kwiecień 24, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Inni

środa, 21 grudzień 2022 08:36

Tajemnica pustego kufra

 

„…leżała pośród tej nędzy nieruchomo… Niczego już nie czuła...”

Książka na przyjemne świąteczne czytanie, bez wielkich oczekiwań i wymogów, na spokojne płynięcie nurtem kryminalnej intrygi, jednak bez spektakularnych incydentów i sensacyjnych zwrotów. W „Tajemnicy pustego kufra” nie tyle cieszy rozwiązywanie zagadki detektywistycznej, gdyż cechuje ją prosta konstrukcja i łatwość odgadnięcia, ile nastrojowa narracja. Zimowa londyńska sceneria połowy dwudziestego wieku, i zerknięcie na przeszłość przez dwa okna, wymalowane mroźną scenerią krwawych carskich rewolucyjnych dziejów i oszronione dramatem ludzkich losów wygnańców. Mary Kelly zgrabnie wplata akcenty tajemnicy pochodzenia i ogromnego skarbu. Zaczynamy od śmierci starej kobiety, podążamy tropem jubilerskich intencji, oglądamy się przez ramię na komunistów, uczestniczymy w osobliwym porwaniu. Miłość przeplata się z nienawiścią, odpuszczenie z zemstą, wygrana z przegraną, marzenia z realnością świata.

Fabuła kształtnie zapleciona, sceny zwinnie następują po sobie, nie ma wielkich zrywów akcji, aczkolwiek nie można powiedzieć, że brakuje zdarzeń. Kryminał nie trzyma mocno w napięciu, jednakże ma w sobie coś, co powoduje, że chętnie go przemierzamy, zwłaszcza jeśli termin poznania zbiega się ze świątecznymi dniami. Wraz z bohaterami przeżywamy trzy dni śledztwa, od dwudziestego drugiego grudnia do dwudziestego czwartego. A bazuje ono na żmudnym zbieraniu informacji, analizowaniu, konfrontowaniu z faktami i zeznaniami świadków. Pojawia się mało dowodów, ale sprawnie działa intuicja policjantów. Moje pierwsze spotkanie z Brettem Nightingalem, jeszcze nie mam w pełni wyrobionej opinii o nadkomisarzu, w wielu aspektach jego ciekawa osobowość przekonuje, w niektórych czuję drobny niedosyt kreacji portretu. Niemniej jednak, lubię postać i zamierzam jeszcze nie raz przyjrzeć się jej zawodowemu życiu i prywatnemu u boku śpiewaczki operowej. Atrakcyjnym bohaterem okazuje się również sierżant Jonathan Beddoes, jego dialogi z przełożonym to niewątpliwie mocny atut powieści, ochoczo poznam inne odsłony.

Dział: Książki
piątek, 09 grudzień 2022 09:18

Przykry początek

 
Przykro mi to pisać, ale książka, którą przyszło mi zrecenzować, jest wyjątkowo nieprzyjemna. Opowiada nieszczęśliwą historię o trójce rodzeństwa i czasach, kiedy czytanie książek było dla dzieci największą przyjemnością. Rodzeństwo Baudelaire, choć urocze i sprytne, wiedzie życie pełne nieszczęścia. Moim smutnym obowiązkiem jest zrecenzowanie tych niemiłych historii. Tylko czy rzeczywiście aż tak niemiłym?
 
„Przykry początek” naprawdę przykro się rozpoczyna. Podążamy śladami dzieci Baudelaire'ów – Wioletką, Klausem i Słoneczkiem – przez coś, co można opisać jedynie jako serię niefortunnych zdarzeń. Troje dzieci jest dumą i radością swoich bogatych, uroczych rodziców, Baudelaire'ów. Wszyscy żyją wesoło w ogromnej rezydencji w nadmorskim mieście Briny Beach. Aż pewnego smutnego dnia pożar niszczy ich piękny dom i pali wszystko, łącznie z rodzicami. Dzieci są w tym momencie nad morzem. Osieroceni muszą teraz stawić czoła niepewnej przyszłości pełnej boleśnie smutnych chwil, u członka rodziny, który nie jest im bliski fizycznie czy duchowo a jedynie geograficznie. Od pierwszej strony tej książki katastrofa depcze im po piętach. Można powiedzieć, że są magnesami przyciągającymi nieszczęście. Tylko w tej krótkiej książce troje młodych ludzi napotyka chciwych i odrażających złoczyńców, katastrofalny pożar, spisek mający na celu kradzież ich fortuny i zimną owsiankę na śniadanie.
 
