kwiecień 24, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Michael Palmer

sobota, 14 kwiecień 2018 07:48

Ostry dyżur

Bez bicia przyznaję, że jestem prawie totalnym laikiem, jeśli chodzi o kryminały, a tym bardziej te medyczne. Ale właśnie straciłam dla Was przysłowiowe dziewictwo w tej materii z, a właściwie na “Ostrym Dyżurze”- jak szaleć to na całego. Nie mam niestety porównań do innych książek tego typu, więc trudno jest mi tę książkę w ogóle oceniać w konwencji „medyczności,” ale co tam - będę dzielnie próbować. Bo jak się ostatnio dowiedziałam bycie progeniturą pielęgniarki pracującej od zarania dziejów w zawodzie powoduje, że w życiu codziennym dla innych stałam się jakoś ekspertem w dziedzinie medycy i jej przyległych. Więc co, ja nie podołam? W końcu znam trzy metody resuscytacji, chociaż nie mam pewności czy potrafiłabym którąkolwiek z nich właściwie wykonać...

Abby Dolan przeniosła się do małego sennego górskiego miasteczka Patience z San Francisco, gdzie pracowała jako zastępca szefa izby przyjęć. Jej “taki tam prawie” narzeczony Josh po zbyt długim bezrobociu otrzymuje pracę w Colstarze, firmie produkującej baterie oraz zajmującej się tajnymi zleceniami dla rządu. Abby po przeprowadzce zauważa, że jej partner się dziwnie zachowuje, a na izbie przyjęć miejscowego szpitala, gdzie szybko znajduje zatrudnienie, nie brakuje przypadków - NMPCPJ - “Nie mam pojęcia, co pacjentowi jest”. Zaczyna także u swojego Josha zauważać niepokojące objawy, jakie występują u części pacjentów z jakimi miała już styczność. Nasza dzielna lekarka wraz z kolegą z ostrego dyżuru Alvarezem, stara się dotrzeć do prawdy. Ale prawda jest taka, że nic nie wydaje się takie jakie jest, a w sprawę zamieszany jest senator. Bardzo szybko Abby dowiaduje się, że trudno jest cokolwiek osiągnąć w mieście, gdzie każdy jego mieszkaniec jest w jakiś sposób powiązany z Colstarem, a jej przełożeni jasno stawiają sprawę, że pewne informacje nie powinny ją w ogóle interesować.

Rozwiązanie zagadki nie było, aż takie oczywiste, jak zakładałam na początku. Pewne fakty mnie zaskoczyły inne tylko utwierdziły w początkowym przekonaniu. Robią też wrażenie zwroty akcji stosowane przez autora - tu chylę czoła, naprawdę potrafił mnie miejscami ogłupić i ostatecznie zaskoczyć. Nie wiem niestety na ile tendencją tego typu literatury jest tworzenie aż takich “epickich” wariantów, a na ile jest to przypadłość samego pisarza. Chociaż kto wie... wszystko jest możliwe. Przyznaję, książka mnie wciągnęła, czytało się ją przyjemnie i naprawdę chciałam dowiedzieć się, co tak rzeczywiście dzieje się w Patience. A sam autor na pewno wie o czym pisze, pracował bowiem przez wiele jako internista, co czuje się w trakcie czytania. Nie używa on natomiast, na szczęście czytelników, przesadnie skomplikowanej terminologii medycznej, dlatego statystyczny oglądacz „Dr. House'a” bez problemu zrozumie, co autor miał na myśli. Jednak, moim zdaniem, szkoda, że autor nie zdecydował się na “pogłębienie” postaci, oczywiście za wyjątkiem Abby, która jako główna bohaterka jest opisana bardzo szczegółowo. Mam wrażenie, że nie poznałam tam nikogo poza nią, a reszta bohaterów jest trochę nie metaforycznie papierowa. Postać Ivesa, Josh, czy nawet sam Lew pojawiają się... ale nie wzbudzili we mnie żadnych emocji i nawet samą Abby trudno jest po prostu polubić, czy chociaż się do niej przywiązać - chociaż jest dość ludzka i nie kreowana na super’med’woman. Na pewno za to bez zastrzeżeń mogłabym być przez nią leczona, bo naprawdę bardzo fajnie poczytać o lekarzu, który dobro pacjentów stawia wyżej niż swoją karierę.

Jeśli macie ochotę spędzić naprawdę dość przyjemny wieczór i pogłowić się trochę razem z Abby nad tym co dzieje się w sennym Patience, to mogę Wam bez wahania polecić “Ostry dyżur”. Nudzić się na pewno nie będzie, a przy okazji możecie się dowiedzieć jak wygląda praca na ostrym dyżurze w Stanach.

