieści. Dzięki pojawieniu się perspektywy Gabriela całość wydaje się dopełniona, bardziej spójna i cóż nie oszukujmy się łatwiej się w nim zakochać.

Dwa serca, jedno bicie, niech mnie odnajdzie miłość na całe życie.

Melissa Darwood potrafi stworzyć powieść o walce dobra ze złem, romans z fantastyką w tle i wszystko, co jeszcze może wykreować jej wyobraźnia. To zawsze będzie jakieś, będzie miało wartość i zostawiało w czytelnikach ślad. Dzięki Lariście możemy zamknąć się w świecie, pełnym tajemnic, nieśmiertelności i miłości ponad wszystko. Dać się porwać świetnemu stylowi i prawdzie zionącej z każdej strony powieści Melissy. Tę książkę pochłania się bardzo szybko, pomysł na fabułę długo po przeczytaniu wciąż krąży w żyłach, a sympatia do głównych bohaterów nie przemija.

Jeśli do tej pory wahaliście się, czy to książka dla was, to wiedzcie jedno, tu nie liczy się wiek. To historia dla każdego, choć ci z odrobiną romantyzmu i fantastycznej cząstki w swych duszach odnajdą się tu szybciej. Ja z całą swoją mocą polecam i czekam na kolejne tomy oraz spotkania z Guardianami i Tentatorami.

Dział: Książki
poniedziałek, 03 wrzesień 2018 20:16

Star Wars. Phasma

Jako zdeklarowany fan Gwiezdnych Wojen z lekkim przerażeniem stwierdzam, że jakoś nigdy nie miałam tyle samozaparcia, by przebijać się przez tę całą literaturę zatwierdzoną przez kanon. Kilka pozycji przeczytałam - m.in wyśmienite “Cienie Imperium” Steve’a Perry’ego, ale przyznaję się, że te z grubsza licząc 11 parseków pozycji, mnie po prostu przeraża i zawsze odkładam to na “kiedy indziej - może na emeryturze”. Jednak “Phasmie” Delilah S. Dawson po prostu nie mogłam się oprzeć, ponieważ tytułowa bohaterka jest jedną z najbardziej tajemniczych postaci, jakie pojawiły się w ostatnich ekranizacjach. Oczekiwałam po tej pozycji wyjaśnienia zagadki Kapitan i trzeba przyznać, że moja ciekawość została całkowicie zaspokojona, a na samą Phasmę, już nigdy nie spojrzę z jakąkolwiek sympatią i całkowicie jestem wstanie zrozumieć Finna nienawiść do niej .

Sama powieść ma konstrukcje szkatułkową i o historii oraz losach Phasmy dowiadujemy się z drugiej, lekko torturowanej, ręki Vi Moradi, szpiega Ruchu Oporu. Kapitan Kardynał, zazdrosny o Phasmę - pomimo że sam wiedział, ile ma z nią wspólnego - czuł się doskonalszym dziełem nieżyjącego Brendola Huxa. Phasma nie tylko odebrała mu połowę jego pracy i przejęła szkolenie starszych rekrutów, ale co chyba najważniejsze, zastąpiła go na miejscu Osobistego Strażnika Brendola, którego Kardynał uważał prawie za ojca i wielbił ponad wszystko. Kiedy w jego ręce wpada Vi, przesłuchuje ją w tajemnicy, aby dowiedzieć się o Phasmie brudnych sekretów i pozbyć się jej na zawsze z szeregów Najwyższego Porządku. Bo trzeba przyznać, że Kardynał, jak mało kto, wierzy w Najwyższy Porządek i jego “ideały”, a Phasmę traktuje jak nowotwór, którego należy się jak najszybciej pozbyć. To czego dowiadujemy się o Pani Kapitan, do czego jest zdolna i w jaki sposób zdobyła swoją słynną chromowaną zbroję, sprawia, że na pewno nie jest to osoba, z którą poszłabym na kawę i ploteczki :) Niemniej na pewno jest fascynująca, choć nie chciałabym ją spotkać w ciemnej uliczce. Jej konsekwencja w docieraniu do celu po stosach trupów na pewno robi wrażenie. Trudno tu też mówić o jakieś przemianie samej Phasmy... ta kobieta zawsze wiedziała czego chce i do czego dąży, wszelkimi sposobami. Na pewno należy jej się bać... a sama lektura “Phasmy” potwierdza to tylko w 100%.