Ta książka wyraźnie ostrzega od samego początku, że jest to smutna historia. W książce były momenty komiczne i cała historia to nie tylko złe wydarzenia, które przytrafiają się dzieciom. Jednak w większości to jedna zła chwila, wpadająca w drugą. Osobiście podziwiałam, jak dzieci stoją za sobą i działają wspólnie. Ba, jestem zafascynowana ich zaradnością od pierwszych stron, bo które rodzeństwo 12-14-letnie zabiera raczkującego brzdąca, najmłodszą siostrę, by ta z nimi bawiła się nad morzem. Są inteligentnymi dziećmi, skutecznie rozwiązują problemy i starają się jak najlepiej wykorzystać sytuację, w której się znajdują.
 
Książka przemyca wiele ważnych przesłań na temat rodziny, zaufania, korzystania z tego, co się posiada. Do tego wyjaśnia wiele cięższych do zrozumienia zwrotów, przez co widać od razu, że jest to książka raczej dla młodszych czytelników, niż starszych. 8-10-latkowie byliby z takiej lektury zadowoleni.

 

Dział: Książki
poniedziałek, 24 maj 2021 22:35

Magia triumfuje


Każdy ma jakiś cel w życiu i do niego dąży. Podąża do niego wytyczonym torem, ale życie ma to do siebie, że nie przewidzimy wszystkiego. Spotykamy różnych ludzi, natykamy się na przeszkody, przeżywamy dzień po dniu. I chociaż ta ostateczna rzecz jest stała, w nas coś się zmienia. To już nie tylko indywidualna sprawa, bo nagle nie jesteśmy sami, a nasze myśli i uczucia się ukształtowały.

Zarys fabuły

Kate i Curran doczekali się narodzin synka, teraz robią wszystko, by go ochronić. Nie jest to jednak takie proste, z jednej strony grozi im niebezpieczeństwo w postaci Rolanda, z drugiej magia Kate czasami nadal chce przejąć władzę nad jej umysłem, a gdyby tego było za mało, Atlancie grozi kolejne niebezpieczeństwo. Potężna starożytna istota daje najemniczce ultimatum, a żeby Kate mogła z nią zwyciężyć, musi współpracować nawet z tymi, którym nie ufa. Wie, że zostanie zdradzona i że kończy się jej czas. Jednak dla bliskich i swojego miasta jest gotowa na każde poświęcenie.

Trudno pogodzić się z tym, że Magia triumfuje to ostatni tom serii. Tyle chwil spędzonych z bohaterami, wchodzenia butami w ich życie i wraz z nimi przeżywanie każdej przygody. To jak pożegnanie z najlepszymi przyjaciółmi, ale zanim to nadejdzie czas na finałowe sceny. Z czym tym razem walczyła Kate u boku bliskich?

Moje wrażenia

Ilona Andrews przez całą serię utrzymywała wysoki poziom, dbając o to, by z tomu na tom było coraz lepiej. Zaskakiwała, dostarczała ogromu wrażeń i rozrywki. Magia triumfuje to taka wisienka na torcie. Zamykają się wszystkie wątki, czuć, że to koniec, a jednak nadal nie da się wielu rzeczy przewidzieć. Ta książka to taka mieszanka. Stabilizacja rodzinna, szczęście i zaufane osoby zmieszane ze zdradą, strachem i zawodem na niektórych osobach. No i dużo walki, zabawnych momentów oraz zaskakujących zwrotów akcji. Ponownie świetnie połączone, przepełnione emocjami i zapadające w pamięć.

Słów kilka o bohaterach

Naprawdę myślałam, że pod względem postaci nic mnie nie zaskoczy, a jednak. Co chwilę byłam zaskoczona i z niedowierzaniem patrzyłam na to, co bohaterowie robią, jak się zmieniają i do czego są zdolni. Nie chcę pisać, kto, co i dlaczego, by inni sami to odkrywali, ale byłam zszokowana. Co do Kate i Currana - nie są idealni, mają swoje dobre i złe strony, ale uwielbiam ich, bo nawet w tak trudnej chwili trwają przy sobie.

Na zakończenie

No muszę przyznać, że Magia triumfuje to jedno z lepszych zakończeń, jakie czytałam. Nawet nie jestem w stanie ogarnąć do końca, co tu zaszło. Jasne, pewnych rzeczy byłam pewna, ale większość była ogromnym zaskoczeniem. Ba! Cała droga do finałowych scen wywoływała masę przeróżnych emocji. Jestem zachwycona, chociaż nie raz krwawiło mi serce, byłam wściekła lub zrezygnowana. Och, tyle się tutaj działo, że nawet na chwilę oddechu brakowało czasu, jedno wydarzenie goniło drugie, a ja z ekscytacją i smutkiem przewracałam kolejne strony. Bo byłam ciekawa, co będzie dalej, a jednocześnie wiedziałam, że to już naprawdę koniec.