Dział: Książki
wtorek, 05 wrzesień 2017 21:22

Siostrzyczki

Jakiś czas temu thrillery dołączyły do grona moich ulubionych gatunków literackich. A z racji tego, że od dawna interesuję się medycyną (choć lekarzem nie zostanę), thrillery medyczne stanowią coś, z czym zawsze chętnie się zapoznam. Niestety, nie mam zbyt dużego doświadczenia w lekturach tego typu, bowiem nie jest to chyba gatunek jakoś specjalnie promowany w naszym kraju (a może i nie tylko), to w moje ręce trafiła najnowsza powieść Michaela Palmera, „Siostrzyczki”. Choć kiedyś czytałam thriller medyczny innego autora i nie raz przy nim przysnęłam, tak postanowiłam nie zrażać się jednym, nieudanym razem. Zabrałam się za tę powieść i zdecydowanie nie żałuję!

David Shelton, młody chirurg ze smutną przeszłością, zostaje niesłusznie oskarżony o zabójstwo jednej ze swoich pacjentek. Wkrótce jednak okazuje się, że to nie był jedyny tajemniczy zgon w szpitalu, w którym Shelton pracuje. Choć wszelkie przeprowadzone zabiegi zostały wykonane z niesamowitą precyzją i dbałością, wiele osób umiera. Zaangażowane w sprawę są pielęgniarki ze Stowarzyszenia Sióstr Życia – jej członkowie działają na terenie całych Stanów Zjednoczonych, są zwolennikami eutanazji i pozwalają „odejść w spokoju” nieuleczalnie chorym ludziom. A wszystko ze względu na etykę... Jednak wśród nich znajduje się grupa pielęgniarek, która nie dba o etykę, a jedynie o swoje prywatne cele.

David Shelton to człowiek, którego da się lubić. Szczery, sympatyczny, nieco zagubiony, ale zdecydowanie bardzo pozytywny. Nie wymądrza się, zna swoje miejsce w szeregu, ale potrafi pokazać swoją ciemną stronę, kiedy wymaga tego sytuacja. Zdecydowanie polubiłam tego bohaterka i szczerze mu kibicowałam, bowiem na własną rękę postanowił wyplątać się ze sprawy morderstwa. Było to ryzykowne, niepewne, może i lekkomyślne, ale co innego miał zrobić? Wszelkie dowody wskazywały na to, że z zimną krwią zamordował swoją pacjentkę. Jego zalecenia, jego podpisy... Okazało się, że tytułowe Siostrzyczki są doskonałe w swoim fachu i potrafią tak ukartować zabójstwo, że nikt nie zacznie ich podejrzewać. Dwie pieczenie na jednym ogniu – można się pozbyć niewygodnego człowieka, a przy okazji zapewnić kolejnemu dożywocie w więzieniu.

Michael Palmer w doskonały sposób oddaje realia pracy w szpitalu. Od razu przed naszymi oczami tworzy się obraz białych fartuchów, sterylnych korytarzy czy sal wypełnionych pacjentami i specjalistyczną aparaturą. Okazuje się, że szpital potrafi być naprawdę mrocznym i niebezpiecznym miejscem, nawet jeśli jest to szpital ogólny, a nie psychiatryczny. Bo czy możemy być pewni, kto czai się w korytarzu? Czy mamy pewność, co nam wstrzykują do krwiobiegu? Albo jakie leki nam podają? Niestety, książka ta ukazuje również brutalną prawdę o tym, że ludziom nie można ufać. Każdy może się przebrać w lekarski fartuch i udawać, że pragnie naszego dobra. Czujność przede wszystkim! Zwłaszcza w historiach tego typu.

Akcja powieści początkowo toczy się umiarkowanym rytmem, jest spokojna i właściwie nic nie wskazywałoby na to, że nagle otrzymamy taką burzę wydarzeń. Dobrze poznajemy realia życia Davida, a potem następuje lawina. Morderstwo goni morderstwo, David trafia w sam środek cyklonu, w którym to on jest główną ofiarą. Palmer potrafi zaskoczyć, wprowadzić nieoczekiwane zwroty akcji, zadbać o przyspieszenie tempa, o stopniowanie napięcia. Dosadnie opisuje realia swojej powieści, choć trzeba przyznać, że nie wchodzi w zbytnie szczegóły dotyczące medycyny. Jednakże zdecydowanie cechuje go lekkość pióra, bowiem przez tę powieść się po prostu płynie.

„Siostrzyczki” to dobry, choć lekko przewidywalny i dosyć oczywisty thriller medyczny, który jednak wygrywa stylem autora i przyjemnością, jaka płynie z czytania. Być może opis na okładce zdradza zbyt wiele i to właśnie on sprawia, że łatwo się wszystkiego domyślić, ale mimo wszystko cieszę się, że sięgnęłam po tę powieść. Bardzo spodobała mi się twórczość Palmera i na pewno sięgnę po kolejne jego powieści, aby przekonać się, czy autor ten potrafi też stworzyć coś mocniejszego i bardziej złożonego.

Dział: Książki