Już w “Przebudzeniu Mocy” mieliśmy okazję się przekonać dzięki wspomnianemu przeze mnie wcześniej Finnowi, że pod hełmem i zbroją szturmowca jest prawdziwa istota ludzka, która ma swoją historię, swoje poglądy i marzenia. I właśnie postać Kardynała, który pomimo lat propagandy i prania mózgu nadal zachował w sercu zwykłą ludzką przyzwoitość, jest chyba najważniejsza w całej tej opowieści zwłaszcza w opozycji do samej Phasmy. Na pewno z przyjemnością dowiedziałabym się o jego dalszych losach i o tym czy jego postrzeganie Najwyższego Porządku przejdzie przemianę czy nadal pozostanie tym słodkim naiwniakiem. Naprawdę szkoda by było takiej fajnej postaci, bo jest świetnie wykreowana i daje wiele fabularnych możliwości. Najważniejsze jest, by zawsze pamiętać, że nikogo nie wolno lekceważyć zwłaszcza osób zdesperowanych i zdolnych do największych poświęceń w imię “idei”.

“Phasma” na pewno odchodzi lekko od świata, jaki miałam dotychczas możliwość zakosztować, dzięki Gwiezdnym Wojnom. Rodzinna planeta Phasmy, to nie sterylna piękna połać ziemi, ale miejsce, gdzie, by przeżyć ludzie są zdolni do wielkich poświęceń i zapomnienia o przyzwoitości. Gdzie mięso to po prostu mięso, które można zjeść, a ludzie nie giną od sterylnych blasterów bez krwi i na miejscu. Gdzie każda kropla wody jest na wagę złota i szkoda jej nawet na łzy. Przeżycie ponad wszystko - ponad sentymenty i tematy tabu. I gdzie, podobnie jak w Australii, wszystko chce Cię zabić.

Książkę można bez problemu polecić nie tylko wielkim fanom Gwiezdnych Wojen, choć tych jak sądzę nie trzeba będzie zachęcać, ale także i tym, którym tak jak mnie zafascynowała postać tej silnej tajemniczej kobiety. Jej historia, choć trochę sztampowa, nie odbiega jakościowo od żadnej innej i bez problemu można czytać “Phasmę” osobno nie sięgając po jakieś inne pozycje z tej serii. Jest to bardzo ciekawie i dobrze napisany “One Shot”, choć osobiście liczę na więcej - głównie ze względu na postać Kardynała. Co ciekawe to pierwsza wydana w Polsce książka tej autorki, a przeglądając jej dorobek stwierdzam, że z przyjemnością przeczytałabym też i inne pozycje.

Dział: Książki

Matthew J. Kirby
An Assassin’s Creed Series: Last Descendants. Ostatni potomkowie. Przeznaczenie bogów

RODZI SIĘ NOWY PORZĄDEK ŚWIATA
Finał trylogii An Assassins Creed® Series: Last Descendants. Ostatni potomkowie
Do odnalezienia pozostał ostatni fragment Trójzębu Edenu. Dwie pozostałe części tego potężnego artefaktu – ząb wiary i ząb strachu – wpadły już w ręce działającego samodzielnie byłego agenta templariuszy – Isaiaha. Z zębem oddania stałby się niepokonany. Tymczasem Owenowi i jego towarzyszom udaje się przekonać templariuszy i asasynów do połączenia sił w celu powstrzymania Isaiaha, póki jeszcze jest to możliwe.

Dział: Patronaty

Tolkien wiele lat pracował nad "Dziećmi Húrina". Niestety nie dane było mu dokończyć opowieści. Podjął się tego jego syn, Christopher Tolkien, który ułożył tekst z istniejących materiałów. Całości dopełniają ilustracje Alana Lee.

Prawie sześć i pół tysiąca lat przed wydarzeniami opisanymi we "Władcy Pierścieni" Śródziemie leży w cieniu Czarnego Władcy. Najwięksi wojownicy wśród elfów i ludzi zginęli. Wszystko pogrąża się w ciemności i rozpaczy. Nowy, śmiertelnie niebezpieczny przywódca, Túrin, syn Húrina, razem z bandą banitów przeciwstawia się Czarnemu Władcy i zmaga się z nałożoną przez niego klątwą.

Dział: Książki
wtorek, 28 sierpień 2018 10:34

To, co najlepsze. Tom 2

Stylem Harlana Ellisona zachwycają się miliony czytelników na świecie, w tym sam Stephen King, który w "Danse macabre" wspomina, że "styl prozy Ellisona fascynuje [...] uczucie grozy wyrasta z wizji jaskrawej niesprawiedliwości, a antidotum na nią okazuje się najczęściej ludzka zdolność bohaterów do przezwyciężania niesprzyjających okoliczności albo, w najgorszym razie, godzenia się z nimi”. Jednak w Polsce Ellison pozostaje mniej znany.

Dział: Książki
wtorek, 28 sierpień 2018 10:19

Kompendium i Atlas Świata Dysku

Niewidoczny Uniwersytet z dumą prezentuje najpełniejszą z istniejących dotąd mapę i przewodnik po świecie Dysku.