Szukacie dobrego urban fantasy? Seria o Kate Daniels jest rewelacyjna. Mnóstwo dobrej akcji, świetny humor sytuacyjny, wyraziści bohaterowie i ogrom niebezpiecznych przygód. No jak oprzeć się tak fantastycznej mieszance? Ten cykl to gwarancja dobrze spędzonego czasu.

Dział: Książki
poniedziałek, 21 listopad 2022 01:58

Daredevil. Mark Waid. Tom 2

 

Za dnia Matt Murdock pracuje jako adwokat i stoi po stronie prawa, a nocą jako nieustraszony Daredevil sam wymierza sprawiedliwość złoczyńcom, którzy uciekają przed wymiarem prawa. Drugi tom „Daredevila” kontynuuje i kończy wątek Dysku Omega z poprzedniej części.

Zarys fabuły

Posiadany przez Daredevila dysk i informacje w nim zawarte zaczynają przyciągać uwagę nie tylko samych organizacji przestępczych, ale też i osób z nimi walczących takich jak Punisher. Współpracując z innymi superbohaterami, Daredevil wymyśla niebezpieczny plan, który ma na celu pozbycie się dysku. Przebrani za nieistniejącą już organizację przestępczą sojusznicy Daredevila wykradają mu dysk, szczując wszystkie inne organizacje przestępcze w pogoń za duchem. Jednak nim Daredevil może zaznać zasłużonego spokoju, po pozbyciu się ciężaru dysku, zostaje porwany do Latverii. Tam zostaje 'ukarany' za przysparzanie Latverii problemów, bo okazuje się, że ta miała zyskowne układy z głównymi organizacjami przestępczymi. 

Zainfekowany wyniszczającymi umysł nanobotami Matt Murdock staje się testerem tej nowej broni i ledwo udaje mu się nadać sygnał SOS, dzięki któremu zostaje uratowany przez Ironmana. Następnie Tony wraz z Antmanem usuwają Nanoboty z ciała Daradevila. To jednak nie koniec problemów bohatera, a na horyzoncie pojawia się nowy złoczyńca.

Moja opinia i przemyślenia

Kolejny tom „Daredevila” Marka Walda jest ścisłą kontynuacją fabuły z tomu pierwszego. W porównaniu do poprzedniej części, tu mamy do czynienia z dwoma głównymi wątkami, i nie ma tu tylu pomniejszych epizodów, co w tomie pierwszym. Akcja płynie wartko i Daredevil nie ma chwili wytchnienia zarówno jako Matt Murdock, jak i jego super alter ego. 

Seria Marka Walda jest kontrowersyjnie odbierana wśród czytelników. Scenarzysta tchnął w tragiczną postać Daredevila odrobinę humoru, czym zmniejszył depresyjny klimat, który zawsze mu towarzyszył. Jednak dalej nie mamy tu do czynienia z wesołą historią. Dla jednych to pozytywna zmiana, inni czytelnicy ją krytykują. 

Za oprawę wizualną zeszytów w tomie drugim odpowiada tym razem Chris Samnee (kreska), Javier Rodriguez (kolory). Są też pojedyncze zeszyty innych autorów (Michael Allred, Marco Checchetto, Khoi Pham, Greg Rucka). Dla wygody i spójności w Tomie drugim poza zeszytami „Daredevila„ #11-20 zawarte zostały także „Avenging Spider-Man #6” i „Punisher #10”. Dzięki nim historia jest pełniejsza.

Podsumowanie

„Daredevil” to niezwykle ciekawa postać, a jego zawiłe i mroczne przygody należą do tych najbardziej udanych. W komiksie wiele się dzieje, a jego akcja pędzi w zawrotnym tempie. Miło jest też przy okazji lektury spotkać innych bohaterów uniwersum. Lekturę serdecznie polecam, zarówno nowym fanom, jak i starym wyjadaczom komiksów. Komiksowi niczego nie brakuje. 

Dział: Komiksy
środa, 23 wrzesień 2020 23:13

Magia łączy

Władza jest jak narkotyk [...] Niektórzy spróbują raz i już im wystarczy. Inni pragną coraz więcej, aż w końcu wpadają w obsesję i wszystko inne traci znaczenie.*

Zazwyczaj przyszłość to biała kartka, nie wiemy, co może wydarzyć się za dzień czy rok. Ta niewiedza bywa zbawienna, czasem lepiej nie być świadomym, co szykuje nam los. Zwłaszcza gdy każda decyzja prowadzi do tego, że wszystko kończy się tragicznie i cierpieniem niewinnych.

Zarys fabuły

Kate i Curran są już oficjalnie zaręczeni, teraz czas na ślub. Jednak, jak to w życiu Kate bywa, nic nie może być łatwe. Już same przygotowania do tego dnia przerażają kobietę, a jeszcze Wyrocznia Wiedźm informuję, ją o swojej wizji. Jeśli Daniels wyjdzie za mąż, spłonie cała Atlanta, a jej ukochany umrze. Najemniczka wie, że musi coś zrobić i z pewnością nie ma mowy, by opuściła narzeczonego. Tylko, co zrobić, gdy jedyna osoba, która mogłaby pomóc, nie żyje?

To już przedostatni tom serii i nie da się ukryć, że Magia łączy to jeden z lepszych jej części. Ponownie dostajemy dużo walki, ironicznego poczucia humoru i trudnych decyzji oraz ich konsekwencji. Jednak jest też coś więcej, co pokazuje, jak różnie mogą układać się relacje między ludźmi i jak łatwo jest dać się ponieść chwili.

Moje wrażenia

Ktoś w poprzednim tomie narzekał na monotonię? Magia łączy to powrót akcji, która toczy się szybko, sprawnie i miesza w każdy możliwy sposób. W tym momencie nic nie jest pewne, jeden problem goni drugi. W dodatku bohaterka ponosi coraz większe konsekwencje swojej decyzji, co sprawia, że coś się w niej zmienia. To też czas trudnych wyborów, mogących zabrać jej, to o co tak zaciekle chce walczyć. Duet Ilona Andrews nie spoczywa na laurach, dba o emocje, nagłe zwroty akcji oraz zaskakujące momenty.

Słów kilka o bohaterach

W tym tomie znowu skupiamy się na Kate, na tym, jak wpływa na nią jej magia i konsekwencjach jej wyborów. Podoba mi się, że Daniels nie jest idealna, popełnia błędy, ulega słabościom. Kombinuje, nawet kosztem relacji z innymi, bo zrobi wszystko, by ich obronić. Rozumiem jej zmęczenie i to, że magia miesza jej w głowie, a jednak to Kate, która nie postępuje wbrew swoim zasadom. No i jest Roland, który robi wszystko, by sprowokować córkę. Oj zdecydowanie, nie można mu ufać.

Na zakończenie

Jestem pod ogromnym wrażeniem tego tomu. Moim zdaniem Magia łączy, naprawdę postawiła następnej części poprzeczkę wysoko. Duet Ilona Andrews udowadnia, że Kate i Curran nawet będąc razem, w nowym życiu bez Gromady, mogą przeżywać niebezpieczne przygody. W ich relacji sporo się zmieniło, podoba mi się, że są siebie pewni i akceptują swoje wady oraz złe nawyki. Nie zmienia to jednak tego, że nadal sobie dogryzają i nie szczędzą ironicznych odzywek. Jednak najważniejsza tym razem jest Kate i muszę przyznać, że chyba nigdy mocniej nie trzymałam za nią kciuków, jak w tym momencie. Z zapartym tchem obserwowałam jej zmagania z magią, podejmowane decyzje i jak one wpłynęły na relacje z najbliższymi osobami. Smutno było mi patrzeć, gdy cierpiały więzy tak mozolnie budowane w poprzednich tomach. Działo się, oj działo i boję się kolejnej części, bo wydarzyć może się dosłownie wszystko.

Na tym etapie do sięgnięcia po Magia łączy, czytających serię przekonywać chyba już nie muszę. Każdy chce dowiedzieć się, jaki będzie finał, a ta część jest rewelacyjnym wstępem do tego, co nadchodzi. Pokazuje, że niczego nie można być pewnym, ale nie podsuwa też żadnych informacji, co może nastąpić. Wzbudza moc emocji, potęguje napięcie i sprawia, że pragnienie chwycenia po kontynuacje miesza się z lękiem, że wydarzy się coś, czego nikt z fanów serii nie chce.

Dział: Książki
niedziela, 23 październik 2022 11:01

Sypiając z psychopatą

 

Być może nie przyznajemy się do tego przed światem i samym sobą, ale większość z nas pragnie miłości - szczerej, wiernej. Jedni z nas mają to szczęście, że odnajdują ją już na początku swej drogi, inni z kolei, mimo szeroko zakrojonych poszukiwań, wciąż nie mogą trafić na tę jedyną/ tego jedynego. Mówi się, że miłość jest ślepa. Że człowiek, który pokocha drugiego, jest totalnie zaślepiony i często nie widzi jego wad. Gdzie przebiega granica między prawdziwym uczuciem a zaślepieniem?