To niezwykłe dzieło wykorzystuje ciężko zdobytą wiedzę licznych wybitnych i nieuchronnie martwych odkrywców. Na szczegółowych planach naszego świata czytelnik może znaleźć legendarne ziemie Wysp Sośniczych, prześledzić bieg Knecku, który w równej obfitości roznosi na oba brzegi żyzny ił i konflikty graniczne, czy kontemplować ogromne pustynie Klatchu i Howondalandu - kształcący przykład zagrożeń braku dozoru nad pasącymi się kozami.

Dział: Książki
czwartek, 23 sierpień 2018 21:28

Wyprawa. Żelazny Kruk

Było coś niesamowitego w tym miejscu i w tym człowieku. To „coś” sprawiało, że sprawy przestawały wydawać się tak bardzo oczywiste, jak do tej pory, stawało się jasne, że tę czy inną kwestię należy koniecznie przemyśleć. Jednocześnie chłopiec czuł, że to, co człowiekowi wydaje się niezwykle skomplikowane, przed obliczem Hemgara staje się proste.

Zacznę może od tego, że Żelazny Kruk jest powieścią umieszczoną w jakimś świecie fantasy nie do końca opisanym i rozmieszczonym w czasie, jednak przedstawionym w taki sposób, że wciąga czytelnika od pierwszych stron. Można by pomyśleć, że fabuła ma miejsca w jakieś alternatywnej wersji naszego średniowiecza. Zachowany jest podobny klimat, wyznawane wartości oraz zwyczaje. Aczkolwiek religia i poglądy są kompletnie inne.

Głównym bohaterem jest czternastoletni chłopiec, który cudem przeżył napaść na swoje rodzinne strony przez owianego legendą Żelaznego Kruka. Po stracie rodziców, chce się zemścić na oprawcy swojej rodziny i wioski. Po zapewnieniu opieki swojej młodszej siostrze, wyrusza w podróż, pełną przygód, nowych przyjaźni, niebezpieczeństw, ale również chwil beztroskich, takich, które pomagają mu  powoli pogodzić się ze stratą. Jednak nigdy nie traci z oczu swojego celu – zemsty i wymierzenia sprawiedliwości.

Czytając Żelaznego Kruka miałam wrażenie, że wszyscy spotkani przez „Evanta” bohaterowie, mają wobec niego jak najlepsze intencje, ostatecznie, nawet Ci, którzy próbowali go oszukać mu pomagali. I o ile przez pierwsze kilkadziesiąt stron może się to podobać, to później zaczyna się robić po prostu nudne. Wygląda to trochę tak, jakby autor chciał wynagrodzić głównemu bohaterowi utratę rodziców, przez nie utrudnianie mu za bardzo jego wędrówki. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach będzie to wyglądało troszeczkę inaczej.

Książka posiada ciekawą fabułą. Widać, że jest napisana z pomysłem i przemyślana, ale... No właśnie. Musiało być (niestety) jakieś ale. O ile pan Rafał Dębski ma pomysł na to, jak chce poprowadzić głównego bohatera przez jego ścieżkę, o tyle jego styl pisania pozostawia, przynajmniej jak dla mnie, wiele do życzenia. Żelazny Kruk jest książką kierowaną do młodzieży, a jednak czyta się ją dość ciężko, za ciężko jak na młodzieżowe klimaty. Niestety, nie dałam rady jej przeczytać przy jednym podejściu (choć, chciałam), bo najnormalniej w świecie zaczynała mnie boleć głowa. Choć akurat to, może być winą również tego, jaką czcionką książka została wydana. Ponadto czytając odnosiłam dziwne uczucie „poklatkowania” niektórych rzeczy, nie wszystkie sceny do końca wynikały z poprzednich, a książka mimo, że akcja działa się dość szybko, to momentami niemiłosiernie się dłużyła.

Ponadto czytając odnosiłam wrażenie, że niektóre dialogi były wprowadzone tak jakby na siłę. Żeby popchnąć fabułę dalej, że to co autor sobie zaplanował musiało się zdarzyć w tym momencie. Przykładem takiego dialogu jest choćby rozmowa Evaha z Grzywą w Salmarze. Bo, o ile była ona ważna dla późniejszej fabuły, o tyle jej przebieg był dla mnie dość sztuczny.

Choć książka nie do końca powaliła mnie na kolana, to na pewno sięgnę po kolejne dwie części, kiedy pojawią się już na sklepowych półkach. Może nie będę ich oczekiwać ze zniecierpliwieniem, ale na pewno będę sprawdzać kiedy będzie można się spodziewać kolejnego tomu. Mimo pewnych niedociągnięć i minusów, które rzuciły mi się w oczy książka jest wciągająca i myślę, że ucieszy każdego fana fantastyki. Ponadto, jest skończona w takim miejscu, że czytelnik mimo wszystko, chce przekonać się, co dalej z głównym bohaterem – czy uda mu się osiągnąć założony cel i wrócić szczęśliwie do pozostawionej siostry?

Dział: Książki