To było spotkanie prawie jak z bajki; jakby złośliwy Los, który doprowadził do rozpadu poprzedniego małżeństwa Carolyn, wreszcie chciał w zamian podarować jej coś lepszego. Dla niej to był dzień jak co dzień- pracując w butiku z odzieżą, miała do czynienia głównie z paniami, choć i męskiego asortymentu nie brakowało. Dla Carolyn jednakszukanie miłości nie było najważniejszą rzeczą na świecie: miała swój przytulny dom, ukochane córki, grono przyjaciół i stabilną, lubianą przez nią pracę. To prawda, że czasem brakowało jej męskiego ramienia, na którym mogłaby się wypłakać; tej specyficznej relacji, która może połączyć tylko zakochane w sobie osoby. Nie narzekała jednak - dobrze było tak, jak było. A wtedy, przekraczając próg butiku, pojawił się on - Mark. Mężczyzna, który od pierwszej chwili wpadł jej w oko i ona jemu również, co okazało się bardzo szybko. Szarmancki, przystojny i inteligentny, a do tego bogaty (do czego sam zresztą się przyznał). Czy to ten wyczekiwany rycerz na białym koniu?

Miłość - w części przypadków - naprawdę jest ślepa. Pamiętajcie o tym, zawsze.

W dzisiejszych czasach na rynku literackim gdzie się nie obrócimy, tam możemy znaleźć historię o psychopatach. I nie mówię tu tylko o seryjnych mordercach, to nie tylko oni noszą w sobie ów gen - każdy z nas może być jego nosicielem. Kojarzenie psychopatii wyłącznie z zabójcami jest błędem, który może kosztować nas w późniejszym życiu bardzo wiele. Psychopaci to osoby czarujące, inteligentne, mające w sobie swoisty magnetyzm. Przyciągają do siebie ludzi z łatwością, admirują, uzależniają. Są też perfekcyjnymi manipulatorami, a nawet najdziwniejsze i najmniej prawdopodobne historie z ich ust brzmią jak prawda. Oto, z czym musiała mierzyć się autorka, Carolyn Woods.

Czytając „Sypiając z psychopatą”, byłam pełna niedowierzania dla naiwności autorki i głównej bohaterki zarazem, gdybym nie czytała wcześniej licznych pozycji dotyczących psychopatów. Na szczęście nie miałam do czynienia z przedstawicielem tej grupy, dlatego nie wiem, jak to wygląda w praktyce - znam tylko teorię. Przykład pani Woods pokazuje nam, jak łatwo z kobiety samowystarczalnej przeistoczyć się w zastraszoną, samotną osobę. I to wszystko za sprawą słów oraz manipulacji - należy zaznaczyć, iż Mark nie stosował wobec niej przemocy fizycznej, wyłącznie psychiczną. Zadziwiające, jak wiele potrafimy znieść czy wybaczyć w imię miłości. Jak wiele kłamstw jesteśmy w stanie przyjąć za prawdę, wierząc, że druga strona darzy nas równie silnym uczuciem. Zakochując się, tracimy wszelkie bariery obronne i tylko od partnera czy partnerki zależy, czy i jak bardzo to wykorzysta.

Książka autorstwa pani Woods jest po prostu przerażająca. Przerażająca, bo choć nikt nikogo nie maltretuje ani nie morduje, niszczy tak naprawdę drugiego człowieka w o wiele bardziej skomplikowany i makabryczny sposób. Niszczy wiarę, ufność i samoocenę. Z jakiego powodu? Dla własnej wygody, widzimisię, nierzadko dla przyjemności. Przykro było czytać o tym wszystkim, co przeszła Carolyn. Z jednej strony czytelnik zastanawia się, dlaczego w jej głowie nie zapaliła się żadna czerwona lampka (nawet podczas opowieści Marka o jego niemożliwych wręcz zajęciach), z drugiej - niewiele istnieje osób, które potrafią przeciwstawić się prawdziwemu psychopacie. Nie mamy w tym przypadku prawa naśmiewać się z jej naiwności, ona stanęła twarzą w twarz z czymś, z czym (mam nadzieję) niewielu z nas będzie musiało się mierzyć. To nadal wykracza poza moje pojmowanie - jak można z taką przyjemnością niszczyć drugiego człowieka? I to kogoś, kogo obiecało się kochać?

Wielość lektur tego typu jest dla nas niezbędną pomocą; dobrze, że jest ich tak dużo, że są ogólnie dostępne i przede wszystkim, że wiele osób po nie sięga. Mam nadzieję, że to buduje w nas pewnego rodzaju strefę obronną, dzięki której nie damy się wciągnąć w chorą grę psychopaty. Przede wszystkim należy jednak podziękować wielu autorom poruszającym ów temat, jak i samej Carolyn Woods, że postanowiła podzielić się ze światem tak straszną i traumatyczną historią z własnego życia. A mi nie pozostaje nic innego, jak z jeszcze większą mocą namawiać Was do sięgnięcia po „Sypiając z psychopatą". To nie tylko dobra lektura, ale i przestroga.

Dział: Książki
wtorek, 27 wrzesień 2022 11:07

Krzyk 5

Samantha wiedzie w miarę spokojne życie u boku swojego chłopaka, Richie'go. Oddalona od domu rodzinnego, czuje się wreszcie wolna od tragicznych wydarzeń, którymi przesiąknięte jest Woodsboro. I choć pozostawiła tam matkę i siostrę, nie zamierza wracać. Daleko od domu nie może krzywdzić bliskich. Wszystko zmienia się jednak w ułamku sekundy, gdy odbiera telefon od Tary- siostra informuje ją o ataku człowieka ubranego w maskę Ghostface'a. Ktoś znowu postanowił ożywić legendę Woodsboro, przywdziewając jego przebranie i chwytając za nóż. Wszyscy myśleli, że po ostatnim ataku historia wreszcie odnalazła zakończenie, a jednak legenda wciąż żyje. Sam musi stawić czoła temu, co pozostawiła w rodzinnym miasteczku. Musi obronić siostrę przed psychopatą.


Niewielu spośród nas, grozomaniaków, nie kojarzy kultowej już serii filmów pt. "Krzyk". Szczególnie, że dorobiła się również i komediowej wersji- w jednej z części "Strasznego filmu" odnajdujemy nawiązania do powyższej produkcji. Niektórzy twierdzą, że pewne dzieła kinematografi powinny zakończyć się po dwóch lub trzech częściach, ponieważ rozciągany pomysł zazwyczaj przynosi odwrotne od zamierzonych efekty- historia w nim zawarta jest już tak naciągana, że zazwyczaj bawi zamiast przerażać. Prezentowany dziś film to piąta część, pozostaje więc jedno pytanie- czy podczas seansu dał się odczuć efekt zwany "odgrzewanym kotletem"?


Na wstępie zaznaczę jeszcze, że pierwsze filmy z serii oglądałam wiele lat temu, jeszcze w czasach, gdy można je było znaleźć w telewizji. Nie uważam ich za jakieś mega ambitne, aczkolwiek mają w sobie coś, co potrafi przyciągnąć do siebie odbiorcę. I choć nie pamiętałam szczegółów poprzednich produkcji (nie wiem, kiedy przeleciał ten czas od stworzenia jedynki aż do piątki), to miałam nadzieję, że historia nie ewoluowała tak, bym bez znajomości poprzedników nie mogła połapać się w całości. Jedno mogę rzec- zamysł jest ten sam.


Część mieszkańców Woodsboro pragnie jak najszybciej zapomnieć o morderczych wydarzeniach sprzed lat, inni wręcz napawają się krwawą historią miasteczka. Ghostface bowiem -jak każdy seryjny morderca- ma wielu fanów. Ich spokój był tylko tymczasowy, atak na Tarę był tym, który zapowiadał nadejście kolejnego psychopaty. Początkowo wydaje się, że sprawca wybiera ofiary bez żadnego klucza. Szybko jednak okazuje się, że Sam i osoby, z którymi połączyła siły, są w błędzie. Morderca ma plan. I listę osób, które chce pozbawić życia.
"Krzyk" to tego rodzaju film, który ogląda się dla przyjemności poznania kontynuacji poprzednich historii, ale nie nastawia się na przerażającą fabułę. Mamy tutaj następcę Ghostface'a, który przywdziewa jego strój i psychopatyczne ciągoty, siejąc postrach wśród mieszkańców przy pomocy noża. To coś, co przerażałoby nas w prawdziwym życiu, acz na filmie niekoniecznie, więc uważam, że to dobra produkcja dla każdego (prócz dzieci, oczywiście). Jeżeli jednak ktoś jest bardzo przeczulony na widok krwi (nawet tej filmowej), to radziłabym chwilami zamykać oczy. Nie są to co prawda hektolitry płynów i wnętrzności jak, dajmy na to, w "Pile", lecz i tutaj ich ilość może lekko obrzydzić.


Czy któryś spośród licznych bohaterów zapada w pamięć? Raczej nie- oczywiście naszą uwagę przykuwa w późniejszym czasie pojawienie się na scenie dwóch aktorek znanych nam z poprzednich części: Courtney Cox (Gale Weathers) i Neve Campbell (Sidney Prescott), jak również byłego szeryfa Dwight'a, granego przez Davida Arquette'a. I to nie tak, że pozostali aktorzy grają w zły sposób i przez to nie zapadają w pamięć- raczej wszyscy trzymają jeden poziom, acz nikt nie wyróżnia się na tle pozostałych. Fabuła tej historii znana nam jest już od kilku części, tak więc w tym temacie również nie liczcie na jakieś zaskoczenie (jeżeli znacie poprzedników, oczywiście). Plot twist na zakończenie ma dwie twarze: zaskoczy tych, którzy zazwyczaj wybierają inny gatunek filmu do obejrzenia, a tych, którzy taki sposób mieszania w historii już znają, raczej nie ruszy.


Podsumowując, "Krzyk 5" udał się wytwórcom, bowiem nie odstaje od poprzedników, wciąż trzyma poziom. Mimo dość dużej schematyczności ogląda się go dobrze i przez czas jego trwania nie mamy poczucia, że coś tutaj jednak nie do końca gra. I przede wszystkim, podczas seansu nie ma się chęci zrobić tzw. "facepalm'a", co samo w sobie już wiele znaczy. Czas z nim spędzony jest przyjemny dla fanów mocniejszego kina, acz nie porywa z mocą huraganu. Dobre na spokojny wieczór- choć wiem, że w przypadku tego gatunku wydaje się to dość dziwnym określeniem. Myślę, że nie będziecie zawiedzeni.

Dział: Filmy
poniedziałek, 26 wrzesień 2022 20:22

Zapowiedź: Klany księżyca Alfy

Dick (…) próbował pogodzić wartką akcję i tanie atrybuty literatury science fiction z problemem głębszej natury: jak powinniśmy traktować chorych psychicznie? Co taka choroba właściwie oznacza? Jaką prawdę, jakie wartości niesie ze sobą taki chory? Te pytania wybrzmiewają w tle fabuły, ale na odpowiedzi musimy zdobyć się sami. Klany księżyca Alfy są mocną, poczytną powieścią, ale też głosem cierpiącego humanisty w sprawie mu bliskiej. Philip K. Dick, mistyk, dziwak, geniusz, potwór i wizjoner, naprawdę wiedział, co pisze” - z przedmowy Łukasza Orbitowskiego

Dział: Książki
czwartek, 25 sierpień 2022 01:26

Czarodzieje i ich dzieje. Tom 2

 

„Czarodzieje i ich dzieje” (oryg. „Wizards of Mickey”) to włoski cykl komiksowy, publikowany od 2006 roku w słynnym tygodniku „Topolino” („Myszka Miki”). 

Niedługo przyszło nam czekać na drugi tom przygód Myszki Miki i jej dzielnej (ale oczywiście nieudolnej) drużyny, która żyje w magicznym świecie, do którego wrzuceni zostali nie tylko wrzuceni zostają Myszka Miki, Kaczor Donald i Goofy, ale też wielu ich przyjaciół i wrogów.  

Zarys fabuły 

W tomie drugim główni bohaterowie wciąż zbierają elementy wielkiej zbroi, która pozwoli ocalić Minnie i położyć kres mrocznej erze. Ale nawet powodzenie tej misji nie oznacza końca kłopotów, w głębi podziemnych jaskiń drzemie bowiem groźna pradawna istota. Jeśli się przebudzi, Miki i przyjaciele będą musieli podróżować do innych wymiarów w czasie i przestrzeni, żeby się jej przeciwstawić. A taka walka może nie do poznania odmienić oblicze świata…

Moja opinia i przemyślenia

Przygody znanych disnejowskich bohaterów wrzuconych w wir pełnego magii, fantastycznego świata, to świetny pomysł na historię familijną. Postacie jak zawsze bawią i sprawiają, że czytelnik z przyjemnością śledzi ich losy. Myślę, że żaden miłośnik Disney’owskich produkcji nie poczuje się zawiedziony, szczególnie jeżeli bliższe są mu te nieco starsze koncepcje. 

Wydanie komiksu jest kolorowe, ma twardą oprawę i prostą, ale solidną kreskę. Historia wydrukowana została na doskonałej jakości, kredowy papierze. Format zeszytu nie jest zbyt duży, dzięki czemu wygodnie się go czyta. Tom jest bezpośrednią kontynuacją przygód rozgrywających się w pierwszej części.

Pamiętam czasy, gdy zaczytywałam się w komiksach Kaczora Donalda. Przez przeszło rok kupowałam w kioskach każdy, papierowy numer pisemka. „Czarodzieje i ich dzieje” to taki przyjemny, niezwykle nostalgiczny powrót do przeszłości. Przyznam, że mam nadzieję na to, że spodoba się również moim dzieciom.  

Podsumowanie

Jeżeli, drogi Czytelniku, lubisz Myszkę Miki i Kaczora Donalda, to serdecznie polecam Ci lekturę komiksu „Czarodzieje i ich dzieje”. Zeszyt jest pięknie wydany, a historie w nim zawarte ciekawe i pełne dobrego humoru. Dla mnie komiks był przyjemną, niezwykle nostalgiczną podróżą do czasów dzieciństwa, ale myślę, że przygody czarodziejskich drużyn znajdą swoich zwolenników również wśród obecnego, młodego pokolenia. Polecam! To seria komiksowa warta uwagi w eleganckim wydaniu, które po lekturze z przyjemnością stawia się na półce domowej biblioteczki. 

Dział: Komiksy
sobota, 13 sierpień 2022 21:27

Dwór miodu i popiołu

 
„Dwór miodu i popiołu” już przed premierą wywołał wiele sprzecznych emocji u czytelników. Niektórzy czekali, zachęceni porównaniem do twórczości Sary J. Mass i Holly Black. Inni, z takich samych powodów, byli sceptycznie nastawieni. Lubię takie historie, nawet jeżeli są schematyczne i z ciekawością rozpoczęłam lekturę „Dworu miodu i popiołu”.
 

Kilka słów o fabule

 

Alli poznajemy w momencie, gdy czeka na nią najważniejszy sprawdzian. Po ośmioletnim szkoleniu musi przejść trudny test, który zadecyduje o jej przyszłości. Kobieta jest pół fae i pół człowiekiem, mieszańcem, co stawia ją bardzo nisko w hierarchii elfów. Dodatkowo ojciec, po śmierci matki, która się nią opiekowała, nie chce jej zaakceptować i uznać. Alli wie, że jeżeli uda jej się zdobyć trzy monety, bez problemu osiągnie wysoką pozycję na dworze. Jednak w chwili jej przysięgi coś się dzieje – Underhill, magiczna kraina, znika.
 
Kobieta wie, że ma coś z tym wspólnego. Postanawia dowiedzieć się, co ją z tym łączy i ratować źródło mocy elfów, aby ocalić ich przed szaleństwem.
 

Dwór miodu i popiołu

 
Mamy w tej książce wszystko to, co możemy znaleźć w fantastyce młodzieżowej. Piękną, waleczną bohaterkę, z ciętym językiem i wielką mocą, o której nie zdawała sobie sprawy. Jest inna, a to ją wyróżnia na tle innych fae. Tajemniczego, mrocznego księcia, który jest obiektem jej westchnień. Sekrety i magię, które się nierozerwalnie ze sobą splątane. Można by napisać, że to idealne składniki na bestseller, ale jednak trzeba sporo dorzucić do tego kotła, aby wyszło coś szalenie apetycznego, od czego nie można się oderwać.
 

Nie wszystko złoto, co się świeci

 
Akcja od początku biegnie do przodu bardzo szybko. Od pierwszych stron trudno wziąć głębszy oddech. Niestety, wpływa to na odbiór historii, ponieważ przez ten pośpiech trudno połapać się w świecie przedstawionym. Kilkakrotnie odniosłam wrażenie, że autorki naprędce dodawały jakieś zasady, które rządzą stworzonym przez nie światem, a potem o nich zapominały, jeżeli sytuacja tego wymagała. Chociaż przeczytałam cały „Dwór miodu i popiołu” to trudno mi dokładnie opisać królestwo fea. Niezwykle ciekawe jest to, że elfy żyją obok ludzi i wszyscy wiedzą o istnieniu tych magicznych istot.
 
Alli miała być twardą bohaterką, z ciętym językiem, jednak co za dużo, to nie zdrowo. Z kreacji bohaterki wyszła bardziej parodia niż ciekawa i intrygująca postać. Irytowała mnie już od pierwszych stron i nie pałam do niej sympatią.
 

Podsumowanie

 
„Dwór miodu i popiołu” to młodzieżówka, jednak bardzo niedopracowana i nieciekawa. Chociaż Allie ma dwadzieścia cztery lata, to nadal książka wpisuje się w młodszą grupę odbiorców niż bohaterka. Powieść na pewno znajdzie swoich fanów, którzy będą czekać na kontynuacje losów Allie, ale ja raczej nie sięgnę po kontynuacje.
Dział: Książki